Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2020, 23:08   #188
BigPoppa
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Zanim zdążyłem wyruszyć, zaoferowano mi pomoc dwóch drużyn Szturmowców Inkwizycji, jako pomoc w ujęciu potencjalnego sprawcy. Byłem na takiej fali niesienia sprawiedliwości, iż przez chwilę zapomniałem o jednym - mogę sobie zwyczajnie nie poradzić. Samotny Arbitrator, niezależnie od jego umiejętności i autorytetu, mógł polec w teoretycznej paszczy bestii. I choć miałem na sobie moją kamizelkę mesh, dwa pistolety z czego jednym był sprawdzony Carnodon oraz strzelbę naładowaną niszczycielską amunicją prosto z fabryk Gunmetalu, to mogło to być zbyt mało.

Zdawałem sobie sprawę, że to będzie wyprawa z rodzaju Oczyszczania. Jest duże prawdopodobieństwo, że napotkam opór zbrojny i padnie kilka ofiar. Mogłem tylko liczyć ilu potencjalnych heretyków zabrałbym z sobą do grobu, nim oddałbym życie w służbie Złotemu Tronowi i niesieniu Prawa Imperialnego. Zgodziłem się i poprosiłem o pomoc, ale nie sądziłem, że będzie aż tak obszerna.

**

Nie dość, że dano mi do dyspozycji i dowodzenia dwie drużyny prawdziwych weteranów walki z herezją, to zadbano by Akolita Świętego Oficio nie wyruszył licho uzbrojony. Karapaks, cudo imperialnej inżynierii Mechanicus. Nosiłem taki w momencie, gdy razem z braćmi uderzyliśmy na Wieżę Koya, w owy feralny dzień. Chyba to właśnie ta skorupa uratowała mi życie, choć nie jestem w stanie jednoznacznie określić co przeważyło o tym, że jestem tu gdzie jestem - mój arbitratorski upór w zaprowadzaniu porządku, ciągle wystrzeliwane pociski z Carnodona, recytowana modlitwa czy właśnie karapaks.
Moja kamizelka mesh była dobra do noszenia pod mundurem, nie raz i nie dwa ratując mi skórę, ale dopiero to co mam na sobie świadczyło o powadze mojej profesji. Zwieńczyłem wszystko przypięciem odznaki i płaszczem, będąc gotowym.

Nawet ta ganguska i gwardzista przyszli się pożegnać, przeczuwając, że być może nasze drogi się rozejdą. W jednej chwili żałowałem, że życie może przybrać taką właśnie ścieżkę, bowiem miałem przed sobą dwójkę fachowców, z którymi chciałbym dalej pracować. Może i nieszablonowe metody Michy nie zawsze mi pasowały, ale w połączeniu z surowością Metalicusa, stanowili świetną sekcję szturmową.
Inna kwestią była psykerka, niemal tajemnicą. Jej "dar" mnie przerażał i nie rozumiałem go, ale najwyraźniej mogła się przydać Inkwizycji. Szkoda, że nie wykazała się bardziej podczas śledztwa.

Wykonuje gest oznaczający pożegnanie i wchodzę do maszyny, której rampa zamyka się za mną.

**


Cały czas obserwuje lot, będą bliżej pilotów niż zwykłem być podczas całego śledztwa. Przyzwyczaiłem się do tego, że piloci służący w Inkwizycji, latają nazbyt pewnie siebie, agresywnie ale niezwykle precyzyjnie. Gdyby nie odzywali się, pomyślałbym, że maszyny pilotują jakieś precyzyjne serwitory, choć zapewne uraziłbym owych ludzi takim stwierdzeniem.
Niewiele przejmuje się tym, co o sobie sądzą i jakie mają ego w kwestii własnych metod, bowiem interesuje mnie dostarczenie mnie oraz ekipy powitalnej na miejsce w jednym kawałku.
Gdy z daleka dostrzegam miejsce przeznaczenia, drugi pilot budzi mnie z swoistego letargu.
- Drużynę sierżanta Montesimo desantuj na tylnym, mnie i drugą drużyną na froncie. Bądźcie w pobliżu, nasłuchujcie nasze pasmo. Wykonać. - wyrzucam z siebie rozkazy. Odwracam się do żołnierzy i mierzę ich wzrokiem. Nie dorównuje im doświadczeniu bojowemu, ale ich obecność jest dziwnie kojąca. Idąc z takim wsparciem oraz moim autorytetem jako Arbitratora, jestem w stanie wyplenić nie jedno gniazdo herezji, a nawet trzy.
- Sierżancie, pana drużyna zostanie zdestantowana na tylnym lądowisku. Ja idę z drugą drużyną od frontu, zabawimy się trochę w psychologiczną gierkę. Stały kontakt na szyfrowanym kanale, drugi szyfrowany w zapasie. - kieruje moje słowa do dowódcy Szturmowców, po czym zwracam się do wszystkich.
- Mamy proste zadanie oczyszczenia gniazda herezji. Nie będę wam pierdolił kocopołów, że będzie łatwo. Możliwe, że napotkamy na zbrojny opór, a także na kontakt z głównym podejrzanym, którego ścigam. To psyker nieznanej płci, klasy Omega. To nie tylko piromanta, ale i jaźniomanta, więc jest skrajnie niebezpieczny. W idealnych warunkach, zależałoby mi na pojmaniu ścierwa i dostarczenia go do Trójrożca w kajdanach, ale musimy się przygotować, że nie podda się tak łatwo. Sądzę, że Imperator spojrzy na nas przychylnym wzrokiem, jeśli eksterminujemy heretyka w razie braku innych opcji. - uśmiecham się krzywo, w geście sarkazmu.

Usiadłem na swoim miejscu, czekając na lądowanie. Byłem gotów, a mój umysł był czysty. Ostatni raz taki stan odczułem z chwilą opuszczenia Scholi i zostaniu Arbitratorem.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?
BigPoppa jest offline