Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2020, 21:26   #21
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Następnego dnia ich próba została wyznaczona jako pierwsza. Duke ziewał jeszcze idąc korytarzem spoglądał na zegarek w komunikatorze. Zdążył na styk. Przed salą zebrała się ponownie jego ekipa. Dalej była ewidentnie podzielona na podgrupy, które trzymały się od siebie z daleka. Dziwiło go jednak, że Eagle Eye stoi w odległości od reszty kompanii. Jego miejsce ewidentnie zajął Verso. Maniac też szybko się odnalazł.

Byli wszyscy na miejscu. Drzwi się otwarły i ze środka wyszedł technik. Wyglądał jakby nie spał od dłuższego czasu. Machnął na was ręką zapraszając do symulatorów.

- Dzisiaj robicie deathmatch. Każdy na każdego wygrywa ten, który najdłużej pozostanie sprawny. Każdy ma ten sam sprzęt i standardowe rakiety. Przewidziany jest oczywiście rewanż o ile się wyrobicie. - Westchnął. - Symulatory zostały zmodernizowane powinny lepiej oddawać archanioły.

- Wszyscy znają zasady, więc nie ma co zbędnie gadać. Dajcie z siebie wszystko - powiedział Duke.

***

Po chwili siedzieliście już w symulatorach. Duke nasunął na głowę hełm. Niemal od razu odpalił się system i siedział już w kabinie swojego archanioła. Sięgnął ręką po przełączniki. przygotował wszystko i przekonfigurował ekrany. Sprawdził ustawienia i czułość. Statek reagował delikatnie inaczej. Jakby z mniejszym opóźnieniem. Sięgnął i zatwierdził zgodę na dołączenie do symulacji.

Świat jakby się skupił w wąską przestrzeń by wyłonić się ponownie. Przed jego oczami pojawiło się na wpół przezroczysta liczba 10, która po sekundzie zmieniła się na 9 tkę.

Spojrzał w dół na taktyczne holo. Cała 10 ułożona była w jedno wielkie koło. Po jego lewej stronie znajdował się Morales po prawej Ober. Kayaro znajdował się dokładnie na przeciwko. 7- dem rozbłysło by zgasnąć. Pora na jakiś plan.

Nie było co przedłużać. I tak z Kayaro mieli się spotkać, planował oblecieć łukiem, unikając najprawdopodobniejszych trajektorii i ostrzału i uderzyć z “góry” na kota. Rzecz jasna jeśli przy okazji ktoś z pozostałych się wetnie to “mimochodem” postara się zestrzelić, ale nie będzie się za nim uganiał.

Potężne silniki archanioła zabuczały a przeciążenie niemal zmiażdżyło Diuka. Te maszyny miały wszystkie normy przekroczone minimum o 20%. Diuk zacisnął zęby. Dopiero po chwili kompensatory zbiły przeciążenie. A obraz przed oczami rozciągnął się w coś szerszego niż wąski tunel. Diuk nabrał prędkości… Makabra jak podkręcili te fotele… Wyskoczył do góry ponad kłębiące się poniżej jego maszyny kłębowisko maszyn, z którego błyskawicznie wyrwał się archanioł. System natychmiast oznaczył go na HUD kwadratem i opisał KAYARO… Maszyna pędziła prosto w jego stronę. Kayaro najwyraźniej też miał ochotę zmierzyć się z Diukiem. Kontrolki w kokpicie rozbłysły na żółto. Kotek rozpoczął namierzanie…
Duke pchnął stery i runął w “dół” chcąc wyjść ze strefy namierzania, błyskawicznie odbił w prawo by nabrać wysokości…

Duke doskonale wyczuł moment. Kayaro zmienił kierunek by dokończyć namiar ale gdy odbił, nie dość że zgubił namiar to jeszcze wyleciał za daleko. Duke zawrócił zagryzając zęby i czekał. Kayaro też wygiął tor lotu w łuk próbując uciec, przekraczając wszelkie dopuszczalne normy. Zwrot był straszliwie ciasny. Diuk jednak znał anioły, postanowił sprawdzić, czy niezależne strumienie dysz działają. Przekierował moc do jednej z dysz z przodu wiedział, że statek zwolni, ale dziób powinien skręcić momentalnie… a nic więcej mu teraz nie trzeba było. Duke poczuł, że znowu mu się wszystko w środku przemieszcza gdy statkiem szarpnęło, on jednak skupił się, żeby kwadrat złączył się z polem celownika. Wdusił spust na drążku sterowniczym do oporu. Laserowe działko zagrało. System wyrysował ścieżkę lasera prosto w cel. Diuk widział jak promienie sięgnęły celu. Kayaro odbił w ostatniej chwili. Ale system informował, że statek ma wyciek paliwa, uszkodzone systemy łączności i system zasilania. Ale jeszcze leciał. Te nowe pancerze chyba jednak działały!

Poświęcił sekundę by wyrównać lot i widział, że kot zawraca i leci na niego… Mały skurczybyk z uszkodzoną maszyną dalej chojraczył.
Duke miał plan ale musiał trochę podkręcić kota. Połączył się z nim na prywatnym kanale i powiedział:
- Obaj wiemy, że masz zbyt uszkodzoną maszynę by za mną nadążyć, nie mówiąc o tym by nawiązać walkę. Zgadzasz się ze mną?
Mówić to odbił gwałtownie w bok. Kayaro musiał powtórzyć manewr by choćby marzyć o nawiązaniu walki. Inaczej po prostu poleciałby w tłum walczących. Cała sztuczka polegała na tym, by manewrował zużywając resztki paliwa. O ile rzecz jasna usłyszy komunikat Duka.
Seria manewrów Duka miała doprowadzić do tego by kot zamiast powtarzać paliwożerne manewry w końcu próbował lecieć “na skróty” co było oczywiście pułapką...

Kayaro nie odpowiedział, ale musiał usłyszeć spóźnił skręt i szarpnął swoją maszyną jeszcze bardziej ją nadwyrężając i spalając paliwo. Jeden i drugi dynamiczny skręt uświadomił Diukowi, że maszyna kota już ledwo się trzyma, ma uszkodzone dysze na prawej burcie. Przed skrętem obraca całą maszynę. Teraz wystarczy…. Już miał wykonać ostatni manewr, Gdy kontrolki poinformowały go o kolejnej próbie namiaru. Z grupy walczących wyrwał się Morales…

Nic Dukowi po zestrzeleniu Kayaro jeśli sam oberwie, szarpnął sterami zostawiając na chwilę kota. Kayaro był na tyle dobry, że powinien wytrwać do czasu aż Duke skończy z Moralesem. Wystarczy jeden celny strzał. Celny. Duke zwinął się w uniku i wycelował w maszynę cyborga.

Morales nie spodziewał się takiego manewru. Archanioł Duka skoczył poniżej namiaru, Cyborg skontrował i zobaczył Duka centralnie w celowniku błyskawicznie przyspieszającego. System zapiszczał potwierdzając namiar… Ale było już za późno. Ekran symulatora zgasł, po środku świecił się tylko komunikat

Twoja maszyna została zniszczona!
Nie żyjesz!


Cyborg natychmiast włączył nagranie i zobaczył jak Diuk serią z działa laserowego spopiela cały przód jego maszyny… To było ryzykowne… Chociaż z drugiej strony, rakiety mogły nie zdarzyć się nawet uzbroić przy takich prędkościach. System w jego głowie przeliczał szansę, w tym czasie Diuk wyprowadzał maszynę z kolejnego ostrego zakrętu, zasysając z trudem przez zaciśnięte zęby kolejny łyk powietrza… Cyborg spadł… Kayaro był tuż za nim… Nie poddawał się choć jego maszyna musiała w środku świecić wręcz czerwienią.
- Wybacz, że nie poświęcam ci pełnej uwagi - powiedział na prywatnym do Kayaro - postaram się skończyć zanim znowu ktoś się wmiesza.
Położył maszynę w ciasny skręt zmuszając kota do manewrowania. I do dalszego nadwyrężania systemów.

Kot nie ustępował Diukowi cały czas siedząc mu na ogonie. Ale Diuk już znał jego słabą stronę zamarkował skręt w jedną i odbił w drugą. Kot będąc w połowie obrotu odbił w trzecią stronę widząc pułapkę, ale było zbyt późno. To Diuk wskoczył mu na ogon i wystarczyła krótka salwa by zamienić Archanioła Kayaro w powoli rozszerzającą się kulę ognia i szczątków.

Jednym przyciskiem poszerzył obraz taktyczny by przyjrzeć się sytuacji. Melborn i Verso odpadli
podobnie jak Ober. Została Kim, Zobber i Barru. Z czego Zobber posiadał mocno uszkodzoną maszynę i próbował nadążyć za Kim, ta zaś latała za Barru.

- No dobra moi państwo, czas kończyć przedstawienie - mruknął do siebie Duke.
Cała trójka poruszała się mniej więcej w ekliptyce wirtualnego systemu. Duke poszedł w dół, poniżej ekliptyki. Oczywiście mógł lecieć bezpośrednio do nich, ale nigdzie nie widział Maniaca. Na potrzeby “ukrytego” wroga nie poszedł na łatwiznę, trajektorię podejścia ułożył po najbardziej losowych wektorach. Oszacował, gdzie mogą doprowadzić ich manewry i ruszył. Planował dopaść ich od tyłu pod kątem prostym. Najpierw zaliczy Zobbera, potem stuknie Kim, przynajmniej w ten sposób, a na koniec zostawi Barru.
A na razie skanował przestrzeń szukając Maniaca.

Skanery nic nie wykryły. Diuk nienawidził tego ustrojstwa. Nigdy nie załapał o co chodziło z przestrajaniem częstotliwości i nakładaniem fal i kalibracji tego ustrojstwa, zazwyczaj wystarczały ustawienia standardowe… ale tym razem to było za mało.. Szkoda było czasu na takie pierdoły. Poderwał maszynę. Kompensatory zabuczały, Diuk wpadł w lekki korkociąg wychodząc prosto na Zobbera. Ten dostrzegł Diuka i wykonał ostry manewr próbując zyskać dystansu, ale Diuk był już na jego ogonie i wypuszczał długą serię. Maszyna kota odskoczyła, ale z rozszarpanym kadłubem, gubiąc paliwo i zapewne resztki pilota…

Dla pewności Duke dobił Zobbera, a potem odskoczył, ponownie skanując przestrzeń. Co się odwlecze to nie uciecze, najwyżej straci fraga, jak Kim strąci Barru. Lepsze to niż zostać w rufę od Maniaca…
Jeśli Maniac wciąż będzie w ukryciu trzeba będzie dobrać się do tyłka Kim. Ściśle regulaminowo, rzecz jasna.

Diuk znowu powiększył ekran skanerów i zaczął przełączać widoki szukając czegokolwiek co zwróciło by jego uwagę… Anioły powinny się świecić na każdym wykresie. Mają silniki chemiczne, zostawiają ślad, emitują ciepło, nie są wygłuszone radarowo, powinien być widoczny.. no chyba, że w okolicy lata sterta śmieci przypominającego archanioły i…. Nie zdążył dokończyć myśli gdy system zakomunikował mu że jego anioł został namierzony… Ułamki sekundy dzieliły go od wystrzelenia rakiet.

Duke szarpnął sterami. Sklął w myślach swoje partactwo. Jakoś nigdy nie przykładał się do obsługi skanerów. Zawsze zwalił to na innych. Teraz może go to kosztować ładny wynik. Wszedł w ciasny skręt, minął kilka skał, za małych by go zasłonić. Musiał się pozbyć i rakiet i Maniaca.
Rakiety były szybsze, ale mniej zwrotne, skręcił ciasno by musiały iść po łuku. Odpalił boczne silniki manewrowe obracając maszynę w kierunku ścigających go pocisków. Na skręcie trajektoria łatwiejsza do przewidzenia, a i same stanowią ciut większy cel.

Rakiety pojawiły się ułamek sekundy później cała przeklęta czwórka… Sukinsyn się skitrał i teraz wypuścił za nim cały zapas archanioła. Rakiety cięły pustkę były szybkie jak diabli. Diuk wcisnął dopalacz cały czas siłując się ze starami i siłą odśrodkową.

Siłując się z trudem sięgnął do przełącznika i odpalił przeciwśrodki. Za jego maszyną rozprysły paski rozgrzanej folii, Szarpnął sterami zmieniając kierunek. Pot pomału szklił mu się na czole. Dwie rakiety wleciały w chmurę i detonowały. Reszta nie zgubiła tropu. Cały czas miał je na ogonie.

“Dobra, połowa z głowy” pomyślał Duke “jedną nogą jestem już na podium, szkoda, że druga w grobie”.
Skręcił gwałtownie w największy gąszcz kosmicznego śmiecia, by oddzielić się od rakiet jak największą ilością wszystkiego co było pod ręką. Każdy promil szans, że rakiety detonują lub stracą namiar był na wagę złota.

Diuk wleciał między szczątki maszyn. Lawirował niemal z zamkniętymi oczami. Przy takiej prędkości niewiele osób w całej flocie dało by radę… Równie niewiele rakiet. Olbrzymia eksplozja gdzieś za jego plecami doskonale o tym świadczyła. Zwolnił przekonany, że to już koniec. Gdy z chmury pyłu wyłonił się mknący pocisk… Przekleństwo niosło się po kabinie na długo po tym, jak Diuk rzucił się do szaleńczej ucieczki widząc powoli zbliżającą się rakietę już gołym okiem…
Ostatnia szansa, nie było nawet czasu na namysł. Ściągał stery stawiając myślistwie praktyczne dęba jednocześnie włączając silniki manewrowe, by myśliwiec zwolnił naj najbardziej schodząc jednocześnie z kursu rakiety po dość osobliwej trajektorii. Jeśli miał fart to rakieta miała za mało czasu na korektę kursu i minie go minimalne... Jeśli miał farta, ale kto jeśli nie on?*

Duke widział jak rakieta próbuje korygować kurs, ale robi to zbyt wolno… Mimo wszystko była zbyt blisko. Czujniki zbliżeniowy wykryły, że Archanioł Duka znalazł się w zasięgu i odpaliły głowicę. Eksplozja w przestrzeni nie miała takiego zasięgu jak w atmosferze. Ale konstrukcja ładunku była do tego dostosowana. Obszar rażenia był znaczący. Diuk w ostatniej chwili, odpalił dopalacze, szarpiąc sterem w bok. Statek zawirował on sam na moment pogrążył się w ciemności od potężnego przeciążenia. Słyszał jak odłamki rakiety uderzają w kadłub. Czuł potężną energię uderzenia… Zastanawiał się później, czy goście od symulatorów byli aż tak dokładni czy to jego wyobraźnia płatała mu wtedy figle. Z ciemności wyłonił się wąski tunel, który zawzięcie wirował. Duke złapał za stery i wyrównał z trudem lot. Poczuł, że z nosa cieknie mu strużka krwi… Diagnostyka pokazywała uszkodzenia poszycia, ale nic ponad to… Wyszedł z tego z paroma zadrapaniami na kadłubie…. To chyba jakiś cud… System jednak poinformował go że kolejny statek próbuje go namierzyć. To była Kim. Baru gonił Maniaca.

Musiał być w ciągłym ruchu. Położył maszynę w kolejny ciasny skręt, potem kolejny i przemknął między dwoma kosmicznymi śmieciami.
- Jestem dziś strasznie popularny - powiedział na ogólnym kanale - Kim, to chyba wbrew regulaminowi patrzeć na tyłek swojego dowódcy. Pozwól, że zamienimy się miejscami. Ja wolę być z tyłu.

Duke zanurkował między śmieciami, Kim mając dystans mogła je ominąć i wyjść od razu do ataku. Chyba, że mijając przeszkody ktoś zwolni niemal się zatrzymując. Wtedy przeszkody zasłonią widok i bardzo szybko z łowczego można stać się zwierzyną. Diuk wyskoczył na zdezorientowaną Kim niemal od razu łapiąc ją w krzyżyk celownika. Nacisnął spust. System wyrysował piękne strugi lasera, które trafiły w statek kim… Jednak promienie dosłownie przeniknęły przez jej okręt. Nagle jego system komunikacyjny zapiszczał powiadomieniem o przyjściu wiadomości tekstowej.

“Pozdrowienia od Strzygi… Kochasiu…. ”

Kim zanurkowała w dół.

Duki wchodząc na ponowną pozycje do strzału wywołał “obsługę”.
- Kierowniku, coś się pieprzy. Strzał przeniknął przez myśliwiec. Ktoś tu majstrował przy waszym sprzęcie.
Duke walczył dalej, oczywiście nie wierzył, że to było przypadkowe i następne trafienie zostanie zaliczone.

- Nie widzę żadnych anomalii podporuczniku - odezwał się kobiecy głos.. To była chyba Sue albo Jessica… A może Mia… Jej głos kojarzył się z tą rudawą z piegami. Na pewno ją znał… Ale imienia do twarzy nie mógł dopasować.

W tym czasie, nie schodząc z ogona swojej podkomendnej wziął na nią namiar i ponownie strzelił. Promienie znowu zdawały się trafiać w cel a mimo to spudłował.

Kolejny strzał Duke już nagrywał w osobnym pliku. A potem nie było powodu już strzelać do Kim, Oderwał się i ruszył za Barru i Maniakiem. Jeśli i oni stali się kuloodporni to trzeba było się komuś dobrać do dupy.
Zakładając, że Morales wciąż siedzi w symulatorze i obserwuje odezwał się do niego na prywatnym kanale.
- Morales jest sprawa, czy ktoś mógłby zrobić tak by mimo trafień symulator pokazywał pudło? Tak czysto hipotetycznie.
- To nie takie proste.. System jest centralny i ma oprogramowanie wykrywające awarie tego typu, bo to byłyby próby oszustwa… no chyba, że ktoś zmodyfikował by twój symulator.. ale skąd miałby wiedzieć gdzie siedzisz… Musiałby się pojawić jakiś aktywator czy co…

Diuk w tym czasie wykręcił beczkę, starając się słuchać jednym uchem Moralesa, a drugim odgłosów przeciążenia maszyny.

Podszedł tym razem blisko i nacisnął spust. Laser sięgnął maszyny Barru ale uszkodzenia pojawiły się w innym miejscu niż pokazywał wskaźnik systemu. Nieco wyżej i w lewo. Zupełnie jakby ktoś rozkalibrował system celowniczy, albo przynajmniej sam HUD… Szarpnął sterami unikając ataku Kim. Nie dość, że dziewczyna była ładna to jeszcze umiała latać…

Nie było jednak czasu Barru już wyprowadzał swój statek do ataku. Uszkodzenia, które zadał mu Duke nie były szczególnie groźne, a miał przemożne wrażenie, że zaraz wszyscy się na niego rzucą.

- A da się to jakoś odkręcić? Znasz kogoś zaufanego? - odparł Duke przez zaciśnięte zęby - Bo ktoś mi chyba właśnie świnie podkłada. Albo strzały przechodzą przez cel, albo trafiają gdzie indziej niż wskazują przyrządy. Nie ufam obecnej obsadzie symulatorów. Hmm.. - uniknął ostrzału i wyrównał. - … czy wiadomość na komunikator mogła być aktywatorem?

Starał się urwać obojgu atakującym i wyłączyć Barru zanim dołączy Maniac. Nie bałby się walczyć z całą trójka naraz, gdyby maszyna… to jest symulator był sprawny. Ideałem było by wymanewrować dwóch wrogów tak by ostrzelali się nawzajem, ale to było trudne zadanie.

- Oczywiście, że wiadomość mogła być aktywatorem. - najprościej byłoby zrestartować symulator i wgrać nowe oprogramowanie. Tak nie wiadomo czego szukać.To musi być coś prostego. Raczej stałe przesunięcie nic losowego.

Rzeczywiście mniej więcej mogło by się to zgadzać. Duke szarpnął sterami. Frustracja w nim rosła. Koniec zabawy zmrużył oczy i wdusił przepustnice do końca. przeciążenie wydusiło mu dech w piersiach ale zacisnął zęby. Wziął na cel Barru drgnął delikatnie drążkiem zbijając cel w stronę, gdzie faktycznie znajdował się cel i wdusił spust. Trzymał go długo… Długo po tym jak rozpylił jego statek w chmurę szczątków, przez którą się przebił, gubiąc tych, którzy chcieli za nim lecieć… Pora na grę na jego warunkach.

- Masz u mnie dużą flaszkę - powiedział do Moralesa. - A po robocie będę miał jeszcze jedną sprawę. Ale to potem, na razie mam walkę do wygrania.
Najpierw podziękuje Maniacowi za strzelanie z ukrycia. Uratował go z kocich szponów poprzedniego skrzydła, a ten tak mu dopłaca? Odbił błyskawicznie w bok i kryjąc się wśród śmieci obleciał ścigających go tak by wyjść prostopadle do Maniaca. Oczywiście nie mógł pozwolić sobie na stracenie z oczu Kim. Była za dobra by nie wykorzystać okazji.

Nie tylko Maniac potrafił się maskować. Ostre podejście było szybkie, a śmieci doskonale je zamaskowały. Maniac nie zdążył już uciec. Diuk wszedł mu na ogon i kilka sekund później mijał na wpół wypalony wrak Maniaca.

Terminal rozbłysł kolejną wiadomością tekstową. Diuk zawahał się czy ją odczytać.

Poczyta potem, ostrą świecą wyprysnął w “górę” i ruszył na Kim. Tym razem planował uderzenie z góry. Oczywiście góra była umowna. Zawirował między większymi śmieciami i próbował ją złapać w celownik.

Kim była jednak szybsza. Duk poświecił za dużo czasu na Maniaca i ta kolejna wiadomość, która wybiła go na moment z uwagi, wystarczyła. Kim uderzyła od boku wyłaniając się zza sterty śmieci. Laser trafił w prawe skrzydło od góry. Duk zawrócił szybko unikając większych zniszczeń. Ale jego maszyna nadawała się już na serwis. Połowa systemów świeciła na żółto… Niektóre kontrolki mrugały złowrogą czerwienią. Ale nie było to nic kluczowego.. Najbardziej martwiłą go elektronika w prawym skrzydle. Nie mógł ufać rakietom. Nie wiedział jeszcze co z czujnikami z tej strony… Nie wyglądało to dobrze… Zaparł się mocno podczas ostrego zwrotu, coś błysnęło i po kokpicie rozniósł się zapach palonego plastiku… Czy goście od symulatorów całkiem przegięli, czy wyobraźnia płata mu figle….

- Lepiej żeby to była symulacja, bo nie będę płacił za sfajczony symulator - mruknął podchodząc od lewej, by sensory z nietkniętego skrzydła były od strony wroga. Uśmiechnął się, wspominając, że niedawno Kot był w podobnej sytuacji. Ale nie zamierza forsować maszyny niepotrzebnie. Zaplanowane i metodyczne manewry też przyniosą rezultat. A jeśli szlag trafi uzbrojenie to wciąż pozostaje broń ostateczna.

Ruszył powoli. Ale Kim nie czekała… Widząc uszkodzenia postawiła wszystko na jedną kartę rzuciła się do szarży… W ostatniej chwili Diuke odbił i uderzył niemal w tym samym czasie. Ekran rozbłysnął łuną krzyżujących się promieni. W ostatniej chwili podporucznik odbił. Z trudem panując nad sterami, wprowadził maszynę w łuk. Syreny w środku wyły. Kombinezon zacisnął się wokół niego. musiało dojść do rozszczelnienia kokpitu. Lewe silniki manewrowe reagowały czkawką. Połowa panelu uszkodzeń zgasła. Rzucił okiem na skanery. Ekran migał ale widział jak Kim próbuje wyjść z korkociągu… a jej maszyna odmawia posłuszeństwa… Odwrócił się i przez owiewkę zobaczył jasny wirujący punkt, który wbił się w wrak Maniaca… Również zamieniając się w stertę złomu….

Przeżył to… chyba…

Ekran zamigotał i zgasł. Kokpit symulatora się otworzył i Diuk odkrył że ta końcówka kosztowała go sporo.

Duke odetchnął głęboko i powiedział:
- Pełen odjazd, dawno się tak nie bawiłem. Kayaro czy nasza różnica zdań w kwestii dowództwa została wyjaśniona?
Zerknął teraz na wiadomość, która przyszła jakiś czas temu.

Kot tylko fuknął coś pod nosem , ale nie był zadowolony ze swojego dzisiejszego rezultatu. Według statystyk długo nie polatał i dostał słabe oceny…

Wywołał ponownie ekran symulatora na moment i zerknął na wiadomość.

“Lubisz być na górze prawda?”

Ledwo to odczytał zobaczył, że obraz na ekranie zamigotał i obrócił się do góry nogami… nawet tylko w podglądzie było to pokręcone…

Za jego plecami stanęła wielka postać cyborga. Zaglądnął do środka i aż gwizdnął..

- Ale ci sprzęt shakowali… I ty dałeś radę latać na czymś takim? - zapytał.

- Latać? Ja wygrałem. Polecę nawet na kiblu, byle miał skrzydła i mógł strzelać - odparł Duke i dodał półgłosem. - Zaraz poproszę obsługę by to zobaczyła, możesz patrzeć im na ręce? Bo to bez udziału kogoś ze środka mało prawdopodobne by ktoś wywinął taki numer.
Spojrzał na miss wojska i rzekł:
- Umiesz korzystać z nadarzających się okazji, dobrze latasz… ale nie dość dobrze by mi dołożyć. Niedawno zadano mi pytanie… odpowiedź brzmi tak - patrzył czy zrozumie i czy zdradzi się, że w tym uczestniczyła.

Uśmiechnęła się promiennie. Była bardziej niż urocza. Podniosła się z swojego symulatora. Kombinezon miała rozsunięty aż do pępka, a delikatnie rozsuwający się materiał ukazywał, że nic pod nim nie miała. Słysząc wypowiedź Diuka zmarszczyła jednak brwi i z oburzeniem ruszyła w kierunku wyjścia.

Był pewien że usłyszał jej głos jak mamrotała do siebie.
- Miała rację… To zawszony samiec, troglodyta i snob…. - litania była dłuższa ale jej nie dosłyszał już dokładnie.

Diuk wstał i również wzorem większości wyszedł zostawiając cyborga, który miał dopilnować techników.

Opadł na wygodny fotel w kajucie i wyświetlił w terminalu swój mecz, ale tym razem przyjrzał się swoim ludziom.

Melborn rzucił się na Verso. Widział, że między nimi była animozja. Był między nimi spory dystans. Jednak Verso mimo, że zaczął dynamicznie nie miał możliwości skutecznej reakcji. Jednak, Melborn nie trzymał gardy rzucając się do ataku. Pomiędzy jednym i drugim wylosowało cyborga. Widząc błąd Eagle Eyea nie mógł postąpić inaczej. Skoro ten mu się wystawił na strzał… Później Morales wyskoczył na niego. Cofnął ponownie nagranie. Przesunął w kierunku Obera. Ten też szybko odpadł. Zaczął słabo. powoli. Mocno skanując teren. Nie wiem na co czekał. Ale ułamek sekundy później ruszył maszyną odpalając rakietę, ta pomknęła w kierunku Zobbera, który leciał na niego. Zobber rzucił się wściekle do ataku. Mocno ryzykując z rakietą na ogonie. Dopadł Obera. ten ewidentnie miał dalekosiężny plan, że Zobber skupi się na tej rakiecie i da mu okazję do ataku. Jednak kot postąpił nielogicznie i dopadł Obera niwecząc jego plan. Ale kot zapłacił za to. Rakieta niemal go dopadła mocno uszkadzając jego maszynę.
Kim i Barru dość mocno strzelali się od początku. Zaczął Barru spokojnie wszedł jej na ogon w zamieszaniu. Kim jednak latała bardzo dynamicznie. NIe żałując sobie przeciążeń. Weszła na ogon kotu. Ten jednak manewrował spokojnie, pewnie. Rozgrywał ją doświadczeniem. Choć chyba liczył na wsparcie Zobbera. Chociaż ciężko było to odczytać z jego ruchów.

Na pewno dostał dobrych pilotów. Gdy tak na tym myślał dostał informację od Moralesa.

“Podczas sprawdzania technik przypadkiem kliknął przywracanie ustawień fabrycznych i nadpisał oprogramowanie symulatora. Nie zdążyłam go powstrzymać. W załączeniu przesyłam jego oficjalne oświadczenie. Przesyłam również oprogramowanie pierwotne z mojego symulatora. Zgrałem je zaraz po zakończeniu symulacji. Tak jak wstępnie zakładaliśmy. Są w nim nadpisane rekordy aktywowane przez wiadomości tekstowe wysyłane. Odpowiednie fragmenty kodu są w załączniku. Nie informowałem o tym zespołu technicznego.”

Sprawdził załącznik - Bosman Mia Jhonson. Od razu skojarzył nazwisko z osobą: niewielkie, ale kształtne piersi, bardzo szczupła, naturalne rude włosy opadające na ramiona i mnóstwo piegów, pospolita twarz nieco duży nos i małe oczy. Rozstali się gdy zaczął odwiedzać Bruk, aaa…. Właśnie ciekawe co tam u Bruke… Nawet nie wie czy też dostała angaż na nową Victorię. Zajmowała się oczyszczaniem wody…

Ale nie zostało mu już dużo czasu Wkrótce zaczyna się odprawa dla oficerów a on ma na niej być. Na odprawie mają być omówione postępy integracji…

Duke zastanowił się, za duży zbieg okoliczności, jego byłe zmówiły się i założyły… Ligę lasek! Musiał zrobić listę i sprawdzić, które są na pokładzie. To powinno doświetlić kierunki, z których nadejdzie kolejny cios. Ale to zajmie trochę czasu, a teraz powinien się ogarnąć przed odprawą.
 
Mike jest offline