Plotki, ploteczki... W odpowiednich okolicznościach zdobyta wiedza mogłaby się przydać. Ich sytuacja do takich jednak nie należała. Gdyby nie darmowy poczęstunek, wieczór można by uznać za stracony. Kolejne kilka godzin, których Geldmann nie spędził na zbliżeniu się do ostatniego Wittgensteina. Nie miał najlepszego humoru, a widok zastany w porcie nie pomógł ani trochę. Pierwszą myślą, która wpadła mu do głowy to przeklinanie dalszych opóźnień, które ich czekały. Leonard ogarnął się szybko.
Śledztwo i wypytywanie świadków pozostawił właścicielowi. To była łódź Essinga i to on podpisał umowę. Geldmann był teraz tylko służącym, poprzestał więc na obserwacji ludzi i okolicy.