Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2020, 12:16   #22
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Obudził się bez kaca. Był co prawda nadal jeszcze pijany, czuł alkohol w ustach i całym ciele, ale brak bólu głowy musiał zawdzięczać częściowo swojemu “zaprawieniu w boju” oraz pochodzeniu alkoholu. To musiał być rzeczywiście dobry towar, bez dodatków chemicznych. Zwlókł się z pryczy, ruszył w kierunku prysznica rozbierając się po drodze. Wszedł do kabiny odkręcił zimną wodę i oparł obie ręce o ścianę pochylając głowę i pozwalając aby strumień spadał na jego kark.

Komunikator zatrąbił informując o zbliżającym się terminie kolejnego testu. Miał jeszcze godzinę, powinien doprowadzić się do pełnej funkcjonalności. Zimny prysznic pomógł. Ale chyba nawet on przecenił swoje możliwości, westchnął ciężko patrząc na zmęczone oblicze w lustrze…

***

Gdy szedł pokładem ogolony i doprowadzony do porządku chód miał pewny a w ustach mocną gumę miętową, jedynie po przekrwionych oczach widać było zmęczenie organizmu.

Większość jego drużyna stała i czekała już przy symulatorach. Dzisiaj przed nimi test miały diabły.

Modliszka świdrowała go czujnym wzrokiem oparta o ścianę, ona ewidentnie potrafiła wyczytać i przeanalizować więcej niż by chciał. Reszta rozmawiała cicho, umilkła jednak na widok zbliżającego się dowódcy. Do przodu podeszła Troy patrząc zaniepokojonym wzrokiem.

- Jak się szef czuje? - zapytała cicho
- Jak po zderzeniu z asteroidą - uśmiechnął się. Stwierdził, że nie ma powodu nic ukrywać.

Wtedy dopiero dotarło do Huntera, że nigdzie nie widać kotów. Miał ochotę wyciągnąć komunikator i wysłać wezwanie do brakujących pilotów, aby stawili się na treningu, ale zaniechał tego.
- Wszyscy, którzy byli wczoraj na integracji w barze mają dzisiaj taryfę ulgową. Dajcie z siebie ile możecie, ale przymknę oko na dzisiejszą punktację. Macie też okazję trochę dogonić tych, którzy są nieobecni.

Wypowiedź Huntera nie wywoła fali entuzjazmu, została przyjęta jako coś oczywistego i raczej nie wywołującego aplauzu.

Zza załomu korytarza wyłoniły się koty. Werron chciał prowadzić Mirrę ale ta odepchnęła go i zawarczała na niego szła pochylona. widać było po niej od razu, że ona również zderzyła się z asteroidą ale poniosła przy tym zdecydowanie większe straty.

Odruchowo wszyscy szukali na jej twarzy ludzkich grymasów, ciężko było je dostrzec, widać było tylko olbrzymie samozaparcie w oczach i ból w zaciśniętych zębach… Choć mógł to być również gniew. Wszystko było pomieszane, ze względu na to, że była tak bardzo ludzka. Hunterowi zrobiło się jej nawet żal, Gdy ponownie zachwiała się i oparła o ścianę. Przymknęła na moment oczy ewidentnie zbierając siły i nagle wyprostowała się i podeszła parę pewnych kroków stając wyprostowana koło Huntera. Jej grzywa była zmierzwiona. Patrzyła wyzywająco.

- Gotowy na porażkę?! - zapytała buntowniczo.tak by wszyscy ją usłyszeli. Nie widać było po niej grama słabości. Choć drżenie łap ewidentnie zdradzało jak wiele kosztuje ją taka poza.

Werron stojący obok prychnął po swojemu i odwrócił wzrok.
Drzwi otwarły się i ze środka wychynęły Diabły. Jako pierwsze wyszły dwa koty.

Jeden o ciemnym, grafitowym krótkim futrze i równie krótkiej niemal czarnej grzywie. Był potężnym umięśnionym osobnikiem. Hunter ze zdumieniem zobaczył na jego kombinezonie oznaczenia młodszego podporucznika. A to oznaczało, że przejął on pod dowodzenie skrzydło…

Szedł dumny i wyprostowany. Zaraz za nim podążał pewnym krokiem równie mocno zbudowany kot o spiczastych uszach zakończonych piórkami i policzkach z długim białym futrem. Wyglądem przypominał nieco rysia. Ewidentnie sprawiał wrażenie zadowolonego. W przeciwieństwie do reszty osób wychodzących z pomieszczenia z symulatorami.

Gdy koty zrównały się z Hunterem i Mirrą zatrzymały się.
- O Mirra - zamruczał ten o ciemnym futrze - obwąchałaś się już z wszystkimi ludzkimi samcami? - zapytał w ludzkiej mowie ewidentnie chcąc ją ośmieszyć przed jej eskadrą i zapewne obniżyć jej szanse na zdobycie przywódctwa…

- Shaarrek idź się lepiej pobaw własnym ogonem, bo aż czuć że już fermentujesz…
Chyba trafiła w czuły punkt bo Shaarrek aż wyszczerzył kły i syknął coś po kociemu.

Mirra momentalnie zmarszczyła pysk, jej twarz przestała być ludzka. Ciemny kot pochylił się do przodu stając w pozycji bojowej, jego kompan z tyłu momentalnie stanął u jego boku obaj zaczęli szczerzyć kły.

Mirra również przybrała podobną pozę a z jej dłoni wystrzeliły długie pazury. Zachwiała się jednak, tylko na ułamek sekundy. Ale Shaarrek to zobaczył. Słabość działa na tych napuszonych drapieżników jak kocimiętka, bo wielki ciemny kocur postąpił krok do przodu.

Hunter przesunął się i stanął między nimi, po czym zwrócił się do dowódcy Diabłów.
- Wczoraj w barze przepiła wszystkich z wyjątkiem mnie, a po ilości alkoholu jaką wchłonęła ty pewnie obudziłbyś się dopiero jutro i to w kałuży rzygowin. Dopóki nie skończę z nią na symulatorach jest tylko moja, a ty sobie możesz poczekać w kolejce. Póki co idź do baru i spróbuj ją pobić.

- Do reszty się zludziłaś, skoro już ludzki śmieć musi cię bronić. Twoi przodkowie sikają po ogonach ze wstydu. Shaarrek wyprostował się i ruszył w swoją stronę. jego towarzysz również. Ewidentnie odczytać można było w nich pogardę.

Hunter odwrócił się i spostrzegł Mirrę opartą o ścianę gdy skrzyżowaliście spojrzenia natychmiast spuściła wzrok niczym skarcony kot i ruszyła w stronę wejścia. Weron podszedł do niego i powiedział:

- Gratuluję! wygrałeś. Upokorzyłeś ostatecznie Mirrę nie podejmie już dalszej walki. Wykazałeś się większym sprytem niż się po Tobie spodziewałem człowieku. Masz mój wielki szacunek. - skłonił się - zatruć przeciwnika, a później wystawić go na konflikt z innym i samemu stanąć w jego obronie. Manewr, którego nie powstydziłby się Wielki Łowczy! Prowadź dowódco - dokończył dalej w ukłonie. Hunter szukał w słowach Werona ironii ale nie znalazł niczego… Ten kot chyba mówił to poważnie.

- Shaarrek! - Hunter krzyknął za kotem. - Zapominasz się! Jesteśmy teraz w zjednoczonej flocie. Pomijając twój niższy stopień to masz w niej dokładnie taką samą pozycję i takie same prawa i obowiązki jak ja. Więc jak się czujesz będąc na równi z ludzkim śmieciem, jakim mnie nazwałeś?

Shaarrek tylko poruszył swoim ogonem w niezrozumiały dla Huntera sposób.

***

Gdy siedli w maszynach odezwał się głos technika.

- Symulatory zostały zaktualizowane przez poprzednią zmianę. Zostały przekalibrowane by lepiej oddawać archanioły. Na co zwracali uwagę testujący. Macie więc możliwość najpierw zapoznać się z działaniem maszyn zanim wejdziemy w ostre starcie. Zgodnie z planem mamy Deathmatch, czyli każdy na każdego. Jak się szybko uwiniecie, to możemy zrobić nawet rewanż. Liczymy na dobre widowisko. Chłopaki z technicznego już robią zakłady więc dajcie z siebie wszystko!

Wraz z ostatnimi słowami technika zaskoczyły systemy wirtualnej rzeczywistości w hełmach. Hunter siedział już w kokpicie archanioła. Poruszał delikatnie sterami. Rzeczywiście statek inaczej reagował. Był bardziej zwrotny i reagował szybciej niż ostatnio. Szczególnie na silnikach korygujących. Reszta wszystkich systemów wydawała się w porządku.

Dla pewności Hunter przerzucił parę ekranów na komputerze pokładowym. Wszystko było na swoim miejscu. Wdusił wreszcie przycisk rozpoczęcia. Musiał jeszcze chwilę poczekać na pozostałych członków eskadry. Ostatni zalogował się Van Merc. Ale jak tylko się pojawił system rozpoczął odliczanie. Pół przezroczysta 10tka wyświetlona tuż przed oczami była nie do przeoczenia. Hunter jeszcze raz rzucił okiem na taktyczne holo. Cała eskadra ułożona w koło. Tuż obok niego Trod i spóźnialski Van Merc. Naprzeciwko Mirra i Weron rozdzieleni przez trójkę.

St. John chłodno ocenił sytuację. Celowo nie wydał żadnego rozkazu odbił swoim myśliwcem w górę, ale nie spuszczał oczu z lidaru. Był ciekawy w jaki sposób zachowają się pilocie. Kto atakuje kogo, a kto z kim wejdzie w tymczasowy sojusz. Czekał czy i kto poleci za nim.

Trójka rzuciła się na Mirrę, a za trójką ruszył Werron. Z grupy wybiła się Jasmin bardzo ostro przyspieszając kierując się również w stronę Trójki. Trodd skoczył w kierunku Banshee, ta ruszyła niepewnie ale po chwili przyśpieszyła w jego stronę. Hunter widział jak Banshee bezceremonialnie wzięła namiar na kurs kolizyjny i wydusiła przyśpieszenie do końca. Trodd w ostatniej chwili uskoczył, jeśli zareagowałby ułamek sekundy wolniej oba myśliwce zamieniłyby się w kupę żarzącego się złomu.

Merc z Hockwitchem wyskoczyli w jego stronę. Merc natychmiast ustawił się w formację skrzydłowego. Ale gdzie u diabła był Nimo. Hunter obrócił się do tyłu i w ostatniej chwili dostrzegł czerwony kwadrat wroga, podświetlanego przez HUD, zbliżający się od góry… Miał 3 na ogonie z czego 2 współpracowało…

Ustawił ciąg na 100%. Przyspieszenie wbiło go w fotel. Gdy osiągnął odpowiednią prędkość, obrócił myśliwiec w kierunku wrogów, pchnął manetkę od siebie w prawo jednocześnie dociskając lewy pedał silników manewrowych i biorąc na celownik Merca. Wchodząc w korkociąg nacisnął spust.

Hunter mimo korkociągu idealnie wyczuł maszynę i skontrował dokładnie gdy Merc miał znaleźć się dokładnie w rombie celownika. Nacisnął spust. Działko ożyło a HUD wykreślił błękitne linie laserowego ognia. Merc od razu odbił. Ale Hunter widział jak maszyna obrywa pierwszymi impulsami. System zakomunikował o uszkodzeniu uzbrojenia i poszycia celu. Wskaźnik obrażeń wskoczył na pozycję poważne. Rzut oka na holo taktyczne. Na ogonie miał już teraz dwóch. Hockwitch był blisko. Był doświadczony wykorzystał poświęcenie Merca i doskonale się ustawił. Za nim szybko zbliżał się Nimo.

Atakowanie w tej sytuacji było mocno ryzykowne. Hunter puścił pedał, skierował maszynę prostopadle do obecnie wykonywanego manewru i zwiększył maksymalnie ciąg. Rzucił okiem na status pozostałych walczących.

Hunter wpadł w korkociąg i zanurkował Ogon skoczył za nim. Jednak Hunter odwrócił boczny ciąg zdusił główne silniki i odpalił ułamek sekundy później . Poczuł że jego wnętrzności ponownie przemieszczają się w środku ciała, zagryzł zęby ale jego archanioł wystrzelił błyskawicznie zmieniając kurs. Już któryś raz pomyślał, że mocno podnieśli limity przeciążeń. Można sobie krzywdę zrobić i to na symulatorach… Rzucił okiem na taktyczny… Tak ostre wyjście z korkociągu to rzadkość… Na pewno ci lecący za nim takiego manewru się nie spodziewali. Hunter widział, jak Hockwitch spóźnił się z reakcją i wypadł mocno z trajektorii. Nimo był dalej, miał więcej czasu.. mógł teraz skrócić dystans podobnym manewrem… Wtedy czujniki rozbłysły informacją o rakiecie. To Nimo posłał dwie rakiety w kierunku Merca i zawracał już by ponownie wejść na ogon Hunterowi. Merc nabierał dystansu, na oko kierując się w stronę innych walczących.

Trodd zniknął Banshee miała na koncie jedno strącenie zwracała maszynę w stronę kotłowaniny. Hunter spodziewał się, że Kocica padła ofiarą trójki, ale nie. Jasmin, Trójka, Wera i Mirra ostro kręcili w bardzo bliskim zasięgu. Wszystkie maszyny były uszkodzone, najbardziej maszyna trójki… Drugi najbardziej uszkodzony był Weron.. Najlepiej trzymała się Mirra. Nie było jednak czasu do zastanowienia. Nimo chyba i jego próbował namierzyć, bo kokpit rozbłysł znajomymi światłami ostrzegawczymi.

Hunter wykorzystał sytuację, że Nimo jeszcze był w trakcie manewru. Po prostu wykorzystując silniki manewrowe obrócił maszynę o stopni i puścił serię wiązek w jego kierunku. Następnie obrócił się w bok i ponowił manewry unikowe zwiększając maksymalnie ciąg.

Hunter obrócił maszynę i lecąc do tyłu puścił dwie krótkie serie. Nimo uskoczył w ostatniej chwili lasery uderzyły w jego kadłub uszkadzając pancerz, ale nie wywołując wielkich obrażeń… Hunter szybko musiał wrócić do manewrowania. Na taktycznym holo widział, jak Merc w ostatniej chwili szalonym manewrem zestrzeliwuje jedną z rakiet, drugą dosłownie mija o włos…. Kątem oka Hunter zaobserwował eksplozję… A jednak nie ominął jej o włos… Merc zniknął z ekranu. Na ogonie miał teraz tylko Nimo, który dalej próbował go namierzyć.

Ian zerknął na lidar i upewniając się, że ma trochę czasu skierował ponownie nos swojej maszyny w stronę klechy. Odpalił dopalacze.
- Pokaż co potrafisz - mruknął w kierunku przeciwnika i zainicjował walkę bezpośrednią. Co kilka sekund jednak rzucał okiem na odczyty aby nie dać się zaskoczyć komuś z innej grupy walczących.
Hunter wyskoczył na zderzenie czołowe, Nimo nawet nie drgnął próbując unikać, wręcz sam skorygował kurs i odpalił dopalacze. Lasery rozbłysły z jednej i drugiej strony. Oba statki zakręciły się w korkociągach. Ostrzeliwując się bez litości. Ułamek sekundy rozminęły się dosłownie o grubość lakieru na ich pancerzach. Nimo był twardszy i lepszy niż się wydawał… Hunter stuknął w obudowę kokpitu, ale ekran komunikacyjny śnieżył, a lidar przerywał wyświetlanie. Kontrolki świeciły na czerwono. informując o rozszczelnieniu kokpitu. Ekran uszkodzeń przewijał diagnostykę. Nie było dobrze. Dostał komputer, uszkodzony jest system sensorów i komunikacji. Ale dławiąca się maszyna klechy sugerowała poważniejsze uszkodzenia. Dysza wylotowa powoli oddalającej się maszyny pracowała nierówno.

Podporucznik uśmiechnął się. Nimo może i był świrem, ale jednocześnie bardzo dobrym pilotem. Cieszył się, że ma go w swoim skrzydle. Teraz nie pozostało jednak nic innego jak wykończyć go. Odbił ostro nagłym ruchem manetki i nacisnął spust.

Nimo próbował uskoczyć, ale jego maszyna odmówiła posłuszeństwa. Seria z broni laserowej przerobiła maszynę na martwy wrak.

Hunter rzucił okiem na resztę walczących Zobaczył jak Werron odłącza się od grupy i kieruje na Banshee, ta ponownie gnała na potężnym przyśpieszeniu. Werron również skierował się w jej stronę. Lecz gdy tylko Banshee wchodziła w efektywny zasięg wyskoczył do góry odpalając rakiety bez namiaru. Celując w miejsce gdzie powinna znaleźć się Banshee… Ta dała się złapać w tą oczywistą pułapkę…. Weron zdążył zauważyć że ta szalona kobieta przed niczym się nie cofa…. Nawet przed własną śmiercią… Nie próbowała nawet zwalniać. Zestrzeliła jedną z dwóch rakiet…. Brakło naprawdę niewiele… Eksplozja pochłonęła archanioła… Przeniósł wzrok na kotłowaninę. Jasmin nastawała na uszkodzoną trójkę, a ta uciekła. Mirra zrobiła wejście Jasmin. Ta skorzystała ale musiała wiedzieć, że to pułapka. Wskoczyła w lukę i uderzyła na Trójkę zaciekle…. Uszkodzona maszyna Trójka zniknęła z ekranu. Ułamek sekundy później rakieta Mirry sięgnęła myśliwca Jasmin..

Hunter pozostał sam naprzeciwko 2 kotów w uszkodzonych maszynach, z których to Weron wydawał się mieć bardziej sprawną maszynę.

Podporucznik zredukował ciąg i zatrzymał maszynę w miejscu używając silników kierunkowych. Skierował nos maszyny w ich kierunku jakby w formie zaproszenia. Czekał na rozwój wydarzeń. Nie znał jeszcze Kilrathi na tyle, żeby wiedzieć co zrobią. Ruszą na niego razem, ustalą kolejność względem swojej hierarchii, czy najpierw rozegrają między sobą kto stanie z nim do walki. Profilaktycznie obrał oba myśliwce na cel dla swoich rakiet.

Jak tylko Hunter obrał na cel wrogie myśliwce te natychmiast zatoczyły korkociągi uciekając z wiązki namierzającej. System zamigał, całkowicie gubiąc nawet szczątkowe namiary. Wykonali manewry niemal jednocześnie. Latali razem byli doskonale wyszkoleni i na pewno przelatali w przestrzeni wiele godzin. Rozdzielili się próbując go otoczyć, ale Mirra zostawała w tyle… Ewidentnie jej maszyna była uszkodzona, stanowiła idealną ofiarę… Hunter zaczął już przyśpieszać, gdy dotarła do niego myśl… Ofiarę, a może jednak przynętę…

Jaka nie byłaby prawda to nie chciał zostawiać sprawniejszego Kilrathi na koniec Mogłoby to wyglądać jak pojedynek o dowództwo. Ruszył w kierunku Werona. Znał ich akta i wiedział dużo o sposobie walki kotów. Chciał wyeliminować go najszybciej jak się da. Zbliżał się. Tuż przed osiągnięciem dystansu walki bezpośredniej posłał w jego kierunku wszystkie swoje rakiety poza jedną.

Hunter błyskawicznie zmienił kierunek lotu zbliżając się do Werona, ku swojemu zdziwieniu zobaczył, jak kot zaczyna zawracać oddając inicjatywę. Najprawdopodobniej chciał przyjąć rolę przynęty. Hunter widział, jak Mira natychmiast przyśpiesza i kieruje się w jego stronę. To że się rozdzielili i to, że wybrał groźniejszy cel, było chyba dla nich zaskoczeniem. Hunter jeszcze raz wdusił system namiaru. Udało mu się zgrać sygnał i momentalnie wypuścił 3 swoje rakiety. Salwa pomknęła w strugach gazów wylotowych. Werron wykonał ostry zwrot lecąc tuż obok wraku zniszczonej maszyny. Jedna z rakiet uderzyła prosto w stertę śmieci. Pozostałe dwie jednak nie straciły namiaru… Potężna eksplozja rozjaśniła przestrzeń… Hunter spojrzał na holo… pozostała jedynie Mira, która szybko się zbliżała.

Podporucznik jeszcze raz spróbował namierzania, ale z odpaleniem ostatniej rakiety postanowił poczekać na moment kiedy Mirra najmniej się będzie tego spodziewać. Zaczął od manewrów unikowych, aby ocenić w jakim stanie jest jej maszyna.

Hunter zbliżał się powoli. Uważnie przyglądając się maszynie i temu jak Mirra działa. Ona również zbliżała się powoli. Spróbowała go namierzyć, ale Hunter szybko zrzucił namiar. Ona spróbowała ponownie… Nie skracała dystansu… Hunter przybliżył ujęcie jej maszyny i uśmiechnął się szeroko… Z jej działka laserowego zostały strzępy i kawał osmolonego kadłuba… 2 rakiety na skrzydłach stanowiły ryzyko… Ale w zwarciu i tak musiała próbować go namierzyć…

Podporucznik postanowił zrobić coś co w najmniejszym stopniu uwłaczałoby dumie kocicy i skończyć walkę jak najszybciej. Starając się w dalszym ciągu unikać namierzeniu przez rakiety lub szalonego pomysłu staranowania go, zwiększył ciąg, wziął ją na cel i puścił w jej kierunku wiązkę z laserów.

Hunter zanurkował przyśpieszenie wgniotło go w siedzenie. Wyszedł z korkociągu bardzo blisko Miry. Ta jakby na to czekała. Natychmiast rzuciła się na niego. Strzelił ale jedynie osmalił jej jedno z skrzydeł. W ostatniej chwili Mira zawinęła maszynę przecinając tor jego lotu i mocno przyspieszyła zwiększając dystans.

Hunter zaśmiał się i otworzył kanał ogólny.
- Widzę, że wzięłaś sobie do serca moją radę, że przeżycie jest najważniejsze. Doceniam to! Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. - Ruszył za nią, siadając jej na ogonie. Strzelał jak tylko weszła mu na celownik.

Hunter wyrównał lot i doskoczył do uciekającej Mirry. Ta próbowała mu uciec, ale w takiej sytuacji to była kwestia czasu… Uszkodzenia jej maszyny były chyba poważniejsze… Bo nie minęło kilkadziesiąt sekund a lasery Huntera sięgnęły jej maszyny trafiając w reaktor.

Hunter wyszedł z kokpitu symulatora i popatrzył po twarzach swoich pilotów. Banshee była już przy drzwiach. Jak zwykle uznała, że zrobiła swoje i wracała do kajuty.
- Ktoś chce coś powiedzieć? - Najbardziej interesowało go zachowanie Trójki, Jasmine, Werona i Mirry.

Mirra siedziała na swoim fotelu ciężko oddychając. Walka musiała ją sporo kosztować. Weron przyglądał się Hunterowi, ale nic nie mówił. Merc coś szeptał z Hockwitchem. Nimo siedział i w dłoni obracał drewniane koraliki nanizane na sznurek.

Jasmin patrzyła na Trójkę, z gniewem w oczach. Trójka coś jeszcze chyba analizowała bo miała na głowie jeszcze hełm.

Jedynie Trodd podniósł się wyżej opierając się na podeście symulatora i popatrzył po wszystkich i krzyknął.
- Coście są tacy struci… Fajnie było! Ja bym jeszcze polatał.

Hunter był przekonany, że cała jego eskadra dała z siebie wszystko podczas tego krótkiego starcia.
- Wystarczy na dzisiaj. Macie wolne. Widzimy się jutro. - zakomunikował i odwrócił się na pięcie ruszając w kierunku wyjścia.

Mógłby zrobić analizę treningu w sali odpraw, ale zrezygnował z tego pomysłu. Grupa ludzko kocia musi się dotrzeć na poziomie instynktu, a nie przegadywania problemów i suchych analiz. Był to ukłon w kierunku Kilrackiej części swojego skrzydła. Jego piloci teraz sami powinni wiedzieć jak plasują się w stosunku do pozostałych, a kolejne treningi dadzą im tego wyraźniejszy obraz.

***

Wszyscy powoli opuszczali salę ćwiczeń. Hunter czuł na barkach trudy dzisiejszego ranka. Odprowadzał więc spokojnym okiem wszystkich opuszczających salę symulatorów. Jako ostatni szedł Weron zatrzymał się i powiedział.
- Wielki łowczy miał rację co do ciebie podporuczniku. Godzien jesteś by prowadzić Kilrathi do walki. - Syknął coś po swojemu i skinął głową wychodząc. Hunter uśmiechnął się. Na szczęście udało mu się powstrzymać parsknięcie. Koty potrafiły być bezpośrednie, ale czasem zaskakiwały przerysowanym, wyniosłym sposobem dobierania słów.

Hunter spojrzał na swój komunikator. Miał mieć po południu odprawę w gronie dowódców, do tego czasu mieli sprawdzić stan maszyn i przygotować się bo po spotkaniu przejmą dyżur.

Napisał informację do swojego skrzydłą o zbiórce w hangarze i opóźnił jej wysłanie na godzinę przed wylotem. Dodał polecenie o sprawdzeniu maszyn. Teraz jednak jego priorytetem była mocna kawa. Musiał zabić czymś ten posmak w ustach. Na resztę wolnego czasu zaplanował analizę walki treningowej. Interesowali go zarówno nowi piloci jak i zmiany u starszych. Między innymi Jasmine.

***

Hunter pochylił się nad analizą walki, oglądał już kilkukrotnie cały trening z kilku perspektyw. Merc z Hockwichem współpracowali. Ewidentnie byli w tym zakresie umówieni. Liczyli, że uda im się dzięki temu więcej zdziałać. Widać po nich doświadczenie i umiejętności. Zaszli go sprytnie pewno z kimś słabszym by sobie poradzili.

Banshee latała zbyt agresywnie. O ile w przypadku stosunkowo mniej doświadczonego Trodda taktyka ta okazała się sukcesem. Nie miał chłopak żadnych szans. O tyle na spodziewającym się takiego samego ataku Weronie taktyka okazała się strzałem w stopę. Kot doskonale wykorzystał jej słabość.

Ogólnie Weron był doświadczonym pilotem i łowcą. Zdyscyplinowanym i taktycznym. podobnie jak Mira. Tyle, że kocica miała jeszcze spore umiejętności i instynkt. Jeśli nabierze doświadczenia werona będzie bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem. Prawie wpadł w ich pułapkę.

No właśnie patrząc na Mirę i pułapki idealnie wystawiła się pod Jasmin. A ta z kolei była zdeterminowana jak mało kiedy. Takiej dynamiki i agresji u niej nie widział zestrzeliła trójkę, choć kosztem własnej jednostki. Chyba się przełamała i potrafi z siebie więcej dać.

Trójka źle wylosowała pozycję. Należało się spodziewać, że koty naturalnie będą współpracować. Wdała się w sporą bijatykę i nie miała większych szans, bo większość skupiła się na niej w pierwszej kolejności. Choć nadszarpnęła nieco Mirrę - co trzeba jej zaliczyć na plus.

Na koniec został Nimo to był ewidentnie czarny koń tej walki. Hunter chyba najdłużej z nim się męczył. Uparty, sprytny i samodzielny. Bardzo konsekwentny w swoich działaniach. Odrobinę szczęścia i mógł go strącić.

Hunter wyłożył się swojej pryczy, włożył ręce pod kark i wbił wzrok w sufit. Merc z Hockwichem ewidentnie latali starą taktyką dwójek. Pozostali nabrali nieco indywidualności. Koty natomiast miały to we krwi. Problemem było to, że na każdym poziomie rywalizowali ze sobą i tylko niektórzy współpracowali. Będzie trzeba ich tego nauczyć w praktyce. Na następny raz będzie musiał symulować atak na niszczyciele. Bez roli wabika, który wystawi cel koledze się im nie uda.

Zerknął na zegarek. Pora była aby się zbierać. Zdąży jeszcze coś zjeść przed odprawą.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 01-10-2020 o 15:20.
Raga jest offline