Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2020, 19:48   #11
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Nie dowiedzieli się ile jeszcze imion chciał sobie nadać, dowiedzieli się natomiast, że nazywany jest jeszcze inaczej. Korpulentna wieśniaczka wymachiwała energicznie wałkiem, zbliżając się do całej grupy.
- Hans! Hans! Bałwanie ty jeden! Do komórki, ale już!
Szalony rozbójnik wyraźnie stracił na pewności siebie.
- Panowie ślachetni! I pani! Serce łokażcie, zlitujcie się nad chorym! Nie każcie batożyć, bogowie go już pokarali słabym rozumem. On łagodny, krzywdy nikomu nie narobi, nawet mu kusze przecięlim, coby nikomu się nic nie stało. Klękaj tu ze mnom baranie i przepraszaj!
Hans Rodrigo de coś tam posłusznie klęknął i wymamrotał niewyraźnie przeprosiny.

Garil wymownie zerknął na Gerhardta. Krassenburg witał ich w sposób daleki od oczekiwań lecz być może dawał im w postaci pokornej pary informacje o okolicy jak na talerzu? Gerhardt już miał wskazać ruchem samych oczu na szlachciankę, w końcu to ją obrażono napadem… Ale jako nieodrodny syn swojego ojca zdecydował się “pożyczyć” Jej swój głos.
- Szlachetna Panna de Beauchene-Otzlowe jest wzorem cnót. Litość i współczucie nie są jej obce. Naści tu, kobieto, pół szylinga i niech Hans uprzątnie te pniaki. Posadzić go trzeba w komórce, dać węgle i niech na deskach cudności maluje. Albo lepiej kupić mu kawałek ołowiu do rysowania, niech się nie plącze po gościńcach JWP Hrabiego. A jak za duża gorączka do głowy wchodzi i niespokojny się robi, to zimną wodą go oblać i w mokre prześcieradła zawinąć - podzielił się najnowszą wiedzą na temat leczenia chorób psychicznych, którą przywiozła ze stolicy Elke Wimmer, cyruliczka. - A dla Was, matko, mam drugie pół szylinga. Za wieści i plotki z okolicy, które Jej Miłość de Beauchene-Otzlowe ma chęć usłyszeć. I może kilka pytań o miasto, pierwszy raz w podróży - dodał, licząc że Pergunda podejmie grę.
Po co mieli się od razu ogłaszać jako śledczy i alarmować całe miasto. Szlachcianki bywają w końcu ciekawskie i bez powodu. Hrabianka uniosła się, chrząknęła i wykonała ruch głową, który wydawał się oznaczać coś pozytywnego. Całkiem możliwe, że Gerhard podołał trudowi przetłumaczenia szlachetnych myśli na zwykłą mowę.
- Dziad mój - zaczęła jakby wygłaszała mowę otwierającą na jubileuszowym spotkaniu kolekcjonerów arabskich miniatur - świętej pamięci Hrabia César Nicodème de Beauchene w woli swej ostatniej wyraził chęć oddania części swojego majątku na wspomożenie ochronek, sierocińców i szkół ubogich, gdzie miejska dziatwa pozbawiona rodziców lub podstawowej wiedzy o świecie otrzymuje opiekę i wykształcenie - chrząknęła patrząc na kobietę przenikliwym wzrokiem.
- Tedy podróżuję po tej prowincji poszukując miejsc, do których mogłaby trafić część środków zostawiona spadkobiercom przez mojego szlachetnego antenata. Niech więc wymieni ochronki, sierocińce i szkoły w mieście się znajdujące, a na nagrodę wspomnianą zasłuży… I doda do tego los jaki tutaj dziatwę spotyka i jak osoba rozeznaje usługi przez miasto oferowane w tym względzie.
Następnie ceremonialnym ruchem wyciągnęła szylinga, uniosła go niczym obiekt kultu i złożyła na dłoni Gerhardta.

Kobieta tymczasem wyglądała na niemal całkowicie zagubioną i nie rozumiejącą wiele z przemów Gerhardta i Pergundy. Nikt jednak nie bił jeszcze ani jej, ani nieszczęsnego Hansa, nie padły też słowa przypominające o stryczku, kajdanach, batogu.
- Dzięki, o miłościwi! Niech bogowie opiekują się wami!
Gerhardt westchnął. Oboje siebie warci.
- Hans. Rodrigo. Zadanie jest. Pniaki usuń. Pół szylinga dostaniesz - spróbował prostymi zdaniami.
- Już, dobry panie, już on to zrobi. Na co czekasz, baranie? Posprzątajże drogę dla wielmożnych i dziękuj za łaskę! - Wieśniaczka trzasnęła otwartą ręką w tył głowy Hansa.
Obłąkany rozbójnik udający południowca znów coś wymamrotał, ale wziął się do ściągania drzewek z traktu. Zresztą, kto wie, może wcale nie udawał, skórę miał naturalnie ciemniejszą od pozostałych obecnych, nie był ogorzały i pomarszczony od słońca jak wieśniacy spędzający cały dzień w polu. Starsza od niego kobieta, opiekunka zapewnie, klepała ciągle podziękowania i życzenia wszelkiej pomyślności. Niestety, wszelkie plotki i wiadomości, które mogła im przekazać dotyczyły najbliższej okolicy.
- Ślachetna pani, toć Krassenburg dzień drogi stąd. My tamuj nie jeździmy, ale słyszelim, że to piękne i wielkie miasto, niczym ten… No… Karrdoburg.
W życiu nie słyszeli o mieście Karrdoburg.
 
Avitto jest offline