Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2020, 08:04   #211
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- No i tutaj było tak samo. Gdyby Evans używał bardziej głowy to pewnie by jeszcze żył.
- A tak heretyczka zatrzymała mu akcję serca - sarknęła Irya.
- To było bardzo głupie, ale pewnie nic innego w danej sytuacji nie była w stanie zrobić. Zresztą Evans był od dawna niewygodny.
- To był on Heretykiem? - Irya uniosła brew.
- A dlaczego miał być? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Pieprzony prawnik - parsknęła. - Rozumiem, większość ludzi wystarczy manipulować i nie trzeba ich przyjmować do klubu.
Morgan odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się na całe gardło.
- Naprawdę myślałaś, że każdy człowiek działający na szkodę ludzkości jest heretykiem? - zapytał gdy rozbawienie mu na trochę przeszło. - Do większości nawet nie trzeba przykładać ręki. Chciwość i chęć władzy ludzi są wystarczającym czynnikiem. Heretykiem zostają tylko ci którzy na to zasłużyli. Chociaż jest to dosyć ponura nagroda. Większość i tak nie zdaje sobie z tego sprawy. - Przerwał na chwilę. - No dobra, to nie jest do końca prawda. Algeroth rekrutuje, jak leci, byle gangstera, ale oni są wyjątkiem. Reszta jest dosyć wybredna i ostrożna.
- Nie, wcale tak nie myślałam, po prostu chciałam wiedzieć czy świadomie działał na rzecz Pandoriny. Ale ciekawe, że masz mnie za tak naiwną - pokazała mu język. - I jak w tym temacie na tle innych apostołów wygląda Illian? Bardziej czy mniej wybredna?
- Uznałbym, że najbardziej.
Corday wyciągnęła się na kanapie, kładąc głowę Charlesowi na kolanach.
- O fajnie, mój facet należy do elitarnego klubu - sarknęła i spojrzała na zegarek, który miała na ręku. - Późno już. Musisz być rano w pracy? Bo ja nie muszę.
- Mam jutro coś do załatwienia, ale nie muszę zrywać się wcześnie - pogłaskał ją po włosach.
- Świetnie - ucieszyła się i wyciągnęła dłoń do jego twarzy. Pogłaskała go po policzku. - W takim razie możemy obejrzeć do końca ten film i kto wie, może będziemy mieć siłę na seks.

***

10 dzień piątego miesiąca

Irya obudziła się w pokoju gościnnym. Charles leżał obok. Miała na sobie samą bieliznę. Teraz jak przez mgłę przypomniała sobie jak przeniósł ją tutaj i potem rozebrał. Wczorajszy film był zabawny, ale dla niej nie aż tak jak dla niego. Pamięta jak, leżąc na jego kolanach, “oglądała” z zamkniętymi oczami. Sen musiał wtedy zaatakować, a ona sromotnie przegrała.
Teraz za to czuła się cudownie wyspana.
- Witaj piękna - powiedział Charles gdy zauważył że się obudziła.
- Cześć przystojniaku - uśmiechnęła się i leniwie przeciągnęła. - Przy tobie najlepiej się wysypiam - stwierdziła i przytuliła mocno do niego.
- Pewnie chciałabyś żebym powiedział to samo o sobie? - Łobuzerski uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Irya podniosła głowę i oparła ją na zgiętej w łokciu ręce.
- To oczywiste, więc nie musisz - odparła z cwaniackim grymasem. - Co prawda zajmujesz dużo miejsca w łóżku, ale jakoś to idzie przeżyć - dodała rozbawiona i położyła się na nim.
- Za to ty się niemiłosiernie wiercisz i masz zimne stopy - odgryzł się i wyszczerzył zęby.
- Mimo to jednak jesteś tu, a nie piętro wyżej - pokazała mu język.
- Bo lubię twoje zimne stopy - wyjaśnił próbując bezskutecznie zachować powagę.
Corday wyszczerzyła się po jego słowach w szerokim uśmiechu jakby właśnie wyciągnęła od niego najbardziej poufne informacje.
- A wiercę się pewnie przez twoją chłodną aurę, bo muszę się do ciebie przytulić, żeby nie było mi zimno - powiedziała w tonie sprostowania.
- Aha. Czyli to takie moje zimne stopy? Jesteśmy kwita? - Położył obie dłonie na jej wcięciu w talii.
Zmrużyła oczy oceniając czy waga tych "przewinień" jest podobna.
- No niech ci będzie - zaśmiała się i uniosła się na rękach, siadając na nim okrakiem. Pocałowała go namiętnie i zaczęła powoli kołysać biodrami na boki, ocierając się o niego .
Jego ręce zsunęły się na jej uda, a pod materiałem bokserek wyczuła, że ruchy jej bioder powodują zamierzone reakcje u jej kochanka. Brew Charlesa uniosła się, a wyraz jego twarzy pytał: “na co tym razem masz ochotę?”.
- Tylko nie podglądają... - mruknęła, uśmiechając się lubieżnie. Ocierając się o niego, zsunęła się w dół, znikając pod kołdrą. Ściągnęła mu bokserki i językiem zaczęła pieścić jego męskość. Delikatnie lizała jego żołądź i powoli schodziła niżej.

Usłyszała mruknięcie zadowolenia swojego kochanka. Przez kołdrę poczuła jego dłonie na swojej głowie, które jednak były tylko formą zachęty, a nie jakiegokolwiek przymusu.

Irya z niczym się nie śpieszyła. Dłonią ujęła jego klejnoty i palcami masowała je z wyczuciem. Zaczęła wilgotnymi wargami muskać go wzdłuż przyrodzenia, będącego już w pełnym wzwodzie. Chwilę później wzięła go do ust, ale płytko tylko samą żołądź i językiem masowała go tuż poniżej, po wędzidełku. Dopiero wtedy zaczęła lekko go ssać, a końcówką języka wodziła zataczając okręgi na szczycie penisa. Drugą dłonią chwyciła go u nasady przyrodzenia i miarowo uciskała.
Podniecało ją to co mu robiła i to jak reagował jej kochanek.
Kiedy on grzecznie nie zaglądał pod kołdrę Irya wzięła go głębiej do ust. Szczytem żołędzi dotknął do jej podniebienia, przesuwając się odrobinę po jego drobnych nierównościach. Zaczęła mocniej go ssać i coraz szybciej poruszać głową, biorąc go coraz głębiej. Mruczała przy tym z przyjemnością.

Bawiła się nim, bo wciąż go poznawała, więc co chwilę zmieniała tempo czy sposób pieszczenia go, sprawdzając jak reaguje.
Dobrze za to już rozpoznawała kiedy jej kochanek zbliżał się ku szczytowi. Zaczęła cofać głowę, ale Charles, czy to odruchowo czy z premedytacją, przycisnął dłonie do kołdry, tak, że uniemożliwił jej cofnięcie się. Spuścił się wprost do jej gardła. Nie walczyła z tym i po prostu przełknęła wszystko, żeby się nie zakrztusić.

Wysunęła się spod kołdry i położyła obok niego. Śmiejąc się pod nosem, otarła usta wierzchem dłoni.
- Chyba będę musiał uzupełnić płyny - skomentował półżartem. - Czy masz jakieś uwagi do mojej diety? - zapytał z uśmieszkiem, ale widać było, że interesuje go odpowiedź.
- Zabawny jesteś - odparła z rozbawieniem. - Uznajmy, że nie narzekam.

Morgan z ociąganiem wstał z łóżka. Podniósł się na nogi i przez chwilę jakby próbował złapać równowagę.
- Chodź do kuchni - wyciągnął rękę do Iryi. - Zasługujesz na nagrodę. Obecnie mogę zaproponować tylko śniadanie.
Pochwyciła jego dłoń i wstała z jego pomocą. Na jej twarzy widniał grymas samozadowolenia.
- Och, czyli oficjalnie przyznajesz, że się podobało - chwyciła pierwszą koszulę jaką miała pod ręką i założyła ją na siebie, by nie chodzić po domu w samych majtkach. Zapięła ją na jeden guzik.
Przyciągnął ją do siebie. Jedną ręką objął w talii, a drugą wsunął pod majtki i zacisnął palce na jej pośladku.
- Oficjalnie przyznaję, że tak. - szepnął z odległości kilku centymetrów od jej ust, a następnie wpił się w jej wargi.
Irya objęła go ramionami za szyję i przylgnęła do niego gdy namiętnie odwzajemniła jego pocałunek, ani trochę nie ukrywając tego jak bardzo jest w tej chwili na niego napalona.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline