Dotąd Galeb nie mógł wypatrzeć nigdzie Loftusa. Ten jednak pojawił się by zaczepić jeszcze posła. Runiarz by załatwić sprawę "spadku" po Magistrze Tivioli podszedł do czarodzieja gdy poseł już się oddalił. - Magu. - zaczął krasnolud.
Wyjął ze swojego plecaka dwie księgi oraz worek osobliwości którymi czarokleci się smyrają, zaciągają i nakręcają podczas rzucania czarów.
- Twój "mentor" poświęcił się by oszukać demona i wypędzić go z tego świata. - powiedział cicho Galeb - Oddaję ci jego rzeczy. Mam też złoty gwóźdź, chciałbym abyś sprawdził go swoimi zmysłami czy dalej promieniuje złowieszczą mocą, czy też zniknęła wraz z odejściem demona.
- Miałeś jakąś konkretną propozycję dla tego człeka, czy go po prostu nastraszyłeś że rzucisz ich dusze purtkom na pożarcie? - zapytał na koniec wskazując głową kierunek w którym odjechał poseł. |