Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2020, 18:30   #62
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Agnis próbował bezskutecznie rozszyfrować dzienniki zmarłego Maga, gdy nie udało mu się znaleźć nic przydatnego, dodał tam własną notatkę.

Pisał dziwną mieszanką wszystkich alfabetów i języków, które znał w nadziej, że szyfr utrudni zadanie gdyby dziennik kiedyś wpadł w ręce wrogów słyszał, bowiem że istnieją zaklęcia pozwalające na odczytywanie każdego pisma nie był jednak pewien ich ograniczenia. Po za tym, w ten sposób ćwiczył pisanie we wszystkich językach, które znał za jednym zamachem:

Cytat:
Nowi towarzysze wydają się być interesujący. Szczególnie potężny płomień bladego maga może okazać się przydatny. Krasnolud i człowiek wydają się być wystarczająco wytrzymali aby co najmniej służyć do odwrócenia uwagi ale to wciąż za mało aby zwyciężyć...
Rozmowa z Patronką

Poczuł wezwanie płomieni które oderwało go od mozolnego stawiania znaków na papierze. Wiedział co to oznacza, odczuwał w związku z tym sprzeczne emocje

Rozmowa z Burmistrzem

Agnis zapukał do drzwi Burmistrza, które wskazali mu poznani na trakcie ludzie:
- Dzień Dobry zwą mnie Agnis An’nar planuje zgładzić smoka, który nęka to miasto z pomocą ognistej magii, którą władam. Daleka jednak przede mną droga, zanim opanuje ją w odpowiednim stopniu, a nawet gdy już tego dokonam, to nie ubije bydlaka samemu, stąd staje tu przed Panem, abyście zachowali mnie w dobrej pamięci gdyby organizowano jakieś grupy uderzeniowe. Z chęcią też pomogę z innymi problemami, które pozwolą mi doskonalić moje rzemiosło… Mam list potwierdzający moje dobre intencje i zdolności w kwestii rozwiązywania problemów - Wyjaśnił od progu i wsunął kopertę pod drzwiami, bowiem burmistrz nie kwapił się, by je otworzyć, podobnie jak to miało miejsce dzień wcześniej.

Po serii pomrukiwań i pochrząkiwań, Harbin Wester, burmistrz Phandalin zdjął zasuwę z drzwi, czemu dowodził głuchy odgłos szurania drewna o drewno. Harbin stanął przed nim w całej swej okazałości. Był to pulchny, rudowłosy mężczyzna z okazałym wąsem i podwójnym podbródkiem. Spojrzenie miał nieco rozbiegane, ale sprawiał wrażenie raczej inteligentnego, choć tchórzliwego człowieka.


- Agnis An’nar… czarownik z Thay? - Harbin zmierzył stojącego przed nim chłopca od stóp po czubek głowy.

Słysząc wobec siebie określenie “czarownik z Thay” Agnis splunął z obrzydzeniem - Nie jestem magiem i nie jestem z Thay. Nie mam nic wspólnego z tą bandą obrzydliwych synów burych suk, którzy niewolą ludzi i marnują swoje życie pośród zakurzonych ksiąg. Moja magia pochodzi z lepszego źródła! - Powiedział po chwili, zreflektował się, że powiedział za dużo i w niewłaściwy sposób - Proszę…, Proszę o wybaczenie za ten wybuch… Po prostu nie lubię ich, a koloru skóry po rodzicach nie wybierałem, ale nie mógł Pan Przecież o tym wiedzieć prawda ? - Powiedział, siląc się na słaby uśmiechem. Magiczną sztuczką szybko, znikając własną ślinę z podłogi.

- Wejdź, wejdź. Z nieba mi spadłeś chłopcze. Proszę usiądź, tutaj. - burmistrz w zupełnie niepotrzebnym i nie na miejscu pośpiechem odsunął krzesło Agnisowi. - Gallio Elibro to szanowany mag z mojego rodzinnego Neverwinter, winszuję takich rekomendacji w tak młodym wieku. Coś podać? - zapytał mając na myśli jedzenie lub picie.

- Nie jestem wybredny, cokolwiek ma Pan pod ręką, a nie nadużyje waszej cierpliwości, i gościnności będzie, mi starczyć. Tak jak powiedziałem, marzę o tym, żeby dopaść smoka, przerobić go na komponenty i zdobyć fortunę. Ale między bogami a prawdą to nie mam się gdzie podziać, a to miasto wydaje się miłą okolicą, która ma przed sobą świetlaną przyszłość. Na sam początek chcę więc zrobić na zarządcy tych ziem i reszcie mieszkańców miasta dobre wrażenie, aby w niedalekiej przyszłości móc tu zamieszkać z chęcią pomogę więc z mniejszymi problemami... - “W nadziei że kiedy po mnie przyjdą, staniecie w mojej obronie” dopowiedział sobie w myślach pokazując, Burmistrzowi swój najbardziej czarujący uśmiech.

- Sabrina! Gościa mamy, podaj no tego ciasta i zaparz coś dobrego! - burmistrz zawołał w kierunku pokoju, znajdującego się za ścianą - [i]Pewna magini mówiła coś o tym, żebym wspomniał, że tu była, gdybym spotkał kogoś takiego jak ty, ale nie jestem pewien ino czy to o Waszmościa chodziło… w każdym razie też na smoka cięta. Byli też awanturnicy co to mi na łepskich w takich sprawach wyglądali.

Agnis wystraszył się, że magowie wykosztowali się na zaklęcie lokalizujące i już przysłali jakąś siepaczkę, aby go zabiła dla przykładu - A jakóż ona wyglądała ? Taka z wygoloną głową czerwoną zwiewną szatą i tatuażami na głowie ? I o kogo dokładnie pytała ? A ci awanturnicy to nie przypadkiem taki białawy chuchro, krasnal i wojak? Tych to już poznałem na trakcie ale o innych łebskich awanturnikach też z chęcią wysłucham. Jakżem powiedział na smoka samemu nie da rady iść a fortuny starczy u dla tuzina - Odrzekł, starając się naśladować sposób wymowy rozmówcy.

- Nie… - burmistrz zawahał się - Ta była z włosami, elfka, ładna tak z ee… dwadzieścia lat? - Harbin ewidentnie nie potrafił ocenić wieku kogoś z elfią krwią, kierował się raczej ludzkimi standardami; jego umiejętności do opisywania również nie były kwieciste - A awanturnicy to tak, tak… tacy właśnie i półork chyba i może jeszcze ktoś. Przez drzwi tylko słowo zamieniliśmy.

Agnis westchnął z ulgą - A tak, tak Pan Ronto bard z nim też podróżowałem a ta kobieta jak się zwała ? - Spytał.

- Ponoć słynny jakiś - przytaknął burmistrz. - Windrin - dopowiedział po chwili namysłu na późniejsze pytanie. Co do… no mów chłopcze, mów...

- Ano, to i ja słyszałem że sławny głos też ładny ma i miły w obyciu towarzysz podróży choć ja tam się na bardowskiej sławie nie wyznaje... A o Panią Windirn spytam się w gospodzie, może da się z nią dogadać?

- Pewno się da… nie rozpowiadajcie tego za bardzo, bo ten półelf Daran tylko czyha by przejąć mój fach, alem odprawił ją, bo przybyła tu jak jeszcze nikt w plotki o smoku za bardzo nie wierzył. Chciała bym dał jej wikt i opierunek, tom powiedział, coby mnie za głupca nie brała. Ale mówiła nawet o nagrodzie za smoka ubicie, cobym do niej ludzi kierował, to ino kieruję i ciebie, chłopcze, tyle żem zapomniał gdzie. - burmistrz próbował odczytać reakcję Agnisa na taki obrót spraw, by jeśli tylko byłoby to możliwe obrócić to w żart.

An’nar uśmiechnął się ciepło - Proszę się nie martwić, ja takich wygórowanych żądań nie mam. Jestem tu, aby pomóc, i okazać swą przydatność, dla którego miasta mam nadzieje stać się mieszkańcem. Umiem też dochować sekretu więc jeżeli kiedyś trzeba by, było zrobić coś, co się nie nadaje do wywieszenia na tablicy ogłoszeń proszę do mnie walić jak w dym Burmistrzu - Puścił oko, do rozmówcy, po czym, kontynuował - A kobietę dam radę odszukać sądząc z waszego opisu nie należy do najbardziej subtelnych niewiast więc nie będzie problemu z jej odnalezieniem- Roześmiał się z własnych słów, a burmistrz chcąc się przypodobać trochę sztucznie mu zawtórował.

Było to dla chłopaka nowym i zaskakującym doświadczeniem, gdyż dotąd to on musiał się wszystkim podlizywać a tu człowiek u władzy rozmawiał z nim jak z równym co bardzo młodzianowi schlebiało.

Żona burmistrza podała do stołu jabłecznik i ciepłe kozie mleko Agnis będąc pod wielkim wrażeniem, frykasów wylewnie jej podziękował i zaczął jeść siląc się na powolne jedzenie. W myślach musiał wciąż sobie przypominać, że nikt mu jedzenia ni czasu nie pożałuje, przez co burmistrz miał chwilę, by zebrać myśli. Kiedy Sabrina odszedła uśmiechając się życzliwie do Agnisa, zaczął ostrożnie bębniąc palcami o blat stołu:

- W zasadzie to mam ino dwie takie sprawy… Pierwsza tyczy się kradzieży. Ostatnie czego nam teraz przy tym całym smoku trzeba to złodzieja. Nie rozpowiem wszech i wobec, że chciałbym go dopaść, ale lepiej, żebym zrobił to ja, niż gawiedź. Okradziono naszą kapłankę, co mieszka na Wzgórzu Waśni kilka mil stąd. Chodzi o dużą kwotę, więc sprawa jest dość poważna. Gdybyś coś wiedział, lub mógł się za pomocą swojej wspaniałej magii doweidzieć z chęcią usłysze imiona bluźnierców, co to na kapłankę naskakują. Adabra Gwynn zjawi się u nas na obfite Plony, to będzie można dopytać o sprawę, ale warto byłoby wiedzieć kto to, zanim się to powtórzy lub złodziej zdąży zbiec, kiedy dowie się, że węszę.

An’nar słuchał, rozkoszując się darmowym jedzeniem oraz zaufaniem człeka u władzy - obiecuje dyskrecje, nie będę składał wam, fałszywych obietnic sukcesu, bo te podstawy magi co je opanowałem, lepiej służą, by dać rzezimieszkom nauczkę w walce niż odgadywać prawdę z wróżb, ale w przeciwieństwie do magusów pozamykanych w wieżach tak długo, że nie potrafią poznać kiedy żyją, a kiedy pomarli umiem parę rzeczy poza magią na ten przykład szukać śladów więc zobaczę co da się zrobić - Odrzekł.

Harbin znów zaśmiał się na wzmiankę o martwych i niemartwych magach, choć uczynił to ostrożnie, jakby nieco przeczyło to jego przekonaniom o magach ogółem. Pulchne paliczki burmistrz znów zaczęły nerwowo tańczyć po blacie stołu kiedy zbierał się do poruszenia drugiej kwestii.
- Druga sprawa jest… bardziej osobista. Cała ta sytuacja ze smokiem w górach, bandach orków schodzących coraz bliżej i dziwnych kreaturach w Kniei Neverwinter… ludzie uważają, że sobie nie radzę, a co ja mogę ino zrobić? Phandalin to młode miasteczko nie ma ani własnego funduszu, ani środków na straż, nie jest nawet pod protekcją Neverwinter. Ciągle tylko słyszę Edermath byłby lepszy, Edermath by coś zaradził, jakby zapomnieli że mieszka sześćdziesiąt stóp ode mnie! - Burmistrz zrobił się czerwony na twarzy, lecz speszył się i zastanawiał czy kontynuować.

Agnis pokiwał głową niby to w zamyśleniu domyślał się dokąd ta rozmowa zmierza [i] - Wasze życie byłoby dużo prostsze, jakby temu jegomościowi zdarzył się wypadek ? Różne koleje losu chodzą po ludziach i nie ludziach… A próbowaliście pogadać z tym jegomościem? Może on wcale nie dybie na wasze stanowisko ? Wszakże to duża odpowiedzialność, ciężka praca prawdasz? Może jakbyście go wzięli na doradcę, to się ludzie przymknął ? Albo pogadajcie z nim coby kazał się głupim ludziom zamknąć, bo wy dobrze rządzicie? No chyba, że on was w ogóle nie szanuje to wtedy zapewne bogowie pokażą go jakimś nieszczęśliwym wypadkiem… - Rzekł kiwając mądrze głową.

- Chcę by ludzie przestali szemrać. On udaje jeno niewiniątko, ale wiem, że podburza Phandalińczyków. - znów oburzył się Harbin - Nie wiem w jaki sposób sprawić, by uspokoić mieszkańców, ale wiem że to musi być zrobione dla ich dobra. W tych czasach Phandalin potrzebuje spokoju. Gdyby udało ci się dowiedzieć się kto podburza ludzi, uciszyć te głosy, możesz liczyć na moją wdzięczność.

Śniady ogniomiot pokiwał głową.
- Rozumiem Panie Burmistrzu. Mnie też leży na sercu dobro tego miejsca, które chciałbym, uczynić moim domem. Przyjrzę się tej sprawie i spróbuje w ten czy inny sposób przekonać owego kogoś do zmiany zachowania

- Wspaniale, to na zachętę - burmistrz błysnął złotą koronką w swoim uzębieniu i wysunął na blat złocistą monetę, po czym zabrał się z wielkim animuszem za jabłecznik.

An’nar odpowiedział własnym błyskiem białych zębów skrzętnie schował monetę nim rozmówca zmieni zdanie i skończył wraz z nim poczęstunek.

Po zakończeniu sprawozdania z wizyty u Burmistrza

Twarz Ilifirytki w płomieniach nie wydawała się zachwycona towarzyskimi osiągnięciami swojego podopiecznego :
- Nie mieszaj się za mocno w sprawy ludzi mój drogi... Zamiast marnować czas na głupoty lepiej zająłbyś się rozwijaniem talentów magicznych które wspaniałomyślnie ci ofiarowałam i zdobył dla mnie jakieś silniejsze dusze! - Skarciła go sycząc niczym tłuszcz na ogniu.


Po "wizycie" Effreti

Rozmowa z Mistrzynią go ucieszyła, gdyż bardzo za nią tęsknił, jednak jej złość napełniła go przerażeniem. Udało mu się załagodzić jej słuszną furię.

Na szczęście rozmawiał, z nią w języku płomienni, więc włócznik nie poznał jeszcze jego sekretów. Znał go za słabo na takie zaufanie.

- Rozmawiałem z Siłą Wyższą narzekając na to, że moi kompani wybrali się na spotkanie z najgroźniejszą istotą w okolicy i nie przygotowali pytań ani podarków - Tak właściwie nie kłamał nie jego wina, że rozmówca sobie dopowie coś o modlitwach. Podszedł do ogniska, żeby je zgasić przy okazji, chowając klejnot dusz i kilka kawałków węgla drzewnego.

- Potrzebujemy wrócić do miasta, bo nie wiemy gdzie jest dawne miejsce zamieszkania naszej rozmówczyni ani ta studnia dusz a tam będzie pełno bardów, którzy znają miejscowe legendy możemy zacząć od tego półorka, z którym przybyłem do miasta - Zaproponował.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 19-09-2020 o 14:31.
Brilchan jest offline