Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2020, 22:05   #54
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację


Rozmowa z Willem trochę Robin rozczuliła, a trochę wkurzyła. Nie znosiła protekcjonizmu, choć jednocześnie to było miłe uczucie, kiedy ktoś się o nią troszczył. Jej terapeuta powiedziałby, że doświadczyła ambiwalencji.

Przypomniała sobie jego oczy, schowane za szkłami grubych okularów. „Doświadczasz ambiwalencji, Robin – mówił, rozkładając dłonie tak, jakby ważył dwie prawdy. . – Z jednej strony go pożądasz – patrzył na swoja prawą dłoń, skierowaną wnętrzem do góry, tak jakby to na niej stał jej wykładowca francuskiego – a drugiej – balansował druga dłonią, - z drugiej obawiasz się z nim spotkania. To nic dziwnego, pociąga cię, a ponieważ cię skrzywdził… Dość! Wywaliła terapeutę z głowy, razem ze wspomnieniem ze studiów. Dość tych głupot. Teraz jest inna kobietą.

Zgodnie zaleceniem Willa wpisała sobie do googla „twierdza na górze Maddox”, Nie wiedzieć czemu, w wynikach wyszukiwania pojawiała się ciągle twierdza srebrnogórska, o której nigdy nie słyszała i która w dodatku leżała gdzieś na kontynencie, w środkowej Europie, w Polsce. Hmm. Za dużo wina… lub za dużo innych rzeczy. Szalonych psów, szalonych wykładowców, korytarzy.. dość! Skarciła samą siebie. I wtedy skojarzyło się jej, że ktoś już mówił jej o szalonym starcu z gór. Starzec z gór... nie mogła sobie przypomnieć, kto.

Otworzyła komórkę i po raz kolejny odczytała wiadomość od brata:
Huw Lwyd był lata temu dochodzeniowcem w Wydziale do Walki z Przestępczością Narkotykową. Swego czasu nabawił się paskudnej kontuzji kolana, prawdopodobnie chodziło o jakąś strzelaninę. Pozostała mu praca biurowa albo odejście z policji - wybrał to drugie. W środowisku był ceniony. Chwalono go za skuteczność, choć niektórzy twierdzą, że potrafił być bezwzględny. Po odejściu z pracy lubił podobno zajrzeć do kieliszka. Obecnie mieszka w Cardiff.


Wyglądało na to, ze jej nie ściemniał. Lub przynajmniej niewiele. Zawsze dobre i to. Pociągnęła kolejny łyk wina. Jutro wraca do domu… tęskniła do dotyku Willa. Jego kojącej osobowości. Może był już czas na to, żeby ich związek przeszedł na kolejny etap? Sama nie wiedziała…

Na szczęście nadszedł świat, uwalniając Robin od jej rozmyślań. Mogła zacząć coś robić, to zawsze dobrze działało na głupie myśli.


---

Stała teraz, przyglądają się wiszącemu czemuś.
- Zostań - nakazała psu, a sama podeszła dwa kroki bliżej do dziwnego znaleziska.

Pies posłuchał kobiety, tymczasem Carmichell poczuła dziwne mrowienie. Kilka włosków na jej ręce stanęło dęba. Zdziwiła się, przesunęła dłonią po przedramieniu a potem wykonała kilka ćwiczeń oddechowych, próbując opanować nerwy. Zrobiła jeszcze jeden krok.

Od razu wyczuła w otoczeniu jakąś zmianę. Kolory okolicznych drzew nasyciły się, a kształt samego „totemu” zniekształcił, jakby został zrobiony z elastycznej gumy. Za plecami usłyszała szczeknięcie Foxy, choć teraz dochodziło do niej niby zza grubej ściany.

Zmysły jej zaszalały, zamarła, dając ciału czas na adaptację . Po chwili wyjęła komórkę , skierowała ją na dziwny kształt i włączyła nagrywanie. |Potem powoli zaczęła się cofać . Ekran telefonu przedstawiał zwyczajny las, czyli rzecz odmienną od tego, co bezpośrednio widziała Robin. Minęło jednak kilka sekund i piksele na wyświetlaczu zaczęły się „psuć”. Wyglądało to podobnie do tak zwanych krzaczków lub gliczy, które występują czasem przy uszkodzeniu aparatu. Kobieta zauważyła również, że zasięg spadł do zera.
Kiedy wycofała się, wszystko wróciło do normy. Nie widziała w otoczeniu nic podejrzanego, prócz lekkich fal wokół obiektu, których sam obiektyw aparatu jednak nie rejestrował.

Z ciągle włączoną komórka obeszła obiekt dookoła, przesuwając rękę do przodu i cofając ja, aby określić zasięg, jak to nazwała na swój użytek, “anomalii”. Obserwując jak telefon co chwilę odmawia posłuszeństwa i znów niemal magicznie się naprawia, zdołała ostatecznie określić, że zaburzenia zaczynały się około metra przed celem.
- Dziwne - powiedziała na wpół do siebie, na wpół do psa.
Ustawiła się w „bezpiecznej” odległości i znów obeszła obiekt, tym razem nagrywając wiszące coś na maksymalnym zbliżeniu – tak, żeby złapać jak najwięcej szczegółów. Wpatrywała się w ekran, starając się dostrzec coś więcej.

Ponownie jednak widziała tylko zakłócenia w postaci rozedrganych pasków i kwadratów. Nie potrafiła nic w ten sposób wypatrzeć, także po drugiej rundzie przystanęła w miejscu, aby odtworzyć nagranie już na spokojnie. Jednocześnie zastanawiała się czy na ekranie faktycznie nie widać nic specjalnego lub problemem był wyświetlacz komórki. Mimo że telefon potrafił nagrywać w dobrej rozdzielczości, to sam ekran posiadał swoje ograniczenia.
I wtedy zauważyła coś jeszcze. Mniej więcej w połowie filmu układ wizualnych zakłóceń przybrał znajomą formę. Trwało to jedynie pół sekundy, a potem zjawisko zanikało, lecz kształt sylwetki ze snu był trudny do pomylenia. Według nagrania, okutana w jasną szatę istota stała jeszcze przed chwilą kilka kroków od niej. Robin zamarła na moment, a potem cofnęła nagranie, raz i kolejny. Potem jeszcze raz, aby zatrzymać je w momencie, kiedy na ekranie pojawiała się dziwna postać. Wpatrywała się w wyświetlacz, analizując piksel po pikselu. Nie mogło być wątpliwości, to była postać z jej snu. Z korytarza.

Powoli odwróciła się, ustawiając telefon tak, aby ponownie sfilmować miejsce, gdzie przed chwilą była postać. Najpierw patrzyła intensywnie w przestrzeń
Kobieta kontynuowała oględziny, lecz tym razem nie potrafiła już uchwycić zagadkowej sylwetki. Jedynie kiedy przechodziła bezpośrednio przez miejsce, w którym według nagrania stała postać, miała wrażenie, że przeszywa ją zimny dreszcz. Z drugiej strony nie była dziś w najlepszej formie i mogła tę zależność po prostu sobie dopowiedzieć.

Kiedy w dalszym ciągu badała anomalię, Foxy wykazywała coraz większe zdenerwowanie. Z początku słuchała swojej pani, ale wkrótce jej zachowanie uległo zmianie. Co chwila podrywała się, biegając wokół nóg behawiorystki i głośno ujadając. Carmichell przestała poznawać własną suczkę, a ta coraz oporniej wykonywała jej polecenia.

Zachowanie psa zaniepokoiło Robin. Schowała telefon, podeszła do Foxy i przypięła jej linkę do obroży.
Odeszły kawałek od dziwnego znaleziska.
- Ona też ich widzi - przypomniały się jej słowa Blacka ze szpitala.
- Foxy - powiedziała, żeby przyciągnąć uwagę suczki. - Foxy focus!
Pies wbił spojrzenie w twarz swojej pani, nieruchomiejąc i koncentrując się maksymalnie.
- Pokaż - Robin wydała kolejne polecenie.
Oznaczało ono, że teraz Robin skupia się na psie, a ten ma poinformować, czego potrzebuje, albo co go niepokoi.

Zwierzę spoglądało w kierunku, z którego dopiero co przyszły i ustawicznie przechylało głowę. Foxy kilka razy szczeknęła, ale nie jako ostrzeżenie dla potencjalnego napastnika, bardziej w formie sygnału „ktoś tam jest”. Potem zaczęła wodzić wzrokiem na różne strony. Dla Robin oznaczało to, że suczka niekoniecznie widzi teraz coś konkretnego, a bardziej wyczuwa niepokojącą obecność.

Robin ufała psu.

Dlatego poniosła palec, nakazując milczenie. Wyłączyła lokalizację w komórce, przypięła pinezkę w miejscu, gdzie znalazła totem. Zaczęła wracać do głównej drogi, ale szła bokiem, przez las, nie ścieżka.

Jak tylko zaczęły iść z powrotem, pies stopniowo się uspokajał, choć miał być nieswój jeszcze jakiś czas. Foxy w normalnych okolicznościach cieszyłaby się spacerem i radośnie obwąchiwała każdy krzak. Teraz trzymała łeb wysoko, uszy miała postawione i uważnie mierzyła wzrokiem najbliższą przestrzeń.
Gdy wróciły na drogę, Robin ponownie wyjęła telefon. Uderzyła ją kolejna rzecz: cały incydent powinien trwać najwyżej kwadrans, tymczasem komórka wskazywała, że przy totemie spędziła dobrą godzinę. Kolejny raz mogła zrzucić to na karb zmęczenia, ale z natury była przecież uważną osobą. Nawet bez odpowiedniej ilości snu powinna umieć oszacować gdzie minęły jej pozostałe minuty. Tymczasem czas okazał się bezlitosny, a zegar jasno sugerował, że to ją zawiodła czujność.

Sprawdziła nagrane filmy - jeden trwał minutę, drugi koło trzech. Czyli wygląda na to, że to jej zmysły zaszalały…

Westchnęła. Poszła w stronę samochodu, będzie się zbierać na spotkanie z Owenem. Przez chwilę rozważała pogawędkę z panią Sparks, ale postanowiła przełożyć to na południe.

Posłała na nr Huwa obydwa filmiki oraz współrzędne GPS.
"Creepy, co? Co tu widzisz? Zwróć szczególną uwagę na drugi film, koło 2 minuty. '
Za chwilę jej komórka zapikała sygnałem dostarczenia wiadomość. Huw jednak nie odpowiedział. Rzuciła okiem na zegarek – powinna się pośpieszyć, jeśli chce zdążyć na umówione wczoraj spotkanie. Tym bardziej, że przed wycieczka w góry planował jeszcze coś zjeść.

Jadąc zastanawiała się,, czym było to dziwne znalezisko w lesie. Ofiara? Ostrzeżenie? Obrona przed czymś? Rodzaj strach na wróble? Bez sensu... Nie potrafiła wymielecie, czemu ktoś wrzucił coś jakiego w lesie.. Ochrona przed czymś, próba odstraszania wydawała jej się najsensowniejszym pomysłem. Ale przed czym? I skąd to dziwne odczucie w ciele? Nieprzespana noc, wczorajsze wydarzenia mogły być jakimś wyjaśnieniem, ale czy wystarczającym? I w dodatku straciła tam godzinę.! jakby czas płynął inaczej... Musi przystopować z alkoholem.
Bo fakt, że jej komórka zaszalała w środku lasu nie był jakoś szczególnie dziwny.

Komórka zapikała, Robin rzuciła okiem na wyświetlacz "“Nie jestem pewien…”. pisał Huw.
Super. Nie miała pojęcia, o co może mu chodzić.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline