Do diabła dlaczego wziął tą robotę? I to za taką stawkę. Nie, nigdy więcej, chyba że będą mu płacili co najmniej trzy razy tyle... - te myśli przemykały mu przez głowę gdy jakimś cudem nie zginął w walce z jednym z uzbrojonych w karabin przeciwników. Bez broni, zatruty, ranny i nie na swoim terenie. Wczołgał się do środka maszyny, w której mrugały od czasu do czasu jakieś żarówki, oświetlając wnętrze.
Potęga, odporność, na innych może i robiła wrażenie, ale Marcus inaczej to widział. Pierwszy raz siedział w takim czymś, otoczony metalem, nie widząc co się dzieje na zewnątrz. Kuląc się od grzechotu rykoszetujących pocisków, czy też eksplozji na kadłubie. Nie widząc przeciwnika, nie mogąc zareagować. W pewnej chwili rozpaczliwie się rozglądając ujrzał rękojeść karabinu zamocowanego w kadłubie. Chwycił go i nacisnął spust, czuł odrzut broni i chwilowo się uspokoił strzelając póki broń nie zamilkła po kilkunastu sekundach. Nie wiedział że pociski w ogromnej większości posłane półkolem nie wyrządziły większej szkody komukolwiek, nie wiedział też że kilkanaście pocisków podziurawiło jeden ze stojących pojazdów i dwójkę lokalnych będących obok niego.
A potem nastała "cisza" jeśli nie liczyć grzmotu tej maszyny którą jechali. Marcus skulony i oszołomiony siedział w rogu czołgu. Dawno nie czuł tego uczucia, nie sądził że jeszcze kiedyś będzie mu je dane odczuć. Bezsilność i strach z dzieciństwa... to nie było coś czego pragnął w tej chwili odczuwać. Chciał się wyrwać z tej maszyny, ale wiedział że tylko tutaj jest "bezpieczny" więc siedział i czekał aż kierowca dowiezie ich w normalne miejsce, poza bagna i trujące powietrze...
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć." |