Całkiem przypadkowo łódź raczyła zająć się ogniem tuż obok Syrenki akurat wtedy, gdy nikogo nie było obok, szczęśliwym trafem wiatr wiał w odpowiednią stronę, i nawet domniemani sprawcy byli na tyle uprzejmi, żeby pozbawić się życia i uniknąć kłopotliwego śledztwa. Do tego Blucher miał w odwodzie inne zadanie, które mógł im zlecić.
Tak, ta historia trzymała się kupy. A oni, takie wrażenie odnosił Geldmann, w tej kupie mogli już niedługo zanurzyć się po uszy.
Padło jednak słowo Middenheim, a to zmieniało wszystko. Przynajmniej dla Leonarda.