Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2020, 16:28   #298
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Nad ranem Chaaya obudziła się z lekką konsternacją. Śniła bowiem, że była myślącą magią co samo w sobie było dość niedorzeczne, no bo… czym taka magia by myślała jak nie mała głowy, ani innych rzeczy potrzebnych do myślenia?
Konsternacja ta jednak szybko minęła, ugiąwszy się pod naporem strachu, kiedy to kobieta zorientowała się, że czuje… a raczej nie wyczuwa duszy smoka. Przegnawszy ostatki snu i rozleniwienia, poderwała się do siadu potrząsając w panice ramieniem ukochanego.
To nie możliwe by Starzec tak po prostu sobie poszedł. Czy możliwe? A może on umarł? Czy dusza może umrzeć? To prawda, że Ferragus był stary, ale AŻ TAK STARY, by wykitować w jej młodym ciele?
W ogóle jakim prawem tak po prostu sobie zniknął?! Przecież miała zostać smokiem! SMOKIEM!
Znajdzie go… znajdzie i przerobi na rękawiczki. Przeklęty samiec! Wszyscy są tacy sami! Jak już tylko dostaną to czego chcą to odchodzą!
Nie… to nie możliwe. Starzec taki nie był. Starzec był inny. To był jej Staruszek. Był dla niej jak ojciec… choć był dziewicą, ale zawsze jakiś tam ojciec, niż jego całkowity brak.
Tymczasem drugi “straszny samiec” właśnie się obudził i nieświadom jej rozterek uśmiechnął się do niej czule. Ziewnął odganiając resztki snu i wspomniał.
- Dzisiaj pójdziemy po zapłatę do Miedzianego?
- Zostawiiił mhnięęę! - Zachlochała bardka w rozpaczy zaczynając bić pięściami w kołdrę przed sobą. - Wykorzystał i zostawiiiił!!!
- Kto? - zapytał zupełnie zaskoczony jej zmianą nastroju przywoływacz. Usiadł nagle i objął czule płaczącą kochankę. - Co się stało?
- Jeszcze tak bez pożegnania, w nocy, jak tchórz! - Dholianka piekliła się przez łzy, po czym raptem padła w ramiona czarownika tuląc się do niego. - Jarvisieee co ja teraz zrobię?! Dlaczego Starzec mi to zrobił!
- Starzec? - zdziwił się czarownik tuląc czule kochankę i rozważając sytuację. - On nie mógł cię opuścić Kamalo. Jest duszą uwiązaną do ciebie. Nawet zamiana ciał którą planował wymagałaby odpowiedniego rytuału. Nie wspominając o tym, że… nadal nie mamy odpowiedniego pojemnika dla niego.
- Jak nie mógł, jak go nie ma. Obudziłam się i go nie ma! - Sundari była tak zdruzgotana odkryciem, że racjonalne argumenty do niej nie trafiały.
- Mógł zapaść w letarg i skryć się. Zapewne coś planuje… - próbował pocieszyć czarownik głaszcząc ją po włosach.
Tawaif wizgając cichutko zamyśliła się nieco, nadal słabo przekonana co do nieomylności magika.

- A… faktycznie. Jest - odparła po minucie całkiem rozluźniona. - Przepraszam, fałszywy alarm.
- Znalazł się? Wszystko z nim w porządku? - zamruczał Jarvis głaszcząc delikatnie po puklach i cmokając delikatnie w bardziej namiętniej niż czułej pieszczocie. Złotoskóra zawstydziła się pokaźnie się rumieniąc. Ściągnęła usta w dzióbek marszcząc przy tym nos.
- Tak… chyba tak… - burknęła i jak gdyby nic odwróciła się plecami do przywoływacza. - Możesz spać dalej.
- Teraz? - Przedwczesna pobudka musiała nieźle namieszać w myślach Chaai, bo odwracając się plecami do kochanka wystawiła swoje piersi wprost pod jego dłonie. Z czego on bezczelnie zaczął korzystać pieszcząc je i mrucząc do ucha.
- Starzec nie może cię opuścić, nie ma takiej możliwości. Może zostać skradziony, ale to nie byłoby takie łatwe. No i wpierw ktoś musi wiedzieć, że masz w sobie smoka. A niewiele osób w tym mieście o tym wie - próbował uspokoić jej lęki. Plan miał dobry, ale kurtyzana była zbyt doświadczona.
- Tak, taaak… wiem o tym, nie złapiesz mnie na pocieszający seks - fuknęła wyniośle.
- Mogę próbować… - odparł z uśmiechem czarownik, delikatnie skubiąc zębami szyję dziewczyny tuż ponad ramieniem, jak i rozkoszując się tym co pochwycił dłońmi.
- Nie musisz się też martwić, że ci ją zabiorą. Dusza tkwi już w tobie tak długo, że zostawiła ślady na ciele. Moglibyśmy wytropić ją, gdyby ktoś ośmielił się ci ukraść.
- W porządku panie wszechwiedzący - mruknęła tancerka, starając się ukryć fakt, że bacznie słuchała lekcji z duszologii, faktycznie uznając Jarvisa za kompetentnego z dziedziny ogólno magicznych. - Nadal jednak jestem daleka od chęci zabawy z tobą, może jak zabierzesz mnie do cukierni… to moooże.
- Ciężko się targujesz. - Westchnął rozdzierająco przywoływacz i cmoknął czule szyję bardki. - Przed czy po wizycie u Archiwisty?

“To zależy jak bardzo jesteś zdesperowany” stwierdziła szyderczo babka, wzbudzając ogólny chichot wśród masek.
“Gupi frajer, jak tylko mi da słodycze to ucieknę z nimi do Starca! ha ha! Taka będę.” Deewani będąc łasuchem już zacierała łapki na myśl o cukrowej uczcie. Musiała tylko uważać na Kismis… niby była z wszystkich dziewcząt najleniwsza, ale słodycze były jej słabym punktem i potrafiła o nie zajadle walczyć, tak samo zajadle jak o marzenia - NUDA!

Kamala będąc pod dużym wpływem łakochym harpijek, postanowiła dręczyć przywoływacza, doputy go nie złamie i albo ten się podda, albo w furii się na nią rzuci.
- No… oczywiście, że pooo… - odparła uśmiechając się jak knujący asmodeus. - Musisz jeszcze troszkę wytrzymać… wpierw obowiązki.
- Wpierw obowiązki… - mruczał Jarvis wodząc ustami po szyi i pieszcząc dwie pochwycone krągłości zachłannie. Jakoś nie mógł oderwać od nich palców.
- Masz już… upatrzoną nagrodę za zwrócenie ksiąg? - zapytał cicho przedłużając zabawę. Sundari poderwała się do siadu jakby właśnie przypomniała sobie, że zostawiła rozpalone żelazko na nowiutkim stroju.
- Aćhaaa! Wiedziałam, że o czymś zapomniałam, to przez ten sen i Starca… Co ja bym mogła chcieć? Jaaa? Chcieeeć? - Złotoskóra zamyśliła się, przeczesując palcami pukle włosów.
W jej głowie uparcie krążyła myśl, której genezy nie pojmowała.

Chcieć to móc.


Ferragus powoli oswajał się z nowym miejscem, w którym przyszło mu siedzieć. Co prawda z chęcią pozbyłby się dwóch pasożytów, którzy mu towarzyszyli, ale w aktualnej formie był zbyt mało… epicki na takie numery.
Dobrze, że w ogóle jakiś był, bo jeszcze nie tak dawno tak jakby nie istniał. Co go uratowało? Być może jego epickość, którą aktualnie stracił, no bo, że ktoś go uratował? Nieee… w życiu.
Gulowe oczko na czterech nerwikach, uważnie badało serce dzikiej magii, które biło pod nimi, zachowując się irytująco pewnie w danej sytuacji. Jakby stary dziad był u siebie, lub co najmniej wpadł co cioci na imieniny. Ranveer-nie-człowiek odleciał gdzieś w swoim stanie nieważkości i tyle go było widać (przynajmniej jednego smok miał z głowy). Gdy wtem mały podglądacz wczepił się dwoma odnóżami w rysę skamieniałego lustra basenu energii i “zassał” magię, aż jego kolorowa tęczówka zaczęła płonąć na błękitno. Następnie zaczął machać pozostałymi nerwikami jedno zwijając w małe kółeczko a drugie przez nie przewlekacjąc i wtedy… Chaaya pomyślała o pierścieniu.
Nie jakimś tam byle jakim, a o jedynym w swoim rodzaju.
Smok zrobił więc to samo… podleciał do lustra, pochłeptał językiem magii i… powoli podsycał wspomnienia o pewnej smoczej ważce, o tym jak bardzo się Dholiance to stworzonko podobało, jak ciężko byłoby się z nim rozstać… jak… można by przecież je zachować dla siebie… prawda? Wspinał się na wyżyny subtelności, tylko po to by złośliwie popsuć plany swoim niechcianym sublokatorom.
Kobieta zaczęła się dwoić i troić, bo mała pyrausta była zdecydowanie zbyt słodka by nie oprzeć się wizji posiadania takowej na wyłączność. Gula zgromił spojrzeniem oponenta, po czym rozejrzał się (z pewnością bardzo gniewnie) dookoła. Czyżby szukał wsparcia?

“Starcze! Starcze! Jarvis kupi nam słodycze! Jakie chcemy słodycze?” zawołała nagle łobuzica, wirując złotopyłym dymem wokoło Ferragusa. “Landrynki? Ciągutki? Czekoladki? Ciasteczka?” wymieniała radośnie rozpryskując się i rozwiewając, jak mały płomyczek.

~ My smoki… lubimy czekoladki i wszystko co słodko topi się na języku. I żadnych wypieków. Nie przepadam za zbożem ~ mruczał zadowolony z siebie Starzec, podsycając kolejne wspomnienia i szepcząc słodkie wizje o posiadaniu własnej pyrausty, która mogłaby zaczepiać kociego “chowańca” czarownika. Swoją drogą… wszyscy tu mieli chowańców, poza tawaif. Co prawda sam Starzec wolałby wydusić z Archiwisty wszystko co ten miedziany krętacz wie o Belfegorze, ale gotów był na poświęcenie, jeśli oznaczałoby to triumf nad pozostałymi dwoma.
“Czeko-czekoladkiii!” zapiała maska ciągając się za warkocze, aż smok zobaczył jak jej dymna forma rozrywa się na dwoje i po chwili stapia się z powrotem.
“A chałwa? Lubisz chałwę?” spytała podekscytowana dziewczynka. “W dholstanie robią super duper chałwę! I Barfi z wielbłądziego mleka! Wiesz, wiesz? Pobawimy się? Chodź się pobawimy!”
~ Za momencik. Muszę nam chowańca zdobyć… a co do chałwy… to nie lubię. Ale wiesz, paszcza smoka jest bardzo gorąca i chałwa szybko się rozgrzewa, ale może w ustach naszego ciała będzie smaczniejsza ~ odparł smok wracając do kuszenia bardki.
Deewani zatrzymała się w miejscu i smok poczuł na sobie poważne spojrzenie maski. Czy powiedział coś nie tak? Czy niechcący wywołał u niej kolejne tantrum przez co będzie się musiał użerać z wyzwiskami, krzykiem, płaczem i kopniakami?
“A właściwie to… czemu tu siedzisz? Nie lubisz być u nas?” spytała podejrzliwie, kiedy wokół niej zaczęły wirować kolejne nitki złotego pyłu.
“Myślisz, że mają tu mangobarfi?” ozwała się Kismis do siostry, po czym rozejrzała się wokoło nieco skonsternowana.
~ Nie o to chodzi… utknąłem tutaj i muszę znaleźć drogę z powrotem, ale mój genialny umysł wkrótce wykombinuje sposób ucieczki ~ wyjaśnił mały smoczek, będący starym gadem.
“Hęęę? Utknąłeś?” zdziwiła się podejrzliwie leniwa Rodzynka, lecz jej starsza-mniejsza siostra była nieskalana wątpliwościami.
“Staruszku, ty pierdoło.. idziesz tędy o tu i tam, dookoła” wyjaśniała Odwaga pokazując palcem jakąś ścieżkę, która pięła się krętą drogą w górę. “O tam, tam, tam… i tam… o i później jak będziesz już na górze…”

Na górze? Jakiej górze? Nie było tu żadnej góry. Było płasko i piaszczysto!

“I później idziesz w kierunku bramy do starego miasta… i tam o dalej… patrz o w tamtym kierunku… patrzysz? PATRZ! No to w tamtym kierunku jest Pawi Taras… Będę tam na ciebie czek…” Nie zdążyła dokończyć kiedy gdzieś w oddali Ferragus usłyszał przerażony pisk Nimfetki.
“P-p-p-p-p-pająąąk! AAAAAAAAA!!!”
Deewanni w tym momencie straciła zainteresowanie smokiem i poleciała w kierunku krzyków, śmiejąc się jak wredna norka.
Starzec uznał, że tak postąpi… bo widać droga została przed nim ukryta, ale ją znajdzie… jak tylko oczywiście popsuje plany swoim… konkurentom do Masek.
Kismis chcąc czy nie poleciała tuż za Odwagą i tak gad został sam. Tak… tak naprawdę sam sam, bo Guli przy nim już nie było.

Dziewczęta w oddali bawiły się jakby jutra miało nie być. Nimfiątko płakało rozdzierająco zbyt przerażone spotkaniem z ośmionogiem, marzycielka zaraz zaczęła jej wtórować bo zobaczyła pełzające i czepiające się jej ‘organy’ i tylko Deewani zanosiła się od histerycznego śmiechu, mało się nie dusząc. Kilka emanacji zwabione krzykami zaczęło komentować między sobą całe zdarzenie, od czasu do czasu samemu piszcząc z obrzydzenia, kiedy odnóżę pająka lub oka musnęło je lub choćby zbliżyło się w jej okolice.
Zadolowony z siebie Starzec postanowił podążyć za wskazówkami chłopczycy i spróbował zwizualizować sobie oraz “stworzyć” ową ścieżkę, którą mu pokazała. Niestety na nic się to zdało, zupełnie jakby wszystkie jego moce zniknęły.


Wybita z rytmu Kamalasundari straciła zainteresowanie pierścieniem, jak i pyraustą, ostatecznie nie podejmując decyzji czego zażąda od Miedzianogłowego. Z drugiej strony z pustym brzuchem ciężko było jej się skupić i być może po śniadaniu wpadnie na jakiś pomysł, a jeśli nie, to będzie improwizować.
- Hmmm… może wiem, a może nie… - rzuciła oględnie czekającemu na odpowiedź czarownikowi, dając mu jasno do zrozumienia, że nadal nie miała pomysłu i już zapewne na niego nie wpadnie. Następnie wstała z łóżka i przygotowała sobie kąpiel z olejkiem w której zaległa niczym leniwy, złoty wąż na osłonecznionym kamieniu.
- Możemy poprosić o wskazówki dotyczące Belfegora. Archiwista z pewnością coś wie… możemy poprosić o załatwienie ci towarzystwa pyrausty, możemy poprosić o bogactwo, o może... wygodniejszą i większą siedzibę. - Przywoływacz stanął tuż za tawaif i zaczął masować ramiona moczącej się tawaif, która natychmiast strzepnęła je fukając coś o braku prywatności podczas spędzania czasu sama ze sobą.
- Nowy domek, wygodny i z dala od… gości tej karczmy byłby miłym dodatkiem do przebywania w tym mieście? - zapytał uprzejmie czarownik.
- Słońce - stwierdziła poirytowana tancerka, przewracając oczami. - Ono byłoby miłym dodatkiem.

Nie do końca rozumiała czemu Jarvis tak się uwziął by przedyskutować te sprawę. Nie uważała, by dobór nagrody był aż tak palącą kwestią, by suszyć jej głowę od samego rana. Że też magikowi włączało się “gadane” akurat w tak trywialnych tematach, a to co leżało mu na sercu trzymał głęboko ukryte.
- Wybierz co uznajesz za najstosowniejsze, ja się dostosuję - rzekła w końcu polubownie.
- Słońce… spytamy o nie Archiwistę. - Zamyślił się czarownik przyglądając kochance i siadając na wannie. - Może coś zaradzi w tej kwestii… w końcu słońce jest nad nami, ukryte za chmurami trzymanymi tu przez elfi mythal.
Chaaya zabrała się do wmasowywania olejku, który rozgrzany ciepłą wodą ulatniał przyjemny orzechowy i nieco gorzkawy zapach.
- Co to mythal? - zapytała z kurtuazji i przyzwyczajenia. Jej narzeczony nie był pierwszym, którego musiała wysłuchiwać i udawać, że chce to robić.
“Eh… Miłość jest trudna” stwierdziła któraś z setek masek.
- Hmm? Och… to mythal sprawia, że chmury są nad nami, a miasto jest bezpieczne. Mythal to magiczny konstrukt, sieć w którą czary i uroki są wpięte niczym muchy spętane przez pająka - wyjaśnił Jarvis zerkając na krągłości kochanki wyłaniające się częściowo z wody. Bardka przypomniała sobie, że chyba kiedyś o to pytała, chyba… bo tak jak wtedy nie przywiązywała wagi do odpowiedzi, co też chciała uczynić i teraz.
- Too… taka klątwa? - Upewniała się w nadziei, że elfy nie były tak głupie, by dobrowolnie pozbywać się światła słonecznego.
- Niee… bardziej magiczna tarcza. I oczywiście elfy umiały rozpraszać chmury, gdy ich nie potrzebowały. Tyle, że starożytnych elfów już nie ma, a wiedza o tym jak kontrolować mythal zanikła wraz z nimi. Zresztą nie wiadomo gdzie jest artefakt kontrolujący mythal. A odkąd wampiry są w mieście… to pilnują one by nikt go nie szukał nawet, nie mówiąc o znalezieniu - wyjaśnił przywoływacz.
- Aha… - odpowiedziała kurtyzana, urywając w ten sposób temat, choć co prawda kusiło ją by poczytać o tym całym mythalu u swojego przyjaciala. Niby wciąż była na niego obrażona za poprzedni wybryk, ale Jarvisowi udało się wbić w jej serduszko zadrę ciekawości. Kto by nie chciał znaleźć czegoś tak potężnego? Kto by nie chciał czymś takim władać? I najważniejsze… ONA była chyba najlepszym kandydatem do bycia tym, kto prześcignie “tych” wszystkich, którzy pragną być (do wyboru): sławni, bogaci, najpotężniejsi, najważniejsi, od biedy najbogatsi w tym czy innym miejscu.
- Jak na kogoś kto wychował się na ulicy całkiem sporo wiesz o magii, z pewnością jest w tym niejaka zasługa twojego upartego charakteru, ale chyba musiałeś mieć jakiegoś mistrza prawda? Mogłabym z nim porozmawiać?
- Rozmawiałaś… z kotem i z Dartunem. Nasz wróżbita zwłaszcza potrafił znaleźć ciekawe źródła informacji. Nie miałem kogoś kogo można by było nazwać mistrzem, bo jestem samoukiem - sprostował czarownik.
- Na bogów… Jarvisie… - Kamala wyszła z wanny, nie będąc w stanie przebywać w bliskiej odległości z kochankiem inaczej by go chyba skopała. - Aż mnie zżyma z dyskomfortu i wstydu na myśl, że mógłbyś się przed kimś wygadać, że wzorujesz się na tych dwóch lebiegach życiowych, przy czym jeden nie żyje a drugi żyje życiem szczura. Pozostań przy byciu samoukiem, dobrze? Nie ma w tym nic złego, że uczyłeś się sam… ale uczyć się z nimi… - Wzdrygnęła się obrzydzenia. - Samouk… tak… samouk, masz talent do uczenia się w samotności... - mruczała do siebie, masując skroń i próbując wyprzeć z pamięci to co właśnie usłyszała.
- Przykro mi, że cię akurat w tym rozczarowuję, ale tu jeśli nie jest się odpowiedniego pochodzenia, wiedzę i bogactwo trzeba samemu wyrwać sobie - odparł żartobliwie czarownik.

Laboni prychnęła niczym zadławiony sęp.
“To nie kwestia pochodzenia, a twoja nieumiejętność doboru towarzyszy, po prostu lubisz się otaczać towarzystwem niskich… bardzo niskich… bardzo, bardzo, bardzo niskich lotów, tłumacząc to przyjaźnią i oddaniem. Nic dziwnego, że z takim podejściem nigdzie jeszcze nie zaszedłeś.”
“Ahahaha ale mu powiedziała!” Zaśmiała się radosna Deewani, której dzień zaczął się niesamowicie dobrze. Przygoda ze Starcem! Spotkanie skrzydlatego pająka, który terroryzował jej siostrę, a teraz Gula wiszący jej na ramieniu, a to wszystko tu! We wspomnieniu Dholstanu! Jej ulubionym miejscu w sercu jak i na świecie!
Złotopyły duszek wirował między budynkami śmiejąc się perliście, lśniąc przy tym jak drugie słońce. “Staruszku… słyszałeś? Słyszałeś?! Ale numer hahahaha trzeba by mu kiedyś o tym powiedzieć na głos. Ciekawe czy zacząłby płakać!”

- Jeśli zaś chodzi o mędrców to… jeśli masz ochotę, to możemy po załatwieniu naszych spraw podsłuchać taką grupkę podczas ich małego zebrania wieczorem - zaproponował Jarvis tym razem czule głaszcząc kochankę po włosach.
Sundari odsunęła się nieznacznie, nadal pamiętając niechlubne słowa mężczyzny.
- Hmm… nie-e… pójdę do Koła Wiedzy Mitycznej i porozmawiam z tamtejszymi badaczami, muszę tylko napisać jakiś elaborat.
“Bardzo dobrze…” mruknęło wspomnienie babki. “Nie wiadomo do jakich psubratów by cię zaprowadził… lepiej zdaj się na swój i mój instynkt!”
- Aaaa… u tych… - Zadumał się przywoływacz. - To powinno być bezpieczne.
- Oczywiście, że jest bezpieczne - obruszyła się złotoskóra.
- Z tego co pamiętam bardzo lubią teorie. Im bardziej niezrozumiałe tym lepiej - ocenił Jarvis.
- Wiem o tym, byłam na jednym z ich wykładów. - Napuszyła się Dholianka przystępując do ubierania się. - Mój elaborat też będzie czysto teoretyczny, tak samo jak moje pytania dotyczące magii.
- A o czym zamierzasz pisać? - zaciekawił się jej kochanek również wstając i zabierając się za ubieranie. Przy okazji przyłapując ukochaną z miną pełną konsternacji i zakłopotania, kiedy olśniło ją, że nie miała jeszcze tematu.
- Moooże na temat... czasu... spędzonego na… na… rytualeee… dlaaaczego… czar rytuaaalnyyy…. rzucany jest dłuuuużej… jeśli nie jest zaaapamiętaaaany?
- Interesujący temat… oczekuj wielu wnikliwych pytań. - Uśmiechnął się mężczyzna, resztę ubierania się spędzając w ciszy. Tawaif gorączkowo rozmyślała nad swoim elaboratem, modląc się do bogów wiedzy, by Gula ukazał jej jakieś nietypowe materiały, którymi mogłaby się posiłkować.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline