Byli w raju.
No, może nie tyle w raju, co w zacisznej oazie, znajdującej się w centrum przeklętej londyńskiej Strefy.
Do raju było niedaleko - mieli prąd, wodę, zapasy jedzenia, piwo i wino (David odnalazł parę butelek stojących w ciemnym kacie), papierosy (niestety, ale na szczęście wentylacja działała i nałóg Sigrun nie dawał się aż tak we znaki). Do pełni szczęścia brakowało tylko kobiet, bo choć Sigrun plotła coś o nagich młodzieńcach, to bardziej interesowała się piwem i papierosami...
W jednym jednak miała rację - wyglądało na to, że w tym miejscu Strefa sobie odpuściła i jej wpływy różnego rodzaju w to miejsce nie sięgały. A to znaczyło, że schron stanowił idealną bazę wypadową dla każdego, kto chciał badać Strefę.
I idealną miejscówkę, jeśli chciało się mieć czas na rozpracowanie wszystkich sekretów Instytutu w ogóle, a bunkra w szczególności.
Bo gdyby udało się odkryć, co sprawiło, że baza jest oazą, to można by ten efekt wykorzystać. Na różne sposoby.
- Zrobimy sobie małe wakacje od Strefy - powiedział - i tym czasie rozgryziemy Instytut. I Cleo. I znajdziemy kanały.
Sięgnął po puszkę z piwem. |