Po wyjściu spod podwozia Cosmo wyglądał jak... nieważne jak, ważne że był brudny od starego smaru i pyłu który oblepiał go gdy monter przesuwał się po ziemi. Miał kłopoty, le nikt nie mówił, że będzie prosto, kłopoty standardowe, nic co by go zdziwiło.
Ściągnął koszulkę i zaczął ją wytrzepywać, brud nieźle się trzymał, ale przynajmniej trochę kurzu odleciało. W wagonie warsztatowym przetarł ręce szmatą z dodatkiem benzyny, wytrzepał włosy. Pewnie twarz też miał brudną.
Wdrapał się do wagonu sypialnego, odszukał przedział Ortegi, zapukał, potem zapukał mocniej: -Sam, wstawaj, obiad!
Poczekał jeszcze chwilę, żeby ewntualny hałas ze środka potwierdził żę ona tam jest i że już się obudziła.
W kiblu na końcu wagonu przejrzał się w lustrze, jako tako opłukał twarz. Ujdzie.
Jak po obiedzie śruby nadal nie puszczą, zajmie się wymianą opon, odbicie starych i wciśnięcie nowych. A właśnie, uszczelniacz, musi poszukać w warsztacie, a jak nie to w drugim pociągu.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |