Bartosz (i reszta):
Stanąłeś na kratce, a kapłan podszedł do dźwigni i poinstruował cię, żebyś zasłonił ręką nos, usta i oczy. Zrobiłeś to. Nie widziałeś, ale większość patrzyła z wyraźnym zainteresowaniem - właściwie takim samym jak twoi towarzysze. Nieliczni nie okazali zbyt dużego zainteresowania, a w tej grupie byli Goćcza (po jej minie było widać jakby nic nadzwyczajnego nie działo się) i Rheoli (ten miał kwaśną minę i nie patrzył w tamtym kierunku). Kilka innych osób bardziej była zainteresowana słupem stanowiącym centralną część pomieszczenia niż twoją przygodą ze staniem na kratce.
W momencie, gdy zasłoniłeś twarz, nos i usta kapłan pociągnął za dźwignię i z kratki
wystrzelił w twoim kierunku strumień gazu. Czułeś jakby ciepło, ale nie gorąco. Bardzo szybko twoje ubranie stało się suche tak jak i twoja skóra i włosy. Kapłan pociągnął za dźwignię i po chwili poinstruował, żeby odsłonić twarz. Na twoich dłoniach od wewnętrznej stronie, jak i oczach, nosie i ustach wciąż znajdowała się woda - ale twoje ubranie i reszta ciała była sucha.
- Suszarka. - powiedział kapłan zadowolony, a ty nie czułeś już aż takiego zimna jak wcześniej.
Wszyscy:
Kapłan zaprosił resztę do wysuszenia się. Macie pierwszeństwo, ale i zebrani miejscowi skorzystają - choć nie wszyscy.