Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2020, 22:38   #66
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Powiedzieli ci że jak będziesz ciężko pracował to zajdziesz daleko?
Że nie ważny jest status i znajomości, ważne ile dajesz z siebie?
Zdradzę ci małą tajemnicę:
Kłamali.

- Czcigodny Grumbleblade,
założyciel Gildii Oktagonowego Kufla z Waterdeep


Przez ile lat będzie trwał górski szczyt,
Nim deszcz go na mórz zniesie dno?
Prze ile ksiąg pisze się ludzki byt,
Nim wolność w nim wpisze ktoś?
Przez ile lat nie odważy się nikt
Zawołać, że czas zmienić świat?
Odpowie ci wiatr wiejący przez świat
Odpowie ci bracie tylko wiatr.

- legendarny bard Allen Zimmerman

Phandalin.
Miejsce do którego ściągają istoty chcące uciec od zgiełku wielkich miast, skomplikowanych intryg królewskich dworów, kupieckich umów, wojen i co tam kogo gryzie. Miejsce wybudowane pośród ruin siłą, uporem i marzeniami wbrew zagrożeniom z Gór Miecza i wszelkich okoliczności.

Rhyshard mógł na to wszystko tylko pokiwać głową z uznaniem.

Pytanie tylko czy ten zew wolności który przyprowadził tutaj tylu śmiałków nie przekształci tego miejsca z czasem w to przed czym wszyscy uciekali. Dla ludzi pewnie to nie będzie miało znaczenia - za krótko żyją. Z tym będą borykać się ich wnuki i dalsi potomkowie. Długowieczni o ile dotrwają do czasu przekształcenia się osady w miasto będą mieli okazję obserwować to na własne oczy.
W pewnym sensie dzicz i zagrożenia które powstrzymywały ekspansje cywilizacji jaką było Phandalin było też tym co pozwalało miasteczku pozostawać tym czego szukali mieszkańcy.

To czego szukał sam Rhyshard jeszcze jakiś czas temu. Ale to było dawno. Odnalazł coś innego co wypełniło pustki w jego życiu i zaprowadziło go na inną drogę. Lepszą. Wspanialszą. Doskonalszą.

Co nie przeszkadzało mu w kroczeniu nią robić małych przystanków. Phandalin nadawał się doskonale do przycupnięcia w jednym miejscu przez jakiś czas i zadumaniu się nad odwieczną istotą rzeczy. Święto plonów było też dobrą okazją by uzupełnić zapasy, dowiedzieć co dzieje się w okolicy i może zdobyć trochę grosza. Pieniądze mu już nie były potrzebne do życia, ale niestety były pewne rzeczy do których mamona była potrzebna.

Dlatego też Rhyshard, zwany przez niektórych Drożdżem, wkroczył swobodnym krokiem po dłuższym spacerze do Phandalin. Podpierał się na solidnym kosturze rozglądając się po mieścinie. Chociaż do obcych był na dzień dobry pozytywnie nastawiony to spod uszatej czapy wyzierało spojrzenie i mina emanujące podejrzliwością. Pewnych rzeczy po prostu nie da się już wyzbyć. Z drugiej strony był kimś kto zdecydowanie przyciągał uwagę (w pozytywnym ale też negatywnym tego słowa znaczeniu) - jak na krasnoluda był wychudzony, jakby żył na drakońskiej diecie. Nie nosił też typowych ciężkich ubrań jak większość krasnoludów, ale skórzaną kamizelę, koszulę, materiałowe spodnie i solidne obuwie. Ramiona okrywał jeszcze lekki bury płaszcz bez rękawów. Tylko pas - ciężki z żelazną klamrą wydawał się typowo krasnoludzki. To co jednak najbardziej chyba wyróżniało Rhysharda był metalowy kocioł alchemiczny, który niósł na plecach. Zaprawdę dziwaczne było to urządzenie, jednak dobywał się z niego przyjemny chlupot, zapewne trunku. Roznosiła się z niego woń drożdży, świeżego piwa i ziół. Spod rozpiętego płaszcza czasem błyskały przybory przypięte do pasa - nożyki i sierp oraz mieszki o podejrzanej zawartości.

Taki oto krasnoludzki powsinoga rozglądał się ciekawsko po miasteczku starając się dojrzeć co też za atrakcje miejscowi przygotowali, gdzie można tu wypić i gdzie zaciągnąć języka. Nawet do uszu Rhysharda dotarły wieści że gdzieś w kniei Neverwinter ludzie giną, może więc warto było poszukać tablicy lub człeka za pośrednictwem których lokalne władze wynajmowały mordwłóczęgów, oprychów, awanturników, zabijaków i włóczykijów takich jak Rhyshard?

Złoto by się przydało. Natura dostarczała mu składników lecz nie w dostatecznej ilości by na poważnie ćwiczyć i eksperymentować. Czemu by więc nie dać zarobić lokalnej społeczności poprzez delegowanie pozyskania zasobów za godziwy grosz?

Wyżej dupy nie podskoczysz gołodupcu. Twoje szczęście, że w innych rzeczach ciężka praca jest jedynym co się liczy. Dlatego nadstaw uszu i słuchaj i nic z tego co usłyszysz nie mów reszcie, chyba że chcesz do końca życia jebać na swych panów robiąc ich pracę za michę kleiku i dach nad głową

- Czcigodny Grumbleblade
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 25-09-2020 o 21:53.
Stalowy jest offline