Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2020, 19:55   #5
131313
 
131313's Avatar
 
Reputacja: 1 131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację131313 ma wspaniałą reputację
Pater Scipio trwał w zagadkowym półśnie na swej pryczy w klitce jaką była jedna z kajut Pielgrzyma Procesjonału. Miotały nim ledwie dostrzegalne dziwne spazmy i skurcze mięśni gdy wizje ogarniały gradową chmurą jego umysł. Po raz kolejny gdy przymykał na moment powieki przez głowę kaznodziei przelatywały obrazy z początków obranej przez niego drogi. Widział... wiele. Rozszerzone strachem i niedowierzaniem oczy członków rodziny, rozbłysk płomieni odbijający się we własnych źrenicach i rozwrzeszczaną figurę która uderzająco przypominała samego patra Scipio... Jednakże ta karykaturalna wręcz figura płonęła i podskakując nerwowo oraz rzucając się po ścianach komnaty próbowała ugasić ogień... jednakże tego ognia nie można było ugasić. Był to bowiem ogień wiary patra Faustusa Scipio bez Trwogi którego paliwem był sam blask dobiegający z Terry i jedynego który tam zasiadał. Pater Scipio machinalnie, instynktownym gestem dotknął przez sen swojej wzmacnianej kamizelki taktycznej w którą wtopionych było kilka imperialnych pieczęci oraz fragmentów wstęg z litaniami do Imperatora. Wprawne oko dostrzegłoby również że część pieczęci przytwierdza do kamizelki wytrawiony kawałek skóry na której wypisanych było kilka słów częściowo rozmazanym już atramentem. Takowych oczu jednakże w komnacie nie było. Posługa patra Scipio naznaczona była bowiem samotnością i godzinami o świcie gdy był tropiony, tropił i karał w imieniu Pana. Niekoniecznie w takiej kolejności.

***

Jego oczy otworzyły się jakby na rozkaz. Płonęły ogniem wiary i chęci działania. Poweselał za sprawą niedawnych mar nocnych. Nadeszła sądna godzina. Kolejna w jego życiu. Sen był i tak wyłącznie zbytkiem próżnych i obmierzłych, którzy nie dorośli duchowo, aby służyć jego imieniu. Wstał niespiesznie, prostując swą szczupłą, lecz żylastą sylwetkę i wystudiowanym ruchem sprawdził czy ma wszystko przy sobie. Przezroczyste, jakby szklane naczynie z jakimś czarnym proszkiem wsunął w przepastne poły swej szaty uśmiechając się do wspomnień z nim związanych. Na pierwszy rzut oka prezentował się jak prosty pielgrzym czy też pokutnik ubrany w proste, ciemne szaty i płaszcz. Jednakże pod nimi skrywał się komplet taktyczny podobny do tych używanych przez Gwardię Imperialną. Lata na drodze wykuły ze spiżu postać mężczyzny o ostrych rysach, włosach zaczesanych do tyłu i przeszywającym spojrzeniu błękitnych oczu. Na oko przed 50tką... jednak każdy kto ujrzał patra Scipio zaczyna się zastanawiać nad wieloma rzeczami dwa razy. Nie bez przyczyny zresztą. Dlaczego bowiem ktoś mieniący się tytułem dobrotliwego ojca nosi w kaburze przy pasie przenośny miotacz ognia. Cóż... jak powiada błogosławiony prorok Flavion “Powszechna to wada ludzi nie pamiętać o burzy, gdy morze spokojne”.

***

Skierował swe kroki na główny pokład zgromadzeń na masowcu. Postaci ubrane w szare łachmany kręciły się tu bez wyraźnego celu i powodu. Takich zbiorowisk było w galaktyce miliardy. Powód i cel ich życia mógł im dać tylko sam Imperator i pater Scipio kierowany jego myślami niczym batuta kierowana ręką wprawnego dyrygenta. Musiał ułożyć z istnień tych nieszczęśników piękny psalm pochwalny ku czci Pana oraz roztoczyć harmonię wiary zdolną spopielić wszystkich xeno obrazoburców, heretyckie ścierwo chaosu i zmutowanych odszczepieńców. Odchrząknął, wzniósł wyprostowany palec kierując go w stronę sklepienia namaszczonym ruchem i zwrócił się do zgromadzonych silnym głosem który narastał z każdym słowem. Dało się poznać że to jedno z niezliczonych kaznodziejczych kazań które dał na przestrzeni lat. Niedaleko jego głowy unosiła się pożółkła servo czaszka, której palący się czerwienią wizjer zdawał się sondować zebranych. Zazwyczaj wyszczekująca rozkazy, teraz jednak milczała jak zaklęta. Głos patra Scipio był wystarczająco dobitny.
-Nadeszła godzina próby moi drodzy. Zbliżcie się, albowiem ci którzy nie znajdą czasu na gorliwą modlitwę zostaną zepchnięci w przepaść bez światła Jedynego... On bowiem potrafi oddzielić plewy od ziarna i wszystko oczyścić — ziarno zbierze do magazynu, a plewy spali w niegasnącym ogniu. Grzmiał pater Scipio prąc ku nabożnemu crescendo.
Misterium mogło się rozpocząć...

***

Zatracił się totalnie w nabożeństwie. Słyszał głosy zgromadzonej tłuszczy przytakujące gorączkowo słowom jego kazania. Domagające się oczyszczenia układu Hulee, sektora Askellon i całej galaktyki która mogła istnieć jedynie pod świętym przewodnictwem Pana. Jakieś kobiety prosiły o błogosławieństwo dla swych rodzin, mężczyźni rozbieganym wzrokiem spoglądali na innych zgromadzonych którzy stali nie do końca przekonani, nieco dalej od kręgu. Ponaglające, żarliwe głosy zgromadzonych popychały ich do przyłączenia się do rytuału. Niczym ćmy lgnęli do ognia świecy której centrum był pater Scipio. Po długiej, moralizatorskiej przemowie serca ich urosły i pragnęły wyrazić skruchę z powodu zbyt mało gorliwej wiary w Jedynego. Pater Scipio wysłuchiwał przewinień, rozterek - zarówno tych duchowych jak i bardziej przyziemnych i dawał pokutę w formie cielesnej, tudzież moralnej. Obraz sytuacji na Hulee V i w jego kopcach - Krakex oraz Baishi Lou, zaczynał nabierać rumieńców. Wyławiał informacje z paplaniny wiernych, przesączał przesądy, plotki i mniejsze bądź większe kłamstewka. Wszystko to aby dotrzeć do prawdy, bądź też jednej z nich... poprawił się w myślach. Licencję na prawdę nieomylną i nie podważalną ma bowiem tylko On. Ten który był, jest i będzie - na długo po tym gdy wszyscy tu zgromadzeni obrócą się dawno w proch.

***

Od mszy minął jakiś czas. Szedł pewnym krokiem, a odgłos jego podkutych żołnierskich butów rozbrzmiewał echem w pustych teraz korytarzach statku. Te pokłady masowca były przeznaczone na różnorakie magazyny, których większość była zawalona transportowanymi surowcami i towarami. Płomień świecy i mgliste sylwetki zgromadzonych dostrzegł od razu w umówionym miejscu. Zazwyczaj działał sam, nie lubił być obciążony owieczkami prowadzonymi na rzeź, gdy miał wytropić wiedźmę której obraz był drzazgą w oku Pana, bądź też rozbić siatkę mutantów prześladujących małą wspólnotę religijną. Teraz było jednak inaczej. Ufał że Inkwizytor nie mylił się co do tej misji i oddelegował specjalistów z różnych dziedzin. Podszedł powolnym krokiem, bliżej tak że zgromadzeni mogli dostrzec jego twarz która w tym świetle przypominała woskową maskę zastygłą w wyrazie nabożnego skupienia, oczy zaś wypełnione bojaźliwym blaskiem idącym w szranki z siłą płomienia świecy. Te oczy... Zdawały się patrzeć gdzieś w głąb samej galaktyki, nieustannie wyszukując śladów zwątpienia, zawahania, znamion herezji i nasion grzechu. Spoczęły na każdym ze zgromadzonych z osobna. Wypełniona namacalnym wręcz smutkiem zamaskowana kobieta - niczym kwiat wystawiony na działanie sił natury, które rozszarpały jego drobne płatki swą potęgą. Niewidząca, lecz czująca maszyna. Kolejny dowód niezwykłej jakości technologii Pana. Wreszcie mężczyźni z których jeden wyglądał na nieustannie walczącego z brakiem grawitacji, bądź też falami targającymi jego burzliwym życiem. Obie opcje wydawały się być równie prawdopodobne. Drugi prezentował się jak rasowy przestępca i biegły w niejednej podejrzanej sztuce, a ostatni mógł wiedzieć jak zadbać o cielesne naczynie w którym tliła się iskierka Imperatora zasilająca każde z nich. Wystawił niespiesznie ręce w stronę ognia świecy tak że płomień lekko muskał jego palce. Wydawało im się że wręcz słyszą ciche skwierczenie naskórka pod wpływem żaru. Pater Scipio nie wydawał jednakże z siebie żadnego dzwięku. Po dłuższej chwili milczenia zwrócił się do zebranych.
-Chwalmy Pana! Z jego to woli bowiem zebraliśmy się tutaj, aby poderżnąć gardło hydrze dręczącej ten sektor. Z pomocą jego blasku, jam - pokorny jego sługa zwany patrem Scipio, dowiedziałem się nieco o sytuacji na Hulee V. Tak jak wspomniał Venris, wnętrzności underhive wydają się być wręcz przeżarte toczącym je rakiem tajemnic i grzechu. Warto byłoby zacząć od rekonesansu wśród miejscowych kryminalistów. Wielu z nich zapewne jest na usługach bądź też ma jakieś długi wdzięczności u Czarnego Kartelu. Stamtąd możemy piąć się w górę i na poziomach lowhive oraz midhive pozować na grupę pielgrzymów pod moim duchowym przewodnictwem. Łatwo nam będzie prowadzić śledztwo używając religijnych zgromadzeń jako doskonałego narzędzia do uzyskania informacji od okolicznej tłuszczy, pracowników magazynów i przedstawicieli gildii. W późniejszym czasie, gdy będziemy wiedzieć więcej możemy pofatygować się na poziomy Iglicy. Jeśli będzie trzeba, powołam się na swoje szlacheckie pochodzenie aby się tam dostać. Możliwe że będziemy mogli również skorzystać z jakiegoś wsparcia ze strony naszego zwierzchnika, jeśli zajdzie taka potrzeba.-Odczekał chwilę, jakby oczekując na jakiś znak od opatrzności.
-Taki plan został mi objawiony przez Jedynego. Rząda on od nas bezwarunkowego sukcesu, tego jak mniemam jednak się domyślacie...- posłał zgromadzonym uśmiech który większość ludzi mógł przeszyć lodowatym sztyletem strachu bądź też ulgą... w zależności po której stronie jego miotacza ognia było dane im się znaleźć.
 
__________________
All created forces will be concentrated in a new species. It will be infinitely superior to modern man.

Ostatnio edytowane przez Micas : 26-09-2020 o 10:06. Powód: wyjustowanie
131313 jest offline