Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2020, 17:52   #107
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Eidith

The Arc of Saint Peter
Eidith wręcz przeciwnie, nie wierzyła że pirat jest w stanie ją długo odpierać. Jej silniki ponownie buchnęły białymi płomieniami, gdy wystrzeliła w stronę Afro, by go zgarnąć spod palca December. Nie chciała widzieć jak pirat zamienia się w dżem. W miare możliwości postara się też zgarnąć jego kompana. W próżni oboje nie powinni dużo ważyć.
Eidith władowała się ramieniem w Afro, którego była w stanie posunąć tylko o milimetry. - SPIERDALAJ - wrzasnął. - MY SIĘ NIE PODDAJEMY
- YOO olej tą kurwę, to tylko palec. - krzyknęła młoda dziewczyna.
Eidith przechylila nieznacznie głowę, po czym obiema nogami wybiła sie od pirata by polecieć pod paznokieć December. Skóra w tym miejscu powinna być miększa, postanowiła skorzystac z sytuacji. Aspekt śmierci nadal jej nie widział co było dużym plusem.
Eidith z łatwością chwyciła się paznokcia. Naskórek pod nim wydawał się stosunkowo miękki, choć nie było dość miejsca między nim a paznokciem, aby się tam osobiście wgramolić.
Kolega Dead Afro w tym czasie zrzucił na bok olbrzymią bestię z którą się siłował, po czym zeskoczył z platformy. - DZIĘKI DEAD, MOŻESZ UMIERAĆ AHHAHA! - zaśmiał się.
- [i]Ja nigdy nie umrę!{/i] - odparł siłacz.
- Tak, w moim sercu będziesz żył zawsze! - odparła dziewczyna, również opuszczając platformę.
- Dzięki Mina, to wystarczy! - odkrzyknął, upadając na kolana. - Jak ja kurwa nienawidzę tej iskry. Nie wiem co robisz bezskrzydła, ale masz jakieś pięć sekund! - krzyknął do Eidith.
Eidith od razu wyciągnęła kris, i zamierzała wbić go w miekka tkanke pod paznokciem. Możliwe że zaraz to zakonczy.
Wbijając niewielki sztylet pod paznokieć, Eidith usłyszała brzęk i skrzeczenie jej mechanicznych ramion, które trzęsły się i pękały od wysiłku. Zaciskając zęby, z jednym, ostatnim pchnięciem, udało jej się pchnąć ostrze, wbijając je w skórę i wysadzając swoje własne ramiona, które zaczęły bryzgać czarną posoką. Ostrze zaczęło krwawić ciemnym płynem, który powoli wpływał w ranę. December wydawała się nie zadawać sobie sprawy z tego zajścia, jej palec opuścił się, zgniatając Dead Afro i wysadzając platformę. Szok Eidith przerwało nagłe zniknięcie obrazu. Była w czarnym pomieszczeniu. Przed nią znajdowała się brama.

Przedziwna kreatura z zamkami na ciele i kluczami we włosach przytulała się do ogromnych wrót, blokując Eidith dostęp. Powoli, dwoma palcami, uchyliła ona jedno z drzwi.
Wewnątrz Eidith ujrzała rodzące się dziecko, żyrafę wstającą o wschodzie słońca, las zastąpione drewnianą wsią, wzgórza przekształcone w bronie, zwierzęta zmienione w jedzenie, bagna przeistaczają się w czystą wodę, energię obejmującą maszyny, zdziczałych kosmitów zostających posłusznymi pracownikami kopalni…

Zza bramy, powolnym krokiem wyłoniła się średniego wzrostu sylwetka mężczyzny o złotych włosach, z koroną laurową na głowie.

- Twój mistrz się pomylił. - odezwała się postać. - Będąc śmiercią samą w sobie, December może zabić wszystko, nawet idee. Nawet pragnienia. Będziemy potrzebować dużo więcej, aby ją przezwyciężyć. - mówił trylionem głosów. - Mogę stworzyć następne ostrze. Takie, które możesz dostarczyć prosto w jej serce. - zaproponował. - Jeżeli to wydaje ci się niemożliwe, zostanie nam desperacja. Będziemy musieli ją pożreć. - stwierdził.
Eidith nawet nie próbowała zrozumieć co widzi. Ale jednego była pewna, stoi przed nią kolejny z miesięcy. Miała dużo pytań, ale zaczęła od tego:

- Już próbowałam, ostrzem. Nieefektowne. - Powiedziała mechanicznym głosem. - Pożarcie jej… jak tego dokonać? - Wzruszyła kikutami patrząc na postać.
- Nie próbowałaś przebić serca. - zauważyła sylwetka. - Je się ustami. - dodała postać.
- Sassy little month. - Zauważyła białowłosa. - Mam dosłownie kąsać ją...gryźć, odgryzać, przeżuwać, połykać dopóki cała nie zniknie? - Przechyliła nieznacznie głowę. - Widziałeś że ona planety pożera? Jest przeogromna. - Chciała rozłożyć ręcę podkreślając swoją wypowiedź, lecz tylko pomachała kikutami.
- A widziałaś, ilu jest nas? - spytał. W tym momencie Eidith zdała sobie sprawę, że mrok jest pełen czarnych, humanoidalnych sylwetek, które ciężko odróżnić w mroku, a wewnątrz każdej sylwetki znajduje się kolejna nieskończoność obecności. - Dołączymy do ciebie, wykorzystamy cię za pośrednika między życiem a śmiercią, jako Oroboros zawładniemy nad grudniem w akcie desperacji. Z tego jesteśmy przecież znani. - zaproponował, rozwierając szeroko ramiona w geście uścisku tak jak i cała reszta. Jeżeli Eidith nie była tego pewna, to mogła być jej ostatnia szansa, żeby odmówić.
- Dwukrotnie wspominałeś o desperacji więc, jest jakieś drugie dno. Pewnie zajmiesz jej miejsce, albo zamienie się w coś i przestanę istnieć. Poproszę o miecz. - Przemówiła Eidith bacznie obserwując zmory. - A którym ty jesteś? Po ciebie też w końcu przyjdę. - Zapytała, oczekując na obiecane ostrze.
- Jestem tylko interfejsem. - Stwierdził, wyciągając dłoń w stronę Eidith. Ciało inkwizytorki zagoiło się, a braki odtworzyły się z czarnego szlamu. - Nie wiem, jakbyś wyszła z naszego wnętrza przy transformacji. - przyznał - Jednocześnie nie mam pojęcia, jak dostaniesz się do jej serca. Mam jednak pewność, że twoje ciało będzie odporne na jej magię. Każda inna osoba umarłaby w sekundy, więc liczymy na ciebie.
- Znajdę żyłę i będę płynąć pod prąd. - Spojrzała po swojej dłoni i spluwie miast drugiej.
- Dlaczego mi pomagasz? Doskonale wiesz kim jestem. - Zauważyła, patrząc po sobie czy wszytko ma na miejscu.
- Byłem pewien, że to ty pomagasz nam, jak i sobie. - stwierdziła postać, podając Eidith dłoń. Wtedy kobieta się przebudziła.

Eidith znajdowała się w przestrzeni kosmicznej. Jej ręce zregenerowały się, jedna dłoń była działem, a druga wyglądała jak ostrze zdjęte z kosy: czarne i zagięte, choć coś nietypowego było w jego teksturze.
Rozglądając się, inkwizytorka dostrzegła, że December nie zwraca na nią uwagi. Była oblegana przez setki okrętów gwiezdnych ostrzeliwujących ją uzbrojeniem antyplanetarnym. Wcześniej, gdy nic jej nie groziło, atakowała platformę, na której wyczuwała nadmierną obecność magii. Teraz gdy już odczuwała ból zadawany jej przez wrogie ataki, zmieniły się jej priorytety.

Platforma znajdowała się pod Eidith. Dead Afro wraz ze swoją koleżanką czekali na dole, żeby ją złapać. Jej podopieczni, którzy wcześniej czekali na rozkazy, sami zeszli na platformę pod jej nieobecność. Bonnie pomagała leczyć rany cesarskich, pewnie z braku lepszego zajęcia. Na środkowej platformie jakiś z kodów opiekował się tachionowym generatorem tarcz, który teraz bronił konfiguracji. Zilva wraz z Yse i płonącą kobietą wspólnymi siłami generowały ogromną kulę energii. Mimo tego sytuacja wyglądała dość spokojnie.
Eidith widząc na dole rycerza w czerwonym spandeksie ułożyła się tak by wylądowała w jego ramionach. Gdy już była w jego objęciach spojrzała mu prosto w oczy.
- Masz ciągotki do dam w opałach. Jeśli możesz rzuć mnie w stronę jej stóp. Muszę się dostać do żyły. - Zakomunikowała. Mimo że posiliła się na żart jej twarz ani głos nie wyrażały żadnych emocji.
- Aż tak się nie zamachnę, ale może dziadek da radę. - stwierdził Afro, stawiając Eidith na ziemi, po czym machną w stronę najdziwniejszego z piratów. - Rzuciłbyś nią pod stopy?!
- Cało kobietą? Nie teraz. Daj nam trochę podlecieć. Albo jego czapko rzucę. - wskazał palcem na agenta MI noszącego wiele kapeluszy. - One jak portale działają, nie?
- To jest lepsze rozwiązanie. - Stwierdziła, po czym zbliżyła się do agenta icarii, o którym istnieniu wcześniej nawet nie słyszała. - Twój kapelusz działa jak portal prawda? Użyczysz jednego temu jegomościowi? - Wskazała spluwą na pirata z oczami które zaraz miały mu wyjść na wierzch.
- Nie ma problemu. - przytaknął mężczyzna, zdejmując nakrycie z głowy, pod którym znajdowało się kolejne, jakimś cudem identycznych rozmiarów. - Możesz jednak chcieć poczekać. Jeżeli nic im nie przerwie. - skinął głową na liderkę piratów i jej tymczasowe pomocnice. - Mają szansę faktycznie zranić tę wiedźmę.
Eidith spojrzała na zbierającą się kulę. Jednak jej psy potrafiły myśleć same, co by ją to nawet cieszyło gdyby nie fakt że ich los już dla niej jest obojętny.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar

Ostatnio edytowane przez Fiath : 26-09-2020 o 18:01.
Fiath jest offline