Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2020, 17:57   #111
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Gdy ciało Eidith się ponownie zregenerowało, ta otworzyła swoje oczy pod stertą zwłok. Wychodząc na wierzch dojrzała, że pole bitwy przekształciło się z mrocznej otchłani we wzgórza umarłych. December bez wytchnienia biła się z kapelusznikiem, będąc pod ostrzałem mniejszych sylwetek, które regularnie dziurawiły wychodzące znikąd macki śmierci. December była przynajmniej chwilowo nieświadoma obecności Eidith.
Na twarzy Eidith nie można było zauważyć specjalnej frustracji tym co się dzieje, to wszystko dzięki tej formie. Musiała… Musieli kontynuować. Podnieśli się więc, a od ich ciężaru gdy stąpała gruchotała kości wszystkich ciał. Ustawili się niczym gotowi do biegu, gdy nagle silniki na ich plecach zaczęły się palić białym światłem. Stawało się większe i większe, aż buchnęły niczym piorun, a oni polecieli z taką zawrotną prędkością że ich sywletka dosłownie się rozmyła.
NIczym pocisk z działa liniowego mieli zamiar przebić się przez December na wylot, z ostrzem wysuniętym do przodu.
Edith wpadła w December z zaskakującą nagłością, penetrując jej ciało i odrywając je od ziemi. Po raz pierwszy inkwizytorka odczuła, że faktycznie przebiła samą czarodziejkę. Jej żyły w okolicy trafienia zaczęły pęcznieć i pulsować, gdy coś je wypełniało. Korupcja zaczynała nabierać efektów. Wtem ciało December stopiło się, przekształcając się w czarną maź.

Moment później jedno z martwych ciało wstało z ziemi i przekształciło się w December, dokładnie taką, jaką była wcześniej. Jej ciało wciąż posiadało też ranę, którą przed chwilą zadała jej Eidith.

- Hoo...wreszcie użyła magii śmierci. - Kapelusznik był zaintrygowany.
- ...?
- Magia śmierci ma dać ci nad nią kontrolę, a mimo tego kontroluje ciebie. Skąd bierze się ta mania zabijania?
- ...Chcecie zobaczyć śmierć? Dobra. Najwyżej skończymy wcześniej.
Macki wystrzeliły z ziemi unosząc December w powietrze, oplatając jej ciało, tworząc pulsującą, ohydna szatę. Eidith znała tą technikę, było to zbliżone "czarnemu rycerzowi" Dagdy. December sięgnęła w cień i wyjęła z niego czarną jak smoła kosę z ostrzem i rękojeścią tej samej barwy. Następnie pstryknęła palcami.
Setki tysięcy martwych ciał ścielących teraz arenę bitwy zaczęło powstawać w powolnym tempie, gotowe do walki.
Widząc jak powstają zombie, cała kompania wycelowała w December. Zanim zdąża być problemem powinni wykorzystać tą szansę na zadanie jej jak największych obrażeń. Fakt że December przybrała taką formę i taktykę, oznaczałoby poczucie noża na gardle.
- OGNIA! - ryknęli strzelając ogniem maszynowym wprost w aspekt śmierci.
Wpadające w czarownicę pociski znikały w czeluściach jej przedziwnego ciała, nie tworząc już nowych ciał. Oblężenie wydawało się mieć jakiś efekt, choć z każdą sekundą kolejni żołnierze padali martwi, tylko po to, aby powstać jako kolejni przeciwnicy.
- SKĄD PRZEKONANIE, ŻE MOŻESZ ZABIĆ ŚMIERĆ? - spytała rozbawiona December, nieświadoma celu Icarii.
- Po tej dziurze którą ci zrobiliśmy. All of you take care of this zombies. - poinstruowała skacząc po głowach ożywieńcow w stronę December. Po drodze ładowała pocisk i odpaliła silniki. Niech miesiąc myśli że Eidith zmierza do starcia wręcz. Gdy aspekt śmierci się odsłoni, inkwizytorka wypali jej z działa przy czym sam odrzut powinien ją zatrzymać.
Z uwagi na ignorowanie wcześniej zombie, armia Eidith niespecjalnie sobie teraz radziła z ich zastępami, powoli wycofując się i uszczuplając z uwagi na natarczywość nieskończonej fali. Na pomoc żołnierzom wyskoczył kapelusznik. Dzięki temu inkwizytorka miała December dla siebie, ale jednocześnie nie mogła liczyć na wsparcie.
December wpadła w sidła Eidith, gotując się na atak swoim nowym ostrzem kosy, tylko po to, aby przyjąć eksplozję energii na twarz, gdy tylko przygotowała się do zamachu. Cios odepchnął ją, a gdy dym się rozwiał, podniosła uszkodzoną twarz ze złowrogim spojrzeniem. Macki eksplodowały spod ziemi, rozrzucając sterty martwych ciał, jak i nieumarłych zastępów. Las rąk śmierci zaczął otaczać arenę. December traciła cierpliwość, a korupcja w jej ciele rozwijała się niezwykle powolnie.
- DO I HAVE YOUR ATTENTION NOW FIEND?! - Mimo że nie było w tym ryku żadnych emocji, December mogła poczuć jej żądze krwi. Eidith musiała trafiać aspekt śmierci swym ostrzem by przyśpieszyć działanie korupcji. Postanowiła zrobić to samo co przedtem… dążyć do starcia wręcz i ładować pocisk do kolejnego wystrzału. Nie było to niczym innym niż zmyłką, Niech December myśli, że inkwizytorka chce to powtórzyć. Eidith zmałpuje ostatnie działania, aż do momentu wystrzału. Wtedy to jej silniki wystrzelą najpotężniejszym płomieniem jakim mogą i poślą Eidith do ślizgu, w trakcie którego miała zamiar odrąbać ostrzem nogę December.
Na widok szarży Eidith December zaczęła się cofać. Jej macki spadały w stronę inkwizytorki próbując ją złapać czy zgnieść. Eidith radziła sobie z ich unikaniem przez dłuższą chwilę, jednak nie była w stanie niszczyć ich mieczem. W końcu kilka z macek w nią trafiło, zbijając ją na bok i powodując nieplanowany wystrzał karabinu w losowym kierunku. Wtedy to December dopadła do Eidith, nabijając ją na kosę i z obrotem wyrzucając na podłogę.
- Mówiłaś coś, czy wiatr szumi mi w uszach? - spytała December z szerokim uśmiechem na ustach.
Eidith spojrzała spode łba spluwając czarną mazią na bok. Zaraz po tym jakby ktoś pociągnął za sznurki marionetki podniosła się do pionu. Silniki na jej plecach zaczęły zbierać energię, ale potrzebowały czasu by wystrzelić inkwizytorkę jak z działa liniowego. Zaczęła okrążać December, czekając na jej ruch. Na ten moment da czas slinikom by się naładowały i skupi się na unikaniu czegokolwiek aspekt śmierci w nią rzuci.
Maszyny nieustannie próbowały uderzyć lub przebić Eidith, zmuszając ją do tańca.
- Zaczynam widzieć swój błąd. Nie powinnam była próbować cię zabić, tylko zniszczyć... najwyraźniej jesteś jakąś wypaczoną maszyną. - stwierdziła December. Eidith była dość spostrzegawcza, aby nie dać się jej rozproszyć. Inkwizytorka zauważyła, że macki zaczynają się zbierać w okręgu i zawężać. December chciała zamknąć ją w jak najmniejszej arenie, aby zniwelować mobilność Eidith.
- Beep boop. - Niech dalej myśli że ma do czynienia z robotem. Widząc jak zamykają się wokół niej najróżniejsze macki, Eidith wyskoczyła wysoko w górę, w locie obracając się głową do December. Silniki na jej plecach buchnęły jasnym światłem a sama Eidith wirując niczym wiertło kierowała się w stronę miesiąca. Strzałami jej nie zabije, musiała w nią wpuścić więcej korupcji. Wystawiła więc przed siebie ostrze, zamiarem przebicia jej na wylot.
Ten typ szarży w normalnych warunkach byłby bezsensowny, December jednak nie znała jeszcze różnicy przed zwykłym a naładowanym napędem. Wystrzał nagromadzonej energii odrzucił Eidith w przód jak pocisk. December nie była w stanie uniknąć. Z ledwością zareagowała na uczucie bólu, podnosząc swoją kosę. Szyja Eidith oparła się o jej rękojeść, gdy December starała się odepchnąć od siebie inkwizytorkę, blokując ją przed wbiciem ostrza na pełną głębokość. Tak długo, aż pęd Eidith wepchnął ją w ścianę, którą sama utworzyła, służąc za oparcie, które pozwoliło inkwizytorce wbić ostrze prawie że na wylot. Z głośnym rykiem energia magiczna eksplodowała od December, odrzucając Eidith daleko w tył i wysadzając opancerzenie December, przywracając miesiąc do formy z początku walki. Gdy Eidith została odrzucona w pobliże kapelusznika zamiatającego resztki zombie, do jej uszu doszedł dźwięk trzasku i pękania, gdy w otaczającej ich ciemności zaczęły pojawiać się ślady pęknięć emanujący jasnym światłem.
- Jakie to uczucie? W końcu do ciebie dotarło co się dzieje? - Przemówiła Eidith podnosząc się do pionu. Niedługo po tym komentarzu zaczęła się zbliżać w stronę aspektu śmierci z uniesionym ostrzem. - Po tych światłach widzę że twoja bańka zaczyna pryskać. W archaicznych czasach świętowało się koniec grudnia, nazywało się to sylwestrem. Chyba możemy powoli odliczać. - Po tych słowach rzucą się do biegu w stronę miesiąca, chcieli zaatakować zanim zdąży cokolwiek przywołać.
Olbrzymie macki zaczęły wyskakiwać z ziemi niemal natychmiast, szybciej i większych ilościach niż kiedykolwiek przedtem. To, co miało być szarżą inkwizytorki, zmieniło się w slalom, gdy resztki jej armii próbowały dostać się do December, która wyglądała na bardziej poirytowaną niż kiedykolwiek przedtem.
- Widać jestem nieco zardzewiała po tylu mileniach spoczynku... - stwierdziła December, ignorując rozchodzącą się po jej ciele korupcję. Nie licząc skażenia, wyglądała na nienaruszoną, jednak jej kontrola nad magią wyraźnie została rozproszona, nawet jeżeli tylko na moment.

Eidith i jej towarzysze zaczęli mieć nie lada problem z dostaniem się do December. Nie minęło długo, nim utknęli w lesie macek, walcząc z tworami December, nie mając innej opcji. Miesiąc musiała skupiać się wyłącznie na przywoływaniu swoich magicznych odnóg. Prawdopodobnie nie była to nawet jej główna szkoła magii, jednak różnica między nią a nimi nagle stawała się coraz bardziej oczywista. Czyżby całą resztę bitwy spędziła świetnie się bawiąc, w polowanie na niby?

Widząc jak jej liczni pobratymcy umierają w dziesiątkach pod każdym pacnięciem macek, Eidith zaczynało brakować opcji. Uderzenie kogoś bardziej niż on ciebie jest efektywną strategią, tylko gdy jest się od kogoś silniejszym, a przy okazji, gdy drugą osobę ifaktycznie da się zabić, albo chociaż zneutralizować. Jeżeli ta niesamowicie długa walka coś wykazywała, to że ani jedno, ani drugie nie dotyczy December.

W tym momencie ciemność zaczęło wypełniać światło, dostające się przez jedno z pęknięcie w tym przedziwnym miejscu. Wszyscy odwrócili głowy w stronę pęknięcia, aby zobaczyć ogromną kulę energii dążącą prosto w stronę uszkodzenia. Oczy December rozszerzyły się, gdy kula wybuchła, oślepiając walczących i z trzaskiem rozsypując ściany areny.

Eidith odzyskała wzrok dopiero kilka minut później. Znajdowała się w ramionach Dead Afro, otoczona przez swoich niewolników, pirackich znajomych, oraz cesarskich sojuszników. Patrząc w niebo, ujrzała gigantyczne, gwiezdne ciało December rozbite w pół i rozpadające się jak porcelanowa lalka, pusta w środku. Jej ciało rozsypywało się powoli w sztywnych płatach, a oczy były puste, pozbawione życia. Eidith wiedziała jednak, że to tylko skorupa, szaleństwo December, które nadało sobie formę, od której prawdziwa December była teraz oswobodzona. W oddali, w centrum, między deszczem szczątków, lewitowała prawdziwa December, jej ciało płonące od zderzenia z pociskiem Zilvy, jednak nie zadające jej bólu.
Eidith zeskoczyła z ramion afro i od razu wskazała ostrzem na ogromne rozłupane ciało. - Ta duża aparycja to tylko jej magia, prawdziwe jej ciało jest pośrodku i muszę się tam dostać by dokończyć sprawę. - przemówiła ładując silniki na plecach. - Musi ktoś mnie rzucić w jej stronę wtedy przed nią odpale silniki i spróbuje ją wykończyć. Jeśli wystartuje stąd mogę stracić na prędkości. A to jedyne co przeciw niej działało do tej pory. - oznajmiła rozgladając się po obecnych.
- Hrnnn… zanim się naładuję, może już być za późno. - stwierdził świrus z wybałuszonymi oczami.
- Falco najsilniejsza! - stwierdziła wilczyca, napinając ogromne mięśnie.
- W takim razie możemy to nieco oszukać. Musicie wierzyć, że jestem jeszcze silniejszy. Zwłaszcza ty, Falco. - zaproponował Dead Afro, Falco skrzywiła się ale ostatecznie przytaknęła.
- Cóż, jeżeli chcemy ją dostać szybko, mogę się chociaż trochę udzielić. - stwierdził białoskóry mężczyzna z cesarstwa. Klasnął dłońmi i wskazał na Eidith, a ta natychmiast poczuła się dużo lżejsza.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline