Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2020, 17:59   #112
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Obok Cesarskiego dowódcy stała kapitan piratów, Zilva, z szerokim, głupim uśmiechem na twarzy. Odwróciła się do odzianego w korupcję mężczyzny: - Kapelusznik! Ile osób te twoje portale mogą przerzucić?
- Jeśli ograniczę dystans, to bardzo wiele. - odparła czarna owca.
Zilva uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wskazując mieczem na December. - Jeżeli mamy znieważyć wszystkie prawa rzeczywistości i zabić Śmierć, chcę to zrobić w sposób tak głupi, tak poniżający, że w jakichkolwiek zaświatach skończy, będzie tam wiecznym pośmiewiskiem. ROBIMY PIRAMIDĘ FERAJNA! - wydarła się, a nim Eidith zrozumiała o co chodzi, świrus złapał ją za kostki i postawił sobie na ramionach.

Świrusa z kolei na swoich ustawił Afro. Zilva stanęła za nim, opierając się swoimi plecami o jego i generując kulę energii. W tym czasie kapelusznik wygenerował dwa portale na trasie do December.
- Trzy, dwa, jeden… LASER JUMP ENGAGE! - wydarła się kapitan wystrzeliwując wiązkę energii. Laser wypchnął drużynę na kilometry w przód, wpychając ich w portal. Gdy byli już po drugiej stronie, Afro zamachnął się wyrzucają Świrusa, który, teraz choć połowicznie naładowany, cisnął przed siebie Eidith, wyrzucając kobietę z przeogromnym nagromadzonym pędem. Uruchamiając silniki, inkwizytorka osiagnie prędkość światła.

December nie stała jednak bezczynnie. Obejmujące ją płomienie zgasły niemal natychmiast, a ona zezłoszczona przyglądała się nadciągającej w jej stronę paradzie.
- Chcecie walczyć ze śmiercią…? To proszę…. - trzymając się jedną ręką za głowę, jak gdyby uporczywość Eidith wywoływała w niej migrenę, uniosła drugą dłoń i pstryknęła paluszkiem.
- La muerte del tiempo. Śmierć czasu.


Oczy Eidith zwęziły się gdy ta zauważyła jak kolory przed nią blakną i szarzeją. Czuła jak zwalnia. Nie tylko ona, ale też otaczające ją okręty, szybujące w stronę December rakiety i drążące wiązki laserów, a nawet ruch planet i gwiazd. Moment później, wszystko stało zamarznięte w miejscu. Wszystko, oprócz December.

- Jaki przebłysk absolutnego, bezgranicznego debilizmu, zrodził w was przekonanie, że jesteście w stanie obalić miesiąc?! Jeszcze najsilniejszy ze wszystkich! Czy ja wam wyglądam jak June?! Każdy z was może poświęcić swoje życie szukaniu lepszych i silniejszych mocy, narzędzi, zaklęć, artefaktów, możecie je podawać sobie przez generacje, a i tak nie bylibyście w stanie sprostać nawet January. Równie dobrze możecie nas traktować jak bogów tego uniwersum.
Werbalnie wyładowując swoją frustrację na zamrożonej w czasie Eidith, December sama do niej podeszła, przyglądając się z bliska ostrzu i pukając w nie rozbawiona. - Powinniście byli wykorzystać swoją szansę gdy mnie wzbudziliście. Mogłam was wziąć na sługi. Moglibyście masować mi stopy i mordować pomniejsze rasy żebym się nie przemęczała. Ale nie… - December pokiwała przecząco głową. - Jak długo bym nie była uwięziona we własnym szaleństwie, tak dalej jesteście najbardziej debilną, bezwartościową rasą, jaką znam, a co najgorsze, nie widziałam lepszej.

December poklepała Eidith po policzku. -A to co? Nanokombinezon astronauty? Pyk. - pstryknęła palcami, a przejrzysta warstwa utrzymująca walczących w próżni eksplodowała z ich ciał. - Co wam jeszcze buduje takie ego? Armada okrętów? - pstryknęła znów, a większość ze statków zaczęła eksplodować, choć wybuch momentalnie zamarzł w czasie.
- Nie ma niczego, co moglibyście zrobić, aby zabić prawdziwego, doświadczonego maga. - oznajmiła December.
- Cóż, wystarczy, że przekonamy go do naszych racji… niekoniecznie polubownie. - zza pleców zaskoczonej December wykroczył papież Zoan. - Mutata praecepta Dei, non hominum affectus est. Zmiana zasad: Czas nie dotyczy ludzkości.

Oczy December zwęziły się w przerażeniu i zaskoczeniu, gdy coś, co uważała za niemożliwe, zaistniało przed jej oczyma. Eidith odzyskała swój pęd, wbijając ostrze w December z przyłożenia i natychmiast uruchamiając swoje silniki. Ogromna prędkość wprawiła ciało December w konwulsje. Przestrzeń wokół nich zaczęła się przekształcać, po czym pękła. Para znów wleciała w czarną, międzywymiarową bańkę. Jednakże ta przestrzeń była Eidith dobrze znana. Daleko przed nią znajdowała się ogromna, tajemnicza brama. Pod nią stali kapelusznik, jak i Juliusz Cezar. Obydwoje złapali za klamki i otworzyli bramę na oścież. Eidith wpadła prosto w ????, wpychając w nią December, którą zaczęła pochłaniać korupcja.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline