Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2020, 21:27   #6
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Ile to już dni minęło nim opuściła rodzinne miasto pod osłoną nocy, owinięta w cienki płaszcz z tobołkiem jedzenia wykradzionego jednemu ze sklepów Wrót Baldura. Pieniądze z odciętych naprędce sakw skończyły się dawno temu, na szczęście los jej sprzyjał. Nie była pewna czy zawdzięczała to uśmiechowi Tymory, której jeszcze wieczór przed swą decyzją pozostawiła to co zarobiła u Danry. A może był to efekt ostrożności, której jak niczego innego nauczył ją Ruby? Cóż… ostrożność pozostała, a monetę ku chwale bogini podróżników i tych co szczęścia szukają zawsze była gotowa zostawić. Wtedy miała jeden cel, dotrzeć jak najszybciej do karawany, która jako ostatnia opuszczała Wrota, udając się na północ. Bogowie tylko wiedzą jak ciężka to była dla niej noc. Cienkie buty ofiarowały jej odciski i otarcia, cienki płaszcz ledwie chronił przed wiatrem, rwąc się gdy tylko zahaczyła o niego co ostrzejsza gałąź. Dzicz… las… tak obce dla niej, przytłaczały sprawiając, że jedyne co słyszała podczas tego szaleńczego biegu, w lesie… tuż obok traktu, było jej szalejące w panice serce.

Ulga, którą poczuła widząc światło ognisk nadal pozostaje trudna do opisania. Gdy zapłaciła, zabrano ją z sobą, a szef karawany widząc w jakim jest stanie nie pytał nawet o powód. Jane… której chwilę później przyniesiono koc i miskę ciepłej strawy wiedziała, że to właśnie jest ten czas, który nazwać można początkiem



W Souber pożegnała się z karawaną. Zżyła się z wędrującymi w niej kupcami i stróżami lecz gdy ci postanowili wracać na południe nadszedł czas rozłąki. Nie była już tamtą wystraszoną dziewczyną biegnącą pośród nocy. Zmieniły to kolejne karawany, kolejni ludzi i blizny. Zatrzymała się w Błękitnym Gryfie chcąc odpocząć nieco podróży. Stroje wymagały cerowania, jej ciało ciepłej kąpieli, a ona…. Ona potrzebowała zlecenia. Pieniądze z ostatniej roboty nieubłaganie się kończyły mimo iż raz na jakiś czas udawało się jej wejść w posiadanie czyjejś sakiewki. Cóż… to nie były jednak Wrota Baldura. Ci którzy nawykli byli do podróży wiedzieli by swe majątki kryć w odpowiednich kuferkach, a jej nie na rękę byłoby zwrócić na siebie uwagę kradzieżą czegoś wielkiego. Na szczęście byli i tacy, którym przydawała się jej kusza i wprawa z jaką się nią posługiwała.

Tu poznała resztę i choć zawsze trudno jej było przełamać się na tyle by nawiązać kontakt z kimś nowym lub co gorsza mu zaufać, wiedziała że sama nie podoła zleceniu, które i ich uwagę przyciągnęło. Zaoferowała do pomocy swą kuszę, zdradziła że nieźle radzi sobie w ciemnościach, ale i niewiele więcej. Jak długo nie pytano… ona nie planowała o sobie opowiadać.


W podróży dała się poznać jako osoba zaskakująco… pomocna. Nie wyrywała się do pracy i nigdy nie mówiła o swych talentach. Trzymała się raczej na uboczu. W swym podniszczonym płaszczu i stroju, który nosił ślady licznych podróży przysiadała zazwyczaj na uboczu poza kręgiem światła ogniska. Gdy otuliły ją cienie, zdawać się mogło, że odeszła gdzieś na chwilę, ale poproszona o coś nagle wstawała, jakby oddzielając się od życzliwej jej ciemności. Nie narzekała. Z gotowaniem radziła sobie z wprawą, prace takie jak zbieranie chrustu czy rozpalanie ognia zdawały się być dla niej codziennością. Zapytana o coś odpowiadała cicho i bez przekonania, wyraźnie nie chcąc wzbudzić zainteresowania swoją osobą. Tak też było tej nocy gdy położywszy się na swych tobołkach kawałek od ogniska, nasłuchiwałą rozmowy.
- Mogę wziąć drugą wartę. - Powiedziała cicho. - Mogę i pierwszą… to nie był męczący dzień.
 
Aiko jest offline