Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2020, 11:49   #99
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Pomimo namów, marudzenia i wszelkich innych sposobów perswazji ani Vanja, ani Aurora nie chciały dać się namówić na opuszczenie wyspy. Obie twierdziły, że muszą zastąpić w obowiązkach Marco i... no po prostu się nie dało. Jak się baby uparły to na całego za nic mając sobie logiczne i całkiem realne zagrożenie, że ten, albo inny ognisty chłopiec postanowił wrócić znów na wyspę. Leith coś musiał wymyślić tym bardziej, że zbliżał się wieczór.
- Nie możesz się jakoś z tym… - Leith podjął temat gdy obejmując jeszcze tego dnia Aurorę jego dłoń oparła się o talię kobiety - nim lub nią porozumieć? wiesz, w głowie? tak jak robiłaś to ze mną? może jest jakiś logiczny powód dlaczego młode tak cię… - bękart zastanowił się nad doborem słów - osłabia? może tylko tak może przeżyć? może możemy coś zrobić?
Jasnowłosa spojrzała na niego zdziwiona, po czym powoli kiwnęła głową.
- Że też o tym nie pomyślałam... zaczynasz lepiej rozumieć Skrzydlatych niż ja. - Powiedziała z uśmiechem, choć jej oczy pozostawały poważne.
- Spróbuję. Poradzicie sobie z Vanją? Nie wiem ile to potrwa…
- Mhm… postaramy nie dać się zabić, choć też nie wiem ile to potrwa…
Aurora delikatnie chwyciła jego kark i przyciągnęła lekko głowę, tak że zetknęli się czołami. Nie zamierzała chyba nic mówić, a jedynie poczuć bliskość mężczyzny.
- Będę w domku, gdybyście mnie potrzebowali. - Rzekła po chwili, odsuwając się niechętnie.
- Mhm… - zgodził się mieszaniec niechętnie reagując gdy kobieta wreszcie zaczęła się odsuwać. Leith rozejrzał się po czym poczłapał rozeznać się w stanie spraw na wyspie oraz w celu namierzenia Vanji.
To jednak dziewczyna znalazła jego. Vanja biegła wydeptaną ścieżką, nerwowo machając ręką i wskazując to na Leitha, to na północ.
Bękart podszedł do dziewczyny i po chwyceniu ją za rękę zniknął ku północy.
Vanja wczepiła się w niego, wciąż nie nawykła do tych przenosin, jednak kiedy znaleźli się na północnym krańcu, szybko otrząsnęła się i wskazała palcem konkretny kierunek. Pomiędzy chmurami, w promieniach zachodzącego słońca majaczyły jakieś sylwetki. Początkowo wyglądały one jak zwykłe ptaki - ot klucz dzikich kaczek lub innych dziobowaty. Wyostrzone zmysły Leitha wyłapały jednak więcej szczegółów i... już wiedział, że za jakieś pół godziny mogą spodziewać się wizyty 13 skrzydlatych.
Przynajmniej jeśli sam z tym czegoś nie zrobi - pomyślał Leith. Bękart poinstruował Vanję by wróciła do Aurory. Sam natomiast już z łukiem w dłoni zniknął by pojawić się wysoko, daleko na niebie. Stamtąd też zaczął co raz szyć ze strzał to znikać by pojawić się z innej strony ponawiając atak. Uśmiechnął się też przy tym kilka razy. Na wojnie nieraz musiał strzelać do skrzydlatych pod słońce, teraz to on miał je za plecami, najbardziej jednak zabawne wydawało mu się strzelanie do swoich ofiar z góry!
Niestety, nie tylko Are potrafił tworzyć wokół siebie niewidzialną tarczę. Strzały Leitha jakkolwiek nie były zmyślnie wystrzeliwane, w efekcie zawsze mijały cel albo odbijały się od niewidzialnej bariery. Skrzydlaci, widząc, jak Bękart pojawia się w różnych miejscach, rozluźnili szyki i również sięgnęli (8 z nich) po broń zasięgową. W tym czasie 5 zaczęła pikować w kierunku wyspy, nie zważając na Leitha uwagi.
Bękart też nie zamierzał marnować czasu na działania efektu nie przynoszące, toteż zdecydował po prostu pojawić się w chacie i (miał nadzieję) wyciągnąć stamtąd (w jakiś sposób) dziewczyny…
Nim jednak to zrobił, zauważył coś kątem oka. Tamten obłok za plecami ryżego chudzielca z niebieskim kamieniem... czyżby właśnie poruszył się w inną stronę niż wiał wiatr? Chmura zaczęła się kotłować jakoś nienaturalnie. Leith już to widział... Czyżby właśnie nadeszła odsiecz? A może nemezis?
Bękart tym bardziej udał się do dziewczyn. To zamieszanie tutaj mogło stać się lada chwila tylko gorsze…
Vanja i Aurora starały się właśnie zagonić stadko jakichś pierzastych nielotów, które za nic nie chciały współpracować, a ich krzyki niepokoiły pozostałych “kuracjuszy” na wyspie. Jeden, śnieżnobiały osobnik z 3 rogami na głowie nawet zaszarżował na Vanję, sądząc, że dziewczyna krzywdzi niewdzięczne ptaszyska. Na szczęście nastolatka nieraz miała już do czynienia z takimi sytuacjami i po prostu zręcznie wyminęła potężnego zwierzaka.
- Leith - Aurora dostrzegła męża - Co tam się dzieje?
- Lecą po ciebie rudzielce a za nimi “coś jeszcze”. To “coś” może nie przypaść rudzielcom do gustu ale nam też nie musi. Jeśli racjonalne myślenie nie pozwala wam walczyć wypadało by uciekać.
Jasnowłosa zatrzymała się. Jej wzrok był zimny jak lód.
- “Coś jeszcze”? Naprawdę? Skoro nie mam mocy, to nawet nie jestem godna, by mnie informować o istocie zagrożenia?
Leith westchnął. Chciał by było szybko a wyszło jak zwykle…
- Mam przeczucie, że leci tu smok.
- Smok? - Aurora nie odpuszczała - Jaki smok? O czym ty mówisz?!
... lecz nie było już sensu odpowiadać. Vanja wskazała na coś, co leciało ku nim - biały, wielki kształt o potężnych skrzydłach. Na jego grzbiecie siedziała ludzka postać. Innych istot nie było widać w pobliżu. Prawdopodobnie wszystkie były już martwe.

- Mmm… - mruknął bękart, po czym wyciągnął dłonie do tyłu w poszukiwaniu dziewczyn.
- Chodźcie bliżej na wypadek gdy będzie trzeba stąd znikać… - zauważył.
- To... smok... - zauważyła niezbyt mądrze Aurora, przyciskając do siebie w geście ochrony Vanję. Nastolatka jednak nie wydawała się przestraszona, lecz zafascynowana, gdy ogromne smoczysko wylądowało kilka metrów przed nimi. Z jego białego grzbietu zgrabnie ześlizgnęła się ludzka postać. Leith oczywiście ją rozpoznał, choć jeszcze nigdy nie miała na sobie tylu ubrań.

[MEDIA]https://s6.ifotos.pl/img/69e459f24_qqnhnqh.png[/MEDIA]

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline