Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2020, 19:10   #282
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
I po walce. Jace nadal był w szoku. Dłużej zajęło rzucenie wszystkich zaklęć, od których czuł mrowienie na całym ciele, a zwłaszcza w koniuszkach palców gdy zbliżał się do któregoś z przyjaciół, niż sama walka. Kilka uderzeń serca i smok leżał z odciętą głową. Psionik podbiegł odtrącając stojącego na drodze Cobba. Wskoczył do sadzawki wyciągając Nad taflę wody Emi. W jego ręku pojawił się flakonik z miksturą. Zębami zerwał korek i jedną ręką trzymając dziewczynie usta, drugą wlał zawartość do gardła.
Magia zadziałała, doplerka odkaszlnęła.
- Emi, żyjesz - uśmiechnął się. Pomógł dziewczynie wstać i odstąpił miejsca drużynowym medykom - krasnoludzkiemu druidowi i mniejszej od niego niziołczej wiedźmie.

Sam podbiegł do smoka przypomniawszy sobie o magicznych właściwościach tej istoty i podniósł szyję próbując zatamować krwotok.
-Hanns, pomóż mi zatamować krwawienie. Potrzebujemy jego krwi, tyle ile się da. - krzyknął.
Z pomocą łowców i druida udało się zatamować krew, a Jace zdołał w jego trakcie uratować dobrych kilka litrów wyczarowując misę z czystej energii, gdzie magiczny płyn mógł spływać.
Wiedział, że kluczowe będą najbliższe godziny.
- Musimy przygotować odpowiedni wywar - zaczął tłumaczyć zdezorientowanym towarzyszom. Magiczna moc krwi była w stanie wzmocnić Laurę, przywrócić jej cząstkę jej poprzedniej mocy... a dla niego stanowiła dobry materiał do eksperymentów. Na wszelki wypadek nie wspomniał o tej ostatniej opcji.

Gdy zabezpieczył ciało, a medycy doprowadzili wszystkich do stanu mniej więcej zdatnego do użytku, mogli odpocząć. Jace oparł się o ścianę. Miał schowane cztery fiolki smoczej krwi, zaś Laura miała całą misę. Odzyskanie mocy powinno jej pomóc, ale w gruncie rzeczy jej charakter wrócił już dawno do normy, więc kto wie? On się nad tym nie zastanawiał. Ten wieczór, pomimo deszczu stał pod znakiem zwycięstwa i należało się cieszyć. Psionik był w stanie poświęcić troszkę czasu na to, choć z tyłu głowy miał całą listę rzeczy, którą musiał zrobić. Jeśli zdecydują się odbić trzeci fort, będzie musiał być przygotowany, nie należało więc zbytnio zwlekać.


Po uporządkowaniu fortu, drużyna spotkała się w barakach, gdzie łowcy urządzili skromny raut. Wszyscy byli zmęczeni, więc nie przeciągało się to do późnych godzin wieczornych, a Jace mógł się wymknąć w połowie by wrócić do "swojego" pokoju by móc wrócić do swoich badań.
Wyjął flakoniki i ułożył je na stoliku. Sięgnął po energię magiczną. Wypowiedział magiczną formułę sięgając po flakonik. Wziął głęboki wdech a potem jednym haustem wypił zawartość. Poczuł jak krew wpływa do gardła wywołując odruch wymiotny. Siłą woli i treningiem mentalnym, a także drobną prośbą do Irori zdusił go. Poczuł przez chwilę sensację w żołądku, która zgięła go w pół omal nie wywracając pozostałych fiolek. Padł na czworaka próbując zwymiotować, ale nie mógł. Magia zaczęła działać. Żołądek rozluźnił się, a on poczuł ciepło ogarniające go szybko ruszyło do głowy. Oczy zapłonęły mu gdy zaklęcie wyciągnęło moc ze smoka.
Jace podniósł się oddychając ciężko. Było gorzej niż się spodziewał. Spojrzał na pozostałe trzy flakony i ponownie zebrało mu się na wymioty. Przy trzeciej fiolce krew płynęła mu po podbródku gdy zwalczał wymioty. Tym razem czuł żołądek przez cały czas, a został mu jeszcze jeden flakonik. Wyszedł zwymiotować. Nie czuł niczego co zjadł, czuł jedynie krew.
Wrócił na miękkich nogach dokończyć zaklęcie.
Tym razem wytrzymał jedynie kilka sekund zwracając wszystko na podłogę. Przyjął pozycję embrionalną. Nie tak to miało wyglądać. Czuł... czuł że chce umrzeć. Ślina zbierała mu się w ustach. Była dziwnie rozwodniona. Wypluł ją. Raz, drugi, trzeci, ale uczucie nie ustępowało. Zmusił się do wstania na czworaka i zwrócenia. Leżał teraz w kałuży krwi aż nie zasnął. Nie wiedział kiedy to się stało, sen był niespokojny. Pełen plugastw, śmierdzących oparów, gadów, złośliwości.

Podniósł się ocierając usta. Wyglądał gorzej niż Rufus po walce ze smokiem, ale czuł się lepiej. Chyba tak właśnie czuli się pijacy na umór w karczmie Jet. Nie był w stanie sięgnąć po magię by oczyścić siebie i ubranie z krwi. Za oknem nadal było ciemno i nadal padało. Jace posprzątał po sobie, zrzucił ubranie i padł na prycz. Cokolwiek robił, musi poczekać na ranek. Teraz był zbyt wyczerpany.
 
psionik jest offline