Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2020, 09:53   #17
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację



Samwise rozejrzał się, patrząc przez mgłę najdalej, jak mógł, ale niczego osobliwego nie odkrył. Mleczny opar oplatał pochylone, wykrzywione drzewa, a wokół panowała wgryzająca się w uszy cisza. Spróbował wykryć obecność jakiejś magicznej aury, czegoś, co dałoby jakiś punkt zaczepienia do obecnych wydarzeń i po dłuższej chwili ujrzał zielonkawy opar emanujący z otaczającej ich mgły. I tylko z mgły. Czuł jednocześnie, że ta zielona mgiełka posiadała tak starą i potężną aurę, że mogła pochodzić tylko z jakichś legendarnych źródeł. Źródeł, które wymykały się postrzeganiu śmiertelnika. W tym samym czasie Rita z Nicodemusem próbowali zlokalizować kryjące się być może gdzieś w okolicy Zło lub nieumarłych. Bezskutecznie. Oboje nie wykryli obecności żadnej złej aury. Wyglądało na to, że ponura okolica nie kryła w sobie nic, czego musieliby się w tej chwili obawiać. Wciąż pozostawało jednak pytanie, w jaki sposób znaleźliście się wszyscy w tym dziwnym miejscu, z dala od Kupieckiej Drogi.

Odpowiedzi mogły leżeć na końcu wąskiej, podmokłej ścieżki, którą postanowiliście w końcu wyruszyć, gdy opadło zaskoczenie nową sytuacją. Przez kolejnych kilka godzin wędrówki krajobraz nie zmieniał się - wszędzie widzieliście wyschnięte, pochylone drzewa owinięte całunem mgły. Nie słychać było żadnych zwierząt, jakby las był zupełnie martwy. Pogoda nie poprawiła się - wciąż było pochmurno i mrocznie, a mgła osiadała zimnym oparem na odsłoniętych częściach waszych ciał. W końcu dotarliście do szerszej ścieżki, którą z ledwością mógłby przejechać mały powóz. Czarne kałuże wody odbijały niczym lustra poskręcane gałęzie drzew pochylających się po obu stronach drogi. Chwilę później zaskoczył was dźwięk przebijający się echem przez mgłę. Tętent kopyt, nie dało się tego pomylić z niczym innym. Jeździec, bądź kilku jeźdźców. Być może ktoś, kto w końcu wyjaśni wam, gdzie jesteście i jak dostać się do Waterdeep. Mimo to, broń mieliście w gotowości.

Jednak na to, co zobaczyliście po chwili, nie byliście przygotowani.


Kilkanaście metrów na prawo od was, z mgły wynurzył się nagle koń bojowy z jeźdźcem w siodle. Sheera od razu zaczęła powarkiwać groźnie, wlepiając w nich swe ślepia. Na tyle, na ile pozwalała widoczność, dało się stwierdzić, że zwierzę i nieznajomy byli... szkieletami. Odartymi ze skóry i tkanek szkieletami! Jeździec miał na sobie resztki kolczugi oraz szkarłatną, potarganą tunikę, jego głowę skrywał zaś głęboki kaptur. Dzierżył w dłoni sporą, zardzewiałą, wygaszoną latarnię. Widząc was, zatrzymał się na granicy drzew, po czym wyciągnął z podartej, czerwonej sakwy wiszącej przy siodle niewielki, czarny przedmiot i rzucił go na ziemię. W tym samym momencie jego szkieletowy rumak odwrócił się i rzucił w kierunku, z którego nadjechali. Odgłos kopyt szybko zniknął w oddali i znów zapanowała przejmująca cisza.


 
Ayoze jest offline