Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2020, 16:08   #135
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Żuraw oderwał spojrzenie od Rottoro, któremu dotąd poświęcał całą uwagę i po raz pierwszy spojrzał na C-SGK1. Już miał odpowiedzieć, ale nagle zamarł z lekko uchylonymi ustami. Na jego czole pojawił się groźny mars.

- Wy nie jesteście... - tyle tylko zdążył powiedzieć nim wielka piącha Rottoro trafiła go prosto w twarz. Żuraw uderzył w ścianę najbliższego budynku, wzbudzając przy tym chmurę pyłku, a także uwagę wszystkich w pobliżu.

Sytuacja trójki intruzów była niewesoła. Otaczało ich kilkanaście osób, z czego przynajmniej połowa była przeszkolonymi wojownikami, choć żaden nie mógł się równać z androidem czy najlepszym uczniem Tiena. Ale w kupie... Otaczali ich ze wszystkich stron, na razie niepewni co powinni robić. Ale chwile zawahania nie trwają zbyt długo.


Marduk szybko się przekonał, że opornych w więzieniu nie brakowało. Olbrzymia większość więźniów miała zatargi ze strażnikami, którzy zresztą nie próżnowali w psuciu własnej opinii. Pobicie więźnia, podrzucanie kontrabandy podczas kontroli, kary za niepopełnione wykroczenia itd. Saiyanin sam został kilka razy spałowany tylko dlatego, że akurat przechodził obok strażnika. A uderzenia tych pałek naprawdę bolały.

Szybko zorientował się, że musi to być więzienie o zaostrzonym rygorze. Siedzieli w nim najgorsi z najgorszych: mordercy, szefowie gangów, przemytnicy i raczej nikt nie liczył na to, że kiedykolwiek stąd wyjdzie. System zabezpieczeń wyglądał na bardzo zaawansowany. W obrączkach Marduk był w zasadzie zwykłym człowiekiem, nie mógł nawet latać. Z celi wypuszczano go tylko trzy razy dziennie, dwa razy na posiłek i raz na spacerniak.

Wiedział, że muru nie przebije, że nie da rady nad nim przeskoczyć, ani przelecieć. Obrączki również wydawały się nie do zdjęcia. Dwukrotnie próbował przy nich majstrować, ale nawet dobrze nie zaczął, a już został popieszczony prądem. I to naprawdę porządnie. Stracił przytomność. Za każdym razem budził się w karcerze, który bardzo przypominał jego salę przesłuchań, gdzie przepytywał go tajemniczy Portchak. Wszystko spowijała ciemność, a on znów wisiał na ścianie. Za pierwszym razem spędził tu tydzień, za drugim, jak mu powiedziano, miesiąc.

Wśród więźniów istniało sporo gangów i niemal każdy chciał należeć do jakiegoś. Zresztą nic dziwnego, samemu ciężko było tu przetrwać. Samotnikom zabierano jedzenie, zmuszano do oddawania paczek od bliskich, albo do zrzeczenia się przysługujących godzin w sali rozrywek itd. Oczywiście nie brakowało też wykorzystywania... cielesnego. Dlatego dobrze było mieć grupę znajomych, która w razie potrzeby wstawiała się za tobą.

Gangów było wiele, ale najważniejsze były trzy. Ostrza zrzeszały głównie Littów, choć zdarzali się wśród nich również przedstawiciele innych ras. Pozostałe grupy drwiły, że nazwa wzięła się od ich długich nosów. Czarni odwrotnie, pozwalali do siebie dołączyć tylko nie-Littom. Do Ostrz odnosili się z wyjątkową nienawiścią. Lordowie zaś nie przywiązywali uwagi do aspektów rasowych, jednakże ich członkami mogli zostać tylko ci, którzy udowodnili, że na wolności byli członkiem jednej z wielkich organizacji przestępczych. Ci ostatni zdawali się być najlepiej zorganizowani. Pozostałe dwie grupy nie różniły się zbytnio od zwykłych ulicznych gangów.

Co do imperium, wiele się nie dowiedział. Ludzie, których o to pytał, najczęściej ze współczuciem kręcili głowami. Ale w sumie trudno się było dziwić, w końcu w ich oczach brzmiało to pewnie jak pytanie "Czy planeta jest okrągła?". Z przekazów telewizyjnych w sali rozrywek dowiedział się jednak, że jest to jakieś Nowe Imperium Saiyańskie i że rządzi nim niejaki Paragus. Poznał nazwy kilku planet, wchodzących w jego skład, ale żadna nazwa niczego mu nie mówiła.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline