Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2020, 08:37   #56
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Chochoł

Zjawisko z jakim się spotkał nie równało się z niczym innym czego doświadczył wcześniej w życiu. W dragach mieli styczność z narkotykami. W sekcji, w której byli nawet testowali je na własnej skórze. Poza programem szkoleniowym. Żeby wiedzieć. Po kwasie były podobne jazdy ale tutaj… Tutaj się czuł jakby nie do końca przekroczył próg, że wystarczy krok czy dwa wstecz i znowu powróci do realnego świata. Cofnął się poza krąg oddziaływania kukły. Rzeczywistość wróciła na swoje miejsce. Ściągnął na chwilę czapkę i otarł pot z czoła nim nałożył ją ponownie. Folia zaszeleściła.

- Co to jest do kurwy nędzy? - wyszeptał bezgłośnie sam do siebie.

Rozejrzał się po okolicy, lecz był sam. Wyciągnął telefon. Nie bawił się w SMSy. Zadzwonił do Robin. Ręce mu drżały.

Telefon Robin zawibrował w torebce.

- Dzwoni: Huw Lwyd poinformował Robin zestaw głośnomówiący miłym, męskim głosem. Ile czasu minęło, zanim odkryła, gdzie ukryte są opcje zmiany lektora i wyłączyła tą denerwującą panienkę! Głos Kena, jak go nazywała dla siebie, było dużo bardziej kojący.

- Połącz – powiedziała, zadowolona, że może zająć się czymś innym, niż przysypianie za kierownicą.

- Cześć – powiedziała.

- Cześć - odezwał się znajomy jej głos, zniekształcony trochę przez głośniki. - Wybrałem się zobaczyć tego chochoła… - zamilkł na chwilę, szukając właściwych słów. - To coś… to jakoś zniekształca rzeczywistość wokół. Też to zaobserwowałaś, prawda?

- Tak - pokiwała głową, choć nie mógł tego zobaczyć. - Jakby wrzucić kamień do jeziora i ta fala na wodzie rozchodzi się coraz dalej, coraz słabsza, Ten totem to taki kamień.

- Ciekawe porównanie - przyznał.

Pomilczała chwilę.

- Oczywiście, nie ma to sensu. Jedyne, co mi przychodzi do głowy to pole elektromagnetyczne, czy jakieś umieszczone w tym miejscu. To takie gdybanie, nie mam wykształcenia naukowego. Ale zwierzęta są czułe na takie rzeczy.

- Jak daleko od tej kukły miały miejsce te… zjawiska?

Zastanowiła się.

- Trudno określić… Foxy wcześniej była niespokojna, potem ja czułam niepokój, a kiedy stałam obok totemu zmysły mi zaszalały. Ale mogłam go spokojnie okrążyć, w odległości… nie wiem, zawsze mam problemy z szacowaniem takich rzeczy.. pół metra?

- Hmmm… - Siwy najwidoczniej coś rozważał przez chwilę. - Wydaje mi się, że to coś rozszerza pole działania. Teraz to już będzie kilka metrów. Zamierzam to zniszczyć…

- Tego wisielca? Tylko lasu nie podpal…

- Heh… - żachnął się. - Szczerze mówiąc przyszło mi to do głowy, tyle że nie wziąłem z sobą kanistra a samochód zostawiłem kawał stąd. Pomyślałem, że strącę to coś… i zobaczymy…

- Serio sądzisz, że tak mocno zwiększyło zasięg przez tą godzinę?

Siwy wzruszył ramionami, czego na pewno Robin nie zarejestrowała.

- Na to wygląda. Chyba, że na mnie oddziałuje bardziej niż na ciebie.

- A te zjawiska z wczoraj? Szaleństwo psów, ptaki… I wcześniej, te zaginięcia w górach. Sądzisz, że to się nie łączy?

Mężczyzna potarł skronie.

- Myślę, że to się wszystko łączy. Zaginięcia w okolicy, szaleństwa, próby zamachu na moje życie, tunel. Wszystko. Coś wpływa na naszą percepcję, na nasze postrzegania świata a ta cholerna kukła zachowuje się jakby była jakimś pieprzonym emiterem, więc zamierzam ją roz… - westchnął, - zrzucić i zobaczyć czy świat bardziej od tego zwariuje, czy wręcz przeciwnie. Masz inny pomysł?

- Przede wszystkim - nie dotykaj tego - zaczęła. - Nie gołą dłonią, w każdym razie. Weź kij, czy coś takiego. Moim zdaniem powinno się to spalić. Zmienić tego strukturę.

- Czyli co do zasady się zgadzamy. Okey. Kończę. Daj znać jak ci pójdzie z psami.

- Powodzenia. I nagraj wszystko. Na filmie czasem widać… więcej. To coś zaburza nagranie, ale też film łapie to, czego nie wychwytuje oko. I daj znać, tak?

- Jasne. Dobry pomysł. Dzięki. Trzymaj się.

Siwy rozłączył się. Wrócił do kukły wyszukując po drodze solidny, dość długi konar. Ustawił telefon na nagrywanie i umocował w takiej pozycji aby obejmował kukłę i okolicę. Stanął, na lekko rozstawionych nogach, w taki sposób, że nie był na jednej linii z aparatem i chochołem, lecz aparat widział ich z boku. Złapał gałąź i zamachnął się z całej siły z zamiarem strącenia straszydła z drzewa.
Gdy był już gotowy do zadania ostatecznego ciosu, powietrze wokół niego ponownie zawibrowało. Tym razem z poziomu ziemi zaczęła unosić się eteryczna mgiełka, która z każdą chwilą nabierała kształtów. Równocześnie czas nagle zwolnił. Huw miał wrażenie, że porusza się jak w smole i nawet jego oddech był bardzo powolny. Tymczasem kontury zjawy nabierały ostrości i Huw zaczął rozpoznawać czym widziało może w ogóle być.
Goodman stanął między nim a chochołem jak żywy. Tyle tylko, że był to ten Paul, którego znał jeszcze z bidula. Co do tego nie było wątpliwości – Lwyd miał już zawsze pamiętać minę tego zuchwałego rudzielca.
Chłopak spojrzał pytająco to na detektywa, to na badyl, którym miał właśnie uderzyć o totem.
Projekcja tak zaskoczyła Lwyda, że stracił cały impet uderzenia. Oparł koniec konaru o ziemię i spojrzał na chłopaka stojącego przed nim, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że rozdziawia usta jak nie przymierzając upośledzony na umyśle kretyn.
- Paul? - otarł rękawem ślinę z ust. - Paul, to ty? Co ty...?
Przyjaciel z dzieciństwa uśmiechnął się lekko i zawadiacko odgarnął z czoła pukiel włosów.

- No ja. Przecież nie królowa Francji - zaśmiał się.
Chłopiec wyjął z kieszeni kilka orzeszków w czekoladzie. Jeden z nich podrzucił sobie do otwartych ust, a pozostałe wyciągnął do Huwa.
- Spokojnie, Tucznik nic o tym nie wie - powiedział, przegryzając smakołyk.

- Paul, co ty pierdolisz? - zirytował się Siwy - Przecież mówiłem ci, że Tucznik kopnął w kalendarz...

Nim skończył wypowiadać ostatnie zdanie doszło do niego, że to wszystko nie ma sensu.

- To nie ty... - stęknął chwytając ponownie konar w obie dłonie. - Jesteś projekcją mojego wspomnienia. Widzę cię, bo to ścierwo miesza mi w głowie. Muszę to...

Zebrał się w sobie i skupił na tym, żeby unieść gałąź i strącić straszydło.

Obraz młodego Goodmana rozmył się, zostawiając smugę tuż za rozpędzonym badylem. Nastąpił donośny trzask, po czym w górę poleciały suche gałęzie oraz pożółkłe kości. Las wokół Huwa zawirował i wszystko jeszcze bardziej zwolniło. Detektyw zniszczył część kukły, lecz otoczenie wokół niego nadal pełne było wizualnych fantasmagorii.
Choć wszystko zdawało się trwać ledwie chwilę, to kompletnie stracił poczucie czasu oraz przestrzeni. Przez chwilę jakby go zamroczyło i w tym momencie widział już tylko ciemność.
Gdy znów otworzył oczy, w dłoniach nadal trzymał kij, lecz wszystko inne uległo zmianie. Stał przed drewnianym biurkiem, zaś w miejscu groteskowego pajaca siedział jakiś mężczyzna. Reszta przestrzeni pozostała rozmazana, jednak nie ulegało wątpliwości, że Siwy znalazł się w swego rodzaju gabinecie.
Do Huwa zaczęło powoli docierać na co właśnie patrzy. Biurko było uszkodzone, w jednym miejscu jego blat znaczyło sporych rozmiarów pęknięcie. Wokół fruwały poszarpane dokumenty, z kolei podłogę wyściełały potrzaskane długopisy oraz inne przybory.
Tom Hopkins podniósł dłonie w obronnym geście. Jego policzki zatrzęsły się jak dwie galaretki.
- Rozumiem twoją wściekłość, ale musisz zrozumieć. Z tą nogą nie dasz rady - powoli opuścił ręce i ściszył głos. - A teraz się uspokój. Przecież mnie nie uderzysz.

Siwy zacisnął dłonie w pięści i wycedził powoli przez zaciśnięte zęby.

- Ty sukinsynu… całe życie… - oddychał ciężko jakby właśnie przebiegł spory dystans, - całe jebane życie poświęciłem… a ty… ty… skurwysynu… jak śmiecia… jak zużytą… na śmietnik? - Głos detektywa powoli nabierał mocy i z cichego, prawie szeptu, przeradzał się w krzyk. W kącikach ust zebrała się ślina, która z każdym kolejnym słowem rozpryskiwała się fontanną kropel. - Ty… nieudolny czarnuchu! Zajebię cię chuju!

Lwyd rzucił się przez zniszczone biurko do gardła znienawidzonego funkcjonariusza, gotowy obić mu tą durną, zadowoloną z siebie mordę.

- Zwariowałeś? - zdążył krzyknąć tamten.
Huw go nie słuchał. W okamgnieniu wymierzył Hopkinsowi sierpowy, który gwałtownie odrzucił jego głowę w bok. Z obydwu nozdrzy byłego już szefa polała się krew.

- Załatwię cię na amen! - darł się mężczyzna. - Nigdzie nie znajdziesz roboty!

Lwyd nadal wyprowadzał ciosy. Kilkukrotnie usłyszał trzask łamanego nosa. Jego pokryte krwią pięści działały już samoczynnie i w pewnym momencie widział całą scenę gdzieś z boku.
Nie miał pojęcia kiedy rzeczywistość wróciła na swoje miejsce, o ile wcześniej w ogóle trzymała się swoich fasad.
Huw oprzytomniał, leżąc na ściółce leśnej. Zamiast zakrwawionej facjaty Hopkinsa, okładał właśnie resztki kukły. Fragmenty gnatów, szmat i patyków leżały wszędzie wokół. W głowie mu się kręciło i zbierało na wymioty.
Mętnym wzrokiem zlustrował najbliższą przestrzeń. Nie licząc gasnących powidoków, okolica lasu wyglądała mimo wszystko całkiem zwyczajnie. Pozwolił sobie położyć się i odpocząć.
Leżał na wznak na leśnej ściółce, patrząc na korony drzew. Przypomniał mu się wypad z bidula do lasu. Jedno z nielicznych, dobrych wspomnień z okresu dzieciństwa, gdy dyrektorem placówki jeszcze nie był W.C. a Paula Goodmana jeszcze nie znał. Chyba. Nie pamiętał już dokładnie. Pamiętal za to wilgotny zapach ziemi i kolorowe korony drzew, i liście spływające łagodnie... Wszystko było takie jak teraz, tylko łeb go wtedy tak nie napierdalał.
Stęknął siadając znowu. Spojrzał na poranione, poodzierane pięści. Sprawdził czy nic sobie nie złamał i odszukał telefon. Telefon samoczynnie już wcześniej się wyłączył. Nie miał ochoty teraz tego oglądać. Mniej więcej spodziewał się co zobaczy na nagraniu. Spojrzał na zegarek. Ze zdziwieniem stwierdził, że dochodziła pierwsza po południu. Stracił dwie godziny, chociaż zdawało mu się, że minęło zaledwie dwadzieścia minut.
Przyjrzał się dokładniej temu co zostało z kukły, robiąc zdjęcia i szukając... Sam nie wiedział czego. Nadajnika? Czegoś nie pasującego do całości? Czegoś…
Był dziwnie obojętny i systematyczny w działaniu. Nie analizował tego co się stało, jakby się bał, że gdy zacznie się głębiej nad tym zastanawiać to zwariuje. Skupiał się więc nad tym co było do zrobienia. Zdjęcie. Kawałek materiału. Rozgrzebal resztki straszydła szukając, analizując, dokumentując. Im jednak dłużej kontynuował oględziny, tym bardziej przekonywał się, że w tych przedmiotach nie ma nic niezwykłego. Badyle i wełniane gałgany były obecnie zwykłymi śmieciami. Kości zaś przypominały bardziej zbiory ekscentrycznego kolekcjonera, niż szamańskie rekwizyty.
Ostatecznie więc nie odnalazł nic konkretnego, co mogłoby wywołać anomalię. Zmlął przekleństwo w ustach. Spojrzał na komórkę, którą ciągle trzymał w ręku i napisał SMSa do Robin:
"Kukła - Lwyd, 0:1. Po dogrywce"
Ściągnął płaszcz, zapakował na niego resztki z chochoła i zwinąwszy w tobołek ruszył w kierunku samochodu.

------
Dziękuję Caleb za piękny flash-back i Kanna za dialog
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline