Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2020, 17:46   #286
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Pokonali smoka. Pokonali go! Było czym się cieszyć... a jednak Emi jakoś tak nie wyglądała na pełną energii. Szramę jaka jaj została po zadrapaniach smoka przywitała z pewną satysfakcją i Rufusowi też powtarzała, że ma teraz czym się chwalić nawet jeśli nie on ostatecznie ściął głowę smokowi. Jak to nazwała blizną przyciągają uwagę. Co było może dla niektórych mogło być ciekawe te nowe szramy nie zagoiły się na czarno jak te które dopplerka już nosiła. Były jaśniejsze od jej naturalnie szarego koloru skóry.
Lecz to nie to martwiło dziewczynę. Przy ponownym, już luźniejszym rozgaszczaniu się w forcie zwróciła w końcu uwagę na mapę w sali narad. Długo się na nią patrzyła i im dłużej to robiła tym większy strach i obawa wkradały się w jej serce.


- Chyba... chyba chce zostać. - powiedziała nagle przy jednym z krótkich momentów gdzie byli w większej grupie. - Nawet jeśli zostają tu łowcy i uciekinierzy będą przez nich chronieni, to chyba sama też chce tego dopilnować. Ich bezpieczeństwa się znaczy. Żebyście też mieli do kogo wracać... jeśli rozumiecie.
Po chwili ciszy podjęła.
- Uważajcie na tego który zwie się Grimwald Umbra. To ktoś kogo znałam z Kaer Maga jeszcze i jeśli dobrze mi się wydaje to współpracuje z Kłami. On... ma bardzo specyficzne zainteresowania. - Nie chciała za bardzo mówić nic więcej. Jace jeśli będzie chciał mógłby pociągnąć ten temat, ale ona wciąż nie miała ochoty wracać do tamtego momentu w swoim życiu.
- Hannskjaldzie może... może zastanów się, gdzie chcesz lecieć? Bo jak tak patrzyłam na tę mapę to... no... boję się, że twoja twierdza może być otoczona przez siły kłów i jeśli byś nie nadrabiał bardzo drogi to mogą cię zauważyć i jeszcze zrobią krzywdę.
Znów zamilkła.
- Myślę, że pójdę do jaskiń. Wezmę kilku łowców aby pomogli mi z przeprowadzką i sprowadzę ich. Słyszałam jakieś plany co do magicznych przedmiotów. Pewnie zajmie wam to trochę, ale możecie skorzystać z niektórych rzeczy jakie mam. Nie będą mi aż tak potrzebne póki zostanę w forcie. No… to wyruszę jutro.

***

Emi usiadła sobie na krawędzi wyrwy szczytu wieży spoglądając w dół i majtając nogami. Oglądała z wysokości uwijających się w dole łowców. Siedziała tak nim nie usłyszała kroków.
-To tylko ja, twój przyjazny i nieco nawiedzany przez duchy pół-ork - zaśmiał się Rufus, po czym spojrzał na Emi już poważniej.
-Mogę się dosiąść? Trochę szkoda że odchodzisz…. poznałem twoją prawdziwą naturę i zaczynałem cię lubić, wiesz....
Emi się uśmiechnęła.
- Ależ mi miło! Mam nadzieję, że nawet jak się nie będziemy widzieć to ciągle będziesz mnie lubić - wyszczerzyła się wesoło - Zawsze możesz iść ze mną. Brata od razu zobaczysz zamiast czekać aż do ciebie przyjdzie. Plus pewnie jeszcze jakaś silna ręka by mi się przydała do obrony… a właśnie jak twoje rany? Bo ja mam kolejną bliznę, którą mogę się pochwalić. Też powinnam poprosić Hanna o tą niedźwiedzią wytrzymałość. Desnie dziękuję, że żyję
-Mam ładną bliznę na torsie, nie wiem czy mogę ci pokazać, bo ostatnio dziwnie na niego zareagowałaś…. a do co propozycji, to chętnie się z tobą wybiorę, może zdanie zmienisz….
Emi zmarkotniała.
- Najpierw to muszę stawić czoła temu co sobie naważyłam w tamtym obozie. Oni mnie jeszcze nie widzieli takiej jak teraz. A Rhyna może być dodatkowo niezadowolona… Powiedzmy, że Kharrick nabroił i teraz się boję, że złamię jej serduszko do końca.
-Rhyna….nie rozumiem, zrobiłaś coś jej, czy ten cały Kharrick zrobił? Powiedz o co chodzi, to może będę mógl pomóć.- Odparł zagubiony Rufus.
Emi schowała twarz w dłoniach przecierając ją mocno.
- Jak byłam Kharrickiem to bardzo ją wspierałam, bo była jedyną przedstawicielką kleru, wiesz? Tak jak ciebie sobie wyobraziłam jako wojownika, tak ona wydawała mi się, że mogłaby spokojnie podnieść na duchu uciekinierów. Byłam jednak zbyt dobra w tym wspieraniu, poniosło mnie chyba i jak się spiłam w trupa Vox sobie… “pożyczył” ciało. Ponoć Rhyna wszystko zainicjowała, ale wciąż… ech… nie pamiętam tego co się stało. Potem ja powiedziałam kilka głupich rzeczy i teraz nie wiem co będzie. Ale jeśli jej się aż tak spodobał Kharrick to boję się, że jak się dowie to już nie będzie w ogóle chciała ze mną rozmawiać.
Rufus podrapał się po bródce, próbując przetrawić co mówiła Emi. Kiedy to zrobił, z trudem powstrzymał się od śmiechu.
- Chyba rozumiem…. z tego co mówisz to nie brzmi jakby stało się coś bardzo złego, skoro Rhyna była chętna...zresztą całkiem dobry gust ma ten cały Kharrick. A w jakiej postaci byłaś jak… do tego doszło?
- Kharricka… - Emi jęknęła - Problem w tym, że JA nie do tego chciałam doprowadzić. Przeklęty Vox. Przynajmniej twoje duchy nie używają twojego ciała jak im się podoba.
-Tak…. to jest problem jak on cię przejmuje bez twojej zgody, trzeba coś z tym zrobić, myślałaś żeby się go pozbyć albo przynajmniej przejąć nad nim kontrolę? Może Jace coś by wymyślił? Albo moje duchy by coś pomogły? - Mina Rufusa spoważniała. Spojrzał z troską na siedzącą u jego boku dopplerkę, przypominając sobie jak ona go ostatnio wspierała.
- Może po tym wszystkim Rufusie. W środku inwazji ciężko się rozprawić z takimi rzeczami. Na pewno skorzystam z pomocy jak już się uda zatrzymać to szaleństwo. Bo wierzę, że się uda - dziewczyna uśmiechnęła się do półorka. - A ty? Jest coś czym się martwisz?
- Może i tak, ale żeby potem nie było za późno… a co do mnie to chyba tym, że za bardzo mi się to całe zabijanie hobosów zaczęło podobać, ta moc, emocje i uczucie euforii gdy oni leżą martwi u moich stóp…. kiedyś nie byłem taki, to bardziej mój brat lubił się bić. Wiesz, to że moje duchy nie kontrolują mnie tak jak ten Kharrick próbuje ciebie, nie oznacza że nie mają na mnie wpływu, to przecież wszyscy wielcy wojownicy z przeszłości. - Wyznał zadumany teraz Rufus.
- Vox. Kharrick to moje imię, wymyśliłam je dla postaci mężczyzny z trzydziestką na karku… Wiem, skomplikowane. Nie mniej to normalne, że się tak czujesz. Grimwald mi kiedyś o tym powiedział. Walczysz o swoje życie i to pobudza. Czuje się satysfakcję z wygranej, z pokonania niebezpieczeństwa. Póki jednak to jest tylko tu - w tym momencie Emi dotknęła palcem czołą Rufusa. - To będzie dobrze. Jak zaczniesz lubić to i czekać z niecierpliwością… to pogadaj ze mną. Bo to znaczy, że stąd wychodzi to uczucie.
Dłoń dopplerki spoczęła na torsie półorka w miejscu serca.
Rufus zmieszał się nieco i zaczerwienił, spoglądając na dłoń Emi spoczywającą na jego sercu.
- No, boję się, że niedługo dojdę do tego momentu.... Dziękuję, muszę przyznać, że źle cię oceniłem, nie ufałem ci z powodu twojej zmiennokształtnej natury którą ukrywałaś, ale teraz wiem, że jesteś moją przyjaciółką i podporą naszej grupy uchodźców….będzie nam trudno bez ciebie.
Emi powoli odsunęła rękę jakby nie do końca chciała.
- Dzięki, ale jestem pewna, że sobie poradzicie. Po prostu… chyba brakuje mi trochę tłoku wiesz? Żyjąc cały czas w mieście przyzwyczajasz się do dużej ilości osób. Po raz pierwszy mam grupę której czuję się, że dodatkowo mogę zaufać i mam ochotę ich trochę poznać też… - dziewczyna urwała. - też się zwyczajnie boję wiesz? Może nie powinnam was zostawiać, ale jak widzę skalę tego co się dzieje to… przeraża mnie to trochę. Chciałabym uciec, ale nie zrobię tego. Zostanę z resztą i w taki sposób pomogę. Chociaż tyle.
- Nie wiem jak jest w dużym mieście, nigdy w nim nie byłem, choć słyszałem historie. A nie jest taki, że w mieście było ci łatwiej, bo prościej jest zginąć w tłumie. Czego się naprawdę boisz, hobgoblinów, czy tego, że się za bardzo do nas przywiązujesz? - Rufus spojrzał badawczo na doplerkę.
Dziewczyna najpierw spojrzała zaskoczona na półorka potem ściągnęła brwi chcąc zaprzeczyć. Słowa nie chciały się sformuować i w końcu tylko niezadowolony bełkot wyszedł na powierzchnie.
- Obu - przyznała z dużą niechęcią jak już wyrzuciła z siebie niezadowolenie.
- Będąc samemu odpowiada się tylko za siebie i tylko o sobie myśli. Mając tyle osób wokół jakoś wszystko jest inaczej. Niby wiem, że mogę wam zaufać ale… to nie takie proste.
Rufus przez chwilę się nie odzywał, myśląc o słowach doplerki:
- No ale czy kiedykolwiek kiedy byłaś sama czułaś się sczęśliwa? Może potrzebujesz trochę czasu, ale powinnaś zrozumieć, że nikt nie może być zupełnie sam, tak nie da się żyć….
- No… - Emi zaczęła bez przekonania. - Nie będe w sumie SAMA. Będą łowcy, będzie twój brat, rodzice Laury i Mikela, rodzeństwo Jace’a… No nie będzie was. Ciebie nie będzie.
Dziewczyna zasmuciła się.
- Ale też nie będzie hobosów, ich mordowania i… będę tam gdzie czuję, że teraz muszę być. Im dalej chodziliśmy, choć pomagaliśmy pozostałym, to ciągle się bałam co się dzieje w jaskiniach. Czy nikt ich nie napadł? Czy sobie radzą? Trochę im pomogliśmy się wzmocnić, ale jakoś nie wystarcza mi to. Tym razem chcę zostać i tutaj pomóc.
Robiąc się lekko bardziej różową niż zwykle na twarzy Emi dodała jeszcze cicho.
- Zaczęło mi zależeć.
Pó-łork pokiwał głową, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech:
- Miło mi to słyszeć, myślę że będziesz się z tym czuła coraz lepiej, a i tym co zostali w jaskiniach na pewno przyda się twoja pomoc, nawet jak przyjdą do fortu, to przecież nie wiadomo kiedy i gdzie wróg zaatakuje, prawda?.
- Ano nie wiadomo. Dlatego wmawiam sobie, że mimo całego oddziału łowców ja się jeszcze tutaj jakoś przydam. Bo przecież nie poradzą sobie bez jednej szaroskórej dziewczynki, nie? - dziewczyna mrugnęła do półorka zaznaczając, że to ma być jakaś tam forma żartu. Zaraz potem spojrzała znów na fort z góry oglądając co tam dzieje. Uśmiechnęła się zawadiacko i spojrzała na Rufusa.
- Powiedz… a może mi jednak pokażesz tę bliznę na torsie co?
Rufus zawahał się na chwilę, zaskoczony nagłą zmianę tonu rozmowy. Potem jednak odpowiedział również doplerce uśmiechem.
[i]- Czemu nie, może wejdziemy do środka, trochę chłodno się robi?[i]
- Trochę też zbyt wilgotno jednak jak na mój gust - dodała wstając zręcznie z krawędzi. - Może jeszcze pokoje nie są do końca zaklepane?
- No to sprawdźmy… - odparł Rufus.

***

Emi zebrała kilku łowców i kogokolwiek kto był chętny na wyprawę w las. Miała nadzieję, że im będzie się żwawo iść. Rufus do niej dołączył i ruszyli żwawo w puszczę. Cała droga zajęła im pięć dni. Dopplerka ostatecznie zdecydowała się przyjść do jaskiń jako Kharrick. Wszystko po to aby w jej ocenie załagodzić rewelację jaką miało być po raz kolejny pokazanie swojego prawdziwego oblicza. Można by pomyśleć, że po dwóch razach będzie łatwiej, ale nie. Było dokładnie tak samo trudno, albo i nawet trudniej.
Mężczyzna zebrał ludzi aby wraz z Rufusem opowiedzieć o tym jak im jaki los spotkał Łowców, ale i o dobrej nowinie, że udało im się odbić część fortów. Oczywiście powiedział, że najlepiej będzie jak mimo wszystko zabrać się z jaskiń do Fortu, bo jest głębiej w lesie i łatwiej się będzie bronić. Dopiero potem, po krótkiej chwili, zebrał się aby powiedzieć o sobie. Wraz z przemianą.

***

- Możemy porozmawiać? - Emi zapytała kapłanki kiedy pierwsze emocje opadły i pozostali zaczynali się pakować.
- Dobrze, K… - Rhyna zawahała się - Emi. O czym? -
- Ach bo… - Emi zaczęła nawet nie wiedząc co powiedzieć. - Jesteś na mnie zła?
- Jak mogę być zła? Ja i pozostali zawdzięczamy wam życie, od tygodni nam pomagasz. Nawet, jeśli od początku nas oszukiwałaś - kapłanka wciąż wydawała się zdezorientowana.
- Może właśnie dlatego - mruknęła dopplerka. - Dlatego, że was oszukiwałam, a w szczególności ciebie… choć nie w taki sposób może jak to może wyglądać.
- Nie wiem, czy cię rozumiem… W jaki sposób?
Emi przetarła twarz.
- Nie zamierzałam się bawić twoimi emocjami. Ani na pewno nie doprowadzić do tego do czego doszło… to mi się wszystko wymknęło spod kontroli.
Rhyna kiwnęła głową i zamilkła, jakby nad czymś myślała. Odezwała się dopiero po chwili.
- Ale to, co robiłaś, jak mnie wspierałaś, to było prawdziwe? - zapytała, patrząc dopplerce prosto w oczy. Ta w pierwszym odruchu chciała odwrócić spojrzenie uniknąć jakoś tego pytania. Tylko nie było po co. Odpowiedź akurat na to była prosta.
- Było. Nie wiem czemu, ale jakoś tak poznałam cię, zobaczyłam co się stało i chciałam ci pomóc. Nie rozumiem tego, skąd się to wzięło, ale myślę, że było to ode mnie.
Kapłanka uśmiechnęła się szczerze, pierwszy raz odkąd Emi się ujawniła. Podeszła do niej nieco bliżej
- Ale przecież chyba tego nie żałujesz, prawda?-
- N-nie! Nie wcale tylko… tylko akurat jest taki jeden szczegół mi to wszystko psuje - dopplerka wzięła głębszy oddech aby mieć chwilę na zastanowienie się jak najlepiej ubrać w słowa to co ma właśnie przekazać.
- Wtedy podczas święta to nie do końca byłam ja. To, że jestem doppelgangerem to tylko jeden z problemów jakie mam - uśmiechnęłą próbując to jakoś obrócić w żart.
Rhyna zmarszczyła brwi, zdziwiona - Nie ty? To znaczy, miałaś inne ciało, ale też inny umysł?-
- Uch, tak. Głównie to. - Emi nagle uznałą, że własnie w tym momencie zacznie pomagać Rhynie się pakować. Aby cokolwiek ze sobą zrobić.
- Czyli nie pamiętasz nic z tego?
- No nie… nie żartowała wtedy jak o tym mówiłam…
- Rozumiem - kapłanka zagryzła wargi. Nie zdążyła jednak powiedzieć nic więcej.
- Aaale… wiesz w zasadzie to możemy to kiedyś powtórzyć. Czy coś.
Rhyna uniosła głowę znad swojego plecaka i spojrzała na Emi. Po chwili uśmiechnęła się.
- Najpierw chcę cię lepiej poznać. Tą prawdziwą ciebie.
- To będziemy miały trochę czasu skoro zostaje z wami tym razem. Przy okazji może i może ja siebie też trochę poznam.
 
Asderuki jest offline