Zatrudnienie się u Gribba, jak się okazało, nie było najlepszym pomysłem. Stary sknera był najgorszym z możliwych szefów, bowiem skąpstwo można było, od biedy, zrozumieć, ale głupoty - nie. A traktowanie najemników niczym niewolników nie było niczym innym, jak głupotą. Nie wspominając o tym, że równie źle traktował zwierzęta pociągowe. Najwyraźniej nie pomyślał o tym, że jeśli jakiś koń padnie, to sam będzie musiał ciągnąć wóz, a jeśli najemnicy go zostawią, to nikt nie obroni ich przed bandytami.
Niestety ci ostatni jakoś nie chcieli się pojawić i wlać w twarde serce Gribba nieco rozsądku.
- Następnym razem będziemy musieli rozpytać, kim jest nasz przyszły pracodawca - powiedział cicho do siedzącej obok Kary. Nie dało się ukryć, że jej towarzystwo w znacznym stopniu rozjaśniało mroki tej podróży.
Fakt - i Zotarowi, i Kairosowi niewiele można było zarzucić, ale jednak z Karą znali się znacznie dłużej.
Monotonia podróży została niespodziewanie przerwana w sposób zdecydowanie nieprzyjemny, gdy wóz się nagle wywrócił, a Darvan wylądował w trawie.
Nie sam co prawda, ale tarzanie się z ładną dziewczyną nie na tym polega... zazwyczaj.
- Na demony... - zaklął, nie zważając na obecność wspomnianej przed chwilą przedstawicielki płci pięknej.
Podniósł się najszybciej, jak mógł, po czym - na pozór wbrew rozsądkowi - zamiast uciekać zrobił krok w stronę wilków.
A potem potraktował zwierzaki porcją ognia, który palącym stożkiem wystrzelił z jego dłoni.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-10-2020 o 09:41.