James nie zauważył podstępnych działań grubasa, ale skoro Stellę ktoś uszczypnął...
Co prawda tyłeczek Stelli stanowił kuszący obiekt, a niejeden prostak przyzwyczaił się do podszczypywania panienek w saloonach, ale to nie znaczyło, że można było szczypać kogo popadnie.
W dyliżansie nie było miejsca na rękoczyny, ale pozostawić tego bez reakcji nie można było, więc James potraktował kolbą winchestera nogę grubasa. No, w miarę delikatnie.
- Dotknij ją raz jeszcze, to cię wyrzucę z dyliżansu - powiedział.
- Jakie tornado? - Z pewnym opóźnieniem zareagował na słowa pastora i spojrzał za okno.