Udało się chwilowo uniknąć wpadnięcia w łapska Diritha. Serio, co z tymi drowami się dzieje ostatnio i z tym macaniem!? Jakiś sezon czy co!? Właściwie to zaczęła nagle tęsknić za towarzystwem Illa. Przynajmniej Dirith miał inny cel do zapasów i macanek hihihi. Nie stawiając oporu i nie dając pretekstów przeszła przez portal. Sceneria zmieniła się z wiochy na miasto. Poza tym nic się nie zmieniło, Dirith nadal seplenił i nadal nie było Hell Lighta. Pomimo tłumów na ulicach Dirith nie znalazł sobie nowego towarzystwa i nadal było zagrożenie macankami. Nie protestując poszła dalej do katedry. Przed wejściem siedział żebrak. Plaga miast i katedr. Ale że elfickich? Taki wstyd! Elfy z reguły zajmowały się takimi sprawami i albo opiekowały się żebrakami albo odstawiały je gdzieś do szpitala czy coś. A tu taki obciach na wejściu. I to nikt go nie gonił. Dziwne, dziwne, dziwne. Na tyle podejrzane że zaczęła się nim interesować. Ale nie było w nim niczego szczególnego niby. Plaga i nikt nic z tym nie zrobił! Jak dasz drobniaka to będzie siedział dalej. W ogóle zresztą cienko było z drobniakami u niej tak teraz pomyślała. Co miała mu dać, kawałek swojej zbroi? Duszę? W ogóle gdzie jest Hell light? Żąda Hell Light, natychmiast!
Weszli do katedry. No biednie tu o tu nie było więc w czym problem, czemu siedzi taki przed wejściem!? Było też trochę głupio tak, postanowiła zaczepić kogoś żeby coś z tym zrobili przy okazji. Niestety plany pokrzyżowało niespodziewane wydarzenie. Właściwie było już po wydarzeniu. Na podłodze został tylko trup. No fajne wejście. Bajzel mają w tej katedrze. Ale ile beczek!!! Może mają też Hell light!!!
Elfy zaczęły przemawiać. Sytuacja bardzo awkward. Zawsze ma takie wejścia. Co o niej napiszą i powiedzą, co, co co!? Inni nie rozumieją. Inni nie maja braci którzy żyją tysiące lat i pamiętają obciachy sprzed stuleci.
Fajnie jeszcze uznali ją za chowańca.
- Wybaczcie, pozwólcie że się przedstawię... Mam na imię Kiti i formalnie nie jestem tak do końca wilkiem. Ale chwilowo jestem. W każdym razie też jestem klerykiem. Mówcie mi Kiti, proszę.
- Wybacz proszę tę pomyłkę, Kiti – odezwał się jeden z elfów. – Żałujemy, że poznaliśmy się w takich okolicznościach…
- Właśnie, co się właściwie tu stało?
- Sami chcielibyśmy wiedzieć. Po prostu znaleźliśmy ciało, w ten sposób. Nie ruszaliśmy go. Nikt nic nie słyszał. Nie wiemy co się stało. Podły atak na najwyższego kleryka świątyni. Jesteśmy zaskoczeni, nie wiedzieliśmy, że w tym mieście mogą dziać się podobne rzeczy i to w samej katedrze… - westchnął. – Na szczęście jego śmierć jest tylko „chwilowa”… ale bardzo niepokoi nas, że do czegoś takiego doszło. Wydawało się nam, że mieszkańcy szanują naszą obecność tutaj i doceniają.
- Wiecie, kto mógł to zrobić?
„Może ten ktoś miał Hell light!!!”
- Jak wspomniałem, to dla nas szok, nigdy nie mieliśmy tu wrogów ani nikt nam nie złorzeczył…
Kiti postanowiła zbadać i obwąchać ranę. „Może to zrobił Hell light!!!”
Rana wyglądała faktycznie na ranę od ostrza, które przeszło na wylot.
- Przy okazji, przy wejściu siedzi żebrak – wypaliła nagle.
Elfy zamurowało trochę.
- Czasem się tu kręcą… - zauważyli. – Myślisz, że…?
- Nie wiem, po prostu tam siedzi. Poza tym nie widzieliśmy w katedrze nikogo.
- Przyszliście tu właściwie z…? – zaczął niepewnie elf. - …z wizytą…? Do kogoś…? Z reguły wierni nie schodzą do piwnicy…
- TAK, przyszliśmy po… eee… przyszliśmy do eee…?
Zerknęła z zakłopotaniem na Diritha i wypaliła:
- Mój towarzysz twierdzi, że słyszę głosy. Właściwie tak naprawdę to nieraz widziałam coś tam chimery stworki takie kolorowe świecące, zmieniające kolory, z takimi zębami, i one tańczyły i śpiewały i prosiły o pomoc w eflickim mieście. Ale nie mogłam ich znaleźć chociaż mówiły różne rzeczy. I była taka w kapeluszu ze strasznymi oczami, każde oko miała inne, i taki koleś który miał kilka rak i ogonów i był goły i stepował. Chociaż i tak chimery nie noszą spodni więc to normalne no nie?
[Elfy spojrzały na Diritha, który się uroczo uśmiechnął]
[MG dopisuje sobie do KP 5 punktów obłędu
]