Negocjatorzy z obu stron zagrali ostro, ale może tego właśnie było trzeba. Zerwania negocjacji nie chcieli bowiem ani Gustaw, dla którego skończyłoby się to zagładą jego sił, ani Wernicki, któremu wybicie obrońców nie dałoby absolutnie nic, skoro nie zabrałby ze sobą ani jednego wozu. A juki i kieszenie mają jednak ograniczoną objętość... Nie mówiąc o tym, że z obciążeniem trudno się ucieka, a i przeładowywać towar pod ostrzałem nie jest przyjemnie.
Gustaw dostrzegł, że Dowódca Granicznych skrzywił się trochę gdy
Loftus wspomniał o "względnie nienaruszonym obozowisku" - zapewne planował podpalić wozy, które będzie musiał zostawić, co skutecznie opóźniłoby pościg.
Mistrz Tivioli dobrze prawi. Czas nam kończyć negocjacje i spisać porozumienie. Na znak naszej dobrej woli - zgoda. Dwadzieścia pięć procent wozów przejedzie, z czego połowa zostaje dla obrońców przełęczy - podejrzanie łatwo zgodził się Wernicky -
Reszta wozów i pozostawione dobra pozostaną nietknięte.
- Jeden plecak lub worek na piechociarza, konni ze standardowymi jukami - zawahał się -
Co rozumiecie jako "nadmierne obciążenie" w wypadku jucznych koni? - zapytał. Do tej pory juczne zwierzęta nie pojawiły się w negocjacjach, a na ich grzbietach też sporo można przewieźć.
Roz pamiętała, że trochę ich było, zresztą, co za problem wyprzęgnąć konie pociągowe i przemianować je na juczne. Podobnie nie było ani słowa o trzodzie, bydle i tak dalej - część już dawno temu przepędzono na południową stronę gór, ale z tego co widziała, w obozie nadal było stado zarodowe krów z Penzfeld, słynne owce barona Herbarta ze Steingartu, piękne stado koni roczniaków i dwulatków baronowej von Toppenheimer...
- Z Królem Ralulfssonem jestem pewien że również się dogadamy - kiwnął głową w stronę
Galeba pokazując, że jego słowa także zauważył.
Krasnolud przypomniał sobie, że graniczni rabowali Wissenland, a nie Marienburg i Krasnoludzkie Twierdze, stąd więcej zdobyli futer, wina, stali, broni, zwierząt i tym podobnych. A z kruszców to najwyżej srebro z Meissen. Wartość łupów mogła być duża, po prostu nie w monecie ani w kruszcach.
***
Tymczasem w obozie
Detlef cokolwiek się nudził. Wyglądało na to, że Brock jednak przeżyje, a próba wpojenia dyscypliny wieśniakom... Cóż, krasnolud potrafił ich odpowiednio zastraszyć, by stali prosto. Ale by nauczyć och czegoś więcej potrzebował czasu. Przynajmniej rozesłani przez niego zwiadowcy i ustawieni wartownicy nie zauważyli niczego niepokojącego. Nikt nie zachodził ich od flanek, negocjacje wydawały się jakoś toczyć, od strony przejętej bazy granicznych na południowym podejściu do przełęczy też nie przyjechał żaden posłaniec z prośbą o pomoc.