Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2020, 08:40   #25
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację



Ruszyliście powoli w stronę miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się szkieletowaty jeździec, by sprawdzić, co upuścił. Wilgotne krople mgły osiadały na waszych twarzach i ubraniach, gdy przedzieraliście się przez biały opar. Nicodemus po raz kolejny nie wyczuł żadnego Zła w okolicy a gdy zbliżyliście się na odległość kilku stóp do miejsca, w którym leżał przedmiot, zobaczyliście, że jest to niewielka, czarna książeczka z teksturowaną, wyblakłą okładką na której umieszczono wypukłą rycinę klucza. Książeczka przewiązana była wstążką, rozmiarem przypominała dziennik lub modlitewnik. Niektórzy z was nie byliby sobą, gdyby nie sprawdzili, czy znalezisko nie emanuje magią i nie zawiedli się - dało się wyczuć delikatną, prawie nieuchwytną aurę szkoły zaklinania. Rita postanowiła zerknąć do środka i po rozwiązaniu wstążki waszym oczom ukazały się... puste kartki. Strona po stronie, nic nie zostało tutaj zapisane, a przynajmniej tak się wydawało.

Po sprawdzeniu dziennika i jego zabraniu (?) udaliście się w dalszą drogę. Mniej więcej po pół godzinie drogi las nieco się zmienił - drzewa nie były już aż tak chore, rosły wyraźnie bliżej siebie i swoimi bezlistnymi koronami znikały gdzieś wysoko we mgle. Wszędzie panowała nieopisana cisza zapomnianego grobu, a jednocześnie okolica emanowała uczuciem bezgłośnego krzyku. Kilka minut później wyszliście z ponurego lasu, trafiając na coś jeszcze ciekawszego... Jak okiem sięgnąć, przed wami znajdował się wysoki, pięknie wykonany mur niknący po obu stronach w mgle. Przy łukowatej, żelaznej bramie w nim osadzonej stały dwa bezgłowe posągi strażników trzymających przed sobą miecze. Głowy rycerzy leżały wśród chwastów u ich stóp.


Gdy zbliżyliście się do bramy, oba skrzydła otworzyły się samoistnie z głośnym skrzypnięciem. jakby pchane jakąś niewidzialną dłonią. Nie było większego wyjścia, jak po prostu przejść przez nie i podążyć dalej, co też uczyniliście. Gdy znaleźliście się jakieś piętnaście metrów po drugiej stronie muru, brama zamknęła się za wami w taki sam sposób, jak otworzyła. Mgła wylała się nagle z lasu po obu stronach drogi i pochłonęła drogę za wami, w tym mur i bramę, którą tu przyszliście. Maszerowaliście jeszcze jakieś dwadzieścia minut, nim do waszych nozdrzy dotarł charakterystyczny, paskudny zapach. Zapach śmierci. Nie dało się go pomylić z niczym innym i cokolwiek było martwe, znajdowało się blisko. Bardzo blisko.

Odór sprawił, że mieliście się na baczności. Zebraliście się blisko siebie, z bronią w gotowości, wyglądając niebezpieczeństwa, podczas gdy Nicodemus i Rita znów otworzyli swe zmysły, by wyszukać czających się w okolicy nieumarłych. Niczego nienaturalnego nie wykryli, jednak nie sprawiło to, że się odprężyli. Tak samo jak i pozostali. W takim miejscu mogło czaić się dosłownie wszystko. Couryn pozwolił Sheerze zaprowadzić was w stronę w stronę zapachu i już wkrótce tygrysica odkryła ukryte częściowo w zaroślach zwłoki młodego mężczyzny. Jego zabłocone, proste ubranie było podarte, a ciało nosiło ślady pazurów i ugryzień. Brakowało części prawego boku i kawałka lewego barku, które zostały po prostu oderwane od ciała. Wyglądało to na atak zwierzęcia, ale całkiem sporego. Może wilka, ale musiałby być wielkości konia. Według oceny Enoli, mężczyzna prawdopodobnie nie żył od kilku dni, a oprócz ran, które zadała mu jakaś bestia, dało się odnaleźć mniejsze ugryzienia i ubytki na ciele, co oznaczało, że pożywiły się na nim i inne drapieżniki. W bladej dłoni nieszczęśnik trzymał pogniecioną kopertę. Scalała ją woskowa pieczęć z osadzoną w jej środku literą "B".

Samwise wydobył ją spomiędzy sinych, zimnych palców, złamał pieczęć i znalazł w środku złożony na cztery kawałek pergaminu. Przeskoczył po nim wzrokiem i zaczął czytać.
- "Pozdrowienia mężnym i zuchwałym! Ja, burmistrz Barovii, kłaniam się wam, czując jednocześnie dojmującą rozpacz. Moja adoptowana córka, Irina Kolyana, została niedawno ugryziona przez wampira. Przez ponad cztery wieki ta bestia upuszczała życie z mojego ludu. Teraz moja ukochana Irina marnieje w oczach i umiera z powodu przeklętej rany zadanej przez tego potwora. Stał się zbyt potężny, by go pokonać a my już nie mamy siły. Dlatego proszę was, byście przybyli na moją prośbę i otoczyli pogrążoną w rozpaczy i beznadziei Barovię kordonem dobra. Byście raz na zawsze pozbyli się zarazy trawiącej naszą krainę. Nagrodę odbierzecie, gdy już wszyscy będziemy bezpieczni. Podpisano: burmistrz Barovii, Kolyan Indirovich."
Bard skończył czytać i jakby w idealnym wyczuciu chwili, usłyszeliście nagle przeciągłe wycie wilka dochodzące gdzieś z głębi lasu.


 
Ayoze jest offline