Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2020, 10:37   #5
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Krainy ludzi zaskakiwały. Jak zwykle niezwykle, zarówno w pozytywnym sensie, jak i negatywnym bo wszystko, nawet najmniejsze procesy, zdarzenia i rzeczy na tym świecie musiały tkwić w równowadze. Tak przynajmniej twierdzili mistrzowie Kairosa. Czy podróżowali jednak dalej niż poza obręb swojego lasu? Konfrontacja starych porzekadeł i mądrości brutalnie zderzała się z rzeczywistością.

Elf nie odzywał się zbyt wiele, zatrudniając się u nieokrzesanego barbarzyńcy Silasa Gribba. Prymitywne, nic nie mówiące miano, taka sama postura, i wieśniackie, pospolite rysy twarzy. Obecność tak odrażającego osobnika dla dumnego, wychowanego w kulturze starszej niż cała ludzka cywilizacja elfa mogła być zaskakująca, a jednak powodowana była prostą logiką, o ile znało się wszystkie motywy. Elf, o ile nie musiał dopłacać do towarzystwa Silasa, mógł je spokojnie znieść. Szczęśliwie nauki magiczne i badania naukowe wymagały o wiele większej dawki stoicyzmu i cierpliwości, i byle prymitywny karawaniarz nie mógł tak po prostu zaburzyć spokoju elfa. Kairos miał czas. Miał mnóstwo czasu. Mając mnóstwo czasu, wykształca się pewną perspektywę postrzegania danego indywiduum. Samego Silasa elf zaczął traktować jak średnio rozgarnięte szczenię gnolla, które zachowywało się podobnie, pachniało podobnie jedynie lżyło mniej, przez braki językowe, choć i tu badacz znalazłby podobieństwa. Odpowiadał więc Silasowi w podobny sposób, burkliwie, krótko, aby ograniczony intelekt człowieka mógł zrozmumieć jasny przekaz.

- Dobrze, ćwierćwałku. Idealnie półgłówku. Widzę w tym błysk głupoty kretynie! - odpowiadał zazwyczaj i czasem nawet robił rzeczywiście to, co zakładał karawaniarz, o ile oczywiście polecenie było sensowne, lub dotyczyło jego osobiście, a i w takich sytuacjach po prostu robił całą zleconą czynność po swojemu, najczęściej fundując sobie sowitą okrasę kolejnych przekleństw i inwektyw.

Elf był jednak bardzo cierpliwy, i wiedział, że człowiekowi po prostu nie wystarczy całego życia, by odpowiednio obrazić Kairosa.
Równowaga została tego dnia, jak i również w poprzednie dni zakłócona i elf doskonale wiedział, jakie powinny być tego konsekwencje. Po pierwsze, bite zwierzęta krwawią i głośno protestują, bo nie rozumiejąc swojego właściciela i nie umiejąc się z nim dogadać, normalnie dawały znać o nie wygodach wędrówki, a raczej harówki. Po drugie, jak wiadomo było elfowi, okoliczne lasy były dosyć głębokie. Obecność bagna powodowała zaś nie tylko okazję do zasadzki, ale również stanowiła dodatkowy czynnik ograniczający kolonizację inteligentnych ras. Jednocześnie zaś liczba drapieżników w tak urokliwym terenie powinna być całkiem spora. Elf obstawiałby w pierwszej kolejności coś lądowo wodnego, jak jakiś rodzaj gada lub wielkiego plaza. Wilki zaś, które naturalnie musiały usłyszeć hałas i wyczuć zapach bitych zwierząt wydawały się wręcz zbyt pospolite.

Walka nie rozpoczęła się fortunnie, ale Kairos wiedział, że prędzej czy później zwierzęta ulegną. Jako czarodziej, większość czasu w podróży spędzał nad swoją księgą, najczęściej rozparty na siodle obok woźnicy. Na nieszczęście dla niego, ten wóz, który wybrał akurat dzisiaj na swoje stanowisko przewrócił się na bok, wyrzucając elfa niczym skrzydlaty pocisk. Szaty czarodzieja, długie i powłóczyste, z rękawami obszernymi, i mankietami tak szerokimi, że przypominały skrzydła jakiegoś ptaka bardziej zafurkotały, kiedy koziołkując, leciał przez trawę. Sapanie orkowego wojownika było jednak aż nadto słyszalne i elf wiedział, że jego tarapaty zaraz się skończą. Tym bardziej, że nie zamierzał wcale ignorować przezornej, choć nieco niepotrzebnej rady wojownika. Nie zamierzał chować się za wojownikiem, kiedy obok stał o wiele większy, solidniejszy kufer przewróconego wozu. I pomimo faktu, iż oszalałe, krwawiące od razów i nieumyte zwierzaki stanowiły zapachowe zaproszenie dla atakujących wilków, czarodziej zamierzał wejść na pudło wozu, i tam podjąć decyzję jak zapobiec tej bezsensownej masakrze zwierząt.
Wejście na pudło przewróconego wozu i jeśli starczy czasu strzał z kuszy w najbliższego, widocznego wilka

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 10-10-2020 o 10:42.
Asmodian jest offline