Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2020, 14:05   #49
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Inu ruszyła wzdłuż muru w stronę frontu, szukając jakiegoś wejścia do budynku, lub drabinki na dach. Liczyła, że przy tej całej mżawce jeśli ktoś tu pilnuje, to raczej siedzi w środku i wygląda na zewnątrz.

Przemknęła się wzdłuż ściany magayznu kierując się ku dalszemu z narożników. Nie dało się ominąć tych plam świateł i gdyby ktoś stał gdzieś w pobliżu mógłby ją dostrzec. A jakby jeszcze stał w mrokach nocy to mógłby ją zauważyć zanim ona by zauważyła jego. Ale chyba nikt nigdzie nie stał w okolicy a przynajmniej nie podniósł żadnego larum. Przeszła z jakąś setkę kroków do tego narożnika i nadal nie stało się nic więcej niż deptanie kałuż i moknięcie w monotonnej mżawce. A gdy wyjrzała za narożnik miała przyzwoity wgląd na front obejścia.

Widziała oddaloną o kilkadziesiąt kroków bramę. Tym razem od środka. Tam przy niej paliły się światła w małej stróżówce. To była szansa, że ktoś tam jest i jakby patrzył w odpowiedniej chwili i kierunku to mógłby dostrzec intruza jaki pojawiłyby się w okolicach bramy a może i jakby buszował po podwórzu zakładu. A może i nie. Trudno było zgadnąć, z tej odległości nie bardzo widziała co się dzieje wewnątrz budki ale to była pierwsza oznaka, że jacyś strażnicy jednak tu urzędują.

No a znacznie bliżej było wejście. Kilkanaście kroków od narożnika z jakiego obserwowała scenę. Wyglądało na solidne drzwi jak od garażu, takie którymi furgonetka a może i ciężarówka mogła wjechać do środka. Obok były też małe drzwi, dla personelu. A, że oba magazyny były położone równolegle do siebie ale ten drugi wystawał trochę ponad obrys tego pierwszego. I w tym wystającym kawałku widać było drzwi osobowe. Jakby tam dotrzeć to może i nie były widoczne z budki w bramie. No ale większość drogi do nich już raczej tak. Te boczne drzwi były osobowe, dwuskrzydłowe no ale typowe dla ludzi.

Zorientowała się też, że oba magazyny są połączone. Pomiędzy dwuspadowym dachem każdego z nich biegł jakiś niższy kawałek. I w samym narożniku była drabina wiodąca na dach. No ale do niej, tak samo jak przy każdym wyjściu zza narożnika, było ryzyko, że ktoś z budki strażniczej może dojrzeć intruza.

Inu przysiadła na chwilę na tyle na ile było to możliwe kryjąc się przed tym kto ewentualnie mógłby ją ze stróżówki zobaczyć i ją obserwując. Patrzyła czy są jakieś beczki czy inne skrzynki, które mogłyby ją osłonić podczas tej krótkiej i jednocześnie bardzo długiej wędrówki do drabinki. Bo Inu miała nadzieję, że uda się jej skorzystać z jakiegoś dachowego okna.

Przy wejściu był jakiś kubeł czy beczka. Ale raczej bliżej drzwi czyli z punktu widzenia narożnika jaki miała przepatrywaczka to ta nędzna osłona przed wzrokiem z budki była prawie na samym końcu tego odcinka wzdłuż węższej ściany długiego magazynu. Ale postanowiła spróbować szczęścia. Ruszyła chyłkiem wzdłuż mokrej ściany i przez te wszystkie kałuże, błoto i monotonny odgłos padającej mżawki. Pokonała połowę drogi, potem większość w końcu dopadła do narożnika jaki tworzyły dwa złączone ze sobą magazyny. Tutaj już nie widziała budki więc i z budki nie powinni ją zauważyć. Chociaż widziała samą bramę więc margines bezpieczeństwa był niewielki. Wystarczyłoby pewnie by ktoś wyszedł choćby do bramy a już linia wzroku była odblokowana w obie strony.

Nadal jednak poza odgłosami mżawki i bicia własnego serca nie słyszała żadnych dodatkowych odgłosów. Zwłaszcza takich co by miały świadczyć, że ktoś odkrył intruza. Więc złapała za szczeble metalowej drabinki i spróbowała wejść na dach. Tych szczebli było gdzieś na wysokość pierwszego, może i drugiego piętra. Te magazyny były dość wysokie a na szczycie dwuspadowego dachu było jeszcze z pół piętra albo i całe piętro wyżej. Szczeble okazały się twarde, mokre, śliskie i zimne. Ale jednak nie stanowiły dla niej poważniejszej przeszkody. A po nich dostała się na dach.

Znalazła się jakby w sztucznej, trójkątnej dolinie jaka biegła wzdłuż dachów. Z jednej i drugiej strony miała dwie wewnętrzne krawędzie dachów obu magazynów a dno doliny stanowił ten płaski łącznik. Tutaj już jednak niewiele światło docierało bo lampy były skoncentrowane by oświetlać w dół, na ziemię a nie w górę. Dachów nic nie oświetlało więc po ciemku trudno było dostrzec detale. No a i kogoś na dachu powinno to chronić przed wzrokiem. Chociaż w była jakaś szansa, że ktoś wewnątrz mógłby usłyszeć jej kroki. Ale nie miała pojęcia czy w nocy ktoś był wewnątrz.

Buszowanie po ciemku nie wydawało się takie proste. Musiała poruszać się po omacku i po ciemku słabo było widać cokolwiek. Wszelkie plamy, łaty, kałuże czy dziury jawiły się jako plamy ciemności w niewiele mniej ciemnym tle. W końcu w tych ciemnościach dostrzegła jakiś regularny kształt. Gdy to sprawdziła na dotyk to okazało się, że to chyba jakaś klapa w spadzistym dachu. Ale zamknięta na rygiel i kłódkę. Nieco dalej widziała inny ciemny prostokąt w spadzistym dachu. Ale by się do niego dostać musiałaby wspiąć się po krzywiźnie dachu. No może to było i jakieś okno ale może i nie. Po ciemku trudno było zgadnąć a jak od środka nie zdradzało tego żadne światło to mogło to być cokolwiek. Nawet jakieś łaty zużyte do remontu.

Czując, że oddaliła się już nieco od budki strażniczej Inu zapaliła latarkę. Szła jednak skulona świecąc nią na dach tylko tuż przed nią by nie wpaść w jakąś dziurę. Widząc zamkniętą klapę upewniła się jeszcze czy nie jest w stanie jej otworzyć. Dopiero później ruszyła dalej. Postanowiła sprawdzić dziwną plamę. Wyłączyła więc latarkę i posiedziała chwilę nasłuchując i dając swoim oczom przywyknąć ponownie do ciemności. Czując, że jej wzrok zaczyna wyłapywać jakieś szczegóły podciągnęła się na dach i zaczęła powoli ni to czołgać się, ni to wspinać się po pochylni.
~Nie śpiesz się Inu~ Szepnęła do siebie w myślach, pilnując się by nie wydawać zbędnych dźwięków. Była tu tylko na rekonesans, bez sensu byłoby na siebie ściągnąć uwagę.

Mała latarka bardzo się przydała w rozświetleniu tych nocnych ciemności. Albo w oświetlaniu sobie detali klapy. Wyglądało jak jakieś wyjście na dach. No albo patrząc z drugiej strony jak wejście z dachu do środka. Kłódka wydawała się dość standardowa, mocno obdrapana i chyba najlepsze czasy dawno miała za sobą. Jak i reszta tego miasta i świata. Amanda ekspertem od włamywania się nie była ale i widocznie kłódka miała podobny poziom. Przez parę nerwowych chwil jej zmarznięte palce mocowały się z opornym metalem. Trochę za pomocą noża, trochę jakimś kamykiem i drutem jaki znalazła niedaleko szukając czegoś do pomocy ale w końcu usłyszała ten upragniony, metaliczny dźwięk i skobel kłódki odskoczył. Teraz mogła ją wyjąc i odsunąć zasówę a potem właz do wnętrza magazynu powinien się otworzyć. A przy okazji zorientowała się, że to coś kanciastego na dachu to jednak okna. Pewnie świetlik czy coś takiego. Chociaż zamknięty co jak na nocną i deszczową porę wcale nie było dziwne.

Inu usiadła na dachu i przywiązała linę, otaczając nią klapę i przekładając przez pętlę od rygla umocowaną na powierzchni dachu. Miała nadzieję, że to sprawi iż klapa się nie zatrzaśnie, a ona będzie mogła zsunąć się do magazynu. Na razie położyła się na dachu i wychylając na tyle na ile była w stanie rozejrzała się po wnętrzu, nasłuchując.

Klapa stawiła całkiem mocny otwór. Widocznie od dawna nikt jej nie otwierał i zawiasy się zastały. I też całkiem głośno zgrzytnęły przy otwieraniu. Ale na to już nie mogła nic poradzić. Gdy już stanęła otworem ze środka zdawała się ziać czerń. Jeszcze czarniejsza niż ten nocny krajobraz na deszczowym dachu. Wyglądało jakby otwarła wejście do jakiegoś zbiornika z atramentową czernią. Widocznie w pomieszczeniu bez okien i zapalonych świateł było ciemno jak w jakiejś piwnicy. Ale było też cicho i pusto. Nie słyszała żadnego dźwięku ani ruchu. Tylko ciche kapanie mżawki na dachu i cichy powiew przeciągu od otwartej klapy.

Inu upewniła się czy lina się pewnie trzyma napierając na nią całym swoim ciężarem, po czym opuściła ją w dół magazynu. Jeszcze przez chwilę nasłuchiwała czy jej działania nie wywołały żadnego poruszenia, po czym zaczęła się pomału spuszczać na dół.

Zbyt długo ta podróż nie trwała. Prawie od razu poczuła jak jej pięty trafiają na jakąś metaliczną przeszkodę. I to musiała być chyba jakaś podłoga. Pewnie na wysokości standardowego piętro bo otwór włazu jawił się od dołu jak prostokąt granatowego nieba na tle wszechczerni. To chyba było jakieś piętro ale pewnie i tak dobry kawałek nad poziomem gruntu. I z metalową podłogą sądząc na słuch.
Inu spróbowała zrobić dwa kroki sprawdzając czy bardzo będzie hałasować. Wolała jednak nie narobić rabanu. Rozejrzała się też czy to jedynie kładka czy jakaś większa antresola.

Dość szybko zorientowała się, że to chyba jakiś balkon. Albo i cały pomost jaki był zamocowany do jednej ze ścian magazynu, tuż pod samym sufitem. Wydawał cichy, metaliczny odgłos jak się po nim stąpało ale nie tak głośny jak skrzypienie klapy przy otwieraniu. W magazynie dalej panowała cisza i bezruch jeśli nie liczyć stukania kropel mżawki o dach co się wydawało nawet głośniejsze niż jak się było na tym dachu. Inu trzymając się poręczy ruszyła na poszukiwanie schodków, które sprowadziłyby ją na dół.

Pod zmarzniętą dłonią wyczuła gładki, zimny metal balustrady. Poręcz odgradzała ten pomost od mrocznej przepaści. Każdy krok wywoływał cichy, metaliczny dźwięk. Ale poza tym w tym magazynie żadnych nowych odgłosów nie słyszała. Tylko to bębnienie mżawki na dachu nad sobą. W końcu zdecydowała się zapalić latarkę ponownie. Wąski promień żółtego światła zdradził, że znajduje się na jakiejś balustradzie z metalową kratownicą zamiast podłogi. Dlatego widziała i samą podłogę magazynu gdzieś tak na poziomie gruntu o piętro, może dwa poniżej. Widocznie podłoga magazynu była gdzieś na poziomie gruntu albo może i ciut niżej.

Wciąż była blisko frontowej ściany a ta miała boczne okna. Musiała uważać by nie świecić tam latarką bezpośrednio bo to już mógł ktoś dojrzeć z budki przy bramie jakby spojrzał w niewłaściwym dla włamwyczaki momencie. Ale tam też były metalowe schody jakie wiodły z balustrady do podłogi. Na ile z góry widziała latarką to w magazynie rysowały się jakieś palety i worki chociaż ta już światło latarki nie bardzo sięgało. Musiałaby się zbliżyć by sprawdzić co tam właściwie jest. Ten fragment od frontu to raczej był pusty. Z góry widziała wnętrze głównej bramy wjazdowej do magazynu. Czy patrząc na to od środka to wyjazdowej. Ale znów nie widziała ze swojego miejsca zbyt wiele. A po przeciwnej stronie magazynu, coś odbijało światło więc pewnie musiały tam być jakieś szyby, szkło czy coś co mogło tak odbijać światło.
Inu wygasiłą na chwilę latarke i w zupełnych ciemnościach odwiązała swoją linę. Chwilę odczekała ponownie nasłuchując, odpaliła latarkę i ruszyła w kierunku schodów, starając się nie świecić w stronę okien, tylko pionowo w dół.

Na razie szczęście zdawało się sprzyjać włamywaczce. Bez przeszkód pozbyła się liny i po schodach zeszła do parteru. Znalazła się na brudnej, betonowej podłodze. Całkiem brudnej. Dostrzegła w świetle latarki jak jej buty zostawiają dostrzegalny ślad na warstwie brudu, mieszaninie błota i pyłu. Chociaż tych śladów na tej podłodze było całkiem sporo. Inu ruszyła w kierunku zgromadzonego tu towaru. Miała sprawdzić czy warto tu wbić czy nie, to trzeba się było wziąć do roboty.

Przepatrywaczka podeszła trochę bliżej poprzecznej ściany. Gdy doszła mniej więcej na środek to promień latarki omiatał już przeciwległą ścianę co wcześniej była niewidoczna. Okazało się, że to szyba odbija to światło. Szyba jakiejś stróżówki, biura czy innej kanciapy. Ale musiało być tam ciemno bo nie widać było żadnego światła.

Potem ruszyła wzdłuż magazynu. Przeszła tak dobry kawałek gdy worki zaczęły być widoczne a wreszcie gdy stanęła obok to dało się rozczytać “pszenica”. Worki leżały jedne na drugich. w ładnie ułożonych sześcianach na leżących na podłodze paletach. Jedna obok drugiej. Były między tymi paletami przejścia by dało się podejść do dowolnej kupki. W świecie latarki nie widziała zbyt daleko ale tych worków musiało być tu sporo. Pewnie ciężkie do załadowania bo worki były dość spore.

Amanda podeszła do jednego z worków i nacięła go delikatnie by upewnić się co jest w środku.
Dopiero potem przesunęła po nich światłem latarki zastanawiając się ile ich tu może być i czy Seanowi opłacać się będzie włam. Powoli zagłębiła się w jeden z powstałych między paletami korytarzy, patrząc czy w magazynie jest coś jeszcze. No i chyba gdzieś był ten łącznik między magazynami, może w drugim było coś innego?

Gdy nożem nacięła worek wysypało się z niego trochę złotych ziaren. A alejka między workami wydawała się układać w pewną regularność. Wiodła samym środkiem. A po bokach stały te palety z workami ułożone z iście nowojorską prezycją. W świetle latarki wyglądało to trochę jak jakiś magazyn z rolniczymi plonami. Okazało się, że w miarę jak szła w głąb magazynu to worki były różne. Także z mąką, z czymś co chyba było sztucznymi nawozami albo kanistry i beczki z olejem, skrzynie z burakami i ziemniakami. Produkty pasowały do tego czym “Argos” do jakiej miał należeć ten magazyn się zajmowała. Gildia w końcu koncentrowała się na obrocie płodami rolnymi.

Amanda przeszła przez całą długość magazynu nie niepokojona. Było nawet trochę dziwnie jak była sama, ze swoim wątłym światełkiem zatopiona w tych trzewiach mrocznego lewiatana. Dotarła w okolice przeciwległych wrót, te które powinny wychodzić na rzekę. O ile się orientowała to była teraz w drugim magazynie. Przynajmniej licząc od kierunku skąd pierwotnie przyszła. Więc ten pierwszy musiał być po prawej stronie. Gdzieś tam musiał być ten łącznik jakim dostała się na dach a jaki oddzielał oba magazyny. Przynajmniej z zewnątrz tak to wyglądało. Amanda przeszła na prawą stronę budynku z latarką skierowaną w dół tak by za bardzo nie rzucać się w oczy, szukając przejścia do drugiego magazynu.

Przejście znalazła pod tym pomostem co widocznie ciągnął się pod sufitem przez długość całego magazynu. Zresztą po obu stronach. Drzwi okazały się podwójne ale raczej dla ludzi niż pojazdów. No i zamknięte na kolejną kłódkę. Tutaj też musiała przystanąć na dłużej by za pomocą kawałka drutu pomajstrować w mechanizmie kłódki. Drut giął się i Amanda zorientowała się, że na takie okazje przydałoby się coś mniej improwizowanego. No ale na razie musiała sobie radzić tym co miała pod ręką. W końcu kłódka cicho szczęknęła i stanęła otworem a zaraz potem drzwi. Gdy je uchyliła zobaczyła w świetle latarki korytarz długi na kilka, kilkanaście kroków zamknięty podobnymi podwójnymi drzwiami. Te też okazały się zamknięte. Ale jeśli działały na podobnej zasadzie jak te co właśnie otworzyła to ich już nie mogła otworzyć z tej strony jeśli miały kłódkę od strony magazynu. Za to w tych nocnych ciemnościach usłyszała cichy, jednolity pomruk. Jakby gdzieś pracował jakiś mechanizm. W obu ścianach korytarza były zamknięte drzwi, tym razem już pojedyncze. Te po prawej były od strony rzeki i tam była już końcówka magazynu zaś te po lewej były od frontowej ściany. Tylko w tym miejscu to pewnie i z setka kroków dzieliła te drzwi od tej frontowej ściany bo nadal była zdecydowanie bliżej rzeki.
Inu zatrzymała się nasłuchując, skąd też dobiegać może do niej ten dziwny dźwięk. Upewniła się też na wszelki wypadek czy daleko ma do drabinki, którą zeszła na poziom magazynu.

Do metalowych schodów jakie wiodły na tą balustradę nad jej głową to nawet nie było tak daleko. Tylko, że właz jaki zostawiła otwarty i z gotową do skorzystania liną był prawie na drugim końcu magazynu. Ale na razie na słuch to nie słyszała nic podejrzanego. Żadnych kroków, głosów, gwizdków czy innych sygnałów zdradzających alarm albo chociaż czyjąś obecność. Tylko ten monotonny stukot kropel mżawki rozbijających się o dach nad jej głową. No i ten monotonny, jednolity pomruk jakiegoś urządzenia gdzieś z trzewi tego korytarza przed jakim stała. Pewnie zza któryś drzwi bo sam korytarz był krótki i pusty. Ostrożnie ruszyła w kierunku drzwi prowadzących do drugiego magazynu. Rozglądała się po korytarzu szukając czegoś co mogłoby wydawać ten dźwięk.

Drzwi jakie odgradzały korytarz od pierwszego magazynu okazały się podobne do tych przez jakie Amanda weszła do korytarza. I były zamknięte. Przynajmniej ruch klamką ich nie dał rady otworzyć. Podobnie jak te w bocznych ścianach. A ten maszynowy pomruk dalej był słyszalny. Gdy przechodziła przez środek korytarza wydawało się jej, że tam od tych drzwi po lewej stronie gdzie była w tej chwili większa część magazynu to jest on nieco głośniejszy. A i nieco ucichł gdy minęła ten środek korytarza zbliżając się dwustronnych, zamkniętych drzwi wieńczących korytarz. Amanda podeszła do drzwi na drugim końcu korytarza i spróbowała je otworzyć, obiecując sobie, że gdy wdrapie się znów na dach to zobaczy co tak hałasuje.

Klamka nie dała się otworzyć i drzwi pozostały zamknięte. Ale jeśli działały na podobnej zasadzie jak te jakie właśnie otworzyła to skobel z kłódką mógł być od strony magazynu. A wtedy od strony korytarza nie dało się ich otworzyć. W świetle latarki zorientowała się, że te oba drzwi po bocznych ścianach korytarza nie mają kłódek więc musiały być zamnięte albo na klucz w zamku albo na samą klamkę. Inu wróciła do metalowej kładki, planując przejść na teren drugiego magazynu po dachu, a przy okazji sprawdzić co tak buczy na zewnątrz.

Włamywaczka nie miała większych kłopotów by wyjść z korytarza a potem ruszyć wzdłuż ściany do tych schodów którymi zeszła na dół. Po drodze minęła jeszcze dwie podobne jakie były mniej więcej w regularnych odcinkach, pewnie co kilkadziesiąt kroków jedna. Wreszcie dotarła do tej najbliżej frontowej ściany, nimi weszła na górę i odnalazła prostokątny granat otworu nieba i wpadającą przez nią mżawkę. Zmacała zostawioną linę i po niej wspięła się na górę. Przy okazji odkrywając, że tak bez żadnego oparcia to znacznie mniej stabilne i trudniejsze zadanie niż przy jakiejś ścianie albo nawet zsuwanie się po niej na dół. Dobrze, że nie musiała tego robić na czas albo z jakimś pościgiem na karku.

W końcu jednak wydostała się na dach zalany mrokiem, chłodem i mżawką. Zamknęła właz na dach i odwiązała linę. Zostało jej spróbować podobnego manewru z drugim magazynem. Tutaj znów natrafiła na podobny właz, zasuwe i kłódkę. Widocznie chociaż ogólny plan budynków musiał być podobny. Chwila gmerania przy kłódce i skoblu a droga do środka stanęła otworem. Chociaż skobel chodził dość ciężko, musiała naprzeć z całej siły by go po trochu odsunąć. Albo był kiepsko spasowany albo dawno go nikt nie używał. No i zgrzytał przy każdym ruchu. Przynajmniej tak się wydawało w tej nocnej ciszy i cichym stukaniu kropel mżawki o dach.

Tym razem jednak nie była sama. Gdy zajrzała do środka od razu w oko wpadło jej światło. Wyglądało na to, że w rogu od frontowej ściany jest chyba jakaś kanciapa. Podobna jak ta jaką widziała w sąsiednim magazynie tylko tamta była cicha i ciemna a tutaj chyba ktoś urzędował. Na szczęście ta kanciapa była po przeciwległej ścianie, chyba nawet tam co od zewnątrz mijała te osobowe drzwi sąsiadujące z tymi głównymi wrotami. Przez okna jakie były od wewnątrz magazynu światło z kanciapy padało na okolicę. Chociaż nie sięgało do tej ściany przy jakiej był otwarty przez włamywaczkę właz. Strefa światła rozciągała się na kilka kroków dookoła kanciapy a półmroku na kilkanaście dalszych. Pewnie nie byłoby łatwo dostać się niepostrzeżenie pod samą kanciapę ale jak trzymać by dystans i działać po ciemku to chyba by dało się zostać w mroku. Niemniej jednak ktoś w tej kanciapie musiał być.

Inu zamocowała linę i zsunęła się powoli spodziewając się tak jak ostatnio jakiejś kładki.

Jej przeczucia sprawdziły się. I na podobnej wysokości co w sąsiednim magazynie pod butami wyczuła jakąś stabilną platformę. Ktokolwiek tam był w oświetlonej stróżówce na razie coś nie przejawiał zainteresowania intruzem. Inu przewiązała linę na barierce i zsunęła się po niej niżej, nie chcąc ryzykować chodzenia po metalowej kładce.

Włamywaczce dalej sprzyjało szczęście. Chociaż nie była pewna czy starczy jej liny na sam dół magazynu. Chyba powinno. No i jak się okazało rzeczywiście starczyło. Jej buty dotknęły podłogi magazynu a od strony oświetlonej stróżówki jakoś nic się raczej nie zmieniło. Inu nie chciała ryzykować że zostanie znaleziona. Jednak całe powodzenie przyszłej kradzieży zależało od tego, że to co zobaczyła zostanie tak jak jest. Powoli zbliżyła się do najbliżej z grupy towarów by sprawdzić co jest przechowywane w tym miejscu.

Jakieś jutowe worki. Z czymś sypkim. Może ziarno, ryż, groch czy coś takiego. Tyle zdołała się zorientować za pomocą słuchu i dotyku. Zapalenie latarki wydawało się ogromnym ryzykiem, tamci w stróżówce mogli dostrzec światło lub jego poświatę w ciemnościach magazynu. Zresztą ktoś tam chyba był. Widziała chyba czubek głowy za oświetloną szybą. Chyba ktoś tam siedział pewnie na krześle czy na czymś takim. Inu ruszyła na palcach w stronę kolejnej sterty towaru by upewnić się czy ma podobną zawartość. Cały czas zerkała w kierunku stróżówki upewniając się czy nie przyciąga uwagi.

Niedaleko natknęła się na kolejne podobne w dotyku worki. Pewnie były pogrupowane w takich pryzmach podobnie jak w sąsiednim magazynie. Tutaj nie słyszała jednak tego tajemniczego burczenia. Zresztą teraz była dość blisko ściany frontowej a w sąsiednim magazynie to burczenie odkryła dopiero w korytarzu jaki łączył oba magazyny i to od strony rzeki. A obsada stróżówki coś jakoś na razie nie zdradzała zainteresowania co się dzieje poza nią.
Inu przykucnęła obok jednego z worków i delikatnie nacięła go od spodu by sprawdzić zawartość.

Poczuła jak na dłoń wysypały się jej jakieś drobne, obłe przedmioty. Gdy je sprawdziła na dotyk wydawały się dość twarde, suche i chłodne. To ostatnie pewnie od temperatury jaka panowała w magazynie. Kształtem i wielkością przypominało ziarna drobnej fasoli. Ale po ciemku nie była tego do końca pewna.

Wrzuciła kilka do kieszeni by je sprawdzić przy świetle. Podeszła do krawędzi pakunków i spojrzała w kierunku stróżówki, rozglądając się po towarach oświetlonych wydobywającym się z niej światłem.

Przy samej stróżówce było dość jasno więc widziała tam jakoś niezbyt ciekawe pękate, jutowe worki. Ze swojego miejsca miała pojęcia co jest w środku. Im dalej od stróżówki tym aura światła robiła się stopniowo słabsza. Kończyła się gdzieś mniej więcej w połowie szerokości pomieszczenia. Im dalej to te postawione na paletach worki i jakieś drewniane skrzynie były coraz mniej widoczne. A na samym środku znikały. Możliwe, że tamtędy jeździły samochody czy czego oni tam używali do załadunku i rozładunku. W samej stróżówce zaś dostrzegła jakiegoś faceta. Pewnie tego co wcześniej widziała jako czubek głowy. Siedział na krześle plecami do niej w mocno rozluźnionej pozie. Może nawet spał. Drugi za to na pewno nie spał. Siedział pochylony nad czymś na biurku. Obaj mieli na ramionach opaski tej samej barwy co pewnie było ich wyróżnikiem od nie-pracowników. I byli ubrani na mniej więcej policyjno - wojskową modłę chociaż chyba każdy dobierał sobie ubiór sam bo chociaż mieli ubrania w podobnym stylu to raczej nie takie same.

Inu wycofała się uznając, że w magazynie jest głównie spożywka i cofnęła się do swojej liny. Chciała jeszcze sprawdzić do dziwne buczenia, ale do tego konieczne było jeszcze nieco spaceru po dachu.

I ponownie okazało się, że wspinanie się po linie bez podpórki jest znacznie trudniejsze niż zsuwanie się po niej w dół. Włamywaczka musiała się znacznie bardziej napocić ale w końcu jej dłoń złapała krawędź włazu, potem następna no i już mogła podciągnąć się i wydostać znów na ten mokry dach. Potem jeszcze tylko cicho zamknąć właz i odwiązać linę i mogła zrobić sobie koci spacer po płaskim łączniku pomiędzy dwoma spadzistymi dachami. Tutaj mogła się czuć prawie bezpiecznie. W głębi dachu to ktoś też musiałby wejść na dach by mieć szansę ją dostrzec a oba dachy magazynów skutecznie ją zasłaniały z obu flanek. Dopiero gdy znów znalazła się u krawędzi dachu musiała ponownie wzmóc czujność.

Przy okazji znów usłyszała to buczenie. Ciche ale jednak słyszalne. Gdzieś pod jej stopami. Bliżej rzeki niż frontu. Chyba w podobnej okolicy jak na dole był ten korytarzyk pomiędzy halami magazynowymi gdzie była wcześniej. Cokolwiek wydawało to buczenie było dość jednolite. Jak jakiś generator albo rozregulowana lodówka. Coś tak jednostajnego co jak nie dotyczyła kogoś bezpośrednio łatwo było zignorować traktując jak monotonne dźwięki tła. No ale to coś musiało być pod dachem, w tym łączniku więc z zewnątrz nic nie widziała przez ten dach.

A potem była ta krawędź dachu od strony rzeki. Wyglądało to niezbyt atrakcyjnie. W świetle lamp zamocowanych do ścian magazynów widać było jak niewielki placyk pomiędzy budynkami a rzeką jest nieco zastawiony paletami, beczkami i skrzyniami. Nie wiedziała co w nich jest. Ale pewnie mogłoby służyć za zasłonę gdyby ktoś kogoś szukał. Do pirsu rzecznego od ściany i bramy magazynu było może ze 20, może 30 kroków. Niezbyt dużo. A potem był pirs ogrodzony siatką o podobnej konstrukcji jak ta jaką przecięła by dostać się do środka. Tylko zaraz za nią zaczynała się czerń rzeki. Chociaż były i zamykane bramy. Pewnie jakby jakaś łódź czy barka przypłynęła to można było załadować czy rozładować magazyn i od tej strony. Za to nie widziała żadnych stróżówek jak od frontu przy głównej bramie. Właściwie to nie widziała tu nikogo.

Inu rozejrzała się szukając miejsca gdzie mogłaby umocować linę by się bezpiecznie zsunąć. Wolała nie zapewnić ludziom, którzy przyjdą rano do pracy atrakcji w postaci swoich zwłok, w które się z pewnością przeistoczy, skręcając sobie kark na mokrym dachu. Buczenie ją niepokoiło i intrygowało za razem i chciała sprawdzić co może je wywoływać.

Po ciemku było nieco trudności ze znalezieniem czegoś do czego by można przywiązać linę. Gdyby lina miała hak to by można ją było zahaczyć o gzyms jaki był na krawędzi dachu. A tak koniec końców musiała być przywiązana do jakiegoś pręta wystającego z kawałka jednego z dachów. Na szczęście liny wystarczyło do tego by zsunąć się na ziemię.

Gdy buty włamywaczki wylądowały w kałuży mogła się rozejrzeć jak to wygląda na poziomie gruntu. Od budynku do ogrodzenia nie było tak wiele miejsca i plamy światła z lamp zostawiały niewiele plam cienia. Gdyby ktoś obserwował te plamy mógłby dostrzec intruza tak jak i w dzień. Na razie jednak na tym zapleczu całej posesji Amanda nikogo nie widziała ani nie słyszała.

Magazyny okazały się mieć podobną budowę jak od frontu. Każdy miał jedne, duże wrota przez jakie mógł wjechać samochód ciężarowy i mniejsze, osobowe drzwi dla pieszych. Inu podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę sprawdzając czy moze drzwi nie są otwarte. Dziewczyna powoli podeszła do drzwi zza których dochodziło buczenie i rozglądając się wokół zaczęła majstrować przy zamku.

Drzwi nie były zamknięte na samą klamkę. Więc znów musiała uklęknąć przed nimi i manipulować w zamku. Drucik się ślizgał po ząbkach zamka dobrą chwilę, ześlizgnął się raz czy dwa ale w końcu załapał co trzeba i drzwi stanęły otworem. Znów włamywaczkę przywitała mroczna ciemność nieoświetlonego budynku w środku nocy. Inu zaklęła w duchu, tak bardzo miała nadzieję, że do korytarza dostanie się od strony wody, teraz nie pozostało jej nic innego jak otworzyć drzwi w magazynie, w którym nikogo nie zastała i spróbować dostać się do tamtego pomieszczenia od środka.

Zamek wreszcie się poddał. Ale wreszcie. Mocny był. Sprawił jej wiele trudności. Dobrze, że nie musiała się spieszyć ani nikt nie sapał jej w kark. Bo mogło być naprawdę trudno. Ale bez takich atrakcji to jakoś za którymś razem zmogła drucikiem co udawał klucz ten zamek. Coś tam w środku kliknęło i wreszcie drzwi do mroków magazynu stanęły otworem. Znów mogła zanurzyć się w mrok chroniąc się przed padającą mżawką. Już całe wierzchnie ubranie miała mokre. Na szczęście to była mżawka a nie deszcz więc wilgoć nie przeniknęła jeszcze do wewnętrznych warstw ubrania.

Gdy zamknęła za sobą drzwi z miejsca zrobiło się jeszcze bardziej ciemno. Ale z pomocą małej latarki dotarła do już trochę znajomych drzwi krótkiego korytarza jaki rozdzielał oba magazyny. I znów usłyszała ten buczący odgłos czegoś. Tak samo jak poprzednio gdy odchodziła z tego miejsca a nawet trochę był wyczuwalny na dachu jak przechodziła górą. Znów znalazła się w tym samym krótkim kortarzyku.

Tu zastopowoały ją kolejne, zamknięte drzwi. Tu znów musiała uklęknąć i mocować się z zamkniem. Ale ten był zdecydowanie pośledniejszy niż ten od drzwi zewnętrznych. Poszło jej znacznie szybciej. A gdy drzwi stanęły otworem ujrzała jakieś niezbyt duże pomieszczenie i burczący mechanizm o gabarytach i uroku bojlera. Ale gdy przyjrzała się chwilę bliżej to jeśli to nie był bojler to chyba generator. Jak to drugie to pewnie coś musiał zasilać, nawet w nocy skoro cały czas pracował tym swoim monotonnym rytmem. Inu przyjrzała się wychodzącym z niego kablom pomagając sobie latarką. Była ciekawa czy to on zasilał oświetlenie budynku, a może coś innego?

Zbadanie tych kabli zbyt trudne nie było. Okazało się, że gruba rurka w której pewnie idą kable prowadzi po suficie do jednej z bocznych ścian i tam znika. Musiała prowadzić do tego pierwszego magazynu gdzie była oświetlona kanciapa strażników. Bo do tego drugiego, całkowicie zaciemnionego nie znalazła żadnych kabli które by szły w tą stronę. Cóż.. będzie musiało jej to wystarczyć. Inu postanowiła się zwinąć i wrócić do ciepłego samochodu. Wróciła się do pozostawionej od strony rzeki liny by po niej wspiąć się na dach i to po nim podejść jak najbliżej miejsca, w którym zrobiła otwór w płocie.

Udało jej się. Chociaż znów musiała się nieźle napocić i nasapać gdy wspinała się po linie na dach magazynu. Znów mogła sobie gratulować w duchu, że nie robiła tego na czas bo mogło być z tym niezbyt wesoło. Ale znalazła się na dachu, mogła odwiązać linę i wrócić przez ten łącznik na drugą stronę gdzie dało się zejść po drabinie na ziemię. Tam znów udało jej się przemknąć przy ścianie bez zwracania na siebie uwagi strażników jacy wyglądali jakby przez cały czas jej wycieczki nawet nie wyszli ze stróżówki. Minęła ten narożnik z osobowymi drzwiami gdzie była ta kanciapa obsadzona przez dwóch kolejnych strażników. I już za rogiem mogła iść wzdłuż ściany miajając większą część jej długości aż się od niej odbiła i przeszłą ten niebezpieczny kawałek odkrytej przestrzeni by wrócić do wyciętej dziury w ogrodzeniu. Pozostało jej zamaskować otwór, zgarniętym z domu drutem, ponownie przymocowując siatkę do trzymającego ją słupka. No i dalej już było dość prosto. Znów przez zalane nocnym rokiem i mżawką ulice, narożnik i znajomy kształt osobówki czekającej ze zgaszonym silnikiem i światłami. Wreszcie dotarła do środka który był tak przyjemnie suchy i ogrzany. Zmarzła i zmokła na całego!

- No i? Gonią cię? Mamy zwiewać? - Kanmi nie wiedząc czego się spodziewać spojrzał nerwowo obrzucając jej sylwetkę i przez przednią szybę kierunek z jakiego przyszła nie wiedząc na czym stoją. Sięgnął dłonią po kluczyk w stacyjce ale jeszcze nie odpalał.
- Nie… nikt nawet nie zauważył. - Inu rozsiadła się wygodnie w aucie i potarła dłońmi zmarznięte ramiona. - Jakby mnie gonili to bym nieco szybciej wracała.

Amanda chwilę starała się zapanować nad trzęsącymi się z zimna dłońmi.
- Jedźmy do mnie muszę wziąć ciepłą kąpiel. - Mruknęła cicho, uznając że opowiedzieć co nieco będzie mogła gdy już ruszą.
 
Aiko jest offline