Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2020, 23:09   #229
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=_f_ftUn4V0Q[/MEDIA]
Jak pierwszy raz tego poniedziałkowego dnia obie bękarcice znalazły się na świecie zewnętrznym to ten nie okazał się aż tak straszny. Chyba wcześniej padało. Bo wszędzie były kałuże chociaż i spora część asfaltu czy chodników była już podsuszona. I chociaż niebo nadal było zachmurzone no to wiatru prawie nie było no i nie padało. A i odkąd trzy partnerki Mayersa spotkały się razem, przywitały się, pogadały no to i jakby nowe siły i radości rozpływały się po członkach zdominowanych dotąd przez zmęczenie i zakwasy.

Eve dość pewnie chociaż w swoim ostrożnym stylu niedzielnego kierowcy zajechała na całkiem znajomy już parking przed “41”. Zaciągnęła ręczny i cała trójka wystrojonych Kosmicznych Kociaków już wysypała się z niewielkiej osobówki i ruszyła szturmem na lokal.

- Ciekawe czy się nie spóźniłyśmy. - blondynka stukając obcasami odruchowo spojrzała na pusty nadgarstek gdzie powinien być damski zegarek i westchnęła cicho gdy go tam nie znalazła.

- Ciekawe czy ktoś już będzie. - Wilma też wyglądała jakby znów odzyskała równowagę ducha, spokój i radość życia. Weszły we trzy do środka i rozejrzały się po otoczeniu. Lamia bezbłędnie wyłowiła Garry’ego za ladą. On ją też bo pozdrowił ją ruchem głowy. A i chociaż to było trochę przed porą standardowej przerwy obiadowej no to parę głów ta trójka ślicznotek w kusych kreacjach i tak przykuła uwagę.

- Chyba nikogo jeszcze nie ma. Ale jesteśmy trochę przed czasem. - Wilma doszła do podobnych wniosków. Coś na tej głównej sali nie było widać znajomych twarzy, zwłaszcza innych członkiń jej gangu. Ale było trochę przed 14-tą a na świecie bez zegarków to i trudno było oczekiwać, że wszyscy zjawią się punktualnie na spotkanie towarzyskie.

- I zajebiście, damy radę zająć najlepsze miejsca - śmiejąc się saper przygarnęła do boków swoje dziewczyny, zupełnie jakby była jakimś pseudokapitanem w zeszły weekend… i jeszcze poprzedni. Z foczką pod każdym ramieniem, przepłynęła przez salę, kotwicząc przy barze, bo nie wypadało wpaść jak po ogień i nie zacząć od najważniejszego punktu programu.
- Hej Garry, nowa koszula? - zagaiła barmana, pokazując ruchem brody na bordowy, flanelowy ciuch w wyjątkowo zadbanym stanie - Nieźle, naprawdę… pasuje ci. Jak tak na ciebie patrzę, to szkoda że nie jesteś o dziesięć lat młodszy. Tak to zostaje jedynie wzdychać - puściła mu oko - Wpadłyśmy na chwilę, pomyślałam że ci przedstawię moje dziewczyny. To Eve - pocałowała blondynkę w skroń i to samo zrobiła z drugą Bękarcicą - A to Willy, moje słoneczka. Jak tam dzień mija, wrzuciłbyś nam na ruszt jakieś frytki, byle dużo? I po browarze, znaczy na razie trzy - ćwierkała radośnie i nagle zachichotała - O tego palanta nawet nie pytam. Pewnie dopiero się gdzieś zwleka z barłogu… możemy zająć tamten róg? - wskazała na miejsce przy oknach, gdzie stał narożnik i stół - Będziesz miał coś przeciwko jak złączymy w razie czego dwa stoły i dobierzemy krzeseł?

- Bardzo mi miło poznać piękne panie. - gospodarz lokalu skinął obu towarzyszkom Lamii a te uśmiechnęły się wdzięcznie. I każda wręcz pokazowo przytuliła się do jednego z boków Lamii zupełnie jak wcześniej obie z Eve zwykły przyklejać się do Steve’a. Tak teraz ona pełniła rolę kotwicy dla dwóch ślicznotek.

- Nie ma sprawy. Po to one tam stoją by ich używać. I frytki tak? A z czym chcecie? Mamy wołowinę, wieprzowinę i kurczaka. Ale wołowina już trochę ma to po znajomości polecam coś z pozostałych. - Garry pokiwał głową i wskazał na tablice gdzie kolorową kredą były wypisane różne zestawy potraw jakie można sobie było zamówić. I konfidencjonalnym tonem odradził kosztowanie dodatków wołowiny. Za to lista rzeczywiście, nawet bez wołowiny prezentowała się ciekawie. Można było sobie złożyć kompletny obiad. Zwłaszcza jak życie zaczynało wracać do wymęczonych ciał to i po lekkim śniadaniu i żołądki dopominały się o uregulowanie kalorii wytrąconych wczorajszej nocy. Przez chwilę więc trójka klientek ustalała to zamówienie z szefem lokalu dobierając sobie różne dodatki i doradzając lub odradzając sobie nawzajem.

- A Val jest? I Rude Boy? - zapytała Eve gdy już chyba mieli ustalone co zamawiają i szykowały się podejść do wybranego stolika w narożniku.

- Ten gałgan? A skąd. Byłoby go słychać z daleka. Ale taka pora to może żołądek go zmusi przyjechać na śniadanie. - Garry machnął reką na gwiazdę lokalnego punk rocka jakby szkoda było gadać o jego trybie prowadzenia się czy grafiku. Spojrzał jednak na ścienny zegar i mówił jakby największy z palantów w tym mieście o tej porze zwykł zaczynać dzień.

- A Val nie. Ona później zaczyna. - pokręcił głową na znak, że na razie nie mają co za bardzo liczyć na obsługę ze strony blond dredziary.

- Weźmiemy kurczaka, surówki, kompot i po piwie na start. Do tego po kawałku sernika i kawę na deser - saper po przejrzeniu menu szybko doprecyzowała zamówienie, śmiejąc się przy wstawce o palancie - Jak przyjedzie i będzie ci stękał to go podeślij do nas, damy mu frytkę albo dwie… i właśnie. Bierzemy jeszcze szato de jabol, rocznik środa - dorzuciła lekkim tonem - Jak tamten palant się przytoczy to mu dasz, jako przystawkę od fanek i w ogóle. Niech się łach poczuje - parsknęła wesoło, a potem nakierowała foczki w odpowiednim kierunku, choć sama została przy ladzie - Gwizdnij jak będzie gotowe, to sobie przyniesiemy. Duże jesteśmy, rączek nam na Froncie nie urwało, a po cholerę sam masz łazić? - wzruszyła lewym ramieniem, a złotka, krótka i wydekoltowana kiecka którą miała na sobie posłała w eter parę psotnych zajączków.

- Nie ma sprawy. - Garry uśmiechnął się i odprowadził całą, wesołą trójkę przyjaznym spojrzeniem. A trójka klientek zaczęła małe przemeblowanie stołów. I dopiero po czasie gdy już sobie klapnęły Wilma zaczęła się zastanawiać czy aż tyle ich będzie by obsadzić oba stoliki. W końcu przy tym co siedziały na każdej sofie mogło usiąść obok siebie cztery osoby a na razie ich były trzy.

- No to za spotkanie! - Eve korzystając z tego, że na razie na stole było samo piwo i dzbanek kompotu chwyciła za szklankę ze złotym piwem i wzniosła pierwszy toast. - O rany, dziewczyny! Pierwszy raz spotkałyśmy się we trzy w jednym miejscu! - zawołała blondynka i roześmiała się ubawiona tym faktem.

- No chyba tak. - Wilma chyba sama była zdziwiona tym faktem. W Mason spotkały się z Lamią ale też i ze Stevem. Wczoraj niby byli w komplecie no ale przy takiej masowej imprezie trudno było mówić o spotkaniu mniejszej grupy. A dzisiaj rano czyli jak wstały też jakoś nie było chwili spokoju by usiąść i pogadać. Dopiero teraz. Chociaż niedługo powinny się zacząć schodzić i zjeżdżać dziewczyny.

- Musimy uważać… spójrzcie, siedzimy we trzy - saper przepiła toast i znów umoczyła usta w piwie, rozsiadając się wygodnie. Plecy oparła o kanapę, założyła nogę na nogę, parskając w kufel - Niektórym się zaraz karki urwą, albo gały wypadną od tego udawania że wcale się nie gapią. - mruknęła wesoło nachylając się, aby wpierw pocałować Willy, a potem Eve i całość operacji zakończyć łykiem piwa - A skoro jesteśmy w komplecie, co planujemy Tygryskowi na środę? Standardowo bułki od Mario, foty które chciał. Odbitki z Honolulu… wypadałoby też reszcie misiaków rzucić… czymkolwiek - mruknęła ciężko i pokręciła głową. Puszczą ich z torbami te trepowe łby, ale jak inaczej mogły zrobić, niż tylko kochać i dbać. W końcu szła zima - Jutro mamy rajd z Amy na lody i do zoo, podrzucę temat czy by może nie miała ochoty upiec 3 blach ciasta… czterech, bo jedna dla Willy do kołchozu. O Cesie też nie powinnyśmy zapominać, eh - westchnęła dość ironicznie - Myślałam też czy nie skołować Tygryskowi smartfona i po prostu nie nagrać na kartę paru filmików, albo tony zdjęć. Miałby co oglądać po nocach, gdy udaje że pod łóżkiem nie chowa ładnej pani porucznik…mówiłam już, że kocham was obie? - skończyła, dopijając piwo.

- Oh, Lamia, my ciebie też. - fotograf roześmiała się wesoło rozczulona tym wyznaniem i nachyliła się nad Wilmą by z tej czułości pocałować usta swojej pierwszej dziewczyny. Coś więcej niż krótkie cmoknięcie ust na przyjacielskie dzień dobry. A gdy wracała podobnie złożyła pocałunek na ustach Wilmy co teraz Lamia mogła oglądać i na pewno był to całkiem przyjemny dla oka widok. Zaraz potem Wilson nie została dłużna i podobnie potraktowała usta swojej dopiero co odzyskanej frontowej kumpeli z wojska jak przed chwilą Eve. W końcu wszystkie roześmiały się wesoło zdając sobie sprawę, że mimo woli robią niezłe widowisko.

- Ja mam chyba jakiś smartfon… Ale nie jestem pewna czy działa… Jeden ma pękniętą szybkę na pół a drugi ma słabą baterię… Ale poszukam, dawno tam nie zaglądałam. - Eve ożywiła się gdy padł temat smartfona. Ale zaraz wyszła na jaw niepewność jakby nie była pewna aktualnej sytuacji.

- A to zwykle jak to załatwiacie? - Wilma czuła się najmniej wprowadzona w temat to trochę nie wiedziała co zaproponować.

- Zwykle to trochę za dużo powiedziane. Do tej pory tylko raz byłyśmy. W zeszłą środę, rano. Dlatego teraz ze Stevem też się umówiłyśmy na środę rano. I zabrałyśmy mu wtedy te wypieki od Mario bo one są najlepsze w mieście. Jak te… Ooo… A może lody? Te z ratusza? Myślicie, że jak je w jakiś termos wrzucić to by przetrzymały przez noc? Bo tak rano to lodziarnia będzie jeszcze zamknięta. Chyba, żeby coś z Jamie pogadać… - fotograf zaczęła tłumaczyć Wilmie jak to wyglądało to spotkanie w zeszłym tygodniu ale gdy myślała o jakichś udoskonaleniach to się zamyśliła gdy wpadła na pomysł tych lodów.

- Zrobimy inaczej - saper podrapała się po nosie wierzchem dłoni. Patrzyła przy tym w sufit, szukając natchnienia - Kupimy te lody wieczorem, pogadamy z Jamie… weźmiemy trochę tych dodatków, polew i serduszek z cukru. Lody wrzucimy w pudełka, pudełka w osłonki ze styropianu i folii. W domu przepakujemy do zamrażarki żeby przetrwały noc. Rano wszystko spakujemy i zawieziemy do jednostki. Zrobimy Tygryskowi deser na miejscu, tylko pożyczymy jeden z tych wielkich pucharów - spuściła wzrok na towarzyszki, bujając brwiami - Do tego ciastka, kawę… bo poprzednio zapomniałyśmy. Poza tym zdjęcia - wskazała blondynkę palcem - Trzeba je wywołać dla Tygryska i Misiaków. Poza tym i tak trzeba zamówić jutro wieczorem bułki u Mario na środę rano. Albo poprosimy Amy o upieczenie paru blach… bo kurwa się namnożyło tych łbów do opieki - prychnęła wesoło, choć lekko sarkastycznie - Cesowi też trzeba coś podrzucić, jeszcze się sfocha i nici z naszych umówionych kanapek.

- Zdjęcia na środę rano? Te z wczoraj? No nie wiem. Jeszcze ich nawet nie oglądałam, nie wiem ile tego jest ani jak to wyszło. Dzisiaj nie mam do tego głowy a nie wiem czy jutro zdążę. Najwyżej parę fotek ale na masówkę nie liczcie. Za mało czasu. Poza tym mi też ten papier fotograficzny się kończy. A nie jest taki tani ani łatwy do dostania na mieście. Bedę musiała sprawdzić, może fotkę czy dwie na głowę to dam radę ale więcej to będzie ciężko. Zwłaszcza na środę. - fotograf zgłosiła pewne zastrzeżenie co do tematu obróbki i produkcji zdjęć pamiątkowych. Wyglądało na to, że jej studio ma jakieś limity i czasu, i mocy przerobowych, i zasobów do wykorzystania.

- Ty jesteś specem. - Wilma wzruszyła ramionami na znak, że z ekspertem nie będzie dyskutować jak sama nie jest specem w tej dziedzinie. - A to wygląda, że byśmy musiały jutro wieczorem pojechać pod ten ratusz do lodziarni. A macie tutaj lodówkę i zamrażarkę? - brunetka zainteresowała się innym aspektem tego co mówiła jedna z jej dziewczyn.

- Tak, mamy, chyba jak na termos to się zmieści. Te pucharki też dobry pomysł. Mam nadzieję, że Jamie… oj… A ona tam nie pracuje tylko w weekendy? - Eve wskazała na aneks kuchenny gdzie wśród innych kuchennych bambetli była też i lodówka która jeszcze działała. Ale przypomniała sobie, że ich długowłosa kumpela chyba nie pracuje w lodziarni na cały etat. Popatrzyła z konsternację na Wilmę ale ta pokręciła głową na znak, że temat grafiku Jamie jest jej całkowicie obcy. Więc w końcu obie spojrzały na swoją wspólną dziewczynę.

- Powiedz gdzie ten papier można dorwać, a się popytamy - Mazzi uśmiechnęła się półgębkiem. Gdzieś pod kopułą drapały wspomnienia obsługi komputera - Chyba też mogę coś wydrukować w razie czego, pokażesz mi tylko jak. A Jamie… - zadumała się - Tak, tylko w weekendy, ale przecież wiemy gdzie mieszka. Da się zagadać i zobaczyć co się urodzi… właśnie. Do weekendu chcę ogarnąć pokój dla Steve’a. Trochę o tym myślałam, pogadaliśmy z nim też trochę przy powrocie z Mason. Jeżeli wyburzyć ściankę działową, z dwóch biur zrobi się jeden całkiem spory pokój. Lwią część zajmie wyro… tu się skleci coś z palet, albo zbijemy same ramę z drewna. Wtedy pod wyrem zrobi się przestrzeń na pościel i inne manele. Do tego szafa, komoda, jakiś regał i coś do siedzenia. Kanapa? Pewnie narożna, wtedy da się wpieprzyć stolik - sapnęła, przymykając oczy. Czekało ich dużo, bardzo dużo roboty - Wyburzenie ściany działowej, uzupełnienie ubytków gipsem, pociągnięcie ścian gładzią… wykucie paru nowych gniazdek i położenie elektryki zanim się wyrychtuje ściany… i farby - uchyliła powieki - Zrobimy mu na ścianie panoramę plaży, fal i palm, aby miał kawałek Kalifornii żeby się poczuć jak w domu. Prąd i remont to nie problem, ale potrzeba paru rąk do pracy. Pomyślałam o Olim, tym z Domu Weterana. Przydałaby się jego pomoc, a wygląda na ogarniętego. Do wyburzania myślałam czy nie poprosić RB aby pogadał z chłopakami z zespołu. Postawimy im skrzynkę jaboli i nakarmimy… nie będzie chyba tak źle. - sięgnęła po papierosy.

- Ee… Wyburzać? Chcesz coś wyburzać? Znaczy tam? A jak się coś zawali? - Eve zamrugała oczami jakby obawiała się nie wiadomo jakich zniszczeń. Wskazała palcem na drzwi jakie prowadziły do jej studia, magazynów sprzętu i tej całej graciarni jaką mieli w planie przerobić na nowe pokoje mieszkalne.

- Nie bój się nie zawali. Słowo sapera. Widziałam te pokoje to nie są ściany nośne ani nic takiego. Nic się nie stanie jak się jedną wyburzy. - Wilma pokręciła głową uspokajając ich jedynego cywila w ich związku. No i osobę co tutaj mieszkała i pracowała najdłużej.

- Aha. No dobrze. Skoro tak mówicie. - blondynka chyba postanowiła wziąć słowa swoich dziewczyn za dobrą monetę ufając w ich profesjonalizm tak jak one ufały jej z tymi zdjęciami i resztą technicznej obróbki filmów wszelakich.

- Pomoc by się przydała. To będzie kupa roboty. Uprzątnąć to wszystko i zrobić same ściany i resztę. Ja będę do środy potem pewnie będe jechać w trasę. - kapral bękartów pobujała na boki głową jakby obliczała tą robociznę potrzebną na uszykowanie pokoju.

- No można zacząć. I jakoś się to zrobi. Ja co mogę to wam pomogę. Ale jak mam te filmy i jeszcze pracę no to się nie rozdwoję. - blondyna popatrzyła na nie obie przepraszająco gdy chyba miała najmniejsze pojęcie z nich wszystkich o takiej budowlance.

- A ten papier? Wiesz gdzie można zdobyć? - zapytała saper kiwając głową na znak, że rozumie i nie ma żalu ani pretensji.

- Papier… - fotograf przygryzła wargę gdy się zastanawiała nad bliższym tematem. - No różnie. - Ja to dostaję przydział służbowy z ratusza jako ich pracownik. Co się da to oszczędzam na własne potrzeby. Ale niewiele tego. No i mam parę znajomych sklepów co mają z demobilu po wojsku albo dobrych łowców to już mnie znają to mi zawsze coś zostawią. Czasem jak się trafi na targu to zawsze biorę w ciemno co jest. Najwięcej to chyba ma tego papieru wojsko. Tam w rozpoznaniu co zdjęcia robią. No ale to jakoś tak od niech pewnie kombinują ci sprzedawcy co ich znam ale nie dopytywałam się by nie robić problemów. - fotograf zrobiła krótki przegląd miejsc gdzie można dorwać papier fotograficzny do wywoływania zdjęć i nie była to długa lista. Ledwo parę adresów w mieście. Wyglądało na to, że po prostu kupowała go przy każdej okazji.

- Oj Kociaczku… - saper wychyliła się, aby cmoknąć blondynę w skroń, niuniając do tego uspokajająco - Już sobie tym tej swojej ślicznej główki nie zawracaj. Rób swoje, a brudną robotę zostaw czarnuchom od zapierdalania. Zajmiemy się tym… coś wymyślę, jak zwykle. Ty też się Gwiazdko - teraz wychyliła się w drugą stronę, całując rudą w skroń - Odpocznij na wolnym, nie martw się. Ogarnę, od tego jestem. Aktualnie rencistka, emerytka… przynajmniej się przydam. Zorganizuję ekipę, remont. Kociaczku dasz nam kartkę z adresami tych sklepów, a zrobimy po nich rundkę i zobaczymy czy coś mają - popatrzyła na fotograf i za chwilę przeniosła uwagę na łącznościowiec - Napiszę do Chudego, niech nam ogarnie coś spod kamasza. Na pewno kurw ma coś na stanie, albo zakitrane, albo jest w stanie załatwić, przecież jebaniutki by wyciągnął Atlantydę spod dupska, gdyby się okazało, że Góra sobie tego życzy, a my niby gorsze? - rozłożyła łapy szczerząc niewinnie gębę - Tylko na to trochę poczekamy, bo przesyłki i tym podobne, myślę jednak że nam nie odmówi, a jak spróbuje to znowu do niego pojadę i tym razem tą szarlotkę mu wepchnę do gardła łapą.

Obie dziewczyny Lamii roześmiały się wesoło słysząc te zawadiackie pogróżki pod adresem logistyka bękarciej kompanii.

- Masz rację! On nawet jak nie ma to coś skołuje! Jest w tym mistrzem. I jak skołuje to na pewno nam to wyśle. - Wilson klepnęła się w udo na znak pełnego poparcia dla pomysłu kumpeli. Też widocznie podobnie oceniała postawę i możliwości Chudego nie spodziewając się, że im odmówi.

- Dobrze to ja wam to zapiszę. Powiedzcie, że to dla mnie. Zresztą napiszę wam karteczkę. - Eve pokiwała głową nie ingerując w rozgrywki pomiędzy bękartami a sama zajęła się swoją dolą. Sięgnęła do swojej torby, wyjęła notes i pochyliła się nad niskim stołem aby zapisać na kartce potrzebne adresy. *


Długo nie czekały. Zdążyły się rozsiąść, zmoczyć usta i gardła, pogadać ze sobą gdy do ich stolika podeszła kelnerka z zamówieniem. I to ta ich ulubiona z tego lokalu. Postawiła tacę na krawędzi stołu i spojrzała na swoje koleżanki z pogodnym uśmiechem.

- Cześć dziewczyny! Słyszałam, że macie zamówienie to już wam wzięłam. - Val przywitała się i zaczęła z wprawą rozstawiać zamówienie przed klientkami. Sama widocznie też sobie coś wzięła bo miała cztery dania na tacy.

- Zaraz do was wrócę. Tylko zaniosę tacę. Chcecie coś jeszcze domówić? - zapytała wskazując na już pustą tacę.

- Jeszcze po browarze, sobie też weź… i ciasto i kawę - saper zaśmiała się, wychylając aby powitać dredziarę buziakiem w policzek - Hej skarbie, jak się czujesz? Dałaś radę wstać po tym wszystkim? Chłopaki cię odwieźli? Robiliście coś jeszcze po tym jak się zwinęliśmy?

- Coś ty, dopiero co wstałam! - zaśmiała się Val na odchodne zgrabnie przyjmując całusa i oddając go całującej z powrotem. I znów zaliczyły kilka ciekawskich spojrzeń z bliższych i dalszych stolików. A Val za parę chwil, z wprawą zawodowej kelnerki wróciła z czterema szklankami pełnymi piwa i rozstawiła je przed każdą z koleżanek siadając na koniec naprzeciwko trójki partnerek Steve’a Mayersa.

- Jej ale jestem zdechła! Jakbym się z wami nie umówiła to bym chyba dalej gniła w łóżku! - zawołała dredziara śmiejąc się z samej siebie. Zawtórowała jej śmiechy pełne aprobaty i zrozumienia gdy widocznie wszystkie odczuwały podobne skutki wczorajszej zabawy.

- Ale co za impreza! O rany! Taka jak w zeszłym tygodniu! Tylko większa! I mam nadzieję, że nie ostatnia! - zawołała wesoło ponownie gdy zaatakowała widelcem swoje frytki i kawałek kurczaka. Śmiała się tak wesoło i szczerze, że nie można było mieć wątpliwości, że mimo dzisiejszych dolegliwości i skutków ubocznych imprezowania to wcale nie żałuje i chętnie by była gotowa na kolejną. Chociaż pewnie nie dzisiaj.

- Ale ślicznie wyglądacie! Po takiej imprezie?! Jak wy to robicie? - zapytała z pełną buzią wskazując swoim widelcem na trzy ślicznotki w ślicznych kieckach co wcale nie wyglądały jakby je ostatniej nocy magiel przejechał.

- Cóż… - saper rozkłada odrobinę bezradnie ręce nad swoim talerzem. Przewróciła też oczami trochę teatralnie - Wystarczy użyć dobrych kosmetyków i się naćpać. Reszta przychodzi sama - powachlowała rzęsami na dredziarę - Oczywiście, że nie była to ostatnia impreza, następna za miesiąc, na Halloween, pamiętasz? Zresztą… - mruknęła, sięgając po kufel - Znając życie do tej pory będziemy potrzebowały wynająć jakiś cholerny magazyn, aby pomieścić wszystkich znajomych, ale jebać to - powrócił jej dobry humor - Też nie mam pojęcia jakim cudem dziś chodzę. Chyba z godzinę siedziałam w wannie i Willy musiała się zajmować kaleczniakiem - cmoknęła rudzielca w policzek z wdzięcznością.

- To była sama przyjemność moczyć się z taką seksowną, złotą rybką. - druga z bękarcic zrewanżowała się komplementem i posłała tej pierwszej całusa a dziewczyny się roześmiały słysząc te zaloty.

- A Halloween. No tak, do Halloween to jeszcze z parę weekendów. Ale już nie tak daleko. Mam nadzieję, że się będziemy przez ten czas spotykać. A macie już jakieś plany na to Haloween? - Val pokiwała swoimi dredami na znak, że jest jak najbardziej za kolejnymi spotkaniami i w większym i mniejszym gronie. Ale i spojrzała z ciekawością jakby się spodziewała, że takie pomysłowe dziewczyny z jakimi rozmawiała to już mogą mieć jakieś plany na nadchodzące za miesiąc święto.

- Jest jeszcze dużo czasu… - Lamia zaczęła powoli, choć w głowie z automatu zaczęły się jej pojawiać mniej lub bardziej niedorzeczne pomysły, do których wyszczerzyła gębę - Na pewno trzeba się przebrać, może za czarownice? - uniosła pytajaco brew - Zrobić makietę dyni pustą w środku, a z niej wyszłyby kociaki. Gdzieś pod ścianami kotły z suchym lodem, aby sączył się z nich dym. Dziwne drinki, dużo dekoracji z czaszkami i duchami. Tym razem zaczęlibyśmy na głównej sali w Honolulu, najpierw potańczyli i dopiero potem przeszli na prywatny teren… - wzruszyła ramionami - Się ogarnie, jak zawsze. Macie specjalne życzenia i marzenia? Coś, co byście chciały zrealizować, lub zobaczyć?

- Ja bym mogła być coś z voo doo! Mam już swoje dredy! - niespodziewanie Val zawołała pierwsza i złapała za jeden ze swoich blond dredów by udowodnić, że część przebrania już ma na sobie.

- To z takimi kostiumami to by można zrobić jakiś film. O. Nawet przed. To na Halloween można by zrobić premierę. - Eve też z uśmiechem też dodała swój pomysł zerkając na siedzącą obok Wilmy panią reżyser co była głównym źródłem wszelkich inicjatyw a do tego świetną organizatorką.

- Ja to jeszcze nie wiem czy będę miała wolne. Tak naprawdę to znam tylko grafik na kolejny konwój. - Wilma pokręciła głową na znak, że nie odważy się coś planować na tak daleką perspektywę czasową.

- A nie możesz im zgłosić wcześniej że potrzebujesz na Halloween wolnego? - saper spojrzała na Wilmę i uniosła jedną brew. - Powinni to uwzględnić, jesteś chyba wyznania katolickiego. 31 października to Zaduszki, potem jest Wszystkich Świętych - brew wróciła na właściwą pozycję - A ty jesteś frontowym weteranem, masz więcej martwych niż żywych bliskich. Rzuć że chcesz odwiedzić groby, albo coś. A nuż się uda… - poklepała ją delikatnie po dłoni, aby następnie spojrzeć na dredziarę i pokiwać głową z aprobatą - Tak! Voodoo, do tego premiera Nocy Żywych Suk… złoży się idealnie. Chyba że w ogóle zrobimy kompletnie oddzielny film z okazji Halloween - zabujała brwiami - Jakieś wiedźmowe rytuały, czy inne składanie w ofierze. Sztuczna krew i ostry seks na podłodze, w kręgu świec albo czegoś podobnego… do ogarnięcia - machnęła ręką - Trzeba będzie przekonać misiaków żeby też się za coś przebrali… innego niż turysta z Hawajów.

- O! Przy świecach?! Na jakimś pentagramie?! Ale będzie klimat! I jeszcze te kostiumy! Val mogłaby być jakąś złą wiedźmą od voo doo! - Eve błyskawicznie podchwyciła temat i nawet wskazała na siedzącą naprzeciwko niej blondynkę.

- Ona? Złą wiedźmą? No co ty… Spójrz na tego słodziaka… Na ofiarę wiedźmy. Wiecie taką do ostrego wydymania. - Wilma zgłosiła swój sprzeciw i kontrpropozycję wskazując na Val która jakoś nie bardzo miała drapieżnej natury i wyglądu wampa.

- No dredy to by mi pasowały do wiedźmy. Ale taka ofiara do ostrego dymania to też brzmi ciekawie. A mogłabym mieć scenę ze stopami? - Val wydawała się skonsternowana gdy obie propozycje wydawały się się równie atrakcyjne. I oczywiście nie ukrywała swoich preferencji zwłaszcza jak koleżanki ostatnio tak umiejętnie ją zaspokajały pod tym względem.

- A czekaj.. “Noc żywych suk”? Świetny tytuł. Chwytliwy. I pasuje na Halloween. Hmm… A coś nie było o tym wczoraj? - Eve jakby po chwili dopiero przypomniała sobie, że tytuł wymieniony przez Lamię wydaje jej się jakby troszkę znajomy.

- “Noc”... zrobi się jako film oficjalny, a ofiarę dla wiedźmy jako prywatny - Mazzi zaczęła szyć na bieżąco, rozsiadając wygodnie na kanapie - I jasne, że mogą być stopy, co tylko chcesz. Podrzucimy Jamie temat, jej tyłek świetnie wygląda zapinany - tu puściła dziewczynom oko - Pytanie gdzie będziemy kręcić. U nas w magazynach jest trochę miejsca. Da się jeden pokój przerobić na scenę. Rozstawimy światła, nikt nam nie będzie przeszkadzał, a po wszystkim wannę mamy całkiem niedaleko.

- Magazyny? Mamy jakieś magazyny? - Wilma zmrużyła oczy jakby nie do końca wiedziała do czego pije jej Rybka.

- Tak! Tam na dole u nas. My mieszkamy w samym narożniku a cała reszta to jakieś garaże i magazyny. Tu chyba kiedyś była jakaś hurtownia czy coś takiego. Wy tam w ogóle byłyście? Jej… Chyba nawet was tam nie zdążyłam zaprowadzić… Ale tyle się działo! Sama tam rzadko schodzę. Tylko jeden garaż, ten najbliższy, to używam. A teraz i Steve. A reszta wolna. Nawet sama już nie bardzo pamiętam co tam jest. Ale na pewno jest miejsce! I Lamia jest genialna! To idealne miejsce! I blisko! Nawet nie trzeba nigdzie jeździć, same wszystko zniesiemy ze studia. - Eve znów dała się ponieść swojej chaotycznej euforii z jaką Wilma czasem miała kłopoty by się przez nią przebić. Ale fotograf z werwą tłumaczyła co i jak o miejscu które jak na razie znała tylko ona. Chociaż przecież mieli je w domu tuż pod nosem.

- Dla mnie brzmi dobrze. Jakieś magazyny i garaże to chyba da się przerobić na jakąś norę czarownic. - Val widocznie nie wiedziała do końca jak ma wyglądać przyszły plan filmowy ale jak na razie wyrażała zainteresowanie wzięciem udziału w takiej produkcji.

- Wszystko wam pokażę! - obiecała Eve też gotowa do współpracy z każdej strony. - A z tą “Nocą” to o co chodzi? Co to ma być za film? - fotograf zainteresowała się kolejnym tutułem który miał taki chwytliwy tytuł.

Naraz w całą radosną atmosferę jaka panowała przy stole okupowanym przez czwórkę młodych kobiet przeżywających właśnie zakończony weekend wdarł się odgłos motocyklowego silnika.

- O! Patrzcie kto przyjechał! - zawołała Eve co siedziała najbliżej okna. I rzeczywiście za oknem wolno sunął znajomy jednoślad i znajoma skórzana kurtka motocyklistki. A na tylnym siedzeniu siedziała jakaś pasażerka w też skórzanej kurtce ale brązowej i takiej kowbojskiej. Motocykl zaparkował na parkingu obie kobiety zsiadły z siodełek i zdjęły swoje kaski.

- O! To Tasha! - zawołała z zaskoczeniem Val rozpoznając kogo im Diane dzisiaj przywiozła. A Di tymczasem schowała kaski i obie ruszyły w stronę głównego wejścia więc dość szybko znikły im z widoku.

- Ale się wozi. - mruknęła z rozbawieniem Willy widząc jak ich indiańska kumpela rzeczywiście iście po szpanersku wparowała do środka z Tashą. Z Tashą Love. I na pierwszy rzut oka wyglądało jakby to blondwłosa gwiazda estrady była wdzięczną i gorącą fanką dziewczyny w skórzanej kurtce a nie na odwrót. A sądząc po spojrzeniach innych gości ci tego też nie przegapili chociaż może nie wszyscy rozpoznali kim jest ta blondynka w brązowej kurtce.

- Cześć dziewczyny! Usiądź sobie foczko. - Di za pomocą wesołych machnięć do niej skierowanych ze stolika w rogu szybko zlokalizowała resztę swojego gangu. I bez skrupułów nawigowała siebie i swoją blond fankę w ich stronę aż nie zacumowała do ich stolika. Val się przesunęła bliżej okna a Tash posłuszna słowom gangerki wsunęła się obok niej a Di usiadła naprzeciwko Lamii.

- Wiecie, że Tasha mówi, że ma wolne? I może z nami balować do białego rana? - obwieściła im bez skrupułów wskazując na siedzącą obok niej tancerkę. A ta z dyskretnym uśmiechem pokiwała głową potwierdzając jej słowa.

- Naprawdę? Ale tak za darmo? - Val nie ukrywała zdziwienia więc wolała się dopytać i patrzyła pytająca na drugą blondynkę jaka siedziała z nią bok w bok. I jaka zwykle nieźle kasowała za spędzanie z sobą czasu.

- Tak, tak za darmo. Mam dzień wolny. A słyszałam, że z wami można się nieźle zabawić. - Tasha zaśmiała się cicho rozglądając się po twarzach jakie ją otaczały.

- Dobrze cię widzieć, kochana - powiedziała Mazzi, wychylając się przez stół, aby pocałować tancerkę na powitanie. Uśmiechała się też ciepło, patrząc na nią bezpośrednio - Dzięki za kieckę, wyszło obłędnie! Chcesz, to potem ci pokażemy… chyba i tak wpadamy dziś do Honolulu - zaśmiała się cicho, trochę wzruszając ramionami - Nie możemy przecież zawieść oczekiwań, prawda? Zresztą… chyba tam mają najlepsze drinki i jacuzzi.

- O, to znów zrobiłyście jakiś filmik? To chętnie bym obejrzała. - teksańska blondynka bez skrępowania pocałowała się z Lamią na przywitanie. A potem z jej dwoma dziewczynami które też poszły w jej ślady. I teraz już całą szóstką okupowały ten narożny stolik.

- Ale jeszcze nie jest zrobiony. Sama surówka. Jeszcze jej nawet nie widziałam. - Eve szybko wspomniała trochę przepraszającym tonem, że nie miała ani czasu ani sił ani możliwości zająć się tak świeżą sprawą.

- Ale do “Honolulu”? Dzisiaj? A mamy na to siły? - Val pytała jakby nie była do końca pewna czy to Lamia mówi na poważnie. - No to raczej beze mnie. Ja mam jeszcze trochę czasu ale o 18-ej zaczynam tutaj swoją zmianę. - dodała szybko wskazując na ścienny zegar za ladą baru na jakiej było trochę po 14-ej.

- A właśnie jak o tym mówimy. To na kogo my jeszcze czekamy? Ktoś miał jeszcze być czy znów coś mi się pojebało? - Diane nieco zamachała rączką którą po wielkopańsku trzymała na barku Tash obejmując ją jak swoją dziewczynę, fankę i koleżankę. Ta jednak jakoś nie protestowała przeciwko takiemu traktowaniu.

- Jeszcze Kenny, kapral z jednostki Willy. Bardzo pomógł mi w ostatni wtorek, kiedy byłam tam szukać tej ślicznostki - Mazzi wyjaśniła, a na jej twarzy pojawiło się zmieszanie - Trochę z nim pogadałam, miły koleś… sympatyczna gadzina, polubiłam go, więc dostał na dziś zaproszenie. Wiecie że nigdy nie był w Honolulu? Trochę mnie próbował bajerować i spytał gdzie bywam. Przy nazwie klubu wyraźnie się zmieszał, a ja… - wzruszyła trochę nerwowo lewym barkiem - Już to widziałam nie raz, zwykłe trepy tam nie chodzą, to klub oficerski. Źródło wielkiego bólu dupy, tak jak bujanie się z misiakami. Tylko, że Kennemu nie popruły się poślady, po prostu go zmieszało. Jakby ktoś wziął igłę i go przebił. Niech się dziś podpompuje… wkurwia mnie to - warknęła nagle, siorbiąc z kufla dla rozjaśnienia myśli i kontynuowała - Podziały na oficerkę i resztę. W kołchozie podobno to samo: oficerka ma swój blok, nie integruje się z podrzędną hołotą. Hołota im zazdrości… jakby kurwa było czego. Dobrze że mnie stamtąd wyjebali, nie pasowałam tam. Wystarczy spojrzeć na Tygryska, idąc odgórnie utartymi, betonowymi schematami w ogóle nie powinnam do niego zagadywać… a tu taki psikus. Jasne, nie każdy oficer jest jak on, ale co z tego? Człowiek powinien się liczyć, nie co ma nasrane na pagonie - odstawiła szklankę na stół, robiąc dość krzywą minę i puściła Val oko - Bez obaw kociaczku, odbijemy to sobie następnym razem. Słowo skauta… właśnie! RB coś gadał, że Garry ma tu gitarę i mogę ją pożyczyć. Serio coś takiego tu jest, czy w tym jego wywrotowym łbie znowu coś się odpalanciło?

- Nie, nie, jest tutaj ta gitara. Tylko na zapleczu. - Val poczuła się wywołana do odpowiedzi i szybko potwierdziła zasłyszaną przez Lamię wersję.

- Kenny… No tak coś chyba o nim było… A on z kim przyjdzie? Sam? No to nie wiem czy nie ucieknie jak nas zobaczy. - Indianka dla odmiany zmrużyła oczy i próbowała sobie coś uporządkować z tym kapralem z Hormodon Pack z którym wieki temu umówiła się tutaj Lamia

- A z tym podziałem Rybka to się tak nie bulwersuj. Też może raz byłam w tym “Honolulu” wcześniej. Nam, dziewczynom łatwiej, wystarczy, że nie wyglądamy jak pasztety i damy się któremuś zgarnąć czy wyrwać. Facetom jest trudniej. Gdyby nie wy to też bym pewnie nie tam nie jeździła. Nie dziwię się, więc, że ten Kenny się zmieszał jak usłyszał gdzie się bujasz. - Wilma za to wcale nie wydawała się zmieszana taką reakcją wśród wojskowych rozmówców Rybki na to gdzie i z kim się buja. - A Krótki i jego chłopaki to specjalsi. Ich nie ma co porównywać do zwykłych szwejów. Tam szeregowy to jak oficer gdzie indziej, wystarczy, że jest boltem. - zaśmiała się podkreślając ten specjalny status spec jednostki jaki trudno było rozciągać na szarą, żołnierską masę.

- Jego sprawa czy ucieknie - saper rozłożyła bezradnie ręce - Dostał zaproszenie, co z nim zrobi to już jego sprawa, ale jeśli mogę mieć prośbę… najpierw dajmy mu się napić i znieczulić, dopiero wtedy weźmie się chłopaka w obroty. Co się zaś tyczy podziałów w kamaszach - wróciła do Willy uwagą - Wiem, misiaki są wyjątkowe. Nie tylko o to chodzi… - pokręciła głową - Betonu nie skruszysz, szkoda. Serio lepiej gdy się widzi przed sobą człowieka, nie pagon. W obie strony… to co, kolejkę? - koniec dodała wesoło.

- To kolejkę! - Wilma odpowiedziała i sięgnęła po szkło. A wraz z nią reszta dziewczyn zrobiła to samo i przez stół z damskim towarzystwem przeszła fala radosnych śmiechów i szklanych stuknięć.

- Chcecie jeszcze? To zaraz pójdę po nową. - zaproponowała Val widząc, że już niedługo piwko w szklankach się skończy.

- No mnie możesz przynieść. - gangera bez żenady podchwyciła propozycję. - A ten typek dobra, będę dla niego łagodna ale wiecie, że ja nie przepadam za mundurowymi. Mam nadzieję, że będzie bez. - Indianka wydawała się pogodna i łagodna ale przypomniała, że jej własna tożsamość gangerska ma stale na pieńku z mundurowymi.

- A jak bym go dla ciebie wyłuskała z tego munduru? - Tasha niespodziewanie złożyła niemoralną propozycję przykuwając uwagę nie tylko gangerki.

- Oo… Ty? Jego? Noo… - Diane się chyba nie spodziewała takiej oferty i teraz chyba próbowała sobie to wyobrazić jak to może wyglądać.

- A potem do kompletu mogę rozebrać i ciebie. - blond tancerka w brązowej, kurtce kontynuowała swoim aksamitnym głosem niewinnie przesuwając czubkiem palca po dłoni Indianki. Tak hipnotycznie, że nie tylko ona nie mogła oderwać wzroku od tego ruchu.

- A siebie też rozbierzesz? - zapytała Di zerkając wciąż na tą wędrówkę palca jaki przesunął się z jej palców na dłoń.

- Oczywiście. - gwiazda estrady “Neo” odparła miękko i kusząco co już brzmiało jak zapowiedź niezłego show.

- Eemm… Ja to bardzo chętnie na takie coś. Ale to chyba nie jest lokal na takie zabawy. Szkoda aby Garry się na nas wkurzał. - Val z niechęcią ale zgłosiła pewno “ale” co do takiego pomysłu. Chociaż po twarzy dało się poznać, że osobiście bardzo chętnie by zobaczyła taki numer a nawet wzięła w nim udział.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline