Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2020, 23:13   #230
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Poczekamy aż przyjdzie, wlejemy w niego ze dwa kielichy i lecimy do Honolulu - Mazzi dorzuciła swoje bękarcie trzy gamble, obserwując z zainteresowaniem układy na linii teksańsko-indiańskiej - Val ma rację, nie będziemy gorszyły Garry’ego. Poza tym też chętnie popatrzę co z tego wyjdzie - przepiła toast do tancerki - Z tobą zawsze jest na co popatrzeć, a nuż podłapię parę sztuczek?

- No to jesteśmy umówione! - Diane roześmiała się na całego i chyba nie mogła się doczekać aż znów zobaczy Tashę w akcji. I to za darmo! Zwłaszcza jak w tym show miały wziąć udział jej kumpele no i sama gwiazda estrady.

- Dobra to ja idę po nową kolejkę. Przepuścicie mnie? - dredziara wstała i przecisnęła się ponad kolanami Tashy. Ta niespodziewanie złapała ją za chabet bluzki i przyciągnęła do siebie mówiąc coś jej na ucho. Co to dziewczyny po drugiej stronie stołu nie słyszały. Widziały tylko dżinsowy tyłek kelnerki tuż nad krawędzią stołu, jej plecy i blond dredy spadające na bluzkę. I profil twarzy tancerki gdy coś jej szeptała do ucha. Co skończyło sie wesołym, dźwięcznym śmiechem dredziary.

- Oj pewnie, że tak! Wrócę jak najszybciej! - Val wydawała się w siódmym niebie ale w końcu odkleiła się od dziewczyny z Teksasu i przeszła obok Di. Gdy już wyszła z jej kolan dostała na pocieszenie klapsa od gangerki przyjmując to z zawodową wprawą kelnerki. Czyli zachichotała wdzięcznie, że aż się z miejsca miało ochotę na repetę.

- Co jej powiedziałaś? - Eve nie wytrzymała i zadała to pytanie co pewnie nie tylko jej cisnęło się na usta.

- Powiedziałam, że przed przyjazdem tutaj wzięłam prysznic. Więc mam nadzieję, że moje stopy są czyste i pachnące. Ale na wszelki wypadek jak mamy iść w tango to może Val jako ekspert oceniłaby to swoimi metodami. - Tasha wyjaśniła z bezwstydną, rozbrajającą szczerością wywołując falę śmiechów wśród koleżanek.

- Ale jakbyś potrzebowała drugiej opinii… Albo któraś z was… - Eve nieśmiało zgłosiła swoją kandydaturę do podobnych inspekcji co znów wywołało falę radości.

- Albo kogoś do udokumentowania - Mazzi dorzuciła własną propozycję, przez co radość weszła na wyższy stopień, aż do chwili, gdy wreszcie doczekały się powrotu tacy pełnej pełnych szklanic piwa i ich ulubionej kelnerki. Ta szła raźno jakby taca z pół tuzinem smukłych szklanek z białą pianką na czubku nic nie ważyła. Postawiła ją na krawędzi stołu ale zamiast jak poprzednio zacząć rozdawać szklanki to popatrzyła łobuzersko na swoje koleżanki.

- Rude Boy przyjechał. Jest na parkingu. Podobno niezłą hecę odwala. Dziewczyny mi mówiły. Przyjechał jakiś typek i szuka Rude Boya by go pokonać na gitary. I chyba nie wie, że gada właśnie z Rude Boyem! - Val nie bawiła się w podchody bo widać było, że aż ją duma i radość rozpiera z pewną, domieszką złośliwej satysfakcji. Wskazała głową na parking a tam rzeczywiście widać było jakby ten czy tamten kierował się w jednym kierunku. Chociaż z tego miejsca największego palanta w mieście nigdzie nie było widać.

- Co za palant - Mazzi skrzywiła się, chociaż stwierdziła to ciepłym, nawet czułym tonem. Twarz rozjaśnił jej uśmiech, gdy podniosła się płynnie, zgarniając szklankę ze sobą.
- Dobra, chodźmy zobaczyć co za nowa awantura. - rozejrzała się po foczkach bystro - Bierzemy popcorn, okulary 3d. Skoro ten palant się pojawił, będzie wesoło. Cycki do przodu, uśmiechy na pyszczki… przy takiej widowni oba te jełopy zaczną stroszyć piórka.

Jak z całej szóstki większość dziewczyn należała do gorących fanek lidera “The Palantas” i jego swobodnego, bezczelnego stylu to pomysł Lamii padł na bardzo podatny grunt. Dziewczęta szybko piszcząc z przejęcia i uciechy wstały od stołu, ubrały znów kurtki i jak wesołe, radosne stadko ruszyło do wyjścia. Stamtąd na parking i nawet nie trzeba było się nikogo pytać o drogę. Dźwięki gitary jasno zwabiały kolejnych gości. I gdzieś tam, na krańcu parkingu, pomiędzy samochodami zrobiła się improwizowana scena pod ponurą chmurką. A i widzów już trochę tam było a pojedynczo i w grupkach z baru ściągali kolejni.

Najpierw dało się dojrzeć tego nowego. Nie było trudne bo stał na pace zdezelowanego pickupa. I to pickupa Rude Boy’a. Dlatego było go najlepiej widać. Stał i na swój sposób też miał podobny wizerunek do lidera lokalnego punk rocka. Skórzana, wyćwiekowana kurtka, podarty, buntowniczy podkoszulek tylko spodnie miał skórzane. I buty to nie były glany jakie preferował Rude Boy chociaż też nadawały się do pogo. No i gruby, ciężki, metalowy łańcuch na szyi. I włosami się zdecydowanie różnili. Ten nowy miał długie i czarne gdy punkrockowiec miał zdecydowanie krótsze. A poza tym bez wątpienia był świetnym gitarzystą.

Gdy stał na tej pace pickupa to po prostu wymiatał. Wydawało się, że mocny, drapieżny rytm jaki wybijał na swoich strunach i gryfie porywa improwizowaną widownię. Naprawdę był w tym dobry. Grał całkiem znany kawałek a widownia kiwała do rytmu głowami, klaskała, ktoś zaczął nucić i widać było, że ten nowy przypadł im do gustu. Na swój sposób też grał jak Rude Boy i miał podobny, buntowniczy wizerunek. Chociaż jednak z drugiej strony był całkiem inny. Niby nowy i obcy ale przez to też ciekawy.

- Całkiem ładnie gra. - rzuciła Tasha gdy wciąż zbliżały się do centrum tego jeszcze dość rzadkiego tłumu jaki otaczał pickupa.

- Cholera, ten nasz palant to może nie wyrobić. - mruknęła skonsternowana Diane gdy do niej też pewnie dotarło, że Rude Boy może mieć problem pokonać takiego wirtuoza gitary.

- Tamci to chyba są z nim. - Val dorzuciła swoje widząc, że tuż przy pickupie stoi trzech czy czterech podobnych stylistycznie typków do tego gitarzysty. I też dokładali swoje do pieca. Jeden, pewnie perkusista, wybijał rytm pałkami na burcie pickupa i faktycznie ładnie się razem zgrywali. Pozostali też trzymali gitary albo dorzucali swój rytm do tego nie zaplanowanego koncertu. Nawet w takich improwizowanych warunkach dało się poznać, że mogli stanowić ostrą konkurencję dla “The Palantas”.

- A gdzie Rude Boy? - Eve zapytała szykując już aparat do uwiecznienia tej chwili i rozglądając się po tych parunastu osobach. Już były dość blisko ale, że tłumek koncentrował się przy samym pickupie no to nawet jak ich idol tam gdzieś stał to go na razie nie było widać.

- Sprawdźmy… ale nie podoba mi się, że fagas rypie RB na furze jak go nie ma w okolicy… albo znowu nie ogarnia - saper złapała pod jeden bok Eve, a pod drugi Willy, zakładając na gębę ten najbardziej czarujący uśmiech. Cięższe brzmienie wpadało w ucho, kark jakby odruchowo zaczynał bujać się w przód i tył do słyszanej melodii. Ruszyły foczym szpalerem przed siebie - Oddział uwaga, plan jest taki: podchodzimy i wybijamy go z rytmu. - łypnęła wesoło na dziewczyny - Wy już same wiecie najlepiej jak.

Tłumek przy pace półciężarówki nie był aż tak gęsty gdy się w niego weszło. A nawet się rozstąpił przed grupką młodych fanek “The Palantas”. Ich przybycie nie zostało niezauważone. Zwłaszcza jak Eve skorzystała z okazji by unieść aparat i szybko trzasnąć migawką czym zainteresowała gitarzystę. Wcale nie miał oporów aby być w oku kamery. Zresztą cały ten zespół gości zdawał się przejawiać zainteresowanie tą dziewczęcą grupą jaka zajęła pozycję w pierwszym rzędzie. Do tego taką co pod rozpiętymi kurtkami zarzuconymi tylko na grzbiet miały niecodzienne kiecki.

- Tasha. Pomósz! - Di prawie teatralnie poprosiła gwiazdę innej estrady o wsparcie. Zresztą nogi same już zaczynały wystukiwać rytm a głowy bujać się podobnie. Więc niewiele trzeba było aby blondynka zakręciła swoimi zgrabnymi bioderkami zaczynając swoje wizualno - estetyczne czary. Ktoś z widzów może i ją rozpoznał bo mamrotał, że chyba ją zna i widział już gdzieś. Indianka też stanęła na wysokości zadania. Stanęła tuż za plecami blondyny pozwalając by ta się o nią zmysłowo ocierała łapiąc dłońmi za tył jej głowy to osuwając się na dół ocierając się o jej przód swoimi plecami aż wylądowała przy jej nogach. Wilma złapała za biodra Lamii i objęła jej szyję ramionami jakby miały zamiar tańczyć przytulańca. Val zaczęła wybijać rytm klaskaniem a Eve próbowała to wszystko uwiecznić w kadrze.

- Zajebiste, po prostu zajebiste, jesteście zajebiście, te palanty nie mają do was startu! - niespodziewanie dał się słyszeć głos eksperta od wszelkich palantów który bił brawo i wydawał się być zachwycony całym występem jak i nowym, żeńskim zespołem fanek.

- O, Rude Boy! - Eve ucieszyła się, że się wreszcie znalazł i szybko wycelowała w niego aparat. I niespodziewanie nagle zrobiło się cicho. Ten gitarzysta spojrzał najpierw na nią z góry, potem na gwiazdę punk rocka.

- Chwila! Jak to Rude Boy?! To ty jesteś Rude Boy?! - gitarzysta zawołał zaskoczony rzucając oskarżycielski palec w pierś klaszczącego punk rockowca. Ten właściwie nie musiał odpowiadać. Bo gdy sprawa już się sypła to widownia, w większości pewnie goście z “41” wybuchnęła gromkim śmiechem. Co on przyjął z niewinnym uśmiechem rozkładając na boki ramiona. Za to ten długowłosy aż poczerwieniał ze złości.

- Dość tego! To jak jesteś Rude Boy to właź tu i zagraj! - zażądał ten długowłosy domagając się aby ten drugi przyjął wyzwanie do tego gitarowego pojedynku i wreszcie przestał ściemniać jakieś głupoty.

- No nie wiem czy jest sens, wymiatasz chłopie na tej gitarze, nie mam z tobą szans, nie wiem czy ktokolwiek ma. - Rude Boy oddał koledze po fachu wyrazy szacunku które nawet zabrzmiały szczerze. Chociaż uśmiechał się do tego tak, że mogło wyjść nieco ironicznie. Zwłaszcza jak ktoś był na niego wkurzony jak ten gitarzysta co przyjechał tutaj aby się z nim zmierzyć.

- Stawaj! - rzucił rozkazująco wskazując na pakę pickupa gdzie oczekiwał na lokalnego punkrockowca. Ten wzruszył ramionami i podszedł do swojego wozu aby tam wleźć.
Nie zaszedł jednak na wyższe piętro, bo drogę zagrodziły mu sylwetki w złotych, krótkich kieckach i o uśmiechniętych wesoło, umalowanych starannie twarzach.

Wyglądały mało punkowo, oprócz Di, ale gangerka wyglądała punkowo nawet bez ciuchów i śpiąca w wyrze gdzieś w porządnym, pruderyjnym domu.
- Cześć RB… znowu palanta nad palantami zgrywasz… i się nie chcesz z nami przywitać! - saper zaśmiała się kosmato, wyciągając do niego ramiona, aby objąć na powitanie i ucałować, jak na grzecznego fangirla przystało. Pociagnęła też dyskretnie Willy, aby zrobiła to samo. O resztę dziewczyn się nie martwiła, bo każda lubiła RB. Jego nie dało się nie lubić. Jeśli było się samicą.

Zanim sześć dziewczyn obściskało się i ucałowało ze swoim idolem to chwila minęła. Ale jakoś żadna ze stron się nie uskarżała. - No wiesz jak jest, muszę dbać o swoją zaszarganą reputację. - roześmiał się wesoło najpopularniejszy punkowiec w mieście gdy ściskał się z liderką tej dziewczęcej reprezentacji. - O, my się chyba jeszcze nie znamy. - przywitał się z Wilmą gdy przyszła kolej na nią a ona zrewanżowała mu się radośnie, dziewczęcym śmiechem. - Znów wszystko uwieczniasz? Że też ci klisza nie pęknie. - pokręcił głową z udawanym podziwem dla cierpliwości i uporu blond reporterki i też mu udało ją rozbawić. - Ah, moja ulubiona kelnerka w tym lokalu. - powiedział z uznaniem gdy witał się z dredziarą i ta aż się zarumieniła z radości, że tak jej przy wszystkich tych gościach z tego lokalu okazał taką sympatię. - Oh… To było… Mocne! - trochę zabrakło mu tchu bo Di jak się wreszcie doczekała na swoją kolej to nie oszczędzała ani swoich ani jego płuc więc prawie wsiadła na niego gdy oparł się plecami o kufer własnego wozu. - Miło mi poznać, jesteś jeszcze bardziej niesamowita na żywo niż to słyszałem. - na koniec przywitał się z Tashą z którą widocznie spotykał się pierwszy raz ale chyba coś z jej sławy do niego dotarło. Wreszcie był wolny więc rozejrzał się po parkingu i sobie życzliwej publiczności. Pewnie spora część go znała choćby jako częstego klienta Garry’ego albo i jako gwiazdę punk rocka.

- Na czym to ja… Ano tak… - jakby sobie musiał przypomnieć co mu te pół tuzina dziewczyn przerwało. Ale już spieszył aby nadrobić zaległości i władować się na własną pakę wozu. A cały ten show sprawił, że drużyna gości miała troszkę niewyraźne miny. Jakby nie do końca ogarniali co tu się właściwie właśnie stało. No ale ten cholerny palant był właśnie już na pace więc gitarzysta zdjął z siebie gitarę i mu ją podał aby grali na tym samym sprzęcie. Sam zaś zeskoczył na ziemię. Palant zaś stał z tą gitarą i jakoś tak sprawiał tak nieporadne wrażenie jakby pierwszy raz trzymał gitarę w rękach.

- To co mam zagrać? - zapytał ni to siebie, ni to widowni, ni to swojego oponenta któremu jakoś nie okazywał wrogości czy nawet niechęci.

Reszta damskiego wianuszka zgromadziła się przed improwizowaną sceną, uśmiechając się do swojego idola i palanta w jednym. Kątem oka jedna z nich, ta z papierami kaleki, obserwowała towarzystwo drużyny gości.
- Przecież wiesz - saper podpowiedziała, teatralnie przewracając oczami - To co zawsze, coś od serca!

Idol swojej widowni popatrzył na nią z góry, na swojego oponenta i kolegę od gitary, brzdąknął coś parę razy jakby na poważnie nie wiedział jak się używa gitary. Te dźwięki znów uciszyły widownię która wyczekiwała na pierwszy kawałek. No i w końcu popłynął. Brzdęknęły pierwsze struny, nuty i po paru chwilach już widzieli co to za kawałek. Rozległy się okrzyki aprobaty, trochę zamieszania i wreszcie poleciał kawałek. Nie wiadomo czy te mała sesja z szóstką kociaków stojących pod pickupem miało z tym coś wspólnego ale poleciał kawałek o kociakach. A nawet kocicach, tygrysicach i lwicach. O namiętności, o drpaieżności, o zapomnieniu i szale zmysłów. Nie było wątpliwości, że każda dziewczyna jaka była na parkingu chciałaby coś takiego o czym on śpiewał. A właściwiwie darł ryja i rwał struny gitary. Ale pewnie nie jedna chciałby przeżyć to właśnie z nim. A każdy facet pewnie chciał być taki jak on i mieć taką drapieżną kocicę o jakiej śpiewał. A do tego przecież to był ich Rude Boy! Lider “The Palantas”! Ten koleś co przyjeżdżał tutaj do Garry’ego na szamę tak samo jak oni, siadał przy tych samych stołach jak oni i szydził tak z systemu jak i samego siebie i swojej sławy. I za to go uwielbiali. Za to, że niby taki rozpoznawalny a wciąż gdzieś na tym podskórnym poziomie został takim zwyczajnym chłopakiem z gitarą i wcale nie udawał, że umie na niej grać czy śpiewać. A jednak umiał.

Umiał porwać za sobą publiczność. Gdy się nachylał do widowni i skracał dystans, gdy wyciągał do nich rękę by mogli go dotknąć a on mógł dotknąć ich, gdy śpiewał o namiętności tej zachłannej, nienasyconej, nieskrępowanej jaką pewnie każdy chciał przeżyć chociaż raz. Jak rozlewał energię i wydawało się, że maglowane przez cały weekend ciała znów są świeże, młode, dziarskie i nogi same skakały a ręce same klaskały. Nawet jeśli technicznie wiele mu brakowało do swojego oponenta to i tak z miejsca było wiadomo dla kogo bije serce tej pstrokatej widowni pod chmurką. Wreszcie kawałek się skończył a ich gwiazdor skromnie ukłonił się swojej publiczności jakby to nie było nic wielkiego.

Ledwo to zrobił, a pod sceną wybuchł dziki pisk i entuzjazm. Mazzi klaskała i razem z resztą swoich dziewczyn wiernie dawała upust nagromadzonym przez te parę minut emocjom, reagując równie głośno co żywiołowo. Do spółki z Diane praktycznie ściągnęły palanta na poziom podłogi, gdzie znów otoczyły go szczelnym, babskim kordonem, chichocząc i wieszając mu się na szyję, jak na wierne, roztopione wrażeniem fanki przystało.
- Och, RB! Namów tych swoich palantów żebyście znowu zagrali w starym kinie! - ćwierkała, przytulając się wdzięcznie do boku gangera, pieszczotliwie gładząc go po czarnych włosach, a oczy jej lśniły. Z początku bała się podskórnie kolejnego powrotu na Front, wywołanego jego muzyką, lecz tym razem to nie Fargo miała przed oczami, gdy śpiewał. Tym razem widziała drzewo nad jeziorem obok najlepszego klubu w całym cholernym Sioux Falls. Wspomnienie rozlewało się przyjemnym ciepłem po trzewiach, muzyka sprawiała że krew szybciej płynęła, zaś skóra stawała się nadwrażliwa na dotyk i Mazzi miała stuprocentową pewność, że gdyby jeden pseudo oficer oddziału paralityków z Waters był tu teraz, zdarłaby z niego ten przeklęty mundur na samym środku parkingu, mając gdzieś kto widzi i co o tym sądzi.
- Musicie wkrótce znowu zagrać, prawda foczki? - skończyła, patrząc po twarzach przyjaciółek.

Właściwie nie musiała pytać. Dziewczyny podchwyciły pomysł i zaczęły coś piszczeć, śmiać się, łapać go jakby każda coś koniecznie chciała mu coś powiedzieć, pokazać albo dotknąć. Zresztą inni też śmiali się, przekrzykiwali i dorzucali swoje. Zrobiło się całkiem dziko, spontanicznie i punkowo. A ich ulubieniec, nawet jeśli tylko darł ryja na pace swojego pickupa i nie do końca umiał grać na tej gitarze to bezsprzecznie był ich ulubieńcem. Ale był też kolegą.

- Dobra, dobra, już, już! - Rude Boy wreszcie wyzwolił się na tyle by znów wstać na pakę i uniósł ręce na znak, że chce coś powiedzieć. Więc fala pisków, krzyków i radości uciszyła się na tyle, że dali mu dojść do głosu.

- Macie rację, dawno nie było żadnego, punkowego koncertu w tym mieście… - zaczął Rude Boy i zaraz musiał przerwać bo wszyscy zaczęli się drzeć, gwizdać i klaskać z entuzjazmu. I chwilkę to trwało nim znów gestem uciszył widownię.

- Dlatego zapraszam was na koncert! Tam gdzie, zawsze, w starym kinie! Jak nas nie wpuszczą bo za cholerę nie byliśmy umówieni to zagramy przed kinem! - ogłosił swoim fanom pewnie zdając sobie sprawę, że znienacka i bez przygotowań to może być “troszkę trudno” zorganizować koncert.

- To zagracie u nas! My mamy miejsce! Albo tutaj! - niespodziewanie wydarła się krótkowłosa blond reporterka wywołując falę zamieszania ale i radości. Wszyscy byli gotowi pojechać na taki koncert.

- A kiedy?! - krzyknął ktoś kto siedział na bagażniku sąsiedniego samochodu. Inni też podchwycili ten temat.

- Jutro? - Rude Boy zaproponował dość niefrasobliwym tonem. A niewielki tłumek przywitał to z entuzjazmem.

- W każdym razie chciałbym zagrać z chłopakami. Chodźcie ty chłopaki, no, dawajcie, zmieścimy się wszyscy… - niespodziewanie jakby przypomniał sobie i wszystkim o tych długowłosych chłopakach z metalowej kapeli. Wyciągnął do nich rękę i w przenośni i dosłownie gdy pomógł im wejść na swoją pakę. A ci trochę zaskoczeni, trochę się wahali ale ten gitarzysta pierwszy złapał tą wyciągniętą grabę i potem już poszło. Po chwili idol tutejszej publiczności stał wśród tych chłopaków z innej kapeli i dalej przedstawiał swój program na jutro.

- To jest Iron! Słyszeliście jak wymiata na tej gitarze? - przedstawił tego który rzucił mu wyzwanie. I technicznie to pewnie je wygrał. Chociaż Rude Boy miał zbyt mocną pozycję wśród otaczających go ludzi by parę nut mogło go strącić z piedestału. Ale okazało się, że nie był samolubny. Widownię też podchwyciła aplauz doceniając gitarowe wyczyny drugiego z gitarzystów.

- Iron przyjechał z daleka. Razem z “Iron First”. I będą tu parę dni. Dlatego chciałbym abyśmy razem zagrali i mam nadzieję, że przyjdziecie na nasz koncert. - zaprosił te może tuzin czy dwa osób jakie do tej pory się zebrały na parkingu na ten nieplanowany koncert jutro w starym kinie. I posypały się obietnice, że przyjdą, przyjadą i w ogóle będzie to na pewno świetny koncert na takim spontanie.

Mazzi za to łypnęła na Eve, przybierając zamyśloną minę. Koncert u nich? Pewnie w magazynie…
- Jasne, wpadajcie - zwróciła się do muzyków, uśmiechając czarująco gębę - Miejsca starczy, dwa wiaderka prądu i parę kabli też. W zamian nam pomożecie wyburzyć ścianę i wynieść trochę gruzu, uwiniemy się w godzinę. Takie silne, zdolne chłopaki ogarną to od ręki, a przy okazji poratują damy w potrzebie - przyciągnęła fotograf i żołnierkę pod boki, całując każdą czule w skroń - A w ogóle skąd jesteście? Tego palanta kojarzymy, wy w tej chwili przypominacie bandę sfinksów… to co? Dacie się zaprosić na drina? Garry ma świetne wino - wyszczerzyła ząbki - Rocznik środa.

- Jesteśmy z Vegas. - tyle zdążył powiedzieć Iron a raczej krzyknąć bo się zrobiło całkiem głośno. Zwłaszcza po tej propozycji koncertu i drinka. Tego chyba Iron Fist się nie spodziewali i wydawali się wciąż trochę oszołomieni. Ale i szczęśliwi. Hurtowo ruszyli w stronę wejścia do “41” na czele peletonu szli Rude Boy i Iron w otoczeniu Kosmicznych Kociaków jakby od dawna byli kumplami.

Wewnątrz też było zamieszanie no i jakoś tak się ułożyło, że wszyscy albo chociaż znaczna część wylądowała przy dawnym sole szóstki dziewczyn. Teraz te dwa połączone stoły wydawały się w sam raz na ich pół tuzina i prawie pół tuzina muzyków z obu zespołów.

- A o co chodzi z tym graniem u was? - gdy nadarzyła się okazja to punkowiec zapytał Lamię i Evę o ten koncert co to w pierwszej chwili wydawał się jakimś żartem.

- My mamy miejsce! Cały magazyn! No nikt go nie używa i grzyb, pajęczyny i takie tam. No ale jak macie grać na dworzu to już chyba lepiej u nas. To tam gdzie moje studio. Eve Anderson, fotograf. Tak nad wejściem pisze. Zaraz przy starym kinie to po sąsiedzku prawie. - fotograf szybko wyjaśniła najważniejsze rzeczy z tym adresem alternatywnego koncertu. Rude Boy zamyślił się chyba wciąż to trawiąc a kocice już zaczynały się zapoznawać z członkami drugiego zespołu.

- Brud, pajęczyny, gruz i grzyb… czujesz? - saper wychyliła się trochę, aby przez blondynkę na punka, szczerząc się do niego wesoło. Siedzieli on, Eve, Lamia i Iron, z Willy po drugiej stronie. - To zapach taniego wina i podłych fajek… przecież nie będziemy robić koncertu w “Honolulu”, na pohybel systemowi - dorzuciła, opierając się ramieniem o bark siedzącego obok muzyka z Vegas - Skrzykniemy nasze kumpele, załatwimy kapelom zaopatrzenie w płynie, cobyście nie przeschli za mocno. Głośniki pomogę wam podłączyć jak je przywieziecie. Wiesz że umiem w mechanikę - zatrzepotała rzęsami - Ale tym razem nie spodziewaj się ani piżamy, ani stroju królika.

- Stroju królika? - Wilma zmarszczyła brwi chyba nie bardzo wiedząc o co chodzi ale jednak ja to zainteresowało.

- Takie tam. Stare dzieje. - Rude Boy machnął ręką i wrócił do tego o czym mówili. Ale trochę go to wybiło z rytmu więc chwilę to trwało.

- No miejsca u nas jest dużo. Nie ma sceny. No chyba, że rampy. Takie dla ciężarówek. Nie wiem jak ze światłem ale chyba znajdzie się jakiś magazyn co jest. Sprawdzimy to dzisiaj. No i jak macie jakieś głośniki czy coś do podłączenia no to chyba powinno dać radę. Tak jak Lamia mówi. Tylko byście z tym musieli przyjechać trochę prędzej by to ogarnąć. I tam jest… bardzo punkowo… - Eve jako najbardziej zorientowana osoba w temacie szybko starała się nakreślić reszcie jak to wygląda w tych magazynach do jakich nikt zazwyczaj nie zaglądał.

- No ciekawe. No dobrze, że mówicie bo tak z dnia na dzień to rzeczywiście może być trudno ugadać ten koncert w starym kinie. - punkowiec główkował jeszcze i chyba nie był tak całkiem palantem na jakiego się zwykle zgrywał.

- Ja też trochę się znam na kabelkach i innych takich. Jak coś potrzeba to mogę pomóc. - Wilma nie bardzo wiedząc czego się spodziewać po tych magazynach i koncercie dorzuciła swoją ofertę jako pomoc techniczna.

- To możemy pojechać do nas. Wszystko wam pokażę. - zaproponowała blondynka wskazując na parking widoczny za oknem gdzie stały zaparkowane fury.

- Ale teraz to chyba nie. Czekamy na tego Kenny’ego. - Wilma zmrużyła oczy przypominając sobie jaki był oficjalny cel przyjazdu do tego lokalu w to południe.

- Oczywiście. - Eve zgodziła się potulnie przy okazji zbliżając swoje usta do ucha Lamii. ~ Tam jest bardzo brudno. Naprawdę bym tam wam chętnie pokazała wszystko. Naprawdę wszystko. ~ szepnęła do jej ucha podekscytowanym głosem i jakoś tak przy okazji, całkiem przypadkowo, gdzieś tam na dole, skierowała dłoń Lamii na swój podołek.

- Naprawdę? - saper założyła profesjonalną maskę uprzejmego zdziwienia oraz zadumy, tylko jej ręka coś za bardzo chętnie gładziła materiał na podołku fotograf. Pomyśleć, że miały wygrzać kości w jacuzzi…
- Cholera, skoro taki tam syf… musimy wziąć kamerę - dodała szeptem, całując ją w usta krótkim, ciepłym pocałunkiem, zanim nie wyprostowała się, aby rozejrzeć po stole. Zmrużyła jedno oko, podejmując szybko decyzję, w czym pomagało leniwe drapanie Irona po ramieniu.
- Czekamy na jednostki w odwodzie, a potem relokujemy oddział prosto do bazy - pokiwała głową, zatrzymując spojrzenie na Willy - Wsparcie techniczne będzie kluczowe dla powodzenia operacji - przeniosła wzrok na Val - Tak samo jak prężna linia zaopatrzeniowa. Macie tam gdzieś na zapleczu ze trzy skrzynki tego paskudnego, antyburżuazyjnego wina ze środy? A wy co pijacie? - na sam koniec popatrzyła gitarzyście z Vegas prosto w oczy, unosząc pytająco jedną brew.

- Alk. - padła krótka i mało wybredna odpowiedź która solidarnie rozbawiła obsadę obu złączonych stołów.

- Pójdę pogadać z Garrym. - Val zrozumiała w lot o co chodzi i wstała ruszając w stronę baru i swojego szefa.

~ I jeszcze z kamerę? Ojej Lamia, aż nie wiem czy tyle dam radę tu wysiedzieć! ~ Eve skorzystała z zamieszania by jeszcze szepnąć słówko na ucho swojej ukochanej i dodatkowo gorąco ścisnąć jej rączkę. Przy okazji jeszcze mocniej wciskając ją w swój podołek.

- A to gdzieś obok starego kina? Studio foto? No chyba wiem gdzie. To twoje? Nie wiedziałem. - Rude Boy nieświadom tych szeptanych ustaleń zagadnął Eve o ten adres docelowy a ta trochę w roztargnieniu ale pokiwała głową twierdząco.

- O rany ale czad! Będziemy mieć własny koncert! - co prawda Diane była zagorzałą fanką Rude Boy’a bo i wcześniej nawet z Mason zdarzało jej się przyjeżdżać na jego koncerty. A do tego sama zamierzała zostać gwiazdą. Chociaż w innej branży. Pewnie dlatego umościła sobie na kolankach dziewczynę o blond włosach rodem z teksańskiej farmy. A Tasha nawet jako wdzięczna i uległa blondyneczka nadal potrafiła robić show i wrażenie praktycznie niewiele więcej robiąc poza samym siedzeniem na kolankach Indianki. Ale było prawie pewne, że wiele osób zazdrości motocyklistce takiego “ciężaru” na kolankach. A mimo to patrząc jak szybko Di wtopiła się w “Iron Fist” dało się poznać, że chyba ma je za bratnie, rogate dusze i cieszy się, że zagrają razem z ich palantami i to praktycznie na własnym podwórku.

- Wiecie co chłopaki? - Wilma też się włączyła do rozmowy. A, że zawiesiła głos to sporo głów zwróciło się ku niej czekając co powie. - Może darujcie sobie to kino? Co będziecie ludziom biznesu głowy zawracać, nerwy sobie nawzajem szarpać i czas tracić? Macie u nas miejscówkę i zaproszenie. No co? Odrzucicie nas? - zapytała patrząc trochę ironicznie i na RB i na Irona i na resztę jego zespołu.

- Ona ma rację! Chrzanić to kino! Robimy koncert u was! - Iron machnął ręką i zawołał buntowniczo na pohybel systemowi. Co znów spotkało się z aplauzem zapraszających i zapraszanych.

Saper westchnęła w duchu, chociaż twarz rozjaśniał jej uśmiech. Tak oto plany po raz niemożliwie kolejny brały w łeb i szły się gonić, bo następowała nieoczekiwana zmiana. Zamiast w miarę spokojnego wieczora w bardziej damskim niż męskim towarzystwie, szykował się im nalot na chatę wywrotowych elementów w skórzanych kurtkach i z gitarami. W dużej ilości.
- Świetnie, dokładnie to chciałam usłyszeć - wychyliła się w drugą stronę. Tam gdzie ten cały Iron i powolnym ruchem podniosła dłoń, aby poprawić mu kołnierzyk kurtki. Gapiła mu się przy tym głęboko w oczy, wciąż nie przestając się uśmiechać. Jeśli dałoby się dziadów dziś zagonić do roboty, jutro Mazzi mogłaby podjechać pod kołchoz pogadać z Olim. Ach, marzenia.
- Ej RB, a co z moją gitarą? - nagle przypomniała sobie o istotnym detalu, wracając głową do punkowca po drugiej stronie blondyny.

- No jak Garry jej nie wywalił to jest. Na zapleczu. Val jak wróci to zapytam. - punkowiec wzruszył ramionami wydłubując z kieszeni paczkę zmiętolonych fajek. Wyjął z niej jedną, wsadził sobie w usta i gestem zaproponował czarnulce. A brodą wskazał na salę gdzie dredziara rzeczywiście wracała już do ich stolika.

- Tak, mamy parę skrzynek piwa, wino mniej schodzi no to jest tylko jedna. Garry mówi, że, możecie kupić. - kelnerka zreferowała jakie jej lokal ma stany magazynowe do rozdysponowania.

- Dobra to ja wezmę tą skrzynkę wina. Na zeszyt. - RB zgłosił swoje zamówienie i w pierwszej chwili brwi Val nieco uniosły się do góry a po stole przeszedł szmer zaskoczenia i zadowolenia. A potem śmiechu gdy okazało się, że to gest “na zeszyt”.

- To my weźmiemy skrzynkę browara. Albo dwie. Ile to będzie? - Iron może chciał zaimponować towarzystwu, może znał możliwości swojego zespołu a może chciał ulitować się nad towarzystwem by nie siedzieli o suchych pyskach. Kelnerka zastanawiała się chwilę i szybko rzuciła ceną na co ten zgodził się bez wahania. Co znów wywołało falę radości.

- Val! - RB zawołał do pleców odchodzącej już kelnerki. Ta odwróciła się by spojrzeć co jeszcze potrzeba. - I weź przynieś tą zapasową gitarę co? Ta co tam u was na górze leży. - poprosił ją grzecznie na co blond dredy pokiwały się i dziewczyna znów ruszyła w stronę baru.

- My też weźmiemy jedną skrzynkę browarów i dwie… a chuj - Mazzi westchnęła, machając ręką symbolicznie - Skrzynkę browarów i pięć butelek bourbuna. I jakiś rum, obojętne. Może być ten, którym Garry doczyszcza kotły ze spalenizny - odwróciła się od odchodzącej kelnerki i łypnęła na Diane. Łypała tak przez moment, aż się naraz zaśmiała krótko.
- Di, skoro i tak czekamy na Kenny’ego, a ty masz motor - podjęła wesołym tonem - Myślisz że zdążysz podskoczyć do Krakena i zobaczyć czy nasze foczki z Det gdzieś się tam samopas szwendają? My tu poczekamy, a gdy przylezie, zawiniemy do nas, adres znasz - dokończyła, zaczynając się rozglądać po sali. Westchnęła znowu, tym razem na głos - Dooobra… w końcu się wezmę i rozkręcę tę bimbrownię, na razie niestety prowiant na wynos. Na długo przyjechaliście? Vegas tak z deka daleko.

- A na kilka dni. Chcieliśmy złapać tego palanta i mu pokazać jak się wymiata na gitarze. - Iron zaśmiał się rubasznie wskazując brodą na Rude Boy’a.

- No i pokazaliście. Może się wreszcie nauczę jakiegoś podstawowego chwytu. - RB zaśmiał się bez skrępowania nic sobie nie robiąc z takiej uwagi a nawet przyjmując ją za dobrą monetę.

- A mogę zabrać Tashę? Smutno mi będzie tak samej. - Di nie miała nic przeciwko temu by skoczyć do Krakena po ich nowe znajome ale zrobiła proszącą minkę jakby prosiła mamę czy może zabrać ulubioną koleżankę na spacer.

- Mówisz, że wreszcie to twoje szarpanie drutów nabierze sensu i melodii? - Lamia zwróciła się do punka powątpiewającym tonem i delikatnie pokręciła głową - I jeszcze porządny zespół założysz, a nie zbieraninę największych palantów w mieście, co z drzwiami z prób wychodzą, jak się im korona na głowie przekrzywi - powachlowała rzęsami, a oczy jej uciekły do Indianki.
- Jasne Kociaku, bawcie się dobrze - posłała im całusa, a potem zogniskowała wzrok na tym całym Ironie, parskając pod nosem i rozkładając bezradnie ręce - Zapomniałam o czymś, a skoro już się macie nam wbić na kwadrat… to Di, nasz spec od rozrób i gangów - wskazała Indiankę, a potem blondynę na jej kolanach - To Tasha, nasza królowa tańca. Prawdziwa i doceniana artystka. Ten słodziak to Eve, moja dziewczyna - pocałowała blondi zaznaczając prawo własności i podpisując je językiem w jej ustach. Następnie tak samo pocałowała rudzielca - A ta ślicznotka to Willy - patrząc drugiej bękarcicy prosto w oczy dodała z uczuciem - Moja dziewczyna. Ja jestem Księżniczką - puściła vegasczykom oko - Ale możecie mi mówić Lamia.

Dziewczęta reprezentowały się wdzięcznie przy tej prezentacji. W odpowiednich momentach albo machając rączkami, uśmiechając się czy zgodnie i pogodnie kiwając główką. No albo przyjmowały pocałunki Księżniczki tak wdzięcznie, że aż nie chciało się przerywać. Panowie, zwłaszcza ci z Vegas też chętnie kiwali głowami przyjmując to do wiadomości gładko i wesoło.

- No a ja jestem Iron, ten tu to Łysy a tamten to Martin, Indi i Garo. - lider “Fistów” też się zrewanżował i przedstawił swoich kompanów i teraz oni mówili odpowiednio “siema”, “cześć” czy coś podobnego.

- No ale to wy to tak… - Iron wskazał na Lamię i jej dwie partnerki jakby przypuszczał, że ktoś tu się może coś pomylił albo nie tak zrozumiał.

- My jesteśmy we trzy. Taka transakcja łączona. Skomplikowana sprawa. - Wilma machnęła ręką chyba uznając, że nie bardzo chce jej się tłumaczyć ich mało standardowy związek. Iron może by dociekał dalej a może nie no ale motocyklistka się podniosła od stołu przy okazji zmuszając do tego samego Tashę.

- No a ja jestem gwiazdą porno. A dzisiaj będę zapinać Tashę bo się zgodziła no ale z wami mam nadzieję też się poznamy bliżej. Aha bo jako gwiazda to zapinam foczki. Jak jakieś macie to je dawajcie. My teraz lecimy do innej knajpy po nasze dwie kumpele. - Di szybko tłumaczyła powoli wstając i wypakowując się zza stołu na wolną przestrzeń. A ironi mieli miny jakby się zastanawiali czy przypadkiem drużyna tubylców nie robi ich w balona. No ale Diane i Tasha jeszcze im pomachały na pożegnanie i ruszyły do wyjścia.

- A myślałem, że takie rzeczy to tylko w Vegas. - zaśmiał się cicho Garo wciąż chyba będąc pod wrażeniem tego wszystkiego.

- Jak to gwiazdą porno? - Łysy zapytał jakby coś jeszcze mu się nie zgadzało w tym co na wyjście powiedziała gangerka.

- To ta? - znów ich zdekoncentrowała jakaś dziewczyna. Tym razem Val która wróciła do stołu z gitarą. A instrument zainteresował wszystkich.

- Ta. Dzięki Val. - Rude Boy pokiwał głową odbierając instrument i obejrzał ją chwilę. Złapał i brzdąknął kilka nut. Spojrzał na da Lamię i uśmiechnął się niewinnie. - I co? Podoba ci się? Może być? - postukał pudło gitary.

Pieprzony palant nie musiał pytać, on wiedział. Mimo tego nie odmówił sobie przyjemności rzucenia oczywistych słów, zaś saper zostało zareagować tak, jak oboje oczekiwali. Chichocząc z zachwytem pokiwała żarliwie głową, a wzrok jej uciekał dziwnie od gitary, do ust gangera. Zanim pomyślała co robi, wychyliła się, zarzucając mu ręce na szyję i mocno przytuliła.
- Bardzo - wymruczała, śmiejąc się i całując go po twarzy. Parę razy przypadkiem trafiła w usta, aby w pewnej chwili zwinnym ruchem wślizgnąć się na punkowe kolana. Sama ujęła gitarę, powtarzając chwyt muzyka. Zamarła tak, z plecami przyklejonymi do jego piersi.
- Jest idealna… - dodała niskim głosem, ostrożnie trącając struny - Od czego się zaczyna?

- Od chwytu. Załóż pasek… No i już trzymaj jak trzymasz. - uśmiechał się oszczędnie ale dało się wyczuć, że też dzieli tą radość i przyjemność z brania i dawania. Przełożył pasek gitary przez jej głowę a reszta stolikowych gości obserwowała tą instrukcję obsługi gitary dla początkujących.

- I grasz. - powiedział tak po prostu jakby to było oczywiste i najprostsze na świecie. Brzdąknął palcem strunę i instrument wydał pierwszy dźwięk. - A drugą ręką możesz skracać albo wydłużać dźwięk. - powiedział obejmując gryf drugą dłonią i na próbę złapał przy samym końcu a potem coraz bliżej i bliżej. Dźwięk trącanej struny rzeczywiście zmieniał się w zależności gdzie drugą dłoń dawała jej luz. - No i każda struna ma inną grubość więc też wydaje trochę inny dźwięk. Każdą możesz bardziej albo mniej napiąć tym czymś. - wyjaśnił klepiąc coś na końcu gryfu co wyglądało jak mały klucz do regulowania naciągu tych strun.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline