Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2020, 23:37   #231
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- To z czasem załapiesz. Najważniejszy jest rytm. Do rytmu wystarczy nawet jedna struna. Rytm jest najważniejszy. Rytm każdy słyszy instynktownie. Całą swoją osobą. To rytm sprawia, że zaczynamy kiwać głowami, wybijać go klaskaniem czy tupać nogą. A rytm da się zagrać na wszystkim. Nawet na najbardziej zdezelowanej gitarze z jedna struną. Bo rytm jest w nas. Skryty pod powierzchnią. A gra go odsłania. Pozwala się podzielić swoim rytmem z innymi. - tłumaczył jakoś tak zwyczajnie i po ludzku a brzmiało na wpół mistycznie jakby zdradzał prawdy objawione. Na potwierdzenie tych słów rzeczywiście zaczął wybijać ten rytm. Najpierw stukając kciukiem w pudło gitary by wszyscy go złapali. Potem zaś zaczął go odgrywać na jednej tylko strunie. Przez stół przepłynął dźwięczny głos tej jednej struny. A Ironi i dziewczyny nie oparli się pokusie by się nie dołączyć. Wygrywali ten sam rytm klaskaniem, uderzaniem dłonią w stół czy butami o podłogę. Zaczął Iron a potem dołączyła się reszta. Po chwili rytm spotężniał, opanował oba złączone stoły i rozszedł się na resztę lokalu. Gdzie znów przyłączały się kolejne osoby wszystkie czując ten sam rytm i dzieląc się z nim ze sobą nawzajem. W pewnym momencie RB wziął dłoń Lamii i położył ją na tym pudle. Wystarczyło trącać tą strunę w rytmie jaki nadawało już z pół lokalu.

W jego wykonaniu wyglądało prosto, naturalnie. Zupełnie jakby gryf był przedłużeniem jego ramienia, za to w przypadku Mazzi początek był ciężki. Czuła że jej palce są sztywne jak kołki, którymi punk trącał strunę gitary. Pomagał dziewczynie, potem zwalniał chwyt, ledwo muskając jej dłoń, aż wreszcie zostawił granie w gestii saper, a ta zahipnotyzowana powtarzała rytm, jako prosty, wpadający w ucho. Kątem oka zarejestrowała błysk flesza z boku, zbyt zapatrzona w instrument, albo w palanta którego kończynami była obramowana.
Początkowe spięcie puściło, na kobiecej twarzy pojawił się uśmiech.
- Buddy, you're a boy make a big noise, playin' in the street gonna be a big man some day - zaczęła śpiewać, a poszatkowana pamięć podawała znane słowa. Gdzieś za barierą amnezji znów się coś pojawiło, poruszając nerwowo… niestety był to ruch krótki i odległy. Nic co by jej dało zaczepienie do powrotu migawki wspomnień. Ale śpiewała dalej, kiwając głową w rytmie nadawanym przez uderzające w stół dłonie i tę jedną, biedną strunę gitary - You got mud on your face. You big disgrace. Kickin' your can all over the place, singin'!

I jakoś poszło. Wspólnym wysiłkiem, wspierając się nawzajem, gitarą, rytmem, klaskaniem i chórem ledwo zgranych głosów prześpiewali ten stary kawałek a zwłaszcza refren. Na koniec wszyscy roześmiali się i zaczęli bić sobie nawzajem brawo, coś krzyczeć, gratulować no a gitarzysta i jego uczennica byli w samym centrum tej hecy.

- No widzisz? Teraz już umiesz na tyle by grać punk rock. - zaśmiał się lider “The Palanthas” gdy te pierwsze podstawy mieli już za sobą.

Naraz zrobiło się dziwnie romantycznie, na punkowy sposób, ale zawsze. Mazzi odpowiedziała mu śmiechem, całując w zarośnięty policzek.
- Dzięki RB - powiedziała przez zaciśnięte gardło, patrząc mu w oczy. - To teraz jeszcze parę lekcji i kto wie? Jeszcze stwierdzisz, że wreszcie przyda się w tym waszym zespole ktoś, kto przynajmniej w teorii umie grać, a nie tylko szarpać te druty na trzy akordy - mówiąc odzyskiwała lekki, zblazowany ton. Jednak z kolan gangera jakoś nie chciała się ewakuować - Jest też kwestia dobrego PRu… odpowiedniej reklamy. Prezencję, cycki i wysokie obcasy - parsknęła na koniec.

- Czemu nie? Przyjdziesz kiedyś do nas na próbę, tam w magazynie koło szpitala, i kto wie? - punkowiec wzruszył ramionami nie wykluczając takiej możliwości.

- Lamia na pewno wyjdzie genialnie! Jak zawsze zresztą. - Eve okazywała po raz kolejny niezłomną wiarę w talenty i możliwości swojej pierwszej dziewczyny.

- I jeszcze jakieś podarte pończochy i pieszczochy. - Val zaśmiała się dodając więcej gadżetów do tego wyimaginowanego wizerunku Lamii jako punk girl.

- Chyba wiem gdzie - sierżant udała że się zamyśliła, łypiąc na palanta - Coś kojarzę… jakiś płot, ciemną noc i zasieki. Jakiegoś szarpidruta co nie pozwalał ludziom spać - pokiwała głową z namaszczeniem - Znajdę, przyjdę w tych porwanych kabaretkach i pieszczochach. Założe też tandetne klipsy z agrafkami - skubnęła zębami wargę, śmiejąc się do niego oczami - Albo jeśli ładnie poprosisz, lub pomożesz z chłopakami nam zburzyć tę cholerną ścianę i wynieść parę cegieł, to poproszę Eve żeby wam na następny koncert ogarnęła porządny plakat. - ściągnęła usta w dzióbek - Trochę bardziej profesjonalny niż mazaki i kredki świecowe. Jakieś foczki, gitary. Czerwony napis The Palants - zmrużyła jedno oko.

- Profesjonalny plakat? Żartujesz? Nie obrażaj nas. Mam się sprzedać komercji?! - RB udawał w pełni oburzonego na tak niemoralną propozycję jak tylko blond główka pokiwała twierdząco głową na znak, że może taki plakat zmajstrować. To znów rozbawiło chyba wszystkich przy stole.

- Te podarte pończochy i tandetne klipsy… Tak, wolałbym postawić na to. - dodał z uśmiechem odgarniając jej kilka czarnych kosmyków za ucho.

- Jakiej komerchy, skoro plakat zrobią go twoje wierne fanki? - saper przekrzywiła głowę, ułatwiając mężczyźnie zabawę - Będą na nim te podarte pończochy i klipsy. Skórzane spodnie i głębokie dekolty… zastanów się. - dodała mrucząco, mrużąc oczy tuż przy jego twarzy - O tak, ten zestaw zawsze dobrze wygląda… pojawię się na waszych próbach, obiecuję. Kto wie? A nuż naprawdę zyskasz swoje sceniczne ozdobniki bo sorry przystojniaku… ale te pończochy o wiele lepiej wyglądają na mnie, niż na tobie.

RB zmarszczył brwi udając, że się poważnie zastanawia nad tą propozycją. Na wszelki wypadek spojrzał jeszcze na resztę swoich fanek.

- No tak, wszystko zostaje w rodzinie. - Val pokiwała swoimi dredami na znak poparcia dla pomysłu swoich koleżanek i wspólniczek.

- I przecież nikt na tych plakatach nie będzie zarabiał, wszystko zrobimy po kosztach. - ich blondwłosa ekspert od fotografii i obróbki zdjęć wszelakich dorzuciła swoje trzy grosze by punkowy zespół nie musiał obawiać się o swoją reputację.

- No dobra. Niech będzie z tymi plakatami. - gwiazda lokalnego punk rocka zgodziła się wreszcie na tą propozycję ku radości swoich fanek i nowych kolegów.

- Dobra ekipa, ogarniamy się i szykujemy do wylotu! - Mazzi poczekała aż okolica się wycieszy, a potem szybko wstała, przybierając ton sierżanta w bardzo nieregulaminowym uniformie. Może dlatego, że widziała już ciągnącego do baru Kenny'ego. A może chodziło o zbliżający się wielkimi krokami wieczór i chęć przeniesienia na własne śmieci.
- Czas operacyjny pięć minut! Di i Tasha jadą do Krakena po nasze laski, wy się pakujcie w fury. RB pomożesz chłopakom przenieść alko do ciężarówki? Kociaczku, pojedziesz pierwsza i pokażesz im trasę. Willy, jedź z Ironem i jego szarpidrutami żeby się nam nigdzie po drodze nie zgubili - schyliła się, całując obie swoje dziewczyny i już wyskoczyła pod bar, gdzie już chwilę wcześniej wyhaczyła całkiem sympatyczną parę punków. Zagadała do nich, trochę pobajerowała i gdy ruszała na parking przywitać Kenny'ego, pod bokami miała dwie nowe, ale całkiem sympatyczne foczki na wieczór.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline