| Powitanie w Porcie Kiedy zbliżyliście się do strażnika, ten skinął wam głową. W ręku trzymał zwój pergaminu, kawałek sfatygowanego pergaminu oraz ołowiany pręcik do pisania.
- Imię, kraj pochodzenia, zawód, cel podróży i jeden złoty funt. Od każdego - słowa strażnika wypłynęły automatycznie, bez namysłu, jakby powtarzał to już setki razy.
Morvan wyglądał jak podstarzały wiking. Blizny na ciele ominęły jego twarz i bardziej odznaczały się pasemka siwizny we włosach i wąso-brodzie kryjącej znaczną część twarzy. Miał na barkach zdjęty kaptur i choć wąs unisił się w pogodnym uśmiechu spojrzenie było ciemne… nie “mroczne”, ani “złe”. Bardziej przynosiło na myśl słowo “zmęczone”.
- Morvan, zza Morza Północnego, pielgrzymka - odpowiedział krótko i zasadnie na formułkę strażnika i wręczył mu zapłatę. Strażnik zapisał informacje o Morvanie i schował jego monetę do sakiewki. Następnie wyciągnął zza pasa pognieciony skrawek papieru i wręczył go pielgrzymowi.
- To glejt pozwalający na przebywanie i poruszanie się po mieście. Wszędzie z wyjątkiem głównego zamku. Ważny tydzień. Po tym czasie musisz ponownie zgłosić się o jego przedłużenie.
- Szlachetnie urodzonego rycerza zakonnego o zawód i cel podróży jak szpiega pytać? Nie poznajecie godła na mej tarczy, strażniku?
Huknął zdumionym głosem zamaskowany rycerz. Maska konstrukcją potęgowała ten głos. Na tarczy, a również na białej pelerynie i surkocie znajdował się zielony, ośmiorożny krzyż. Zakon św. Łazarza. Rycerzy, którzy nie mieli wiele do stracenia.
- Do braci w Burton Lazars podróżuję. Z Château Royal de Boigny-sur-Bionne. - Wymówił nazwę z nienagannym francuskim akcentem, nie mając nadziei na to, że Anglik zapisze ją poprawnie. - Z Francji. - Dodał więc.
- Imię me po patronie. Łazarz.
Rycerz miał nadzieję, że zawstydzony strażnik przeprosi go i odstąpi od opłaty. Puste spojrzenie strażnika wyrażało, jakby nie słyszał słów Łazarza po raz pierwszy.
- Najmocniej przepraszam czcigodnego zakonnika. Jednak takie są procedury.
Strażnik spojrzał jednak nieco niepewnie na symbol zakonu Łazarza.
Łazarz milczał dosyć długo. Zza jego maski nie dało się wyczytać żadnych emocji. - Rozumiem, że poza wspólną wiarą, nie ma szlachetny rycerz nic wspólnego z Kultem św. Edwarda?
- Mam wiele wspólnego z każdym, kto staje do walki z poganami... i siłami ciemności.
W zbrojnej rękawicy zaświeciła moneta, o którą poprosił strażnik. Jeśli procedury istniały, rycerz je respektował.
Następny przy strażniku pokazał się wojownik ze Skandynawii.
- Uthered syn Uthreda. Duńczyk oraz Wojownik i łowca nagród - Podał wymaganą monetę strażnikowi. - Gdzie mogę się skierować żeby zobaczyć listy gończe i zlecenia godne wojowników? Strażnik skinął głową na otrzymane monety i wręczył obojgu glejt.
- Dziękuję. Przed bramą wejściową do twierdzy jest tablica. Obecnie niestety nie ma tam zbyt wielu ogłoszeń.
- Dobrze dla was, gorzej dla mnie - Uthred wziął glejt dziękując skinięciem głowy. - Jednak jakbyście byli zainteresowani pracą tego typu, to nasz Kapitan ma zlecenie idealne dla was.
- Dokończmy formalności i prowadźcie do kapitana w takim razie. Wysłuchać na pewno wysłuchamy, a domniemaną idealność ocenimy już sami - Powiedział zainteresowany zleceniem rycerz.
Uthred się uśmiechnął i cierpliwie czekał na resztę glejtów dla towarzyszy.
Niski, pomarszczony, białowłosy gnom zszedł ostatni.
Dobrej jakości żółto-brązowe szaty zostały sfatygowane podróżą, pojawiły się pierwsze otarcia i przybrudzenia.
Na szyi skrzył się pozłacany medalik z Matką boską i krzyżyk.
Księga przy pasie dopełniała wizerunku.
- Seebo Cattani, Włochy, akolita.
Pogmerał kilka chwil w sakiewce wysupłując monetę.
Pstryknął nią w kierunku strażnika i moneta znalazła się w jego dłoni.
Uśmiechnął się zadowolony do siebie.
- A cel podróży?- Zapytał gnoma strażnik, podając mu glejt.
Natomiast na słowa Łazarza strażnik obejrzał się w stronę twierdzy. Dopiero teraz pod tym kątem mogliście dostrzec, że na centralnej, najwyższej z wież znajdował się wielki zegar.
Było to dla was duże zaskoczenie, ponieważ takie zegary spotykało się najczęściej jedynie w wielkich miastach. A ten wyglądała na całkiem nowy.
- Kapitan Aidan przyjmuje gości o pierwszej po południu.
Strażnik podał Łazarzowi kolejny skrawek pergaminu.
- Ten papier pozwoli wam wejść do twierdzy. Strażnik przy bramie poinstruuje was jak trafić do kapitana. Kapitan Aidan jest niezwykle poukładanym i zorganizowanym człowiekiem. To dzięki niemu w Hastings wszystko chodzi jak w zegarku. Więc postarajcie się nie spóźnić. Czy macie jeszcze jakieś pytania?
- Mym celem jest katedra Chichester i grób hrabiego Arundel. Słyszeliście o nim Panie? Podobno zacny był z niego człek - Gnom przystanął dwa kroki przed strażnikiem i wpatrywał się w niego z ciekawością zezując na wskazówki zegara. - Chichester znajduje się daleko na wschodniej granicy Hrabstwa. O samym hrabim nie słyszałem zbyt wiele niestety.
- Bliżej mi do niej niż dalej młodziencze. W końcu i tam dotrę. Wspominałeś o kulcie św Edwarda, czyżby jego wyznawcy popadli w niełaskę? Strażnik obejrzał się ponownie, tym razem jednak po ludziach przechadzających się po porcie.
- Nie, wręcz przeciwnie. Co raz ich więcej wszędzie. Kilka dni temu przybył do nas jeden taki, ze swoją grupką fana... wyznawców - strażnik ugryzł się w język. - Pomyślałem, że być może jesteście od niego. Zresztą też Włoch. Georgius Carius się nazywa.
- Pierwsze słyszę, Italia to wielki kraj, a my tacy malutcy. Czyżby on i jego wyznawcy w jakiś sposób narazili się Wam? Jeśli to nie miejsce i pora chodźmy lepiej do kapitana - Gnom nerwowo rozejrzał się, czy ktoś aby nie nazbyt nadstawia ucha. - Nie, nie, nic złego nie robią. Są po prostu... no nie wiem, jacyś tacy dziwni. Ale nieważne już.
- Jak to cholerstwo działa? - Zapytał Uthred który pierwszy raz widział taki zegar. Wskazał go jednocześnie wymownie palcem unosząc rękę ku górze. - To mówi jaka jest pora dnia. Kiedy ta krótka wskazówka będzie wskazywać na jedynkę, a ta długa będzie wskazywać na dwunastkę, to będziecie mogli zobaczyć się z kapitanem - rzekł strażnik do Uthreda.
- Czyli macie jeszcze ponad dwie godziny. Jak chcecie znaleźć miejsce na nocleg, ponieważ spać na ulicy nie wolno, to mamy dwie gospody. Pod Złotym Skowronkiem", znajduje się o tutaj - strażnik wskazał na karczmę znajdującą się w porcie, nieopodal was. - Lub w centrum miasta jest gospoda "Nowy Początek". Mamy też niewielką świątynie pod wyznaniem Wniebowzięcia Świętej Maryi Panny, tam kapłan czasem oferuje nocleg osobom bez grosza przy duszy.
- Karczma w porcie dobrze karmi? - Nie jadłem tam nigdy. Miejscowi bywają raczej w karczmie "Nowy Początek". Tutaj to najczęściej marynarze, podróżnicy lub ciemne typy.
- Świątynne jedzenie jest skromne, ale od serca. To najlepsza przyprawa, uwierzcie. Szczególnie dla pielgrzymów - Gnom wymownie spojrzał w kierunku Morvana. Uniósł brwi w pytającym geście.
- Postawię mimo to na karczmę i solidną porcję mięsa i piwa. Skoro to nasz "Nowy Początek" skierujmy tam swoje kroki. Zjemy coś zarezerwujemy nocleg i pójdziemy do kapitana - rzucił Uthred.
- Świątynia to odpowiednie miejsce... - "dla kogoś z moją przypadłością", chciał dodać. - Zresztą anioł pański niedługo, a i z kapłanem nie wypada się nie przywitać, skoro już zawitałem w te strony - Łazarz zamierzał ruszyć w stronę kościoła. Miał jednak ostatnie pytanie.
- Jeszcze jedno, pomocny strażniku. - Rycerz nie był już oburzony, dlatego użył milszego dla ucha epitetu.- Ten święty mąż, Georgius Carius, gdzieś go znaleźć można? Zainteresowała mnie wzmożona aktywność kultu męczennika, muszę przyznać. Jest niewiele rzeczy, dla których warto tracić głowę w życiu... i jedną z nich jest właśnie aureola.
Morvan kiwnął głową na propozycję pójścia do świątyni.
- Co prawda moja pielgrzymka tyczy się miejsc starej wiary, ale nie mam zamiaru rzucać im tym w twarz. A miejsce dobre jak każde inne aby przeczekać. A kilku z ciekawszych ludzi jakich spotkałem na swej drodze było kapłanami.
Uthred wzruszył ramionami.
- Byle dobrze karmili. Jak nie, wracam do karczmy
Uthred nie przepadał za świątyniami i księżmi.
- Jak sobie życzycie mamy dwie godziny więc ruszajmy. - Kapłan siedzi w naszym forcie. Albo w "swoim" pokoju, albo w naszej fortowej "bibliotece" - strażnik odpowiedział na pytanie Łazarza. - Jeżeli to wszystkie wasze pytanie, to niestety muszę was już opuścić. Kolejny statek nadpływa.
|