Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2020, 11:22   #2
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Powitanie w Porcie


Kiedy zbliżyliście się do strażnika, ten skinął wam głową. W ręku trzymał zwój pergaminu, kawałek sfatygowanego pergaminu oraz ołowiany pręcik do pisania.
- Imię, kraj pochodzenia, zawód, cel podróży i jeden złoty funt. Od każdego - słowa strażnika wypłynęły automatycznie, bez namysłu, jakby powtarzał to już setki razy.


Morvan wyglądał jak podstarzały wiking. Blizny na ciele ominęły jego twarz i bardziej odznaczały się pasemka siwizny we włosach i wąso-brodzie kryjącej znaczną część twarzy. Miał na barkach zdjęty kaptur i choć wąs unisił się w pogodnym uśmiechu spojrzenie było ciemne… nie “mroczne”, ani “złe”. Bardziej przynosiło na myśl słowo “zmęczone”.
- Morvan, zza Morza Północnego, pielgrzymka - odpowiedział krótko i zasadnie na formułkę strażnika i wręczył mu zapłatę.

Strażnik zapisał informacje o Morvanie i schował jego monetę do sakiewki. Następnie wyciągnął zza pasa pognieciony skrawek papieru i wręczył go pielgrzymowi.
- To glejt pozwalający na przebywanie i poruszanie się po mieście. Wszędzie z wyjątkiem głównego zamku. Ważny tydzień. Po tym czasie musisz ponownie zgłosić się o jego przedłużenie.


- Szlachetnie urodzonego rycerza zakonnego o zawód i cel podróży jak szpiega pytać? Nie poznajecie godła na mej tarczy, strażniku?
Huknął zdumionym głosem zamaskowany rycerz. Maska konstrukcją potęgowała ten głos. Na tarczy, a również na białej pelerynie i surkocie znajdował się zielony, ośmiorożny krzyż. Zakon św. Łazarza. Rycerzy, którzy nie mieli wiele do stracenia.
- Do braci w Burton Lazars podróżuję. Z Château Royal de Boigny-sur-Bionne. - Wymówił nazwę z nienagannym francuskim akcentem, nie mając nadziei na to, że Anglik zapisze ją poprawnie. - Z Francji. - Dodał więc.
- Imię me po patronie. Łazarz.
Rycerz miał nadzieję, że zawstydzony strażnik przeprosi go i odstąpi od opłaty. Puste spojrzenie strażnika wyrażało, jakby nie słyszał słów Łazarza po raz pierwszy.

- Najmocniej przepraszam czcigodnego zakonnika. Jednak takie są procedury.
Strażnik spojrzał jednak nieco niepewnie na symbol zakonu Łazarza.


Łazarz milczał dosyć długo. Zza jego maski nie dało się wyczytać żadnych emocji.

- Rozumiem, że poza wspólną wiarą, nie ma szlachetny rycerz nic wspólnego z Kultem św. Edwarda?

- Mam wiele wspólnego z każdym, kto staje do walki z poganami... i siłami ciemności.
W zbrojnej rękawicy zaświeciła moneta, o którą poprosił strażnik. Jeśli procedury istniały, rycerz je respektował.
Następny przy strażniku pokazał się wojownik ze Skandynawii.
- Uthered syn Uthreda. Duńczyk oraz Wojownik i łowca nagród - Podał wymaganą monetę strażnikowi. - Gdzie mogę się skierować żeby zobaczyć listy gończe i zlecenia godne wojowników?

Strażnik skinął głową na otrzymane monety i wręczył obojgu glejt.
- Dziękuję. Przed bramą wejściową do twierdzy jest tablica. Obecnie niestety nie ma tam zbyt wielu ogłoszeń.


- Dobrze dla was, gorzej dla mnie - Uthred wziął glejt dziękując skinięciem głowy.

- Jednak jakbyście byli zainteresowani pracą tego typu, to nasz Kapitan ma zlecenie idealne dla was.

- Dokończmy formalności i prowadźcie do kapitana w takim razie. Wysłuchać na pewno wysłuchamy, a domniemaną idealność ocenimy już sami - Powiedział zainteresowany zleceniem rycerz.
Uthred się uśmiechnął i cierpliwie czekał na resztę glejtów dla towarzyszy.
Niski, pomarszczony, białowłosy gnom zszedł ostatni.
Dobrej jakości żółto-brązowe szaty zostały sfatygowane podróżą, pojawiły się pierwsze otarcia i przybrudzenia.
Na szyi skrzył się pozłacany medalik z Matką boską i krzyżyk.
Księga przy pasie dopełniała wizerunku.
- Seebo Cattani, Włochy, akolita.
Pogmerał kilka chwil w sakiewce wysupłując monetę.
Pstryknął nią w kierunku strażnika i moneta znalazła się w jego dłoni.
Uśmiechnął się zadowolony do siebie.

- A cel podróży?- Zapytał gnoma strażnik, podając mu glejt.
Natomiast na słowa Łazarza strażnik obejrzał się w stronę twierdzy. Dopiero teraz pod tym kątem mogliście dostrzec, że na centralnej, najwyższej z wież znajdował się wielki zegar.
Było to dla was duże zaskoczenie, ponieważ takie zegary spotykało się najczęściej jedynie w wielkich miastach. A ten wyglądała na całkiem nowy.
- Kapitan Aidan przyjmuje gości o pierwszej po południu.
Strażnik podał Łazarzowi kolejny skrawek pergaminu.
- Ten papier pozwoli wam wejść do twierdzy. Strażnik przy bramie poinstruuje was jak trafić do kapitana. Kapitan Aidan jest niezwykle poukładanym i zorganizowanym człowiekiem. To dzięki niemu w Hastings wszystko chodzi jak w zegarku. Więc postarajcie się nie spóźnić. Czy macie jeszcze jakieś pytania?


- Mym celem jest katedra Chichester i grób hrabiego Arundel. Słyszeliście o nim Panie? Podobno zacny był z niego człek - Gnom przystanął dwa kroki przed strażnikiem i wpatrywał się w niego z ciekawością zezując na wskazówki zegara.

- Chichester znajduje się daleko na wschodniej granicy Hrabstwa. O samym hrabim nie słyszałem zbyt wiele niestety.

- Bliżej mi do niej niż dalej młodziencze. W końcu i tam dotrę. Wspominałeś o kulcie św Edwarda, czyżby jego wyznawcy popadli w niełaskę?

Strażnik obejrzał się ponownie, tym razem jednak po ludziach przechadzających się po porcie.
- Nie, wręcz przeciwnie. Co raz ich więcej wszędzie. Kilka dni temu przybył do nas jeden taki, ze swoją grupką fana... wyznawców - strażnik ugryzł się w język. - Pomyślałem, że być może jesteście od niego. Zresztą też Włoch. Georgius Carius się nazywa.


- Pierwsze słyszę, Italia to wielki kraj, a my tacy malutcy. Czyżby on i jego wyznawcy w jakiś sposób narazili się Wam? Jeśli to nie miejsce i pora chodźmy lepiej do kapitana - Gnom nerwowo rozejrzał się, czy ktoś aby nie nazbyt nadstawia ucha.

- Nie, nie, nic złego nie robią. Są po prostu... no nie wiem, jacyś tacy dziwni. Ale nieważne już.

- Jak to cholerstwo działa? - Zapytał Uthred który pierwszy raz widział taki zegar. Wskazał go jednocześnie wymownie palcem unosząc rękę ku górze.

- To mówi jaka jest pora dnia. Kiedy ta krótka wskazówka będzie wskazywać na jedynkę, a ta długa będzie wskazywać na dwunastkę, to będziecie mogli zobaczyć się z kapitanem - rzekł strażnik do Uthreda.
- Czyli macie jeszcze ponad dwie godziny. Jak chcecie znaleźć miejsce na nocleg, ponieważ spać na ulicy nie wolno, to mamy dwie gospody. Pod Złotym Skowronkiem", znajduje się o tutaj - strażnik wskazał na karczmę znajdującą się w porcie, nieopodal was. - Lub w centrum miasta jest gospoda "Nowy Początek". Mamy też niewielką świątynie pod wyznaniem Wniebowzięcia Świętej Maryi Panny, tam kapłan czasem oferuje nocleg osobom bez grosza przy duszy.


- Karczma w porcie dobrze karmi?

- Nie jadłem tam nigdy. Miejscowi bywają raczej w karczmie "Nowy Początek". Tutaj to najczęściej marynarze, podróżnicy lub ciemne typy.

- Świątynne jedzenie jest skromne, ale od serca. To najlepsza przyprawa, uwierzcie. Szczególnie dla pielgrzymów - Gnom wymownie spojrzał w kierunku Morvana. Uniósł brwi w pytającym geście.
- Postawię mimo to na karczmę i solidną porcję mięsa i piwa. Skoro to nasz "Nowy Początek" skierujmy tam swoje kroki. Zjemy coś zarezerwujemy nocleg i pójdziemy do kapitana - rzucił Uthred.
- Świątynia to odpowiednie miejsce... - "dla kogoś z moją przypadłością", chciał dodać. - Zresztą anioł pański niedługo, a i z kapłanem nie wypada się nie przywitać, skoro już zawitałem w te strony - Łazarz zamierzał ruszyć w stronę kościoła. Miał jednak ostatnie pytanie.
- Jeszcze jedno, pomocny strażniku. - Rycerz nie był już oburzony, dlatego użył milszego dla ucha epitetu.- Ten święty mąż, Georgius Carius, gdzieś go znaleźć można? Zainteresowała mnie wzmożona aktywność kultu męczennika, muszę przyznać. Jest niewiele rzeczy, dla których warto tracić głowę w życiu... i jedną z nich jest właśnie aureola.
Morvan kiwnął głową na propozycję pójścia do świątyni.
- Co prawda moja pielgrzymka tyczy się miejsc starej wiary, ale nie mam zamiaru rzucać im tym w twarz. A miejsce dobre jak każde inne aby przeczekać. A kilku z ciekawszych ludzi jakich spotkałem na swej drodze było kapłanami.
Uthred wzruszył ramionami.
- Byle dobrze karmili. Jak nie, wracam do karczmy
Uthred nie przepadał za świątyniami i księżmi.
- Jak sobie życzycie mamy dwie godziny więc ruszajmy.

- Kapłan siedzi w naszym forcie. Albo w "swoim" pokoju, albo w naszej fortowej "bibliotece" - strażnik odpowiedział na pytanie Łazarza. - Jeżeli to wszystkie wasze pytanie, to niestety muszę was już opuścić. Kolejny statek nadpływa.

 
Hazard jest offline