Po skończonej spowiedzi nasłanego szczura, przysłowiowe trybiki w głowie Venrisa zaczęły poruszać się we wzmożonym tempie. Trop był niezły, ale na pewno był tylko etapem w większej grze, która prowadzili. Co więcej, postępując nieostrożnie mogli nie tylko narazić na niebezpieczeństwo własne życie – mogli zawieść w wypełnieniu misji od Pana X. Swoimi spostrzeżeniami podzielił się z resztą.
-Nie powinniśmy pchać się prosto pod lufy tutejszej bandy. Jesteśmy za słabi zarówno w ilości broni jak i jej kalibrze. Bez urazy – zapewnił szybko Vira widząc poruszenie mechadendrytów. - Nie mamy zasobów na takie akcje. Nie jestem również pewien czy udałoby nam się zdobyć dalszy trop po cichu. Zawsze pozostaje tam ten przyjemniaczek – wskazał ręką pojmanego – Jakieś sugestie?-
-Nie ważne do zdecydujemy, zgłaszam się do rozmów z Darekiem. Nie pierwszy raz przychodzi mi się mierzyć twarzą w twarz z tego typu typem. Nawet jak mnie zaciukają to żadna starta – ot kolejny wyrzutek gryzie piach. Zanim ruszymy z tematem, chciałbym jednak usłyszeć wasze opinie.-