Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2020, 15:18   #51
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Późny ranek; mieszkanie Amandy


Inu słysząc głos mężczyzny niechętnie otworzyła oczy. Czemu było tak cholernie zimno? Naciągnęła kołdrę pod sam czubek nosa. W nocy Kanmi spał obok to aż tak tego nie czuła, ale coś rzeczywiście było nie tak.
- Nie… normalnie tak nie jest. - Mruknęła cicho i ziewnęła. - Coś się musiało zepsuć… zaraz przyjdę.

Gdy Kanmi opuścił pokój niechętnie wygrzebała się z łóżka. Szybko wcisnęła się w obcisły sweter i dżinsy. Po chwili namysłu nałożyła też obróżkę, owinęła kocem i tak naszykowana przeszła do kuchni.
- Dzięki. - Powiedziała cicho zabierając się za jedzenie. - Wiesz… z tą furą to jakbym poprosiła Maki o resztę kasy to moglibyśmy tak coś jeszcze spróbować wmontować. Masz jakiś pomysł? Myślałam o klatce rurowej czy wzmocnieniu baku… niby ruszamy dopiero w poniedziałek, to powinni się wyrobić, nie?

- Noo… - skoro chodziło o fury i to o jego furę to Kanmi jak zwykle przykładał dużą wagę i brał jak najbardziej poważnie. Przygryzł nieco wargę i trochę machinalnie dłubał widelcem w jajecznicy gdy zastanawiał się nad tą propozycją. - No tak ona ma jeszcze wpłacić drugą połówkę… To ile to? 5 stówek? - zapytał jakby próbował oszacować na jaki zastrzyk gotówki mogą liczyć. Widząc twierdzące kiwnięcie głową włożył kolejny kęs do ust i zastanawiał się chwilę.

- Można. Ale to już ostatni moment. Wiesz, to parę dni będą montować. To tą kasę musiałaby dać dzisiaj… Chociaż w sumie płaci się przy odbiorze… No to niekoniczenie dzisiaj ale jak mamy zostawić furę by coś jeszcze dorobili to lepiej jej po prostu dzisiaj nie odbierać. Na razie mamy tego gruchota od Sean’a to nas aż tak nie pili. - pokiwał głową gdy szybko zaczął szacować te nowe dodatki jakie mieli jeszcze szansę zamontować w warsztacie.

- Bak by się przydał i klatka też. Ale to ładne parę dni. Jedną rzecz mogą zdążyć ale dwie to wątpie. No chyba, że chcemy się tłumaczyć szefowej w poniedziałek dlaczego nasza fura nie jest gotowa. Masz z nią takie dobre układy to nie wiem, może poczeka. A może nie. - przyznał po chwili zastanowienia. Widocznie obie rzeczy mu się wydały ciekawe no ale gorzej było z czasem montażu. Do poniedziałku był jeszcze prawie cały tydzień, w końcu teraz był wtorek rano.

- Wiesz… może gdyby im dopłacić nieco to by się spięli? - Inu zdążyła zjeść połowę śniadania. Chłód sprawił, że była potwornie głodna. - Jakby co mogłabym odpalić nawet wagon szlugów jako kartę przetargową. Podpytałbyś ich? Niby mają te sześć dni, może mogliby to montować jednocześnie? No bo jak nie to chyba klatka lepsza, nie?

- Raczej tak. To znaczy wiesz, jak ci przestrzelą bak albo przedziurawisz o coś to lepszy pancerbak a jak masz wywrotkę to lepsza klatka. - zaśmiał się wesoło na znak, że to w sporej mierze loteria i ślepy los z tym zgadywaniem co się może przydać.

- Hmm… Dwa na raz? W sumie… Może… A zresztą! Pojadę dzisiaj to zapytam. Jak nie dadzą rady no to niech robią tą klatkę. Pewnie zalezy ilu mają wolnych ludzi. Zapytam. - zdecydował w końcu, że na razie widocznie nie ma co zgadywać po próżnicy a jak i tak miał jechać do warsztatu to i tak może ich zapytać i zlecić kolejną robotę.

- Spytaj, jak chcesz to mogę ci dać ten wagon szlugów co by milej się z nimi gadało. - Inu skończyła jeść. - Jak będzie wiadomo ile by to nas kosztowało to bym zgarnęła resztę kasy i w czwartek lub piątek skoczyła kupić jakieś rzeczy na handel w trasie.

- To daj jak masz. Może być na zaliczkę. Albo jakby musieli wziąć kogoś ekstra do pomocy. - po chwili zastanowienia i przeżuwania tej kwestii i jajecznicy blondyn pokiwał głową na znak, że to całkiem niezły pomysł.

- Może się uda to i to. Oby. - pokiwał głową jakby był dobrej myśli, że uda się przekonać mechaników do takiej ekstra roboty.

Inu przytaknęła, wstała od stołu i podeszła do jednej z szafek. Wydobyła z niej wagon szlugów i położyła go na stole by po chwili przysiąść na jego krawędzi.
- Sorki za wczoraj. Miała być intensywna noc, a wyszło tak, że padłam.

- Nie ma sprawy. Obyś się tylko nie rozchorowała. - blondyn odebrał karton fajek i uśmiechnął się pogodnie na znak, że nie ma problemu.

- Jak nie naprawią mi ogrzewania… może się to skończyć chorobą. - Inu niechętnie rozejrzała się po mieszkaniu. - Jedźmy do Maki.

- Jasne. Ale zjedz coś. - blondyn skinął głową na znak, że przynajmniej z tym punktem nie przewiduje problemów no ale wolałby aby gospodyni zjadła coś na wzmocnienie. Zwłaszcza jakby miała walczyć z chorobą w nadchodzących dniach.

- To daj jeszcze te parówki. - Inu zaśmiała się. Miała jednak w głębi duszę nadzieję, że jej nie rozłoży.

- Pewnie. - blondyn wstał od stołu, podszedł do tego gara w jakim trzymał parówki i wrócił z nim do stołu. Tam wyładował dwie sztuki na talerz Amandy. W garze została jeszcze jedna. - Tą też chcesz? Czy bierzemy ją na pół? - zaproponował widząc, że ugotowało mu się jakoś nie do pary tych parówek.

- Możemy się podzielić. - Inu zaśmiała się i przyjrzała się Kanmiemu. - Czuję się rozpieszczana… planujesz mi się oświadczyć? - Rzuciła żartobliwie do swojego partnera.

- No co ty. Przecież chodzisz z Maki. - roześmiał się radośnie jakby po raz kolejny skomplikowane związki Amandy z różnymi koleżankami bawiły go niezmiennie i niezmiernie. A na razie wyjął ostatnią parówkę na talerz gospodyni. Sięgnął po swój nóż i sprawnie przekroił go mniej więcej na pół. Po czym zabrał odciętą połówkę na swój talerz.

- Całkiem dobre. - powiedział wskazując na mieszaninę jajecznicy i parówek. Co prawda sam je przygotował no ale kupiła je wcześniej przepatrywaczka.

- Powinnam zapolować na jakieś zapasy na trasę, może by się znalazła jakaś lodówka turystyczna. - Inu zjadła powoli przydziałowe półtora parówki i wstała od stołu. - Napijesz się kawy?

- No tak, coś można kupić na drogę. - pokiwał głową odkrajając kawałek parówki i biorąc go do ust. A następnie dokładając kawałek jajecznicy. - A kawę pewnie. Chciałem zrobić ale nie mogłem znaleźć. - westchnął wskazując już pustym widelcem na rzędy kuchennych szafek które kryły tajemniczą dla gościa zawartość.

- A lodówka no nie wiem. Właściwie sama widzisz jak jest. - wskazał na niebo. O dziwo słoneczne tego poranka. Ale to raczej wyjątek. Nadal rządziła tu taka szaruga jaka na południu by była pewnie uznana za zimę stulecia albo chociaż dekady.

- A czekaj… Bo my mamy jechać do tego Miami nie? To tam chyba jest gorąco? Tak jak na pustyni? - zmrużył nagle oczy jakby przypomniał sobie, że Nowy Jork to tylko punkt startu do trasy w poprzek kontynentu. I tam dalej, kilka tysięcy kilometrów dalej, może być całkiem inaczej niż tutaj.

- Dużo bardziej mokro niż na pustyni… ale przez pustynie będzie biegła nasza trasa. - Inu zabrała się za robienie kawy. - Weź kąpielówki i krótkie spodenki.

- Heh! Nie no bez jaj! - blondyn roześmiał się wesoło by dać znać, że na taki słaby figiel to się nie nabierze z tymi kąpielówkami i spodenkami. - A jak tam ma być gorąco no to może jednak kupmy tą lodówkę. Pokręcę się może coś znajdę. - wolał chyba wrócić do bardziej sobie znanych realiów. - Ale po co te kąpielówki i spodenki? - nie wytrzymał i jednak zapytał nie mogąc rozgryźć po co to może być potrzebne w trasie.

- Krótkie gacie bo jak będzie trzydzieści na plusie, te długie boleśnie będą ci się kleić do klejnotów. - Inu zaśmiała się. - No a w morzu możesz się kąpać na golasa, ja chętnie popatrzę. A tak serio.. to ogarnij tą lodówkę.

- No co ty… 30*C na plus? - blondyn znów zrobił minę jakby zastanawiał się, czy Amanda nie robi sobie z niego żartów. Tak wysokie temperatury jakie panowały w Miami i na Florydzie tutaj rzeczywiście wydawały się jak z innej planety. Zwłaszcza jak rzadko kto był na tyle daleko na południu by poczuć inny i gorętszy klimat na własnej skórze.

- A tam można się kąpać w morzu? Znaczy wiesz, więcej niż raz jak u nas. - zapytał jakby mimo wszystko zaciekawiła go ta odległa kraina co była ojczyzną Amandy. W nowojorskim porcie może i można było się kąpać więcej niż raz. W końcu to nie była Mississippi. No ale taplanie się w zimnej, brudnej, szarej wodzie pełnej pływającego syfu było na tyle zniechęcające, że chyba nikt tego nie robił dla przyjemności. Ale widok błęktinego nieba, granatowego morza i złotego piasku na plaży zapewne nie tylko dla takiej jednej recepcjonistki donny był abstrakcją i krainą jak ze snu. Albo z dawnej pocztówki.

- W Miami można. To nie tutejsza skażona zatoka. - Inu wzruszyłą ramionami. - A na pustyniach jest na serio cholernie gorąco i sucho, dlatego weźmiemy spory zapas wody, którą uzupełnimy nim wiedziemy na pustynię.

- Można kąpać się w morzu? No popatrz, popatrz… - blondyn chyba próbował to sobie wyobrazić jak to wygląda takie morze co to można się w nim kąpać. Ale nie miał przy tym zbyt mądrego wyrazu twarzy. Wrócił więc do kończenia tego co miał na talerzu.

- Dobra to spróbuję ogarnąć tą lodówkę. - wrócił do tematu dodatkowego ekwipunku jaki planowali zabrać na drogę. - A te pustynie to daleko stąd? Wiesz wodę to trzeba by w jakichś beczkach albo kanistrach. To dużo miejsca zajmuje i niezły balast dla fury. To nie ma sensu wieźć już stąd jak da się załatwić gdzieś dalej na trasie. - zapytał coś co miało dotyczyć trasy i samochodu.
- Im bliżej pustyni tym będzie ona droższa, na pewno warto byłoby zabrać czyste kanistry, no i wiesz… wieziemy wielki ładunek w ciężarówce. - Inu wyszczerzyła się. - Możemy tam zachomikować nasze zapasy.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 27-10-2020 o 07:47.
Aiko jest offline