Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2020, 20:12   #47
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Informacje ogólne:
  1. Jak wiemy z tematu komentarzy Daniel stał się BN.
  2. Postać archiwumx wejdzie do gry w następnym odpisie, który chciałbym napisać około kolejnej środy. Prosiłbym o wasze deklaracje jakoś tak do przyszłego poniedziałku.
  3. Przepraszam za lekki "railroad" na terenie Hoer. Wychodzimy z niego i mam nadzieję, że od kolejnego odpisu całkiem wyjdziemy. Sayer i Pruys to postacie stworzone przez was i ich opis znajduje się we wcześniejszych deklaracjach. Trzy nowe postacie jak macie pomysł to dajcie im imiona i opis wyglądu, a ja dorobię resztę - choć jak macie ochotę to możecie i pociągnąć ich wątki dalej. Istotne jest to, że ta trójka ma najwyżej umiarkowany stosunek do religii (a mogą być i wrogo nastawieni, choć raczej tego nie ujawniają, a przynajmniej nie bardziej niż Rheoli), są rasy białej i nie są aktywnymi członkami oddziału zwiadowczego - jedyny zwiadowca w budynku to Goćcza.
  4. Wracając do "railroad" to moglibyście je szybko i łatwo przerwać po prostu wybiegając w wichurę, ale to wymagałoby pozostawienia na miejscu Filipka i Daniela i prawdopodobnie byłoby odczytane jako dziwne przez Fydlona (aktualnie bardziej zajętego utrzymaniem ciepła w budynku). Na zewnątrz temperatura rzeczywiście mocno obniżyła się. Z drugiej strony Rheoli natychmiast zakwalifikowałby was jako przyjaciół i wybiegł z wami starając się was zaprowadzić do budynku ryboludzi.
  5. Perspektywa pozostania w budynku to możliwość uzyskania nowych przyjaciół. Nikt przy słupie nie będzie chciał rozmawiać i będą skupieni na modłach, a w tym Filipek i Daniel. Próba odebrania ich siłą spotka się ze stanowczym sprzeciwem Fydlona, a dalsze próby nastawią do was wrogo niemal całą osadę. Z drugiej strony osoby wymienione jako nie modlące się przy słupie będą chętne do rozmowy, a w tym i Fydlon.
  6. Dotarcie do słupa, pary przy oknie i Fydlona będzie wymagało testu odporności waszych organizmów - te chemikalia na serio są nieznośne, a kwestia odporności modlących się jest z kategorii niesamowitych osiągnięć.
  7. Pomimo obaw Rheoliego nie zostaniecie zahipnotyzowani jeżeli podejdziecie do słupa.
  8. Możecie dołączyć się do modłów.
  9. Streszczenie wymaga ode mnie więcej pracy. Pisałem i kreśliłem aż doszedłem do wniosku, że ważniejsze jest wysłanie tego odpisu niż dokończenie streszczenia.

Bartosz, Miras, Aleksander:
Mroczny marazm objawił się w świątyni i wszystkich przyprawił o gęsią skórkę. Czas jakby spowolnił. Wydawało się jakby mijały dni, a może i tygodnie, ale w rzeczywistości upłynęła może najwyżej godzina od grzmotu. W tym czasie kapłan chemikaliami zadbał o podwyższenie temperatury wewnątrz świątyni (i zwiększenie poziomu smrodu - eurounijne normy byłyby grubo przekroczone, gdyby tutaj obowiązywały). Co tu dużo mówić: gdyby nie zimny wiatr co pewien czasu przelatujący przez budynek to może byście się podusili, bo siekiera była większa niż w starej melinie, którą ktoś urządziłby w galwanizerni. Z tego powodu najczęściej można było was odnaleźć w pobliżu drzwi.

Największe problemy z oddychaniem miał Rheoli, który starał się być najbliżej progu. Półgębkiem narzekał na chemikalia i pomstował, że to nie jest naturalne. Jakiekolwiek były relacje religijne w tej wiosce to nikt go nie skarcił. Płuca żadnych ludzi nie były przyzwyczajone do takiego natężenia chemikaliów... a przynajmniej nie powinny być, bo sądząc po zachowaniu niektórych z zebranych to im to nie przeszkadzało. W szczególności kapłan i towarzysząca mu kobieta nawet nie zakryli ust i nosa szmatami (co zrobiła większość zebranych).

W pewnym momencie odezwał się Rheoli do Mirasa, ale reszta z was (i paru miejscowych) słyszała go.
- Tak. Dziwne. Pewnie nikt z zebranych nie potrafiłby tego wyjaśnić nawet, gdyby spróbował. - przez godzinę jaka upłynęła rzeczywiście niewiele osób cokolwiek wspomniało o tym wydarzeniu, a nikt nie próbował tego wyjaśniać - Ich nauki, które rzekomo wyjaśniają działanie całego świata są niepełne. Przecież to ewidentne.

- To była eksplozja. - powiedział Ajrczal i dopiero wszystkim dookoła przypomniała się jego obecność. Stał niemal obok Rheoliego, a krople jego nieludzkiej krwi spłynęły po jego brodzie. Przy okazji zwróciliście uwagę, że trzy osoby nie skorzystały z suszenia: Ajrczal, Rheoli i wasz towarzysz Daniel. O tym ostatnim jednak dalej. Tymczasem przedstawiciel obcego gatunku odpowiedział na pytające spojrzenia najbliższych wokół niego:
- Z tego co mi wiadomo nikt tutaj nie dysponuje materiałami wybuchowymi. Informacje o niej, a raczej o efektach ich użycia występują w starożytnych taumarskich tekstach, ale ich znaczenia uświadomiłem sobie dopiero jak odwiedziłem wasz świat.

Miejscowi nie do końca zrozumieli o co chodzi. Pewnie to byłą kwestia tłumacza, bo zaczęli pytać jak ktoś mógłby ujarzmić pioruny. Ajrczal cierpliwie próbował im wyjaśnić.

Czuliście się wówczas trochę wyobcowani. Przypominało to trochę słowa piosenki: "Co się za mną dzieje, naprawdę nie istnieje Więc nie warto tak się bronić, tylko lecieć z wiatrem Poczekam, popatrzę, zrozumiem więcej Wtedy wreszcie sam też włączę się do akcji" Jak tak staliście i przysłuchiwaliście się jak Ajrczal tłumaczył zebranym co to są materiały wybuchowe wasz wzrok przykuł mały Filipek. Stał obok niskiej, brzydkiej kobiety Ilłiny i tak samo jak ona miał dłonie złożone wysoko nad swoją głową. Trochę podobnie jak przy skakaniu "na główkę" do wody. Ilłina i Filipek stali twarzami zwróconymi do słupa na środku, a kobieta coś mamrotała pod nosem (co trudno byłoby usłyszeć nawet jakbyście byli obok niej).

Po chwili dołączyła do nich kobieta przeciętnej urody, która dotychczas w ogóle nie odzywała się, no i młody, lekko otyły mężczyzna. Ten ostatni trzymał od was dystans, ale rozmawiał z innymi.

Rheoli dyskretnie podszedł do Mirasa i Aleksa i powiedział im, żebyście nie zbliżali się do słupa. Do Bartosza i Daniela nie podszedł prawdopodobnie dlatego, że gdyby im to powiedział to i miejscowi usłyszeliby to. Zanim cokolwiek zrobiliście to jeszcze kilka osób odeszła od drzwi wejściowych i skierowała się do słupa, żeby przybrać taką samą pozę i mamrotać coś pod nosem. Wraz z nimi poszła Goćcza, a w ślad za nią Daniel.

Ostatecznie przy drzwiach pozostała ledwo garstka ludzi, a wśród nich: Miras, Aleks, Rheoli, Ajrczal, Sayer, Pruys i trzy osoby, które dotychczas nie przedstawiły się [możecie nazwać je i opisać ich wygląd - jeden na każdego gracza; kim są będzie w kolejnym moim odpisie]. Ponadto do słupa nie podeszła para trzymająca się jednego z okien i do tej pory rozmawiająca ze sobą. Ona była podobna do Goćczy, a on miał zabandażowane ramię i głowę (podobnie jak niedoszły szósty Hokage jeżeli wiecie o czym mówię). No i sam kapłan Fydlon krzątał się przy stołach, szafkach i chemicznym sprzęcie.
 
Anonim jest offline