Informacje ogólne: - Jak wiemy z tematu komentarzy Daniel stał się BN.
- Postać archiwumx wejdzie do gry w następnym odpisie, który chciałbym napisać około kolejnej środy. Prosiłbym o wasze deklaracje jakoś tak do przyszłego poniedziałku.
- Przepraszam za lekki "railroad" na terenie Hoer. Wychodzimy z niego i mam nadzieję, że od kolejnego odpisu całkiem wyjdziemy. Sayer i Pruys to postacie stworzone przez was i ich opis znajduje się we wcześniejszych deklaracjach. Trzy nowe postacie jak macie pomysł to dajcie im imiona i opis wyglądu, a ja dorobię resztę - choć jak macie ochotę to możecie i pociągnąć ich wątki dalej. Istotne jest to, że ta trójka ma najwyżej umiarkowany stosunek do religii (a mogą być i wrogo nastawieni, choć raczej tego nie ujawniają, a przynajmniej nie bardziej niż Rheoli), są rasy białej i nie są aktywnymi członkami oddziału zwiadowczego - jedyny zwiadowca w budynku to Goćcza.
- Wracając do "railroad" to moglibyście je szybko i łatwo przerwać po prostu wybiegając w wichurę, ale to wymagałoby pozostawienia na miejscu Filipka i Daniela i prawdopodobnie byłoby odczytane jako dziwne przez Fydlona (aktualnie bardziej zajętego utrzymaniem ciepła w budynku). Na zewnątrz temperatura rzeczywiście mocno obniżyła się. Z drugiej strony Rheoli natychmiast zakwalifikowałby was jako przyjaciół i wybiegł z wami starając się was zaprowadzić do budynku ryboludzi.
- Perspektywa pozostania w budynku to możliwość uzyskania nowych przyjaciół. Nikt przy słupie nie będzie chciał rozmawiać i będą skupieni na modłach, a w tym Filipek i Daniel. Próba odebrania ich siłą spotka się ze stanowczym sprzeciwem Fydlona, a dalsze próby nastawią do was wrogo niemal całą osadę. Z drugiej strony osoby wymienione jako nie modlące się przy słupie będą chętne do rozmowy, a w tym i Fydlon.
- Dotarcie do słupa, pary przy oknie i Fydlona będzie wymagało testu odporności waszych organizmów - te chemikalia na serio są nieznośne, a kwestia odporności modlących się jest z kategorii niesamowitych osiągnięć.
- Pomimo obaw Rheoliego nie zostaniecie zahipnotyzowani jeżeli podejdziecie do słupa.
- Możecie dołączyć się do modłów.
- Streszczenie wymaga ode mnie więcej pracy. Pisałem i kreśliłem aż doszedłem do wniosku, że ważniejsze jest wysłanie tego odpisu niż dokończenie streszczenia.
Bartosz, Miras, Aleksander:
Mroczny marazm objawił się w świątyni i wszystkich przyprawił o gęsią skórkę. Czas jakby spowolnił. Wydawało się jakby mijały dni, a może i tygodnie, ale w rzeczywistości upłynęła może najwyżej godzina od grzmotu. W tym czasie kapłan chemikaliami zadbał o podwyższenie temperatury wewnątrz świątyni (i zwiększenie poziomu smrodu - eurounijne normy byłyby grubo przekroczone, gdyby tutaj obowiązywały). Co tu dużo mówić: gdyby nie zimny wiatr co pewien czasu przelatujący przez budynek to może byście się podusili, bo siekiera była większa niż w starej melinie, którą ktoś urządziłby w galwanizerni. Z tego powodu najczęściej można było was odnaleźć w pobliżu drzwi.
Największe problemy z oddychaniem miał Rheoli, który starał się być najbliżej progu. Półgębkiem narzekał na chemikalia i pomstował, że to nie jest naturalne. Jakiekolwiek były relacje religijne w tej wiosce to nikt go nie skarcił. Płuca żadnych ludzi nie były przyzwyczajone do takiego natężenia chemikaliów... a przynajmniej nie powinny być, bo sądząc po zachowaniu niektórych z zebranych to im to nie przeszkadzało. W szczególności kapłan i towarzysząca mu kobieta nawet nie zakryli ust i nosa szmatami (co zrobiła większość zebranych).
W pewnym momencie odezwał się Rheoli do Mirasa, ale reszta z was (i paru miejscowych) słyszała go.
-
Tak. Dziwne. Pewnie nikt z zebranych nie potrafiłby tego wyjaśnić nawet, gdyby spróbował. - przez godzinę jaka upłynęła rzeczywiście niewiele osób cokolwiek wspomniało o tym wydarzeniu, a nikt nie próbował tego wyjaśniać -
Ich nauki, które rzekomo wyjaśniają działanie całego świata są niepełne. Przecież to ewidentne.
-
To była eksplozja. - powiedział Ajrczal i dopiero wszystkim dookoła przypomniała się jego obecność. Stał niemal obok Rheoliego, a krople jego nieludzkiej krwi spłynęły po jego brodzie. Przy okazji zwróciliście uwagę, że trzy osoby nie skorzystały z suszenia: Ajrczal, Rheoli i wasz towarzysz Daniel. O tym ostatnim jednak dalej. Tymczasem przedstawiciel obcego gatunku odpowiedział na pytające spojrzenia najbliższych wokół niego:
-
Z tego co mi wiadomo nikt tutaj nie dysponuje materiałami wybuchowymi. Informacje o niej, a raczej o efektach ich użycia występują w starożytnych taumarskich tekstach, ale ich znaczenia uświadomiłem sobie dopiero jak odwiedziłem wasz świat.
Miejscowi nie do końca zrozumieli o co chodzi. Pewnie to byłą kwestia tłumacza, bo zaczęli pytać jak ktoś mógłby ujarzmić pioruny. Ajrczal cierpliwie próbował im wyjaśnić.
Czuliście się wówczas trochę wyobcowani. Przypominało to trochę słowa piosenki: "
Co się za mną dzieje, naprawdę nie istnieje Więc nie warto tak się bronić, tylko lecieć z wiatrem Poczekam, popatrzę, zrozumiem więcej Wtedy wreszcie sam też włączę się do akcji" Jak tak staliście i przysłuchiwaliście się jak Ajrczal tłumaczył zebranym co to są materiały wybuchowe wasz wzrok przykuł mały Filipek. Stał obok niskiej, brzydkiej kobiety Ilłiny i tak samo jak ona miał dłonie złożone wysoko nad swoją głową. Trochę podobnie jak przy skakaniu "na główkę" do wody. Ilłina i Filipek stali twarzami zwróconymi do słupa na środku, a kobieta coś mamrotała pod nosem (co trudno byłoby usłyszeć nawet jakbyście byli obok niej).
Po chwili dołączyła do nich kobieta przeciętnej urody, która dotychczas w ogóle nie odzywała się, no i młody, lekko otyły mężczyzna. Ten ostatni trzymał od was dystans, ale rozmawiał z innymi.
Rheoli dyskretnie podszedł do Mirasa i Aleksa i powiedział im, żebyście nie zbliżali się do słupa. Do Bartosza i Daniela nie podszedł prawdopodobnie dlatego, że gdyby im to powiedział to i miejscowi usłyszeliby to. Zanim cokolwiek zrobiliście to jeszcze kilka osób odeszła od drzwi wejściowych i skierowała się do słupa, żeby przybrać taką samą pozę i mamrotać coś pod nosem. Wraz z nimi poszła Goćcza, a w ślad za nią Daniel.
Ostatecznie przy drzwiach pozostała ledwo garstka ludzi, a wśród nich: Miras, Aleks, Rheoli, Ajrczal, Sayer, Pruys i trzy osoby, które dotychczas nie przedstawiły się
[możecie nazwać je i opisać ich wygląd - jeden na każdego gracza; kim są będzie w kolejnym moim odpisie]. Ponadto do słupa nie podeszła para trzymająca się jednego z okien i do tej pory rozmawiająca ze sobą. Ona była podobna do Goćczy, a on miał zabandażowane ramię i głowę (podobnie jak niedoszły szósty Hokage jeżeli wiecie o czym mówię). No i sam kapłan Fydlon krzątał się przy stołach, szafkach i chemicznym sprzęcie.