Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2020, 23:31   #87
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
– Zdrowie – Odparła i napiła się wody. – Tak naprawdę to dość interesujące… – Powiedziała nagle. – Od wydarzenia z elfami, nie piję więcej niż jednego kubka wina jednego wieczoru, ale za czasów nauki w konserwatorium, zdarzało się, że upiłam się z żakami… kilka razy. Raz jeden z kolegów chciał namówić mnie na wspólną noc, no wiesz… po pijaku miałam być chętniejsza… ale mu odmówiłam, bo stwierdziłam, że mam już dziewczynę… a potem złapali mnie jak całuję główkę kapusty… innym razem po pijaku, oświadczyłam się kabaczkowi, a jeszcze innym uczepiłam się topoli rosnącej przed budynkiem i jak próbowali mnie zaciągnąć pod dach… bo padało, to darłam się wniebogłosy, że chcą mi odebrać moją miłość… Słowem… jak się upiję, zaczyna mnie ciągnąć do roślin… jesteś medykiem, masz jakąś diagnozę?

- Dobrze że przestałaś pić - odparłam jej na to. - Szaleństwo objawia się na zaskakująco wiele sposobów - dodałam żartobliwym tonem.

– Szaleństwo mówisz? – Spojrzała na ciebie spode łba. – Sugerujesz, że jestem szalona?

- Nie wykluczam tego - stwierdziłam z lekkim uśmiechem.

– Wiesz co mówił mój nauczyciel o szaleństwie? Że szaleństwo to robić to samo i oczekiwać innego efektu. Ja tak nie robię… jak coś nie działa, szukam nowej drogi… dlatego jak po pijaku romansowałam z zieleniną, to przestałam pić… Nie jestem szalona. – Powiedziała poważnie wyraźnie nie łapiąc twojego żartu.

- Szalony dokładnie by tak mówił broniąc się przed byciem nazwanym szaleńcem - odparłam w formie droczenia się z nią.

– Nic nie wiesz o szaleństwie… – Mruknęła i ucięła temat. Z jakiegoś powodu coś w całej tej rozmowie bardzo ją męczyło.

Nie ciągnęłam dalej tematu tylko dokończyłam swoje jedzenie.
- Długo trwają takie uczty? - zapytałam Garrena.

– Zwykle nie bywam na takich ucztach. – Odparł z uśmiechem. – Ale z tego co wiem, aż goście zasną z nadmiaru wina i strawy… a zatem nawet do białego rana.

- Uhh, tyle to nie wysiedzę na pewno... - mruknęłam. - Więc muszę się albo przejeść, albo upić, żeby nie urazić gospodarzy - zaśmiałam się i dołożyłam sobie jedzenia.

– Ja zamierzam niedługo udać się na spoczynek. – Powiedział ork.

- Ja się najpierw najem, bo dawno tak dobrych rzeczy nie jadałam - powiedziałam po przełknięciu kęsa i po tych słowach kontynuowałam jedzenie.

– Jesz za dwóch… – stwierdził. – Musiałaś zużyć dużo energii.

- Ostatnie dni miałam... wymagające - odparłam. - A to jest naprawdę smaczne.

– To dość niezwykłe, że tak ci smakuje nie solona, nie przyprawiona dziczyzna… – Stwierdził. – Zwykle ludziom nie smakuje tradycyjna kuchnia orków. – Gdy to powiedział, uświadomiłaś sobie, że wszyscy obecni na sali ludzie, przyprawiają swoje potrawy, dodają do nich sosy… a tylko orkowie i dzikie elfy, które należały do armii cesarza, oraz ty… jecie mięso bezpośrednio po tym jak zostało one podane.

- A jednak... - mruknęłam i zaprzestałam rozglądania się. - Kuchnia w zakonie nie jest najlepsza najwidoczniej, skoro to mi smakuje bardziej.

– Smakowała ci kuchnia Morrisany… już nic mnie nie zdziwi. – Stwierdził.

- A co ci w jej zupie przeszkadza? - zdziwiłam się.

– To, że jest niejadalna… kocham tą kobietę… ale nie jestem w stanie znieść jej kuchni… nikt nie był, tylko Ericowi smakowało… i tobie. – Wyjaśnił.

- Aaa to dlatego prawie się pobiliście o to, bo jemu smakowało, a dla reszty było niejadalne - roześmiałam się.

– Dokładnie… – powiedział.

- Wiesz, teoretycznie Cesarz i ja mamy bardziej wyrafinowane podniebienia - ciągnęłam dalej rozbawiona.

– Taaak… to pewne… – powiedział. – A opowiadałem ci jak jej zupa omal nie wywołała wojny? – Rzucił uśmiechając się.

- Ktoś przy Cesarzu obraził kunszt kulinarny Morrisany? - zgadywałam.

– Nie… Eric poczęstował kogoś, kunsztem kulinarnym Morrisany… no cóż… król Niziołków, uznał, że chciano go otruć… i omal nie zerwał sojuszu z cesarstwem. – Wyjaśnił.

Roześmiałam się.
- To musiało być ciekawe - skomentowałam gdy się opanowałam.

– Eric sam musiał zjeść ten posiłek, żeby przekonać króla, że to nie był zamach, tylko naprawdę kiepska kuchnia… niestety musiał, go zjeść również ktoś z towarzyszy syna złotego kręgu… Król bał się, że Eric mógł zażyć antidotum… no i padło na mnie… – Powiedział. – Myślałem, że go po wszystkim uduszę.

Z każdym kolejnym detalem historyjka ta bawiła mnie coraz bardziej.
- A jak w tym wszystkim odnajdowała się Morrisana? - zaciekawiłam się.

– Przemilczeliśmy sprawę… a ona nie dopytywała… choć wyraźnie ciekawiło ją czemu ze spotkania z królem Eric wrócił z podbitym okiem, a ja byłem bardziej zielony niż zwykle… – Powiedział i się wzdrygnął.

- Czyli nie ma pojęcia, że prawie rozpętała wojnę? - nie dowierzałam, śmiejąc się. - Ale ona jest świadoma tego co myślisz o jej gotowaniu?

– Oczywiście… Uwierz mi… ona nie zrobiłaby tego posiłku, gdyby on nie nalegał. Założę się, że ją też zszokowało jak usłyszała, że jej kuchnia ci smakuje. Czasem zastanawiam się… czy jej samej to smakuje… czy czas wojny w jakiej brała udział zmusił ją do tego by nauczyć się znosić ten smak. – Powiedział odrobinę poważniej.

- Albo ktoś wyolbrzymia problem... - popatrzyłam na niego wymownie. - Może wystarczy jej krótka nauka u dobrego kucharza?

– Z chęcią zatrudnię najlepszego na świecie… jeśli to miałoby pomóc. – Powiedział.

- A ja ci obiecuję, że nie będę prosić jej by gotowała, a jeśli Cesarz tak zarządzi to go odwiodę od takich pomysłów - zapewniłam go.

Dalsze rozmowy z Garrenem należały do błahych pogawędek o wszystkim i o niczym. Nie miałaś już okazji nawet porozmawiać z Evi, ponieważ ta zaraz wróciła do występów, a ty w tym czasie zaczęłaś odczuwać senność i nie wytrzymałaś już nawet do końca jej przedstawienia, tylko udałaś się do swojej komnaty.

Wewnątrz czekały na ciebie Amelia i reszta służących, gotowe spełnić każde twoje życzenie.

- Idźcie spać - rzuciłam do niewolnicy i idąc do łóżka zaczęłam się rozbierać. Rzuciłam swoje rzeczy na fotel i podeszłam do misy przy której obmyłam twarz. Odświeżona założyłam koszulę do spania i w końcu poszłam do łóżka.

***

“- Czy było im źle tam, gdzie byli przedtem? - Zawsze się wydaje,że w innym miejscu będzie lepiej - powiedział Zwrotniczy.” – Usłyszałaś głos rozchodzący się po ciemnym pokoju. Nie był to ani głos Dedala, ani Pani doktor. Był to inny głos… męski, lecz melodyjny. Twój strój był dokładnie taki w jakim położyłaś się spać. Gdy się rozejrzałaś ujrzałaś mężczyznę na fotelu, obok niego stało dziwne urządzenie, które dawało światło. Mężczyzna miał strój w kolorze ciemnego, bardzo głębokiego niebieskiego. W dłoni trzymał książkę z małym dzieckiem w zielonym stroju, stojącym na jakiejś kamiennej kuli, na okładce. Książka zasłaniała mu twarz. Mężczyzna na dłoniach miał czarne rękawiczki, a na głowie kapelusz w kolorze reszty stroju.

Zorientowałaś się, że ten przybysz do twojego umysłu, wcale nie zwraca na ciebie uwagi.

Pomyślałam sobie, że to przez wypite wino mam dziwny sen.
- Kim jesteś? - zapytałam z ciekawości i dokładnie rozejrzałam się, chcąc przyjrzeć najbliższemu otoczeniu.

– Och… – Mężczyzna uniósł głowę pokazując twarz… a raczej jej brak. Wyglądał jakby miał na sobie białą maskę tylko z lekko zaznaczonymi oczami, z jakiegoś jednak powodu całe twoje jestestwo niemal wrzasnęło, że jest on demonem, lub inną nieczystą siłą, odczucie było znacznie wyraźniejsze nawet niż przy pani doktor. – Czyli jednak Dedal miał rację… hymmm… chyba przegrałem zakład z Panią doktor… – Dodał i odłożył książkę. – Niestety ani Dedal, ani Pani doktor nie mogli się z tobą spotkać, dlatego poprosili mnie… możesz do mnie mówić Panie doktorze. – Powiedział i pstryknął palcami. Nagle wokół ciebie pojawiła się komnata… komnata, którą doskonale znałaś. Była to komnata z twojego rodzinnego domu, zaś ty na sobie miałaś suknię taką, jak zwykła nosić twoja matka. – Masz bardzo wyraźne wspomnienia.

Przyjrzałam się swojemu strojowi. Nie rozumiałam czemu mam tą sukienkę na sobie.
- Teraz już co noc będę mieć gości w swoich snach? - zapytałam go. Patrzyłam nieufnie na "Doktora", ale wspomnienie o osobach, które już znałam przynajmniej sprawiło, że nie cofnęłam się od niego.

– To twoje holistyczne pytanie? – Rzucił zakładając nogę na nogę. – Sądzę, że już nie muszę ci tłumaczyć co to jest holistyczne pytanie.

- Nie - przyjrzałam mu się podejrzliwie. Odniosłam wrażenie, że próbują je na siłę wyciągnąć ode mnie. - Nie mam jeszcze tego pytania.

– OK… Widzę po twoim “jeszcze”, że nie do końca rozumiesz jak to działa. Każdy z członków uniwersytetu ma prawo do odpowiedzenia na jedno holistyczne pytanie jednej osobie… oprócz Dedala… on może odpowiedzieć na trzy pytania, bo jest członkiem uniwersytetu, to raz, bo jest władcą emocji, to dwa i dlatego, że jest profesorem w dziedzinie holistyki, to trzy. Masz jedno pytanie ode mnie i jedno od Pani doktor… Jacyś biurokraci uznali, że tak będzie najlepiej… ale co mi do tego, jestem tylko doktorem metafizyki ogólnej i astrofizyki wielowymiarowej… nie rozumiem tak zawiłych kwestii jak prawo czy papierologia – Stwierdził. – Zdecydowanie wolę zajmować się czytaniem Ziemskich książek...

Pokręciłam przecząco głową.
- Nadal nie mam o co pytać - odpowiedziałam. - To zbyt ważne żeby użyć na pytanie o byle co.

– Oczywiście… choć jest pewna kwestia, którą musiałbym poruszyć. Dedal poprosił abym z tobą o tym porozmawiał. – Powiedział opierając się wygodnie w fotelu. – Chciałaś uczęszczać na nasz uniwersytet. Więc Dedal zaproponował rozwiązanie. Nasze obecne spotkanie będzie ostatnim spotkaniem w twojej osobistej niszy kolektywnej nieświadomości aż do dnia twojej śmierci… a raczej śmierci twojego ciała w twoim świecie… twoje drugie ciało… czyli to, które masz tutaj, oraz umysł będą bezpieczne. W praktyce staniesz się w pewnym sensie nieśmiertelna. Całe gremium przedyskutowało sprawę i uznaliśmy, że przyjęcie kogoś ze świata z twoim poziomem rozwoju, “za życia”, jest zbyt ryzykowne dla stabilności waszego społeczeństwa… no i byłoby olbrzymim złamaniem całej masy przepisów, zwłaszcza, że wszystko czego dowiesz się podczas nauki w pewnym sensie będzie jak dostanie odpowiedzi na holistyczne pytanie, całą masę holistycznych pytań. Jeśli zrezygnujesz z tej oferty, spotkania “we śnie” będą ci się zdarzać jeszcze pewnie nie raz, ale twoja śmierć, będzie permanentna i zgodna z naturą twojego gatunku. Jeśli przystaniesz na propozycję, twoje sny będą zwyczajne… znaczy będziesz wchodzić w swoją niszę, ale nigdy już nikogo tam nie spotkasz, ale za kilka… kilkadziesiąt lat, zostaniesz przyjęta na nasz uniwersytet, jako studentka holistyki ogólnej, a sam Dedal zostanie twoim promotorem… a potem, będziesz miała całą wieczność na badanie i zwiedzanie kolektywnej nieświadomości i innych wszechświatów. Jak dla mnie wybór jest oczywisty… ale to twoja decyzja… a z książek napisanych przez ludzi z innego wszechświata wiem, że wasz gatunek lubi być nieprzewidywalny.

- Ale to niesprawiedliwe! - oburzyłam się takimi warunkami. - Jeśli nie chcecie mnie przyjąć teraz tylko muszę umrzeć najpierw, to czemu nie mogą mi zostać te sny? Ja nie chce ich tracić.

– Chcieć, chcemy, ale nam nie wolno. Zgodnie z prawem nie możemy przyjąć na uniwersytet nikogo ze światów, w których cywilizacja nie osiągnęła jeszcze poziomu komputeryzacji… i to na poziomie zdolności tworzenia algorytmów obliczeniowych trzeciego poziomu. Twoja cywilizacja nie odkryła jeszcze nawet wszystkich kontynentów na własnej planecie… Więc fakt, że możemy cię przyjąć na uniwerystet jest precedensem i to wywalczonym osobiście przez samego Dedala, jednak rada prawna wieloświata, której od zawsze nie podobało się to, że Dedal zdobył uprawnienia do udzielenia aż trzech holistycznych odpowiedzi poszła na ustępstwo tylko pod warunkiem, że do końca swego życia w swoim świecie, nie będziesz niepokojona przez intruzje… cytując: “Jeśli chcecie tą prostą istotę zmusić do wieczności z dostępem, do wiedzy, której nigdy sama z siebie nie powinna uzyskać, oczekujemy, że choć jej okres życia w jej świecie, pozostawicie nienaruszony, by nie wyrządzać dodatkowych szkód jej samej i jej światowi”, koniec cytatu. Jeśli nie pójdziesz na to ustępstwo, nie będą mogli nam zakazać dalszych kontaktów, ponieważ wychodzą one spontanicznie z twojej strony. Słowem… mamy związane ręce, a Dedal nie może sobie pozwolić na kolejne zadzieranie z radą, bo nam zamkną uniwersytet. Już to, że podał ci cztery holistyczne informacje zamiast trzech ostro wkurzyło kilka osób… Jako władca emocji, jest odrobinę chroniony… bo w zasadzie władcy emocji są traktowani z dużą dozą wyrozumiałości… ale nie zmienia to faktu, że nawet on musi czasami powiedzieć dość własnym zapędom. Pocieszę cię jednak, że te kilkadziesiąt lat, wyda ci się zaledwie chwilką w porównaniu z wiecznością… no i sama z czasem uzyskasz możliwość udzielenia odpowiedzi na holistyczne pytanie komuś innemu, oczywiście, jeśli zdecydujesz się na udział w studiach… jeśli zostaniesz doktorem holistyki, to nawet dwa.

Nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam co do mnie powiedział.
- Zaraz zaraz... W takim razie skoro te sny i tak zależą ode mnie to nawet jak pójdę na ten układ, żeby mnie przyjęto po śmierci na uniwersytet, to nadal będę miała te sny i was będę w nich spotykać? - zapytałam.

– Nadal będziesz miała te sny, ale my nie będziemy do nich wchodzić, żeby nie naruszyć ugody z radą. – Poprawił cię.

Wyglądało na to że nie mam pola do negocjacji w tym temacie.
- Każda śmierć się liczy? - zapytałam. - Bo jeśli zostanę przyjęta tylko w przypadku śmierci naturalnej, ze starości, to mi się taka umowa nie opłaca - byłam realistką, moje życie z pewnością zakończy się gwałtownie i nim zaczną robić mi się zmarszczki.

– Każda – Odpowiedział. – Nie chcę ci tłumaczyć zawiłości technicznych… bo zwyczajnie ich nie zrozumiesz, ale powiem ci jak to działa, jeden z naszych superkomputerów, będzie poprzez czwartą ścianę monitorował twój stan i rejestrował wszystko, w momencie, gdy twój organizm zaprzestanie dalszego funkcjonowania, natychmiast, twój umysł… dusza jak wolisz, zostanie pobrana i przekierowana do ciała w niszy kolektywnej nieświadomości… czyli dokładnie w ten stan, w którym jesteś teraz… no może oprócz pokoju i sukienki, które z braku chęci na kreatywność skopiowałem z jakiegoś z twoich wspomnień. Tam będzie czekać na ciebie cały komitet powitalny.

- Rozumiem... - odparłam, choć nie miałam co do tego pewności. - A nie mogę po prostu obiecać że nie wykorzystam zdobytej wiedzy w swoim świecie? - ciągle nie było mi w smak, że stracę te sny, bo bardzo je lubiłam.

– Gdyby to zależało ode mnie to od razu dałbym wam technologię neurokomputera i podróży międzywymiarowych, bez bezsensownego marnowania czasu na ślepy zaułek silnika parowego i eksploatację paliw kopalnych czy komputerów analogowych, bo niby czemu trzeba najpierw doprowadzić swoją planetę na skraj katastrofy ekologicznej, żeby dokonać prawdziwych odkryć i wynalazków… ale komisja jest nieubłagana. Oni chcą, żeby cywilizacje rozwijały się we własnym tempie. Dedal jak mówiłem musi dostosowywać się do wytycznych komisji… zwłaszcza po tym jak nas Beyond Inc. pozwało za… nieuprawnioną ingerencję w ich eksperymenty… Władcy emocji nie są tak bezkarni jak bogowie chaosu, więc musimy się pilnować…

- Bogowie chaosu? - zainteresowałam się.

– Och… interesuje cię to. – Rzucił wesoło. – Najprościej tłumacząc uosobione emanacje entropii… Discord, Q, Klątwa Sheogoratha, Maska Stanleya Ipkissa… ja… – Powiedział. – Jako byty ukształtowane z czystego, żywego chaosu, zdolne do spontanicznego przekraczania czwartej ściany, którą ty znasz już jako kolektywną nieświadomość. Bogowie chaosu w pewnym sensie, żyją jednocześnie w każdym możliwym wszechświecie, co czyni z nich istoty skrajnie niestabilne psychicznie i zwyczajnie… szalone. Od władców emocji bogów chaosu różni w pierwszej kolejności źródło ich siły. Bogowie chaosu czerpią swą moc z nieograniczonej entropii wieloświata, władcy emocji to byty, które osiągnęły tak niewyobrażalny poziom samopoznania i zjednoczenia z własnymi emocjami, że zyskali możliwość dyktowania światu swoich warunków… może słyszałaś takie słowa… jeśli masz pozytywne nastawienie, to cały wszechświat ci sprzyja… w ich wypadku działa to tak: “Jeśli twoje pozytywne nastawienie jest absolutne, wszechświat nie śmie ci niczego odmówić”. Wracając do bogów chaosu… mimo, że ich źródło mocy jest nieograniczone, ich możliwości są. Jak mówiłem, są niestabilni i często szaleni, a wręcz zagubieni, wielu nigdy nie ma dostępu do pełni swego potencjału i aby utrzymać się w stanie funkcjonalności, trzymają się tylko kilku wszechświatów, albo nawet jednego, tylko czasem biorąc sobie coś z innego świata… Bogowie chaosu swe miano bogów zawdzięczają względnej nieśmiertelności. Są jeszcze naznaczeni przez chaos, śmiertelnicy dotknięci zwiększoną entropią… często szaleni, nieświadomie zdolni patrzeć czasami przez czwartą ścianę, a czasem wręcz zdolni wyciągnąć coś z innego świata… jest to jednak u nich całkowicie niekontrolowane i spontaniczne… aby podać przykład pasujący do twoich realiów… to ktoś naznaczony przez chaos, mógłby nagle wyjąć miecz z kieszeni… zwykle bogowie i naznaczeni przez chaos są do czegoś zdolni, gdy uznają, że będzie to zabawne, zaskakujące lub zwyczajnie głupie. – Wyjaśnił. – To chyba liczy się jako holistyczne pytanie.

- Nie liczy się, bo powinieneś mi to oznajmić przed odpowiedzią - zaśmiałam się. - Ale zaraz, jesteś bogiem chaosu i władcą emocji? - zdziwiłam się.

– Pierwszym tak, drugim nie… W praktyce jest to niemożliwe. W zespole Uniwersytetu tylko Dedal jest władcą emocji. Tylko on w trakcie swojego przesadnie długiego i zagmatwanego żywota, zdołał osiągnąć tą absolutną harmonię ze swoim wnętrzem. Bogowie chaosu natomiast to dyskordy rzeczywistości, jesteśmy przeciwieństwem harmonii, a nasze uczucia i emocje są zbyt nieogarnialne, nawet dla nas samych. Może siedząc tutaj ze mną, masz wrażenie, że niewiele mam wspólnego z chaosem. Siedzę w ciszy, czytam książkę… nawet nie chciało mi się tworzyć kreatywnej wersji twojej niszy… nie zalewam cię mlekiem czekoladowym z nieba, nie pojawiam się w kilku miejscach na raz i nie nawijam o serze… Jednak chaos ma różne oblicza… od takich przesyconych seksem, brutalnością i ohydą… do takich, które są nawet niezauważalne… lecz wywierają olbrzymi wpływ. Bo jak sama zauważyłaś… udzieliłem ci odpowiedzi na holistyczne pytanie, choć o tym nie wiedziałaś… a tym samym zaburzyłem porządek tego typu spotkań. A zatem moją specjalnością… moją boską mocą jest efekt motyla… tak bliski holistyce jak to tylko możliwe, lecz zawsze z efektem rozbicia stagnacji.

- Więc tacy jak ty nie stosują się do odgórnych zakazów? - ciągnęłam dalej.

– To duże uproszczenie, ale w większości wypadków tak. Ja mam jednak powody aby postępować inaczej, choć naturę trudno oszukać. – Wyjaśnił.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...

Ostatnio edytowane przez Dedallot : 07-03-2021 o 00:36.
Dedallot jest offline