Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2020, 19:08   #135
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Esmond spojrzał na nieprzytomnego mężczyznę, a następnie na demona.
- Sądzę że powinniśmy rozbić obóz poza miastem…- stwierdził niechętnie.

Hektor spojrzał na biedną kreaturę bez cienia emocji. Demon próbował grać na jego ludzkich odruchach ale rycerz był świadom że ma do czynienia z istotą z innego świata. Podniósł kruka i przeniósł go do Rybożera, by znaleźć mu miejsce w jukach.
- Zgadzam się - odpowiedział przy tym Esmondowi - nieprzyghrtomny może zwrócić uwagę swoich druchów z tego ich kościoła. Lepiej nie zwghrracajmy na siebie uwagi.

- Niech będzie i tak - rzekł Gveir. Ostatecznie, mężczyznę przyprowadził Hektor i to on mógł decydować nad jego losem.

Podejmując decyzje o noclegu w dziczy grupa kontynuowała podróż aż do zachodu słońca szukając dobrego miejsca na nocleg. W końcu znaleźli polankę odgrodzoną od drogi wąskim pasem drzew. Powinna osłonić ich od wiatru. Pozostało tylko jakoś się oporządzić.

Gveir zszedł z Karhu. Potrzebowali się oporządzić czym prędzej, ostatecznie, słońce wkrótce zajdzie.

Poprosił Hektora i Esmonda, aby pomogli mu rozbić namioty. Dizi, tak jak zwykle, mógł oporządzić wierzchowce do czasu, kiedy obóz powstał. Gveir nie widział przeszkód, żeby rozpalić ognisko. Choć czyhali na nich wyznawcy w mieście, to wątpił, żeby wypuszczali się za nimi tak daleko, aby zagrozić im w głuszy.

Jeśli chodziło zaś o Hebalda, Izabelę i smoka, wolał, żeby doglądali nieprzytomnego i demona, a także jedno z nich, najelpiej Izabela, trzymało straż podczas kiedy będą stawiali obóz. Gveir nie wątpił, że demon będzie oznaczać kłopoty dla nich tak długo, jak będzie w drużynie, natomiast postawienie czujki, która będzie sprawdzać, czy ktoś nie nadchodzi, nigdy nie wyszło im na złe.

Hektor był trochę nieobecny podczas rozstawiania namiotów. Zostawił demona w jukach, zatkniętego w zrolowany ciepły pled. Nie wiedział czy istota w ogóle czuje zimno, ale czuł że to właściwe bez względu na intencje i charakter Kruka. Jego myśli natomiast zaczęły uciekać gdzie indziej. Nie znał odpowiedzi na tyle pytań. Odpowiedzi, które mógłby poznać, gdyby dobił targ z demonem. Czy był jednak gotów, tak jak Gveir, oddać cząstkę siebie, gdy przecież robił wszystko by odzyskać utracone fragmenty? Wspomniał sny, które miał do tej pory na trakcie. Urwane wspomnienia. Gryf… zamek… kobieta. Złapał się na tym że zerka ukradkiem w stronę Izabeli. Zganił się i skupił ponownie na zadaniach obozowych zastanawiając co go tu trzyma.
Powszechnie uważano że ludzie powracają do życia jako utopce gdy pozostawili po sobie niedokończone sprawy. Kruk jednak poddał w wątpliwość intencje Pana Toni. Czyżby jego istnienie… istnienie Hektora, było jedynie kaprysem jednego z bogów?
Znów spojrzał na Izabelę, ale tym razem zawiesił wzrok dłużej nieświadom że się gapi.*

Po tym jak pomógł w rozłożeniu namiotów, Esmond zajął się resztą przygotowań. Pokierował Dizim tak, by ten ustawił wóz pomiędzy nimi a drogą. Powstała tym samym osłona, zarówno przed atakiem jak i ciekawskim wzrokiem, oraz punkt obserwacyjny dla wartownika.
Gdy skończyli pozostawił karła ze zwierzętami, samemu zebrał złamaną gałąź i skierował się w stronę traktu, by zatrzeć choć część śladów prowadzących do ich obozu. Oddalając się bacznie przyglądał się otoczeniu, znalazł jednak chwilę by nacieszyć się chłodnym zimowym powietrzem, oraz wieczorną ciszą.
Przez lata zdążył przyzwyczaić się do życia poza cywilizacją i choć doceniał jej wygody, wciąż preferował spokój dziczy od smrodu miasta.

Wspólnymi siłami grupka rozłożyła namioty i rozstawiła obóz chroniąc go przed możliwymi niebezpieczeństwami. Płomień wesoło tańczył w ognisku oświetlając okolice i grzejąc zziębnięte ciała. Rybożer przyniósł patyków, aby nimi palić i siadł ciężko zadem na śniegu.
- Pomagam! - zaszczekał radośnie. Widząc to Karhu również uciekła w las robiąc przy tym nieco więcej hałasu. Głośny trzask i hurgot dobiegł zza linii drzew i chwilę potem niedźwiedzica niosła w pysku młode drzewko na tyle duże, aby po porąbaniu również nadawało się do palenia.
Isabela przyuważyła w końcu jak się rycerz na nią patrzy nieprzerwanie. W pierwszym odruchu chciała uniknąć tego spojrzenia, udając, że go nie widzi, lecz intensywność oczu Hektora zmusiła ją do kapitulacji.
- W czymś mogę pomóc? - zapytała niepewnie stojąc na krawędzi obozowiska. Zgodnie z prośbą Gveira obserwowała okolicę.

Hektor wzdrygnął się.
- Wybaczcie piękna czarodziejko. Nie było moją intencją tak brzydko się wpatrywać. Po prostu… - zawahał się. - przypomnieliście mi o kimś. Myśli zaś jak ten zaprzęg ciągnięty przez oszalałe wargi pomknął hen oddalając mnie od rzeczywistości.

- A kogoż ci przypomniałam rycerzu? - magini się zainteresowała.

- Rzecz w tym… że nie wiem. W snach swych bywa że pojawiają się fragmenty, które chciałbym zwać wspomnieniami. Była tam niewiasta, wobec której niegdyś, będąc człowiekiem, mogłem coś czuć. Kto wie? Może była moją żoną? Może to tylko sen. Może nawet bym chciał aby to był tylko sen - rzekł ze smutkiem w głosie.

Magini uśmiechnęła się niepewnie.
- Myślę, że gdybym nią była pamiętałabym to. Może jak dotrzemy do miasta chciałbyś… spróbować coś zrobić z twoją pamięcią? Nie mam pojęcia jak ona może wyglądać. Esmond, Gveir i teraz ty… każdy z was ma w sobie coś czego nie powinni mieć. Esmond połączenie z bogiem śmierci. Gveir miał wyrwę, a ty? Co nas czeka w twoim umyśle?

- Na to pytanie, piękna Izabelo, nie potrafię odpowiedzieć - odparł rycerz. - Dysponuję fragmentami układanki, które próbuję nieudolnie posklejać. Jeśli będziesz w stanie mi pomóc, będę ci dozgonnie wdzięczny. Nie chciałbym jednak narażać cię.. ani nikogo na niebezpieczeństwo. Ponoć stworzył nas Bóg Toni… któż wie czy w końcu się o mnie nie upomni.

- Boisz się tego? - zapytała delikatnie.

- Oczywiście - odparł bez namysłu Hektor. - Ale nie tego że dokończę swego żywota. Raczej tego że umrę nie pamiętając swojego życia, a próbując sobie przypomnieć kogoś narażę na podobny los.

- To co chciałbyś zrobić? Jak mogłabym ci pomóc?

Rycerz pokręcił głową.
- Nie wiem - przyznał - Może... mogłabyś siegnąć do mojego umysłu i wyciągnąć na wierzch te wspomnienia, do których nie mam dostępu? Wierzę że tam są… jak inaczej śniłbym o nich?

Izabella kiwnęła zdawkowo głową.
- Może są, a może to tylko ułuda. Mamy do czynienia z bezpośrednim wpływem Siewcy Wiatru, a do tego u ciebie jeszcze Władca Toni gra rolę. Ja… boję się Hektorze. Boję się o siebie. Esmond ma u siebie takie połączenie, z tego co wy mi powiedzieliście ja również je miałam i je zatkaliście. Boję się co będzie jeśli zajrzę w twój umysł. Tego czy się obudzę i czy ty również.
Spojrzała na rycerza z głębokim niepokojem w dwukolorowych oczach.

Hektor milczał przez chwilę po czym potrząsnął głową przywołując na twarz uśmiech.
- Masz rację. Jako rzekłem na początku. Nie chcę cię narażać na niebezpieczeństwo, więc wykreślmy ten brawurowy pomysł. Jestem pewien, że z czasem przyśni mi się więcej elementów mojej układanki. Wtedy będę w stanie je ułożyć i ulepić się na nowo. Muszę być cierpliwy.

Magini chyba czułą się jednak winna odmawiając rycerzowi bo zaraz podjęła temat.
- Ale mogę inaczej pomóc. Znam mniej “inwazyjne” sposoby na przypominanie sobie. Jeśli chcesz możemy ich spróbować.

Hektor otworzył szerzej oczy i podniósł palec ostrzegawczo.
- Tylko jeśli nie będzie to dla ciebie niebezpieczne piękna Izabelo - zastrzegł. - Co masz na myśli?

- Rozmowy. Zwykłe rozmowy o tym co pamiętasz, gdzie się obudziłeś po raz pierwszy i ćwiczenia na pamięć. Zaskakujące jest to jak takie proste rzeczy mogą pomóc w przypominaniu sobie. Co ty na to?

Hektor nie był uradowany, ale starał się tego nie pokazać. Tyle magicznych rzeczy doświadczył, że proste rozwiązania jawiły się jako nieskuteczne.
- Czemu nie - odparł zamiast tego. - Jeśli zwykła rozmowa może mi pomóc, czemu nie spróbować? Chociaż… po chwili zastanowienia to może być ciężkie. Minęło już wiele miesięcy odkąd na nowo otworzyłem oczy. Pamiętam jedynie… pamiętam siebie wyjącego do własnego odbicia w jeziorze. - rycerz zasępił się na nowo.

- W porządku, wszystko wyjdzie jak już porozmawiamy. Teraz powinniśmy odpocząć. Późno już.
 
Jaracz jest offline