W tym czasie do Esmonda dołączył Auralius.
- Mam już nieco próbek dla twojego płaszcza. Czy ty coś znalazłeś? Nad ranem będę mógł go przygotować jeśli ilość będzie cię zadowalać.
- Cóż….-mruknął łowca, zastanawiając się czy kolekcja tkanin, traw, kamieni, kory, gałęzi i innych przeróżnych elementów otoczenia okaże się wystarczająca-[i] Zbierałem niemal wszystko co znalazłem po drodze. Sądzę, że to wystarczy by płaszcz był skuteczny.[/]
- To nad ranem będzie gotów - powiedział smok zbierając co też Esmond odnalazł.
Gveir wyciągnął topór, który miał Dizzi w karawanie i jął się rąbać nieco większe drzewa i patyki, aby można było je wrzucić w płomienie. Rzucił spojrzenie na Karhu, która wyglądała na obrażoną na niego z powodu spraw z Marzą.
Zagadnął do Hebalda:
- Cel naszej podróży jest bliski - rzekł.
- Jest - odparł mu krótko mag. - Jeszcze jeden przystanek i będziemy u celu. Czuję się jakby minęły lata a nie tygodnie - mruknął oglądając miejsce gdzie powinna być dłoń.
- Zaiste - przytaknął Gveir. - Pamiętam… Pamiętam, że kiedy nie miałem pamięci, chciałem podjąć się tej wyprawy dla złota. Teraz, kiedy odzyskałem część mojej pamięci, muszę rzec, że złoto się przyda, ale lepszy był pojedynek z Marzą. I ostateczna walka, która nas czeka.
- O ile nas czeka walka. Mieliśmy sprawdzić co się stało z obozem badawczym. Nie wystarczy ci tego co mieliśmy po drodze? Wiedźma, bandyci, kultyści boga człowieka, Marza… cokolwiek wy tam wyprawialiście jeszcze dodatkowo w umyśle Izabeli.
- To były świetne bitwy! - rzekł Gveir, przypominając sobie chwile miłosnych uniesień spędzone z Marzą. - Żyję dla nich. Starcie z Panem Losu będzie jedną z większych bitew. Mam nadzieję, że wyjdziemy zwycięsko, choć, jeśli nie będzie mi dane, wolałbym chwalebną śmierć. Zatem… co następne? Popasamy i idziemy dalej, nie zatrzymując się?
Hebald spojrzał na Gveira uważniej.
- Pan Losu? Nikt nie włada losem Gveir. Na nasze szczęście- uśmiechnął się tajemniczo. - Spodziewam się kultystów lub jakiejś innej organizacji.
- Kultystów jestem w stanie obić - Gveir uderzył pięścią w otwartą dłoń. - Zatem! Popasajmy i idźmy dalej.
__________________ Once the choice is made, the rest is mere consequence |