- Szczęście jest dla amatorów – Anton wyprostował się z wyższością, politycznie zachowując dla siebie poglądy na temat tego, że użyteczność „niebojowych magiń” znajduje zastosowanie głównie przy leczeniu wzdęć u jałówek. To, oraz dalsze pytania adresowane do elfki.
- Niemrawy, kryj się! - zwrócił się do albinosa po odpaleniu petard, a zaraz potem do reszty podkomendnych, którzy sekundowali tamtemu w bladości pokrywającej ich oblicza. Wiarus patrzył na biel otaczających główny plac gąb, w których odbijały się kolorowe blaski eksplodujących na niebie fajerwerków oraz cała feeria myśli, w większości płochych i nietęgich. Popatrzywszy, powziął decyzję, by tchnąć ducha walki w skrzykniętych pod jego samozwańczym dowództwem obrońców.
- Czekać momentu! Nie strzelać bez komendy! - Mężczyzna wychylił się spod strzechy, hardo uniósł głowę naprzeciw nadciągającej bestii, dusząc w sobie wątpliwość wzrastającą wraz z dolatującym razem z bestią chłodem.
- Dacie się przegnać z ojcowizny? Ujdziecie do lasu żreć korę? Przed głupim gadem? - darł się, niby to w konkury z niedawnymi rykami smoka.
Kalev podniósł samostrzał do twarzy, spojrzał na zbliżający się z każdą chwilą kształt, zrównując go z grotem przygotowanego do strzału bełtu. Wszystko wokół rozmazało mu się w oczach, gad - wprost przeciwnie. Wypraktykowany do strzału chwyt na kuszy pomagał uspokoić drżenie rąk. Szczękanie zębów zdusił, przyciskając policzek do drewnianej kolby.
- Odpowiadać, kiedy pytam, zajęczy synowie! Głośnoo! |