Altdorf był miejscem, w którym można było załatwić wszelkie sprawy. Pod warunkiem, że miało się odpowiednio dużo gotówki i wolnego czasu. A tak naprawdę, awanturnicy dysponowali tymi oboma rzeczami.
Każdy był w stanie zrobić sobie zakupy, takie na jakie miał ochotę. Można było bez problemu uzupełnić ekwipunek, podreperować broń i zbroję, zakupić najbardziej egzotyczne i rzadko występujące towary lub oddać się wyszukanym i wyuzdanym uciechom.
Można też było pogłębić swoją wiedzę, poszerzyć znajomości lub nieco podreperować status społeczny.
Wszystko to robili właśnie bohaterowie podczas swojej wizyty w stolicy Imperium…
Wolfgang udał się do Kolegium, gdzie uiścił odpowiednią opłatę manipulacyjną. Zdał relację ze swoich podróży, która została odpowiednio opisana w kronikach kolegium i poparta dokumentami, jakie Techler zdobył w czasie peregrynacji. Otrzymał też od przełożonych nakaz aby dalej drążyć sprawę ostatniego Wittgensteina w Middenheim. Na potwierdzenie swojego statusu został mu wręczony glejt, informujący że jest
magistrem viatoris, magni momenti in missione, omni ope indicavit, et cetera, et cetera. Zezwolono mu także, oczywiście w ramach przygotowań do misji, żeby odwiedził bibliotekę, a nawet żeby wypożyczył z niej książki. Oczywiście nie za darmo. Wolfgang musiał uiścić kaucję (podobno nie w całości zwrotną) w wysokości stu koron od jednego egzemplarza.
Berni i Lothar przed wizytą w najlepszych miejskich zamtuzach odwiedzili świątynię Ranalda. I zgodnie z oczekiwaniami miała ona wiele wspólnego z Gildią Złodziei. Zingger zdał relację z wydarzeń jakie miały miejsce w baronii Wittgenstein, dowiedział się gdzie iść, żeby czegoś paskudnego nie złapać, a co najlepsze szybko i tanio otworzono mu list od Bluchera. Stało tam tak:
Cytat:
Herr Scharlach,
Altbutlichstrasse 6, Dom pod Skrzyżowanymi Kluczami
Middenheim
Szanowni Państwo,
Przesyłam Wam pięć przedmiotów, które zostały opisane jakiś czas temu przez członka Waszego stowarzyszenia mojemu teściowi w Bogenhaffen, a które to przedmioty Wasze stowarzyszenie pragnie ponoć odzyskać. Zupełnym przypadkiem owe przedmioty wpadły w moje ręce, a ja posłuszny nakazom serca przekazuje je Wam. Czynię to zupełnie za darmo, ale proszę aby Wasze stowarzyszenie pamiętało o przysłudze, jaką moja rodzina Wam wyświadcza.
Z wyrazami najwyższego szacunku,
Matthias Blucher. |
Lothar zjawił się na Uniwersytecie z zamiarem nabycia książek w interesujących go tematach. Był jednak zaskoczony cenami, które uczelnia wołała za piękne, oprawione w skórę wydania i poważnie zastanawiał się nad odpuszczeniem sobie. Na szczęście jednak przyciągnął uwagę pewnego człowieczka, który przedstawił się jako Helmut Kserr i zaproponował sprzedaż woluminów produkowanych metodą manufakturową, odbijanych na marnej jakości papierze. Cena była znacznie niższa, a do tego książki były lżejsze i poręczniejsze. Herr Kserr dysponował szeroką gamą tytułów ogólnie dostępnych, a także takich, których w bibliotekach i księgarniach ciężko było uświadczyć.