Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2020, 20:55   #72
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Mieszkańcy Nowej Nadziei nie wyglądali na zdrowych, pełnych energii przedstawicieli swojego gatunku. Ranni, wyczerpani, poddenerwowani ludzie w końcu mogli spocząć po wielogodzinnej szamotaninie z nieprzychylnym losem, który zesłał na nich bandziorów Syndykatu, kilku członków Alternatywy i przybyszy z problematycznym skrawkiem technologii obcych. Po znalezieniu Caroline żołnierz AdA udał się z nią w kierunku komory ratunkowej, w której wykończeni ludzie starali się zregenerować po największym wysiłku w ich dotychczasowym życiu.

Bożydar Colt – mimo swej niemal nadludzkiej kondycji – też był skrajnie wyczerpany, ale nie mógł odpocząć. Jeszcze nie. Ruszając na zewnątrz kompleksu w głowie wojownika kłębiła się cała masa myśli. Nożownik zdecydowanie wolałby aby fałszywy Vanhoose żył i mógł mu dać jakieś wskazówki odnośnie ratowania chłopca. W walce z Syndykatem każda informacja mogła być cenna. Widok jaki nożownik zastał na zewnątrz z lekka zaskakiwał. Terminal i wielkoczachy karzeł leżeli w kawałkach mieszając ze sobą skrawki drogocennej elektroniki, kawałków czaszki mózgowca i ciemnobrunatnych flaków walających się to tu, to tam.

Kiedy Starszy Kapral Alternatywy zbliżył się do fałszywego Vanhoosa nie mógł uwierzyć w to co widział. On nadal żył! Otrzymał wielokrotny postrzał, był targany przez pustynię w prażącym słońcu, następnie został kilka razy poturbowany cepami, prostymi i kopnięciami, po czym zgarnął kilka odłamków granatu… Ten gość był twardy niczym skała. Bożydar zdecydował, że jeżeli istniał chociaż cień szansy aby dało się go przesłuchać musiał tego dopilnować. W takiej sytuacji nie mógł polegać na siostrze czy bracie, którzy niestety uważali podstawionego człowieka Syndykatu jako całkowicie nieprzydatnego. Nożownik natomiast myślał, że facet mógł być niemniej cenny od prawdziwego Williama Vanhoosa.

W chwili kiedy nad jego głową rozpoczęła się procedura lądowania Colt przyklęknął zasłaniając ciało bandyty od strony potężnego bunkra. Nawet gdyby jakieś element terminala zaczął się podrywać to prędzej zatrzymałby się na ciele Bożydara aniżeli trafił w Williamka.

- Wytrzymaj jeszcze chwilę. – powiedział do mężczyzny Starszy Kapral po czym pochylił się jeszcze bardziej.

Z maszyny zaczęli wyskakiwać gwardziści niemal od razu wykrzykując standardowe komendy. Niejeden cwaniaczek zeszczałby się na widok wycelowanej w siebie broni jednak Bożydar jedynie nieznacznie podniósł ręce do góry nie siląc się na położenie na ziemi. Wojownik nie trzymał w rękach broni ani się nie ruszał. Wśród zbieraniny żołnierzy nietrudno było dostrzec takiego rodzynka jak Lenny Paslack. Stary, dobry Lenny zdążył się już pozbierać po walce ze zbuntowaną maszyną.

- Jestem na tajnej misji Lenny. – powiedział Dar jakby przewodniczący o tym nie wiedział po czym uśmiechnął się. – Sygnał SOS wysłał mój braciszek, Boguchwał. Nie tak dawno spierdolili stąd ludzie Syndykatu Czasek. Ludzie, których mieliśmy znaleźć są wewnątrz azylu wraz z ludźmi z Nowej Nadziei, których musieliśmy ewakuować z osady. – Colt spojrzał na Williamka. – Tak. To William Vanhoose. Żyje. Teraz tylko od ciebie zależy czy dociągnie do przesłuchania czy padnie gdzieś po drodze. Ja utrzymałem go przy życiu jak tylko długo potrafiłem… Widzę, że ręka już zmieniona. Znając ciebie ma kilka niecodziennych gadżetów. – zaśmiał się Colt widząc jak z azylu wyszła jego siostra przypominająca nienaruszoną uszkodzeniami maszynę mordu.

Miła błyskawicznie orientując się w sytuacji zdjęła blaszane nakrycie głowy i – po przywitaniu się z żołnierzami – nachyliła nad rannym Williamem. Kiedy zapytała brata jakie były jego cele ten chwilę się zastanowił po czym powiedział.

- William Vanhoose albo jego podstawiony człowiek zostanie zatrzymany i przesłuchany. – wojownik wskazał ręką na nosze, które niosła dwójka sanitariuszy po czym pochylił się lekko mówiąc do zbira. – Nie zapomniałem naszej umowy. Zajmę się twoim synem i wydobędę go ze szponów Syndykatu. Ja nie rzucam słów na wiatr. Jak wydobrzejesz i dane nam będzie jeszcze pogadać zastanów się nad tym co mi powiesz. Każda informacja będzie przydatna aby pomóc młodemu się z tego wykaraskać. Jak się nie uda zrobię to tak czy inaczej. Masz moje słowo.


- Bierzcie go chłopcy. – powiedział Dar do kładących obok nosze żołnierzy. – Teraz jego życie to wasza brocha. Jak padnie po drodze to nie chciałbym być w waszej skórze.

- Chłopcy to drewniane gwoździe u szewca prostują, Colt. – rzucił jeden z nich zabierając się za ostrożne zbieranie pacjenta z gleby.


- Uważaj na siebie, doktorku. – powiedział Dar podając rękę bratu a kiedy ten spojrzał na niego twardo wojownik skorzystał ze swojej przewagi siłowej i przyciągnął Chwała przytulając go i klepiąc po plecach. – Postaram się dopilnować aby nasza siostra nie zaszła z byle dupkiem. – zaśmiał się nożownik.

Spojrzenie, które Miła – dla odmiany nie nosząca szpecącego jej piękną głowę hełmu – posłała Darowi mogłoby zabić na miejscu. Brat uśmiechnął się lekko po czym posłał jej oczko. Jego siostra była wszak dorosła i mogła robić co i z kim jej się tylko podobało.
 
Lechu jest offline