Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2020, 14:28   #58
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Ludzki umysł ma w zwyczaju wygładzać ostre kontury rzeczywistości. Dzięki tej umiejętności wiele traum zostaje przepracowanych, co z kolei pozwala „iść dalej”. Gdy jednak cały proces zostaje zaburzony, a wspomnienia zaczynają żyć własnym życiem, człowiek staje się zwyczajnie bezradny.
Nikt nie mógł być więc gotowy na to, czego Huw doświadczył w lesie. Nie ulegało również wątpliwości, że miała tu miejsce zewnętrzna ingerencja, która w jakiś sposób namieszała mu w głowie. Czymkolwiek emanowała kukła, mężczyźnie udało się ostatecznie powstrzymać jej działanie. Nie było to jednak łatwe. Już kiedy wracał z powrotem do Sionn, musiał kilka razy zrobić przerwę i wziąć głębszy oddech. Jego skronie zalewał żar, który emanował gdzieś w głąb czaszki. Ból obciążał całą głowę, wypełniał ją gęstą masą, w której myśli zalegały niczym śnięte ryby.
Kiedy podążał znajomą już sobie ścieżką, dostrzegł sunące z oddali, ciężkie chmury, a w powietrzu poczuł specyficzny zapach ozonu. Nie minęło kilka minut jak drobne kropelki, niesione wzmagającym się wiatrem, zaczęły ciąć ogorzałą twarz mężczyzny. Rozbudziło go to trochę, równocześnie poczuł znaczny spadek temperatury. Chłodny wiatr wkradał się zdradliwie w każdy zakamarek ciała, szarpał płaszczem i mierzwił włosy.
Detektyw po raz kolejny sprawdził godzinę. Tam, przy totemie, minęło sporo czasu, choć wcale tego nie odczuł. Dla niego wszystko trwało jedynie dłuższą chwilę. Być może przeleżał nieprzytomny na ziemi, lecz teraz trudno było to zweryfikować.
Nagle jego telefon kilkukrotnie zawibrował. Gdy spojrzał na ekran, zobaczył jednak, że wyświetlony numer był zastrzeżony. Czyżby to Pieniek zechciał z nim porozmawiać? A może to Hodder miał dla niego coś nowego? Siwy natychmiast odebrał, aby usłyszeć męski, nieco zachrypnięty głos.
– Huw Lwyd? – zapytał ktoś, dziwnie intonując swoją mowę. – Mam coś, co może pana zainteresować. Spotkajmy się obok ratusza - rozmówca nie czekał na reakcję detektywa i praktycznie od razu się wyłączył.
Wszystko wydarzyło się tak szybko, że detektyw przez chwilę myślał, czy nie był to aby kolejny majak. Rejestr dotyczący krótkiej rozmowy uparcie tkwił jednak w historii połączeń. Wyglądało zatem na to, że oto dostał kolejny fragment nici Ariadny, która ponownie wiodła do miasteczka.
Nie mógł zbyt długo tego wszystkiego roztrząsać – wkrótce dotarł do centrum, gdzie rozpadało się już na dobre. Ogólne zachmurzenie sprawiło, że w okolicy zapadł nagły zmrok. Lodowaty deszcz uderzał już całymi kaskadami, mocząc Huwa do suchej nitki. Z ulic pierzchli ostatni przechodnie, więc jakąś zaletą sytuacji miał być fakt, że rozmowa mogła się odbyć na osobności.
Najpierw postanowił pozbyć się specyficznego balastu. Przy jednej z ulic zlokalizował swój samochód i otworzył bagażnik. Do bagażnika wrzucił to, co zostało z leśnego dziwadła i wreszcie był gotowy na spotkanie.
Na miejsce przybył kwadrans po rozmowie telefonicznej. Ulewa przysłoniła mu widoczność do tego stopnia, że okoliczne budynki stały się rozmazanymi plamami. Szukanie schronienia nie miało już sensu, więc kilka razy przeszedł się po okolicy. Choć był na otwartej przestrzeni, prawie dało się tutaj zgubić orientację: ściany deszczu chłostały zawzięcie plac, skutecznie ograniczając widoczność. Kiedy Lwyd trzeci raz minął lokalny pomnik, wreszcie ujrzał osobę, która najwidoczniej na niego czekała.


Mężczyzna stał na tle świateł z pobliskiej ulicy. Miał na sobie ciasną kurtkę, sprane dżinsy i wysokie półbuty. Woda ściekała z niego niczym z wodospadu, ale widocznie o to nie dbał. Gdy Huw zbliżył się do nieznajomego, ten skinął mu głową na powitanie.
– Oh, to ty – powiedział najzupełniej spokojnie. – Możemy być obserwowani – dodał enigmatycznie. – Teraz do ciebie podejdę i się przywitam. Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów.
Osobnik od razu ruszył w jego stronę, brodząc przez kałuże na podobieństwo rzecznego promu. Nagle Huw był już w jego objęciach i dopiero wtedy zrozumiał…
Paul roześmiał się gromko i gdyby detektyw nie znał go tak dobrze, mógłby pomyśleć, że deszcz na twarzy przyjaciela mieszał się właśnie ze łzami wzruszenia. Goodman wyszczerzył zęby, jak gdyby znów był podlotkiem z bidula i wyjął komórkę, z której najwidoczniej do niego dzwonił.
– Mam nadzieję, że nie jesteś zły za ten mały wkręt – pomachał znacząco telefonem. – Ale nie mogłem się powstrzymać. Rany, dobrze cię widzieć!



Otaczał ją atramentowy, milczący ocean. Próbowała się poruszyć, lecz dotarło do niej, że tkwiła w pozbawionej fizyczności pustce. Sięgnęła do jedynej rzeczy, jaką teraz dysponowała, czyli własnej pamięci. W ostatnich wspomnieniach majaczyła scena rozpadającej się ruiny oraz jej własny upadek na ziemię. Chyba nie czuła wtedy bólu i również teraz nie doświadczała żadnych dolegliwości.
Z otaczającej ją nicości powoli wyłoniły się elementy jakiegoś wnętrza: zabrudzone, podwójne okno, mała szafeczka, kafelki na podłodze, wreszcie metalowe łóżka z kroplówkami obok. Wszystko stopniowo wskakiwało na swoje miejsce, uzupełniając wyrwę w rzeczywistości, która jednak cały czas zdawała się czaić tuż obok. Robin miała wrażenie, że gdyby podeszła do ściany i lekko ją pchnęła, ta upadłaby razem z resztą lichej dekoracji.
Zrobiła kilka kroków do przodu, rozpoznając wreszcie szpitalne wnętrze. Jedno spojrzenie na szczyty gór za oknem wystarczyło, aby zrozumieć, że znajduje się w Sionn. Znała tę placówkę, przyszła tu przecież w sprawie Foxy, na miejscu spotkała także Blake’a Winstona. Obecnie miejsce wyglądało… inaczej. Olejna farba na ścianach płynęła w różne strony, światło jarzeniówek odbywało przedziwny taniec, a szpitalne meble emanowały żywymi kolorami. Czymkolwiek ją naszprycowali, musiało dawać niezłego kopa.


Na łóżkach widziała jakieś postaci. Podeszła do jednej z nich, ale potrafiła dostrzec jedynie utkaną na kształt człowieka powłokę. Zaczepianie pacjenta nie dawało żadnych efektów, minęła więc zasłonę i podeszła do kolejnego łóżka. Chory na którego teraz spoglądała, przypominał ją samą, choć nie mogła mieć co do tego pewności.
Drzwi za jej plecami otworzyły się i do środka weszły dwie postaci w długich kitlach. Szczegółów ich wyglądu także nie potrafiła rozpoznać, ponieważ zamiast twarzy mieli rozmazane smugi, jakie tylko w pewnym stopniu przypominały ludzi. Słowa rozmowy docierały do Robin jakby zza grubej kotary, przez co potrafiła zrozumieć ledwie fragmenty zdań.
– Przywiózł… policjant z Ynseval…
– …obrażenia?
– …więc nie wiem… w szoku.
– …śpi.

Próbowała zwrócić ich uwagę, szturchnąć któregoś z nich, lecz obydwaj kompletnie ją ignorowali. Tylko przez chwilę miała wrażenie, że jeden z lekarzy spojrzał w jej kierunku. Wtedy też jego kolega zadał jakieś pytanie.
– …takiego. Niech… – odpowiedział pierwszy z medyków, po czym obydwaj wyszli na korytarz.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 20-10-2020 o 19:42.
Caleb jest offline