Intryga się zacieśniała, a śledztwo powoli, ale jednak zmierzało do kulminacji. Grupa Yoshiko nawiązała pokojowe relacje z dwoma głównymi podejrzanymi i rozpracowywała trzeciego. Wszystko szło zgodnie z planem komórki akolitów, choć nie tak, jakby chciała Higashi. Na szczęście jej stateczna i pokorna natura sprawiała, że nie kryło się za tym nic, poza chłodną konstatacją. Gdyby ona miała wolę i autorytet ku temu, by prowadzić śledztwo, to obaj podejrzani dawno leżeliby skuci w lochu, a ich umysły byłby przez nią sondowane w poszukiwaniu informacji. Zaś ich poplecznicy znajdowaliby się po tamtej stronie. Ale aktualnie rządziły inne osoby, którym pan X zaufał w kwestii kierowania misją. A ona nie miała zamiaru walczyć o swoje. Uważała się za proste narzędzie, które należy wykorzystać zależnie od potrzeby.
Przebieranki przed wizytą u Scythii Fernicus przypomniały jej dom. Dotyk i zapach wyśmienitego jedwabiu przywodził na myśl rodzinne Nihoun. Prawie zapomniała jak długie, wręcz wielogodzinne bywały ojczyste ceremonie parzenia herbaty. Świetny materiał wywoływał też reminiscencje przedstawień teatralnych o poważnej tematyce, jakimi raczyli się możni, odgrywanych przez niemych aktorów w drewnianych maskach. Kobieta wspominała też długie dysputy na tematy filozoficzne i kolorowe stroje na dworze cesarskim. Wiśniowe ogrody z drzewami o kwiatach z płatkami różanej barwy, naukę układania kwiatów, pisania wierszy, gry na instrumencie i zgłębianie arytmetyki. Drewniane domy o spadzistych dachach i papierowych ścianach, pozbawione drewnianych łóżek i krzeseł... Od wielu lat jej tam nie było, i pewnie nigdy tam nie powróci. Nawet jakby miała możliwość. Mimo to ciężko było komuś tak sentymentalnemu i przywiązanemu do tradycji nie wspominać domu z żalem i tęsknotą. Jej życie obrało zupełnie inny kierunek, teraz była tylko wykonawczynią woli cesarza-kami Izanaginamiego, ale sercem zawsze będzie powracać do rodzinnych okolic. I czasów gdy przeżywała idylliczne chwile z ukochanym mężem.
Podczas wizyty u arystokratki Yoshiko zachowywała się niewiele bardziej odmiennie, niż zazwyczaj. Jej kurtuazja przybrała jedynie nieco bardziej oficjalny i przystający jej dawnemu stanowi ton. Jeśli musiała udawać z towarzyszami kogoś z wyższych sfer, to musiała powrócić do wszystkich wyuczonych za młodu nawyków, rytuałów i zasad dobrego wychowania.