Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2020, 16:50   #443
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Piekło. Przez chwilę był w piekle. Pogrążony w ciemności, osaczony i samotny. Najpewniej na nie zasługiwał i przyjmował swój los z fatalistycznym spokojem kogoś, kto już dawno zrobił rachunek sumienia i wiedział, że per saldo nie da rady wyjść na swoje. Musiał zapłacić.
Skulony na podłodze pod swoją tarczą spokojnie oczekiwał już wonnego zapachu róż, spokoju i wyciszenia od całego tego zgiełku. Oczyma wyobraźni widzał watahy wojowników, siedzących u stołu razem z Sigmarem Panem, obściskując walkirie, choć możliwe, że to był Ulric, nie Sigmar i Karl jedynie oczekiwał, że tak będzie i u Sigmara. Być może trafiłby do pustego, zimnego więzienia, na jakie od dawna zasługiwał? Być może czekała go jedynie bezkresna pustka? Wszystko było możliwe.


“Tylko dlaczego wciąż jest hałas i cuchnie trupem?” pomyślał i otworzył oczy. Nawet piekło nie mogło być tak zwyczajne, cuchnące krwią, potem, trupem i jego własną, nie praną dawno onucą.

Znajoma wieża i chaos który w niej panował wyrwał go momentalnie z tej nawiedzonej zadumy. Walka trwała nadal i wydawało się, że zyskali właśnie nowego sojusznika. Niers nie dawał złamanego pensa za wiarygodność pierzastego typa, który właśnie szykował się na Arforla, ale jeśli bogowie okazali w ten sposób łaskawość, to tym razem nie byli specjalnie subtelni.

Instynkt wojownika i bystre oko złowiło manewr Hansa Hansa, zamierzającego się na Leto. Nawyki wielu karczemnych rąbanin, w ciemności i ścisku w końcu się na coś przydały, choć Karl mógłby pewnie przysiąc, że nie będzie to gdzieś na krańcu Imperium, w jakiejś opuszczonej wieży na zapomnianych przez bogów i ludzi bagnach. Leto był fanatykiem religijnym i Niers wiedział, że ludzie prowadzeni żarem swojej wiary byli niebezpieczni. Byli nieprzewidywalni w swoim zaślepieniu i nie bali się śmierci, jak szaleńcy lub desperaci. No i był Hans Hans, oprych który najpewniej lubił proste rozwiązania. Przez co działał szybciej niż myślał.
“Każdy musi kiedyś umrzeć” pomyślał Niers nawet nie próbując obliczyć szansy któregokolwiek z nich, choć gdyby miał się zakładać o pieniądze, postawiłby na Leto. Ten był zawodowym zabójcą, mimo swojego pierdolenia o Morrytach, swoim bogu i snach. W dodatku nekromanta musiał wkurwić go swoją gadką o tym, że te sny to jego robota i Niers obstawiał, że Leto spróbuje teraz odbudować swoją wiarę. Ewidentnie szukał sobie celu, jak niewykastrowany pies na podwórku, którego swędzą jaja.
Rzezimieszek nie zamierzał również wchodzić między nich, i był niezwykle ciekawy, co wyniknie ze starcia. Czy wygra doświadczenie, wsparte religijnym uniesieniem i desperacją? Czy też może przeważy bezkompromisowa, uliczna brutalność?
Karl dostrzegł w tym całym obrazku rękę dziewczyny na ramieniu Leto.

“Chwila…”

Rzezimieszek wbił sztych swojego pałasza między luźne kamienie wykładajace podłogę wieży, i rzucił się do przodu, mierząc ciałem nisko.

“Chwyt, obrót, dwa kroki, wypuścić i zabrać broń…”

To była dla rzezimieszka pewnego rodzaju nowość. Pierwszy raz rzucał się do przodu, by ocalić życie, nie aby je zabrać.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline